Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-10-2007, 15:42   #101
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
No tak. Do hrabiego. Gorzej być nie mogło, już chciał zawołać, lecz w ostatniej chwili ugryzł się w język- znając przewrotność losu, pewnie zaraz zostałby napadnięty przez stado niewyżytych turków bądź okazałoby się, iż Reinfrid postanowił zawołać do swego namiotu Ragnara nie w sprawie łbów zaginionych, a jeno chcica go napadła...

Cóż jednak robić, pomyślał skazaniec i, odrobinę się przy tym chwiejąc, powstał, w myślach po trzykroć wyzywając matkę sternika, jego siostrę i córkę. Spojrzał jeszcze raz z satysfakcją na "chama durnego" i ruszył dziarskim i lekko zataczającym się krokiem w kierunku namiotu hrabiego.

Jeżeli ma się udać, to się uda. Troens miał już pewien pomysł...
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 13-10-2007, 19:00   #102
 
Angrod's Avatar
 
Reputacja: 1 Angrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie coś
Rycerz... Sir Torwaldo, ta wizja sprawiała, że mężczyźnie kręciło się w głowie tak jak po wczorajszym winie. Co teraz powinien zrobić? Co zazwyczaj robią rycerze? Piją... nie miał ochoty po wczorajszym, zabijają się... też nie miał ochoty, szczególnie po wczorajszym. Turnieje! Urządzają turnieje rycerskie i walczą na cześć swoich dam. No cóż, skoro ma zostać herbowym panem, należy co nieco poćwiczyć. Złapał solidną włócznię ze stojaka, (wyciągając ją powywracał pare innych,) poprawił hełm i ruszył szukać konia. Po dłuższej chwili kiedy połaził już trochę po obozie wszedł między wozy i znalazł tam przywiązanego obok konia. Wyglądał na niepilnowanego, bo i tak nikogo wokół nie widział. Nie zamierzał nigdzie jeździć ot tylko sprawdzić jakby to było. Oparł o bok klaczy włócznie wgramolił się na jej grzbiet, podniósł broń i przybrał bojową (w jego mniemaniu) postawę, kiedy usłyszał szloch. To po drugiej stronie konia między wozami siedziała jakaś panienka i cichutko płakała. Dziewczyna podniosła na niego przekrwione od łez oczy, a jemu w tym momencie zrobiło się jej ogromnie żal.
-Czy... czy coś się stało? - Sam nie wiedział czemu głos mu się tak łamał. Torwaldo zszedł z konia. - Ja mogę pomóc...
 
Angrod jest offline  
Stary 13-10-2007, 21:58   #103
 
kitsune's Avatar
 
Reputacja: 1 kitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwu
Reinfrid de Remacourt

D’Arboledo zabit?! Reinfrid czuł budzącą się w nim furię. D’Arboledo zabit! Kto śmiał?!! –
Co ty pleciesz?! – chwycił córkę za ramiona, myśląc, iż to kolejny, głupi psikus Rothais. Ta jednak wolno pokręciła głową. Hrabia wypadł z namiotu i ryknął;
- Ernaut! Adhemar! Do mnie!!!
Synowie, odziani w kolczugi, szybko przybiegli. Po tonie poznali, że ojciec jest na pograniczu szału.
- Tak ojcze? – Zapytali unisono.
- Rothais prawi, że młody D’Arboledo nie żyje. Że po bitwie żyw jeszcze był, ale potem… Jakiś pies go zabił! Jak wiecie to syn mego przyjaciela! Nie puszczę tego płazem. Natychmiast znaleźć mi tych śmierdziel pachołków, co trupy chowali. Siedmiu zabitych w bitwie było, nie ośmiu. Jeśli liczyć nie umieją, to osobiście kańczugiem na plecach im cyfry wyryję!!! Rozpytać i dowiedzieć się, któż to uczynił. Znaleźć wszystkich, z którymi się na krótko przed śmiercią młody D’Arboledo widział i na spytki wziąć! Natychmiast!!!


