|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
18-10-2007, 13:13 | #21 |
Reputacja: 1 | Jaśkę najpierw zamurowało. Pierwszy odruch: ratować najcenniejszą rzecz, jaką miała w altance. Ratować radio z niedelikatnych łap ciekawskiego dziecka!! Ale po chwili uprzytomniła sobie, że to nie jest zwykłe dziecko i nie wypada mu tak sobie dać po łapach. Podeszła więc do Ladiji i delikatnie wyciągnęła radio z jej rączek. Przez myśl jej przeszła rzecz nieprawdopodobna - może ona nie wie, co to jest? Odłożyła radio na półkę i włączyła, zastanawiając się, jaką stację odbierze tym razem... "...Katolicki głos w Waszych domach..." . Jaśka szybko przekręciła gałkę. Szszszszsz... "Radio Zet!" – oznajmiło gromko radio. Jaska odetchnęła z ulgą. Wiadomości. - To jest R A D I O. - wyjaśniła patrzącej na nią ze zdziwienia dziewczynce. - Radio to takie urządzenie, którego sie słucha. Tam jest muzyka, i wiadomości, i Janusz Weiss i inne ciekawe audycje. Możesz się dowiedzieć, co się dzieje na świecie, w polityce, i w ogóle... To jest bardzo cenne, zwłaszcza, kiedy się nie ma telewizji. Bez tego mogłaby wybuchnąć wojna, a ja bym nawet o tym nie wiedziała. Dopiero, jakby mnie ostrzelali. A i wtedy nie byłabym pewna, czy to na pewno strzelają Niemcy, bo oni są teraz po naszej stronie. W Unii Europejskiej. Mogliby to być wtedy Rosjanie, albo Irakijczycy... Bo my ich teraz w nie naszej wojnie okupujemy dla ich dobra. Tak… Teraz na świecie jest już inaczej, nic nie jest takie oczywiste... Dopiero po chwili Jaśka zorientowała się, że Mała tak sobie rozumie, co się do niej mówi. Westchnęła... - Wiesz, zrobię Ci zupę. Na pewno jesteś głodna. A potem pójdziemy do Alojza. On na pewno będzie wiedział, co z Tobą zrobić. Jaśka wygrzebała z szafki ostatnią torebkę chińszczyzny. Sypnęła do niej garść suszonych warzyw z własnego ogródka (Jaśka zawsze uważała, że gdyby Henio zdrowiej się odżywał, żyłby jeszcze. A Henio w nosie miał jej susz warzywny i proszę, wyszło na Jaśki...), dodała łyżkę margaryny Wyborowej i zalała wodą zagotowaną na działkowym piecyku - kozie. Podała dziewczynce, sama zagryzając głód kromką chleba z dżemem. Potem nalała wszystkim (Ladiji, sobie, Smirgiełowi i Czarnemu Panterowi) po szklaneczce mleka. Jaśka, pałaszując swój chleb, myślała gorączkowo. Niepokoiła ja ta druga wizja - ubranej na czarno bladej kobiety. Kim ona mogła być? Jaśka pamiętała, jak w zeszłym roku tu niedaleko mieli swój zjazd młodzi ludzie, metalowcy. Słuchali głośnej muzyki, chodzili ubrani na czarno, nosili długie rozpuszczone włosy, a kobiety miały mocne makijaże. Wyglądem kobieta pasowałaby do nich. Jaśka rozmawiała kiedyś z jednym takim długowłosym, kiedy stała w kolejce do kasy w Markecie. Kupili tę samą nalewkę. Powiedział jej, że jest Gotem, głucha rocka gotyckiego, że ta muzyka jest mroczna, ale nie zła, że to styl życia... Dał jej nawet trochę posłuchać swojego hałasu przez słuchawki. Jaśce muzyka się nie spodobała, była zbyt hałaśliwa i nie mogła zrozumieć, czy piosenkarz śpiewa, czy charczy, ale sam chłopak wydawał się miły i inteligentny, w odróżnieniu od tych dresiarzy od Hip-Hopu. Ale ludzie uparcie twierdzili, że to sataniści, że robią czarne msze i palą koty. Jaśka nie wierzyła w te brednie, poza tym nie wydawało jej się, żeby Szatanowi zależało właśnie na ofiarach z kotów. Same koty nawet nie wydawały sie zaniepokojone ich obecnością - gdyby były zagrożone, wiedziałaby na pewno. Jednak, na wszelki wypadek, zawsze sprawdzała, czy ówcześni rezydenci jej altanki stawiają sie na kolację