„Wykruszacie się... Ona, już odwaliła za mnie robotę i dwóch waszych zabiła... hehe. Wiedziałem, iż będą z nią kłopoty, ale nie aż takie czyżby posunęła się do zabójstwa, a może Czarny chce nas wszystkich skłócić. Nic i tak nie będzie mnie szantażował. Muszę jednak przyznać mu rację wykruszamy się już dalej z nami nie pojedzie zostawi się ją, aby odpowiedziała za swoje zbrodnie.”
Albreht powolnym ruchem wytrzepał popiół z fajki i schował ją do sakiewki, w której nosił i cybuch. Powoli podszedł bliżej wyją przygotowane pistolety i wycelował w Czarnego. - Natychmiast puść dziewczynę, to odejdziesz stąd wolny, bo ci kamieni nie oddamy, a ty Vanesso odpowiesz przed sądem za swoje zbrodnie nigdy nie myślałem, iż posuniesz się do zabicia jednej z osób mi towarzyszących, w dodatku z twojej rasy. Straciłaś nasze zaufanie już do śmierci nikt ci nie zaufa nawet, jeśli wywiniesz się od stryczka. – spojrzał z gniewem na dziewczynę. - No jak czarny posuwasz się do takich metod przecież miałeś sam wszystko rozwiązać, ruszaj to odejdziesz wolnym, jak nie to zaczynamy harataninę – powiedział z rozbawieniem krzywo uśmiechając się rajtar.
__________________ Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę. Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem. gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975 |