Obaj synowie skłonili się i wyszli z namiotu, a Reinfrid zaczął chodzić w tę i powrotem. Na córkę zupełnie nie zwracał uwagi. Chodził i mamrotał pod nosem. Któż mógł chcieć śmierci chłopaka? A może to był przypadek, może ujrzał coś, czego nie powinien? Reinfrid zatrzymał się nagle:
- Córko, część z nas jedzie w poszukiwaniu relikwii świętych. Miałem zamiar cię zostawić, lecz chyba lepiej i bezpieczniej będzie, jeśli udasz się ze mną i kilkunastoma najbardziej zaufanymi wojami. Jeśli nie będziesz posłuszna, wymuszę posłuszeństwo na tobie, jak jeszcze dawniej to czyniłem, w naszym zamku Remacourt. Zrozumiano? A teraz idź do swego namiotu, przydzielę Ci rycerza do ochrony. Teraz nie mam czasu na rozmowy z tobą.


Wydał dyspozycje i odprawił Rothais. Dostrzegł przy tym, iż przed namiotem oczekuje Falke. Bez żadnych powitań rzucił do młodego wojownika:
- Ponoć jesteś zwiadowcą. Pojedziesz ze mną, w dość małej grupie. Liczę na to, że będziesz oczyma i uszami naszego oddziału. Przygotuj się. Ruszamy jeszcze dziś. A teraz odejdź.

Kilka chwil później Reinfrid wydał ostatnie rozkazy. Ernaut zostaje w obozie i czeka n Boemunda. Adhemar oraz Geffray d’Ougette wraz z wybranymi pięcioma rycerzami i ich pocztami jadą z Reinfridem. Rothais również, lecz bez służby i z minimalną ilością bagażu. Torwaldo będzie osobistym giermkiem Reinfrida, a Falke zwiadowcą całej grupy. Łącznie ok. dwudziestu osób. Cel? Wskazane przez Piotra Pustelnika miejsce. Ale o tym sza. Właściwy cel Reinfrid zostawił tylko do swojej wiadomości. Ostatnia sprawa, jaka została, to dyspozycje dotyczące Ragnara. Człek, choć ciura, podpadł po raz kolejny, toteż i jego imię zapamiętał hrabia. Teraz śmiał nie wykonać bezpośredniego rozkazu. Co prawda Reinfrid w dupie miał, czy głowy pobitych Turków zostaną zatknięte na tyczce, czy zgniją sobie zupełnie naturalnie wraz z resztą ciał na pobojowisku. Ale tu chodziło o zasady. Jeśli ciura nie wypełnia rozkazów to idzie w kajdany. I takie też rozkazy wydał Reinfrid.
 
__________________
Lisia Nora Pluton szturmowy "Wierny" (zakończony), W drodze do Babilonu


kitsune jest offline  
Stary 20-10-2007, 11:44   #104
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Obóz w dolinie kości - wczesne przedpołudnie

Falke
odsunął sie od wejścia widząc wychodzących pospiesznie synów Reinfrida. Jeden z nich, młodszy zatrzymał się ujrzawszy zwiadowcę.
- Zbierz kilku lekkozbrojnych. Wyjeżdżamy naprzeciw szlachetnego Boemunda.

Nie minęło kilka pacierzy gdy grupka kilkunastu jezdzców galopem wyjechała z obozu. Ujechali może dwie duże francuskie mile ( około 11 kilometrów ), gdy ze wzniesienia ujrzeli posuwający się starą rzymska drogą wąż wojsk Boemunda i Tankreda.

Przodem jechała wspaniała normandzka kawaleria, za nią łykając proch wzniesiony końskimi kopytami maszerowała piechota. Jej elitę stanowiła 200 ludzi uzbrojonych w broń zwaną "tzagra" a przejętą od Saracenów w czasie licznych bitew toczonych z Arabami przez Normanów.



