Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-10-2007, 20:19   #87
Sumar
 
Sumar's Avatar
 
Reputacja: 1 Sumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputację
- Nie żyją. Kate i Aranel nie żyją - te słowa uderzyły wasze umysły z takim łomotem, jak wielki kamienny golem zapadający z ogromnej góry, na każdym stopniu tracąc jakąś cześć swojego "ciała" powodując tym jeszcze większy łomot i przerażenie w umysłach.
- W stajni znalazłem ich ciała. Zostali zarżnięci jak świnie. - dokończył Bruno. Sami nie wiedzieliście co myśleć... Jak to? Czemu? O co w ogóle tu chodzi?
- O Boże... - wysapnęła córka karczmarza, po czym zemdlała.
Sam karczmarz nie wiedział co powiedzieć, jak z resztą większość z was.

Vintillian zaczął wychwytywać w myślach wszystko co mogło być z tym związane.
Było cicho... mijały wieki... "Wieki milczenia, które nie przestają drążyć w głowie pustki i przepełnienia..."

Nagle wasza trójka jednocześnie wyszeptała: "Vanessa". Dokładnie w tym samym momencie było słychać z zewnątrz czyjś krótki i głośny, ale bardzo przerażający krzyk. Wszyscy go usłyszeliście... jedynie karczmarz na to nie zareagował. Jednak wy go usłyszeliście dobrze... Nie był to zwykły krzyk. Taki krzyk od razu nasuwa na myśl ogromne cierpienie, ogromny ból i przerażenie.

Wszyscy wybiegliście z karczmy.
Było ciemno... jak w nocy, chociaż był ranek. Ogromne ciemne chmury zdawały się rozciągać aż do samej ziemi.

Wtedy zobaczyliście Vanessę. Trzymało ją za ramiona dwóch silnych mężczyzn, a trzeci patrzył się na was i trzymał przy szyi pólefki sztylet. Patrzył na was i śmiał się... śmiał się, ale nie wiedzieliście sami, czy śmiał się naprawdę, czy tylko wam się tak wydawało. Ale był to śmiech donośny i bardzo dobitny.
Ciemność nie pozwalała przyjrzeć się jego twarzy. Staliście 20 kroków od nich.
- Hie, hie... i co teraz? Dalej chcecie się dowiedzieć czegoś więcej o CZARNYM? - No tak! To był On! Teraz go rozpoznaliście... Mężczyzna, który teraz trzymał sztylet przy szyi waszej, bądź co bądź, towarzyszki, to był ten mężczyzna w czarnym płaszczu... ten sam co w wiosce.
- Wykruszacie się... Ona, już odwaliła za mnie robotę i dwóch waszych zabiła... hehe. Oddajcie kamyczki... naprawdę... Będzie łatwiej. Chyba że chcecie się pobawić. Ja się lubię bawić... - powiedział "czarny" a jego sztylet, rozjaśniał.

Vanessa:
Wyszłaś z koniem... podjechałaś zaledwie kawałek, gdy nagle coś cisnęło Tobą mocno o ziemię. Dwóch mężczyzn chwyciło cię mocno za ramiona i szarpnęło do góry. Pozornie nie było szans się wyrwać. Zaczęłaś się zastanawiać jakim cudem dałaś się tak łatwo złapać? Jak ktokolwiek mógł Cię zrzucić z konia?! To nie możliwe.

Za chwilę podszedł do Ciebie mężczyzna w czarnym długim płaszczu, z szaleńczym, wręcz nienormalnym uśmiechem. Podszedł do Ciebie, po czym wyciągnął sztylet. Twój sztylet! Jednak nawet Ciebie nie dotknął, posłużył się magią... To tak Cię zrzucił z konia... co jednak również było dziwne.
Nie krzyknęłaś.

Za chwile zobaczyłaś swoich "towarzyszy".

-Hie, hie... i co teraz? Dalej chce się dowiedzieć czegoś więcej o CZARNYM? - powiedział Ci koło ucha. Gdybyś mogła od razu byś oberżnęła mu ucho, ale nie mogłaś się nawet ruszyć. Nie mogłaś się nawet szarpnąć.
- Wykruszacie się... Ona, już odwaliła za mnie robotę i dwóch waszych zabiła... hehe. Oddajcie kamyczki... naprawdę... Będzie łatwiej. Chyba że chcecie się pobawić. Ja się lubię bawić... - Ten gość za dużo wiedział.

Mogłabyś spróbować szybko wyciągnąć nóż, albo rapier... jeżeli tylko uda ci się ruszyć. Dwóch mężczyzn, którzy trzymali Cię za ramiona nie było problemem... Tu trzymała Cię jeszcze jakaś siła...
 
__________________
Question everything.

Ostatnio edytowane przez Sumar : 20-10-2007 o 20:23.
Sumar jest offline