w komplecie. Jaśka obserwowała dziewczynkę i myślała. Może faktycznie znowu ma być zjazd tych Gotów i ta kobieta jest jedną z nich? Spojrzała odruchowo na kalendarz, ale przypomniała sobie, że jest z zeszłego roku. Wisiał, bo był na nim ładny obrazek, a aktualny nie był Jaśce potrzebny. Poczekała, aż Ladija zje swoją zupę, a koty wypiją mleko i wstała. - Idziemy do Alojza. - powiedziała wyraźnie. - On na pewno coś wymyśli. Poszłabym na Policje, ale jak ktoś Cię szuka, to na pewno zacznie od komisariatu. Tam właśnie sie przyprowadza zgubione dzieci. Tak więc my nie pójdziemy na komisariat. Pójdziemy do Alojza... Po namyśle wyjęła z piwniczki nowiuśką, nie otwartą jeszcze buteleczkę bimberku. Co prawda uważała, że jak raz Alojz nie docenia walorów jej wyrobu, ale zawsze to jakiś prezent. Wyszły z terenu ogródków i Jaśka rozejrzała się ostrożnie. Po namyśle wybrała drogę przez pola, z daleka od samochodów i ludzi z psami, bo Czarny Panter nie wiadomo po co wybrał sie z nimi. Potem przeszły przez osiedle "Robotników", zwane potocznie "Robolami", i tutaj Jaśka próbowała wziąć Czarnego Pantera na ręce, wyjaśniając dziewczynce, że Panter nie boi się psów, a wręcz przeciwnie, atakuje je i jest z tego potem wiele problemów. Oczywiście kot sie nie dał, co w końcu skończyło się poturbowaniem jamnika jakiejś kobiety. Wrzaskom kobiety wtórował radosny śmiech dziewczynki, gdy skowyczący w niebogłosy jamnik próbował strącić z siebie prychającego kota. W końcu właścicielka zabrała na ręce swojego pupila i wyklinając głośno i wzywając Policję schowała sie do bramy, a Panter wrócił zadowolony w poczuciu własnej wyższości. Po przejściu przez osiedle Jaśka skierowała się już na przedmieścia, gdzie w Lasku Brzozowym mieściła sie dumna siedziba Alojzego Chemika.
__________________ Oto tańczę na Twoim grobie; Ty, który wyzwałeś mnie od Aniołów... Ostatnio edytowane przez Geisha : 19-10-2007 o 19:11. Powód: kosmetyczne poprawki :] |
19-10-2007, 14:11 | #22 |
Reputacja: 1 | -Cholera, cholera, cholera perpetum demonum ex komunen, cholera! - powtarzał Alojz chodząc w koło wisiora i ciała. Wysuszone ciało i czerwony skrawek materiału skojarzył mu się tylko z jego dziecięcym idolem, który za czasów Wielkiego Brata był rarytasem z Ameryki. "Podniesienie wisiora może stworzyć hiperstatyczny połączenie, jeżeli osoba związana z nim, z aurą jest na tyle silna to może się to źle skończyć.." - przerwał tok myślowy, gdy usłyszał dziwny hałas dobiegający z podwórka, szybko rzucił się do okna by zlokalizować co jest grane. Odgłos dochodził z powietrza - "Demonum Fakum Tempo" - pomyślał spoglądając na niebo. Ciarki przeszły przez jego ciało, gdy jasno świecący obiekt przelatywał przez niebo. -Nie.. to Juefoł.. wrócili, ogórki, swetry.. karakany, kradzież księżyca.. Nie, nie nie - powtarzał Alojz robiąc krok do tyłu, wtem jasna poświata z tajemniczego obiektu znikła... - Samolot?! uff to tylko samolot.. musiało się słońce odbić jakoś dziwnie - przetarł ręką spocone czoło. Spojrzał znowu na ciało i wisior - "Będe musiał coś zrobić, pytanie tylko czy wziąść wisior czy nie...". Wydziergał z kąta pokoju starą szmatę, owinął ją wysuszoną głowę ofiary, odszedł na krok i ściągnął spodnie - "Uff jaka ulga" - pomyślał odlewając się na szmatę. Kiedy skończył podniósl z ziemi trochę piasku, a może to był popiół czy wióry z drewna?! Nie ważne.. posypał tym czymś szmatę i zaczął odmawiać inkantacje: Helux Lelux Lelum Polelum Co polane wsiąknie niechaj Posypanego niezaniechaj Kuleks Temporis Signum ex Szmata jasno