Normańska konnica




i żołnierze uzbrojeni w "tzagra" czyli kuszę.

Ernaut
jak urzeczony wpatrywał się w tę armie bo i było co podziwiać. 500 rycerzy i 4000 piechoty prowadził Boemund, 200 jezdnych i 2000 pieszych szło za Tankredem.

Ujrzano ich bo od trzonu armii oderwał sie niewielki poczet rycerzy i przygalopował ku nim.

- Hugo de Baldoe - okrzyknął sie potężny wojownik jadący na przedzie.

- Ernaut - syn hrabiego Reinfrida - odpowiedziano.

- Witamy. Książę Boemund czeka nowin i przyjmie Cię od razu.

Wkrótce mogli podziwiać z bliska normańska potęgę. Boemund, Tankred i Ernaut toczyli rozmowę nie zsiadając z koni, Falke i trzech ludzi wysłano na szpicę.

Jechali czujnie rozglądając się pilnie na boki o kilka staj przed wojskiem niebawem wjechać mieli bowiem w dolinę, którą szczęśliwie przebyły wczoraj wojska Reinfrida.
Jeden z towarzyszących Falke zwiadowców zbliżył się do niego i szepnął :
- Dziesiętniku na lewo, na skałach ktoś nas obserwuje.
Faktycznie wśród rozsianych tam głazów mignął raz po raz hełm , czy biały zawój.


Zagadnięta przez Torwaldo dziewczyna popatrzyła nań załzawionymi oczami.
- Kim ty...ty... jesteś ? - szloch, który ją dławił, rwał wypowiadane przez nią zdania. Mężczyzna wypiął dumnie pierś, wszak był rycerzem... no prawie rycerzem, a jego obowiązkiem było ratowanie dziewic jak bajały staruchy w jego wsi. Co prawda nie był pewny czy zapłakana młoda kobieta była na pewno dziewicą książęcego rodu, ale uznał że przy swej pierwszej "rycerskiej" misji nie ma co wybrzydzać.


Rothais wypadła z namiotu ojca z pałającymi policzkami w poszukiwaniu Marity nie omieszkając przy okazji pokazać języka wychodzącemu też Ernautowi. No teraz pokaże temu..temu - szukała odpowiedniego określenia - swemu bratu.
Prawie biegła przez obóz rozglądając się za swą przyjaciółką. Ujrzała ją jak rozmawia z jakimś młodym chłopakiem ubranym z chłopska ze strzechą ciemnych włosów.


Reinfrid sapał wściekle siedząc na karle, gdy wprowadzono pobladłych ze strachu i drżących pachołków a tuż za nimi Ragnara. Władyka mierzył przybyłych wściekły spojrzeniem. Ciszę przerwał niegłośny dzwięk. Otaczający ciurów wojowie odsunęli się od przyprowadzonych. Reinfrid znany był z niepohamowania w gniewie i jeden z "grabarzy" widać nie wytrzymał napięcia.
 

Ostatnio edytowane przez Arango : 13-11-2007 o 14:04.
Arango jest offline  
Stary 26-10-2007, 23:14   #105
 
Angrod's Avatar
 
Reputacja: 1 Angrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie coś
- Kim ty...ty... jesteś ? - Spytała płacząca

Jak to kim? Chyba prawie rycerzem no nie? W tym przeświadczeniu mężczyzna zszedł z konia, zdjął hełm i ukłonił się kobiecie.

- Jestem Torwaldo, panienki sługa uniżony. - odpowiedział opisując swój faktyczny stan, nieświadom, że w ten sposób użył zwrotu grzecznościowego. W pamięci wyszperał pierwsze rycerskie zawołanie jakie sobie przypomniał.

- Przybywam na odsiecz! - Przybrał poważną minę i postawę na baczność z włócznią wycelowaną w niebo, ale zaraz porzucił tą nienaturalną dla siebie pozę i nachylił sie nad szlachetnie urodzoną - Co panienkę tak smuci? - Zapytał ze szczerym współczuciem - Bo ja bym panienkę uratował, jeśli trzeba.
 

