Obóz w dolinie kości - wczesne przedpołudnie
Falke odsunął sie od wejścia widząc wychodzących pospiesznie
synów Reinfrida. Jeden z nich, młodszy zatrzymał się ujrzawszy
zwiadowcę.
-
Zbierz kilku lekkozbrojnych. Wyjeżdżamy naprzeciw szlachetnego Boemunda.
Nie minęło kilka pacierzy gdy grupka kilkunastu jezdzców galopem wyjechała z obozu. Ujechali może dwie duże francuskie mile ( około 11 kilometrów ), gdy ze wzniesienia ujrzeli posuwający się starą rzymska drogą wąż wojsk Boemunda i Tankreda.
Przodem jechała wspaniała normandzka kawaleria, za nią łykając proch wzniesiony końskimi kopytami maszerowała piechota. Jej elitę stanowiła 200 ludzi uzbrojonych w broń zwaną "tzagra" a przejętą od Saracenów w czasie licznych bitew toczonych z Arabami przez Normanów.
Normańska konnica
i żołnierze uzbrojeni w "tzagra" czyli kuszę.
Ernaut jak urzeczony wpatrywał się w tę armie bo i było co podziwiać. 500 rycerzy i 4000 piechoty prowadził
Boemund, 200 jezdnych i 2000 pieszych szło za
Tankredem.
Ujrzano ich bo od trzonu armii oderwał sie niewielki poczet rycerzy i przygalopował ku nim.
- Hugo de Baldoe - okrzyknął sie potężny wojownik jadący na przedzie.
-
Ernaut - syn hrabiego Reinfrida - odpowiedziano.
- Witamy. Książę Boemund czeka nowin i przyjmie Cię od razu.
Wkrótce mogli podziwiać z bliska normańska potęgę.
Boemund, Tankred i Ernaut toczyli rozmowę nie zsiadając z koni,
Falke i trzech ludzi wysłano na szpicę.
Jechali czujnie rozglądając się pilnie na boki o kilka staj przed wojskiem niebawem wjechać mieli bowiem w dolinę, którą szczęśliwie przebyły wczoraj wojska
Reinfrida.
Jeden z towarzyszących
Falke zwiadowców zbliżył się do niego i szepnął :
-
Dziesiętniku na lewo, na skałach ktoś nas obserwuje.
Faktycznie wśród rozsianych tam głazów mignął raz po raz hełm , czy biały zawój.
Zagadnięta przez
Torwaldo dziewczyna popatrzyła nań załzawionymi oczami.
-
Kim ty...ty... jesteś ? - szloch, który ją dławił, rwał wypowiadane przez nią zdania.
Mężczyzna wypiął dumnie pierś, wszak był rycerzem... no prawie rycerzem, a jego obowiązkiem było ratowanie dziewic jak bajały staruchy w jego wsi. Co prawda nie był pewny czy zapłakana młoda kobieta była na pewno dziewicą książęcego rodu, ale uznał że przy swej pierwszej "rycerskiej" misji nie ma co wybrzydzać.
Rothais wypadła z namiotu
ojca z pałającymi policzkami w poszukiwaniu
Marity nie omieszkając przy okazji pokazać języka wychodzącemu też
Ernautowi. No teraz pokaże temu..temu - szukała odpowiedniego określenia - swemu bratu.
Prawie biegła przez obóz rozglądając się za swą
przyjaciółką. Ujrzała ją jak rozmawia z jakimś młodym chłopakiem ubranym z chłopska ze strzechą ciemnych włosów.
Reinfrid sapał wściekle siedząc na karle, gdy wprowadzono pobladłych ze strachu i drżących pachołków a tuż za nimi
Ragnara. Władyka mierzył przybyłych wściekły spojrzeniem. Ciszę przerwał niegłośny dzwięk. Otaczający ciurów wojowie odsunęli się od przyprowadzonych.
Reinfrid znany był z niepohamowania w gniewie i jeden z "grabarzy" widać nie wytrzymał napięcia.