przez chwilę pojaśniała. Alojz podszedł i podniósł ją - na szmacie odbita była idealnie twarz zmarłego - dało się napewno rozpoznać któż to jest. Teraz został wisior - "Będzie potrzebny czar maskujący, ale musze się podeprzeć książkami" - To nie jest dobry dzień dla naukowca.. w sumie po co ja to robie - gadał do siebie - ah ta ciekawość!!. Wyciągnął za pazuchy słoik, który przydawał mu się w różnych dziwnych sytuacjach. Otworzył go i położył tuż przed wisiorem. Do jednej ręki wziął wieczko do drugiej kawałek pręta; i szybkim ruchem wepchnął wisior do słoika i zakręcił go. Dalej dało się czuć dziwną aurę czy poświate czarnej magii, ale już trochę mniej... aczkolwiek nigdy nic nie wiadomo.... Delikatnie włożył słoik z powrotem - miał nadzieje, że bliski kontakt po jakimś czasie nie wyjdzie mu na złe.... Zszedł po drabince by zobaczyć czy coś się złapało w pułapce. Schodzenie było dużo łatwiejsze i bez niespodzianek; a w pułapce był: -Szczur, żywy szczur... Demonox Alkoholix... na Agryppe czemu żywy - przykucnął przy nim, był żywy, ale nie przytomny. Najwyraźniej ból go otumanił. Cóż.. podniósł go i schował do wora wraz z pułapką - "Zajmie się tym Dyzio". Wyszedł powoli z budynku dobrze rozglądając się na boki i udał się w kierunku swego domu, gdzie był na spokojnie zainteresować się wisiorem. Przeczucia i lata doświadczenia mówiły by go nie dotykać - no tak nie dotknął go, ale zabrania go mogło być złym posunięciem, bardzo złym.....
__________________ Gdybym nie odpisywał przez 2 dni.. plsss PW:) -"Na horyzoncie widzisz szyb kopalni" -"Co to za rasa szybko-palni?" Czego pragnie eMdżej?! |
29-10-2007, 12:29 | #23 |
Reputacja: 1 | Anna „Andzia” Jeziorkowska 24 kwietnia 2007, wtorek ok. 10, opuszczona bocznica kolejowa
__________________ In vino veritas, in aqua vitae - sanitas |
30-10-2007, 09:29 | #24 |
Reputacja: 1 | Andzia siedziała na jedynym krześle w swoim królestwie i intensywnie myślała co dalej. Zupełnie nieświadomie pocierała nieustannie bliznę na przedramieniu, całe to zamieszanie sprowadziło niezbyt miłe wspomnienia z przeszłości. Popatrzyła na Psa, który wypił z zadowoleniem drugą michę wody..."nie no...pies wie co robi", Andzia sięgnęła za pazuchę po małpkę "Lodowej".Pociągnęła solidny łyk i z ulgą odczuła zbawienny efekt klina jej myśli zrobiły się jaśniejsze i jakby bardziej precyzyjne. -I co Kundlu- zagadała do psa- tyś samotny, ja też, chyba zostaniemy razem co? Hmmm tylko jak cię nazwać, na Pimpka, Pikusia czy innego Burka to ty za cwany jesteś , ale o tym potem teraz mam ważniejsze sprawy na głowie. Andzi stanął przed oczami widok nadpalonych zwłok.Wzdrygnęła się."Co robić?" Do głowy przychodziły jej dwa rozwiązania : pierwsze primo pójść na posterunek i o wszystkim opowiedzieć ale ...no właśnie przecież jej spokoju nie dadzą, będą węszyć , pytać i może z "mieszkania" wyrzucą? Jak nie pójdzie też źle, kiedyś i tak go znajdą i tez będą pytać, a wizja mieszkania w sąsiedztwie zwłok jakoś specjalnie kusząca nie była. Drugie primo można pójść do kanałów,pogadać z dziewczynami ,i może one na coś wpadną, a i przenocują przez parę dni w razie potrzeby.Decyzja była trudna, Andzia znów pociągnęła "Lodowej" na rozjaśnienie myśli. Jest jeszcze Jaśka i Miecio.... Kundel najwyraźniej poczuł się jak w domu, zwinął się w kłębek i zasnął,też miał pewnie trudną noc. Jest jeszcze medalion, niby nic, bo świecidełko zwykłe ale Andzie nurtowały znajdujące się na nim symbole. Znów pociągnęła "Lodowej" w butelce pokazało się dno... Anka podjęła decyzję, poszperała