Ostatnio edytowane przez Angrod : 26-10-2007 o 23:16.
Angrod jest offline  
Stary 06-11-2007, 19:13   #106
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Rothais wybiegła z namiotu, a policzki płonęły jej żywym ogniem. Mijając swojego brata pokazała mu szybko język, a potem uniosła głowę wysoko w górę, a w oczach jej błysnęła nieukrywana duma. Nie chciała sobie pozwolić na uśmiech zadowolenia, mimo wszystko nie mogła się powstrzymać i tak przemaszerowała przez obozowisko, promieniując wręcz dumą. Postanowiła nawet chwilowo wybaczyć swemu ojcu wszystkie krzywdy, jakich nie oszczędzał jej przez ostatni czas. Ostatecznie okazał się być jednak mądrym człowiekiem i znowu poczuła się jego prawowitą córką. Uwagę o wymuszaniu posłuszeństwa puściła mimo uszu. Właściwie wcale jej nie zauważyła. Liczyło się jedno - pojedzie z ojcem i jego zaufanymi ludźmi, nie będzie musiała umierać z nudów w tym okropnym miejscu, ani tym bardziej wracać z powrotem do domu. Pozostało jeszcze jedno... przytrzeć nosa braciom! Ale na to jeszcze przyjdzie czas. Jeszcze zdążą się przekonać w czyich żyłach krew Remacourtów płynie najwięcej!

Swoje kroki skierowała w stronę miejsca wczorajszej schadzki Marity i d'Arboledy. Musiała przekonać przyjaciółkę, żeby jak najszybciej opowiedziała ojcu o tym, co wydarzyło się wczoraj. Ze szczegółami! Nagle stanęła zupełnie zaskoczona. Marita wpatrywała się szklanymi oczkami w jakiegoś... mężczyznę?!

Marita przestała szlochać, zaskoczona słowami niespodziewanego przybysza. Myślała, że jest tutaj sama, że nikt nie może jej tutaj zobaczyć. A ten mężczyzna? Giermek jakiś? Rycerz? Może anioł, który przyoblekł ludzkie ciało, zesłany przez Pana by przynieść ukojenie jej pękniętemu sercu? Ale czy anioł nie byłby wyższy, bardziej dostojny, promieniujący niebiańską poświatą?

- Torwaldo... - powtórzyła rumieniąc się lekko, a dwie zagubione łzy spłynęły po jej policzkach - Och Torwaldo... Gdybyś wiedział jak Pan nasz najjaśniejszy doświadczył mnie tego ranka! Jaką trwogę zesłał na moją nieszczęsną duszę! Płakałbyś razem ze mną gorącymi łzami. Nie mam prawa smucić i Twojej duszy, panie Torwaldo... Ale jeśli Twoje pragnienie jest szczere, to ja...

- Marito! - wrzasnęła Rothais przerywając tą śmieszną, groteskową scenę - Co Ty wyprawiasz?! To ja narażając się na gniew ojca poszłam prosić go o interwencję w sprawie śmierci Twojego ukochanego, a Ty tymczasem... co właściwie robiłaś??

- Ależ ja... Pan Torwaldo... ja tylko... - Marita nie potrafiła znowu opanować potoku łez, nie rozumiała dlaczego przyjaciółka jest dla niej taka ostra, podczas gdy ona cierpi i potrzebuje wsparcia.

- Musisz udać się do mojego ojca i opowiedzieć mu o wszystkim, co wydarzyło się zeszłej nocy. O wszystkim! Inaczej nie będzie mógł ustalić dlaczego został zamordowany i kto to zrobił. Zrozumiałaś?

