Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2007, 01:19   #79
Silwilin
 
Reputacja: 1 Silwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znany
Jedzenie było doskonałe. Jako Rączka, drobny złodziej z Rosogoln, chłopak nigdy nie miał okazji jeść przy tak obfitym stole. Miał wielką ochotę wpychać w siebie ile tylko zdoła, miał wielką ochotę robić to bez pamięci i miał wielką ochotę upić się w trupa doskonałym winem. Jednak zdanie, które sobie od zawsze powtarzał trzymało go w ryzach. Zdanie, którym chciał się definiować jako złodziej. "Bądź profesjonalistą!". Tak mocno sobie wpoił ten imperatyw, że stanął on jednak znacznie wyżej od pierwotnych instynktów, które właśnie się w nim budziły. Uważnie obserwował pozostałych zebranych i starał się zachowywać tak, żeby nie wzbudzać najmniejszego zainteresowania własną osobą. Nie jadł najszybciej, ani najwolniej, najwięcej ani najskromniej. Bardzo też uważał, żeby nie być ani przesadnie wymanierowanym, o czym z resztą nie miał większego pojęcia, ani ordynarnym. Kiedy tak wesoło pałaszował doskonały posiłek i rzucał ukradkowe spojrzenia po pozostałych biesiadnikach, jego uszu doszedł jakiś jęk, chyba spod podłogi. Dziwne. Na moment przestał jeść i rozejrzał się po zebranych. Raczej nikt więcej tego nie słyszał. Alkus zdecydował nie dzielić się od razu spostrzeżeniem. Posiłek trwał dalej, jednak mimo nastawiania uszu chłopak nic więcej nie usłyszał.

- Macie wolne do obiadu - rzucił Rahun przez ramię wychodząc razem z gospodarzem. No to idziemy spać czy zjadamy wszystko? przemknęło przez myśl Rączce. Jednak tym co naprawdę zajmowało umysł złodzieja było pytanie, co zrobić z tym jękiem. Wydawało mu się? Chyba nie. Więc co z tym zrobić? Powiedzieć towarzyszom? Chyba tak. Ale wszystkim? Gnargo pewnie by go wyśmiał i zignorował. Nirel? Temu prędzej, ale jako łowca mówił trochę innym językiem. Merlisa? To dopiero był inny świat. Zostawali Mi Raaz i Achmed. W końcu wybrał tego pierwszego, z dość prozaicznej przyczyny - siedzieli koło siebie. Po wyjściu kupców atmosfera niejako się rozluźniła, już nie było trzeba uważać, żeby nie przeszkadzać tym z góry w rozmowie. Stopniowo zaczynały się rozmowy, uwagi o ostatniej potyczce, domysły dotyczące transakcji. W końcu wszyscy najedzeni jak tylko mogli, napici ile uważali zaczęli się zbierać do wyjścia. Będąc przekonanym, że wszyscy są zajęci rozmowami, bądź z innych powodów nie usłyszą dyskretnej wymiany zdań Rączka zwrócił się półgłosem do mnicha:
- Kiedy podawali kurczaki, słyszałem z dołu jakieś jęki. Loch, albo coś w tym guście. Nie mam pojęcia czy może to mieć jakieś znaczenie, ale lepiej żeby wszyscy wiedzieli. Nie chciałem mówić tego na głos, można urazić gospodarza lub poważnie mu się narazić, jeśli nie powinniśmy o tym wiedzieć, a ktoś z domowników by usłyszał. Przekaż to pozostałym, jak będziesz miał okazję zrobić to nie zwracając uwagi. Gdybyśmy mieli pogadać, zapraszam do swojego pokoju, wydaje mi się, że tam nikt nas nie podsłucha. Tylko błagam, nie nad ranem... - uśmiechnął się na koniec. Gdy wszyscy wstali, Rączka wziął ostatnie ciastko, łyknął ostatni raz wina i całkiem przypadkiem znalazł się obok Achmeda, by po drodze do pokoju i z nim się podzielić informacją.
 
Silwilin jest offline