wśród swoich skarbów i znalazła wygrzebaną gdzieś na śmietniku obrożę i smycz, co prawda smycz była bez uchwytu bo się urwał ale wystarczy. Popatrzyła na psa . Dobra, wstawaj dosyć tego dobrego idziemy do Jaśki. Po pierwsze Jaśka głupia nie jest i może coś wymyśli a po drugie robi świetny bimberek. Chyba, że Jaśkę gdzieś poniosło to pójdziemy do Miecia "Nie no z Psem gadam ...a to ponoć pierwsza oznaka choroby psychicznej przynajmniej tak w 'Tinie' pisali" Rozejrzała się dookoła, w poszukiwaniu jakiejś niedopitej flaszeczki czegokolwiek, ale wyglądało na to, że imprezowicze wysuszyli wszystko do ostatniej kropelki.Westchnęła ciężko, założyła psu obrożę i wyszła zamykając starannie drzwi i sprawdzając trzy razy czy aby coś się nie pali , ot takie skrzywienie. Ruszyła do Jaśki miała nadzieję ją zastać, dzień zaczął się paskudnie może teraz będzie lepiej ??? |
31-10-2007, 23:16 | #25 |
Reputacja: 1 | Lutek ze szczurkiem siedzą w więzieniu czekając na ponowne przesłuchanie - kurczę zasnął klawisz! Może weżmiesz ten jego klucz? Szczur pomknął w stronę klawisza |
02-11-2007, 12:46 | #26 |
Reputacja: 1 | Janina „Jaśka” Gąbczewska 24 kwietnia 2007, Wtorek, ok. 14, przedmieścia Warszawy, niedaleko Lasku Brzozowego
__________________ In vino veritas, in aqua vitae - sanitas Ostatnio edytowane przez Toho : 02-11-2007 o 13:35. |
02-11-2007, 13:44 | #27 |
Reputacja: 1 | Anna „Andzia” Jeziorkowska 24 kwietnia 2007, wtorek ok. 12, w drodze do Janiny Gąbczewskiej
__________________ In vino veritas, in aqua vitae - sanitas |
02-11-2007, 15:40 | #28 |
Reputacja: 1 | Magister Alojzy Chemik 24 kwietnia 2007, Wtorek, ok. 13, w drodze do Lasku Brzozowego
__________________ In vino veritas, in aqua vitae - sanitas |
06-11-2007, 08:49 | #29 |
Reputacja: 1 | Lutek Godzina nieznana, Cela więzienna, wiele godzin od pierwszego przesłuchania
__________________ In vino veritas, in aqua vitae - sanitas |
06-11-2007, 12:43 | #30 |
Reputacja: 1 | Jaśka na widok koleżanki uśmiechnęła się szeroko. Bardzo szeroko... od razu poczuła się lepiej. Mogła już wreszcie, nareszcie, zrzucić z siebie cały ciężar dzisiejszych wrażeń. Mogła... nareszcie mogła się wygadać. - Andzia, Bożesz mój, co ja dzisiaj przeżyłam, no mówię Ci... No mówię!! Słuchaj, kot mnie rano obudził, nie Czarny Panter, ale tamten drugi, i kazał mi, no ja wiem, ze to dziwnie brzmi, kazał mi dziecka poszukać. No i znalazłam tę Małą, ona się nazywa Ladija i mówi w jakimś takim dziwnym języku i taki ma ciekawy nawet medalion (Heńka w drzewie Jaśka przemilczała, i tak jej opowieść mogła się wydać jej koleżance nieco dziwna). Nie wiedziałam co zrobić z Małą, a na Policję nie pójdę bo... bo coś czuję że inaczej trzeba. Zamkną Małą w pogotowie dziecinnym, a ona po naszemu ani me, ani be... Będzie się bała. Nieważne... W każdym razie postanowiłyśmy, to znaczy ja postanowiłam do Alojza zajrzeć. Może on coś będzie wiedział, uczony facet przeca. I kudre, słuchaj, jak szłyśmy to jakiś skin czy inny wylazł z krzaczorów i gadał.. wiesz... on po Ladijemu gadał... Chciał mi dzieciaka zabrać. Ale nie dałam. Takiemu naziście dzieciaka nie oddam! I wiesz co wtedy... - Jaśka zrobiła pierwszą w swej przemowie przerwę na złapanie oddechu.- On powiedział "Śmierć jest jeno bramą...' i umarł. Zaczął śmierdzieć tak że nie wiem. Uciekłam.. Andzia, ja teraz nie wiem co robić. Pochować? jak w środku miasta pochować skina... Andzia, chodź ty ze mną do Alojza. Raźniej mi będzie.
__________________ Oto tańczę na Twoim grobie; Ty, który wyzwałeś mnie od Aniołów... |