Marita ukryła płonącą wstydem twarz w dłoniach i znowu zaniosła się rozdzierającym szlochem. Wszystkiego było już za dużo jak na jej krwawiące serce. Poczuła, że wszystkie siły nagle ją opuszczają i że za chwilę zemdleje...
 
Milly jest offline  
Stary 11-11-2007, 17:19   #107
 
Lhianann's Avatar
 
Reputacja: 1 Lhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputację
Falke starał się patrzeć jednocześnie we wszystkich kierunkach.
'Gdybyż asgardczycy w swej łasce obdarzyli mnie więcej niż dwojgiem oczu...'
Pozycja na szpicy dawała mu większe pole obserwacji, jednak dawało też większą szansę na bycie celem ataku.Obserwacje i przemyślenia przerwał mu jeden z zwiadowców jaki podjechał z jego lewej strony i szepnął mu w ucho:
- Dziesiętniku na prawo, na skałach ktoś nas obserwuje.
Falke zmrużył oczy.
Rzeczywiście wśród skal bielał zawój prawdopodobnie owijający spiczasty hełm turecki.

Wydawać by się mogło, że to pojedynczy zwiadowca, ale...
Falke przygryzł w zamyśleniu dolną wargę.
Gestem przywołał do siebie jednego z podległych mu ludzi, lecz nie tego jaki przekazał mu informacje, ten mógł sie bardziej przydać do czegoś innego.
-Jedź do głównych sił, i przekaż hrabiemu de Remacourt, że przy wjeździe do doliny możemy spodziewać się pułapki. Niech wstrzymają konie, dopóki , niech Bog..niech Bóg ma nas w swej opiece nie sprawdzimy tego dokładnie.

Reszcie swych ludzi wydał polecenie:
-Rozglądajcie się uważnie za tymi psimi synami. Może to być tylko zwiad, ale może tez być pułapka.
Nie podobały mu się te skały pomiędzy jakie mieli wjechać.
Pomiędzy czerwono- rdzawymi załomami mogli być ukryci wrogowie gotowi spuścić im na głowę istne morze z kamieni...
 
__________________
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay
Lhianann jest offline  
Stary 11-11-2007, 20:17   #108
 
Angrod's Avatar
 
Reputacja: 1 Angrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie coś
Poczciwe serce Torwalda wiotczało, kiedy widział rozpacz damy. Kiedy już miała wyjawić mu o co w sprawie całej chodzi, nadeszła inna panienka. Ach to hrabianka! Osóbka hałaśliwa i apodyktyczna nawet w stosunku do swego wielmożnego ojca. Jednak Torwaldo lubił ją, bo czemu by nie? Mimo to aż podskoczył na dźwięk jej podniesionego głosu. Ten ton sprawił, że wolałby się zająć czymś ważnym, z rozkazu hrabiego, np, odpieraniem w pojedynkę wrogiej kompanii najlepiej jakieś dwie staje stąd, ale oferował pomoc, a mateczka powtarzała ojcu. "Dałeś słowo stara krowo!" Jak wiadomo przysłowia są mądrością ludu więc wyposażony w takie mądrości Torwaldo przyskoczył do szlachcianek, by czynić swą rycerską powinność.

- Panienki pozwolą, że będę je... - - "I usłyszałem głos Pana" Tak tylko w ten sposób można wyjaśnić logicznie użycie tego słowa przez kandydata na rycerza - ... eskortować?

Torwaldo pomógł Maricie wstać.

- Niech panienka pamięta, że zawsze jestem na panienki usługi. - Powiedział w dalszym ciągu zadziwiając sam siebie zuchwałością. Zarumienił się nieziemsko, po czym unikając wzroku Rothais, razem z kobietami skierował kroki w wyznaczonym kierunku.
 
Angrod jest offline  
Stary 13-11-2007, 09:13   #109
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Wojska Boemunda i Tankreda

Jeden ze zwiadowców osadził spienionego konia przed rozmawiającymi dowódcami i zdyszanym głosem zdał raport. Wysłuchawszy go Boemund wydał rozkazy i teraz Ernaut mógł podziwiać sprawność normańskich wojsk.
Szybko sformowano pieszy liczący trzy setki i kilku jezdzców ludzi oddział, który równym krokiem ruszył starą rzymską drogą. Szeroka na tyle, że dwa duże wozy mogły się spokojnie minąć pozwoliła oddziałowi iść frontem tuzin wojowników. Falke ze zdumieniem patrzył jak formacja znika pomiędzy skałami wkraczając zda się wprost w pułapkę. Popatrzył niedowierzająco na towarzyszącego mu wojownika, ten jednak uśmiechnął sie tylko pod wąsem.



Podobnie wyglądał wąwóz, gdzie zaczaili się Turcy


Selim Jaga dowódca liczącego ponad dwie setki oddziału wzniósł modlitwę do Allaha. Zaprawdę ci Frankowie są strasznie głupi i słusznie Bóg pokarze niewiernych jego rękami. Miał co prawda tylko obserwować ich przemarsz, ale takiej okazji nie mógł przepuścić. Szybko wydał rozkazy i teraz tylko czekał aż wróg wkroczy dostatecznie głęboko, by zadać mu jak największe straty. Jego doborowi łucznicy powinni zasiać panikę i wystrzelać Franków co do jednego. Podniósł dłoń i gwałtownie opuścił. Łucznicy podnieśli się z ukrycia i napięli cięciwy. Grad strzał pomknął ku maszerującym, w dół potoczyły sie też kamienie.

Jakież jednak było zdziwienie gdy widząc strzały ci przeklęci niewierni po prostu uklękli za niesionymi przez siebie wielkimi, w kształcie łzy tarczami. Większość strzał utkwiła w nich, padło może kilku żołnierzy, z brzechwami sterczącymi z gardeł czy twarzy. Z oddziału wyrwało się dwóch konnych i pomknęło w galopie naprzód. Dowódca Saracenów nie zwrócił na to większej uwagi machnięciem ręki wskazując ich tylko kilku łucznikom.

Gdy zwrócił z powrotem wzrok na potyczkę powtórnie się zdumiał. Nie dość że Frankowie trwali za murem tarcz, wystrzelona ze środka oddziału salwa bełtów trafiła kilkunastu Turków, którzy z krzykiem runęli w dół. Bo i skąd miał wiedzieć Selim Jagi że wśród tarczowników jest pół setki uzbrojonych w "tzarga" żołnierzy Boemunda. Bizantyjczycy ich nie używali. Saracen zagryzł wargi, pojmując, że czeka go ciężki bój.



Zasadzka Turków


Obóz Reinfrida


Rothais, Marita i Torwaldo
szli przez obóz tworząc zapewne malowniczą grupę. Na przodzie wyniosła córka dowódcy, za nią zapłakana dziewczyna, na końcu zaś maszerował dumnie hm... no właśnie kto ? Rycerzem nie był na pewno, giermkiem też, minę zaś miał taką, że niektórzy pachołkowie schodzili mu z drogi. Bo i Torwaldo był z siebie bardzo dumny. Wczoraj został obdarzony łaską wielkiego pana i zostal "prawie rycerzem", dziś ratuje szlachetną pannę. Gdy pomyślał co spotka go jutro, jakich zaszczytów zapewne dostąpi, aż zakręciło mu się w głowie. Choć może to i z głodu, bo faktycznie ssało go nieco w żołądku.

Jego rozmyślania przerwało dotarcie do namiotu Reinfrida. Rothais bezceremonialnie wepchnęła do środka Maritę mimo iż ta opierała się ile sił. Reinfrid wydawał jakieś polecenia dotyczące chyba tego wielkiego więznia ( Ragnara ), którego widziała kilkukrotnie, a teraz stał przed ojcem Rothais.
 

Ostatnio edytowane przez Arango : 13-11-2007 o 13:33.
Arango jest offline  
Stary 13-11-2007, 21:18   #110
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Rothais wepchnęła Maritkę do namiotu ojca. Nie miała zamiaru sama narażać się na jego gniew, za to ona powinna odpokutować za swoje i wyśpiewać wszystko, jak wczoraj było! Jeśli może spotykać się potajemnie na schadzkach, to może teraz do wszystkiego się przyznać. Rothais nie robiła tego bynajmniej złośliwie. Działała przecież w słusznej sprawie, a Maricie przyda się przecież lekcja dobrego wychowania. Gwałtownie odwróciła się w stronę Torwaldo, który już miał wchodzić do namiotu, ale dziewczyna powstrzymała go ostrym wzrokiem i gestem dłoni.

- Ty nigdzie nie wchodzisz! Dla Ciebie mam już inne zadanie - po jej ustach przebiegł dziwny uśmiech...

Marita bladła i czerwieniała na przemian. Zgięła się w ukłonie i nie śmiała podnosić oczu na pana de Remacourt. Zapomniała nawet płakać, zesztywniała ze strachu i wyglądała jakby czekała na ścięcie. Włosy miała w nieładzie, twarz brudną od kurzu, poznaczoną licznymi śladami łez, na pierwszy rzut oka widać było, że dziewczyna cierpi niewypowiedziane katusze. Jakże inna była od Rothais! Choć urodziły się w jednym roku, tej dziecinie bliżej było do kruchej istotki, którą trzeba otoczyć opieką, wziąć pod swoje skrzydła, inaczej okrucieństwo tego świata przygniotłoby ją i zmiażdżyło. Natomiast córce hrabiego nie brakowało tupetu, siły i uporu, poradziłaby sobie pewnie nawet, gdyby zostawić ją samą pośrodku pogańskiego miasta (a taki pomysł coraz częściej przychodził do głowy jej udręczonemu ojcu).
Wreszcie Reinfrid zwrócił swoją uwagę ku Maricie i przywołał ją do siebie. Dziewczyna nadal nie śmiała podnieść na niego wzroku, jej policzki płonęły ze wstydu. Upadła przed nim na kolana i wybuchnęła płaczem tak ściskającym za serce, że niejedną twardą duszę skruszyłby w pył.

- Panie, błagam... w imię Twej przyjaźni z mym zmarłym ojcem pomóż mi!d'Arboleda nie żyje! Jeszcze wczoraj... rozmawiałam z nim, widziałam go... Oni powiedzieli, że grzebią ciała zmarłych w bitwie, ale to nieprawda! Ja opatrywałam jego ranę, jakże więc mógł umrzeć na bitwie?! Nie chcieli mnie słuchać! On nie mógł umrzeć, nie mógł! - szlochała - Mój... mój... ukochany pan - padła do stóp swego opiekuna omdlewając z rozpaczy i bólu.


Tymczasem przed namiotem Reinfrida Rothais zatrzymała Torwaldo i nie pozwoliła mu wejść do środka.

- Dla Ciebie mam już inne zadanie. Chcesz udowodnić, że godny jesteś przebywania w towarzystwie panny Marity? - po jej ustach błądził dziwny uśmiech, zupełnie niezrozumiały dla prostego chłopaka, "prawie rycerza" - Masz gorące serce i rwiesz się do pomagania damom w potrzebie, ja zatem dam Ci możliwość wykazania się. Zeszłej nocy ktoś zamordował narzeczonego Marity, szlachetnego pana d'Arboledę. Niektórzy twierdzą, że został zabity przez poganina w czasie potyczki. Ale obie widziałyśmy go wczoraj całego i zdrowego. Dziś jednak nie żyje. Znajdź tego, kto to zrobił, a zyskasz dozgonną wdzięczność Marity i poważanie w oczach mego ojca. Jeśli zaś boisz się i nie chcesz tego dokonać... nie jesteś wart tego, by nawet otwierać usta w towarzystwie Marity!
 
Milly jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172