Dyzio! Wierny czuł, że sam płonie razem z młodym chłopakiem. Pamiętał ich rozmowy, pamiętał noc, podczas której znalazł chłopaka płaczącego w kącie blisko barykady. To wtedy, kiedy ranili
Drągala, cudem przeżył- wtedy jego młody towarzysz popadł w prawdziwą histerię.
"Nie zginiesz, obiecuję Ci. To wszystko się skończy i przetrwasz to, on też to przetrwa. Stracisz wiele krwi, wiele twoich łez wyleje się na ziemię, lecz po latach w tamtych miejscach wyrosną kwiaty. Kwiaty szczęścia.", mówił wtedy. Obiecywał. Przysięgał. A teraz jeden z ostatnich w oddziale, który potrafił cieszyć się nawet najgorszymi chwilami, płonął żywcem...
- Przepraszam...- wyszeptał
porucznik, po czym wysłał w kierunku pełznącego i wciąż krzyczącego chłopca trzy pociski. Niech jego śmierć pozostanie jako kolejny ciężar na sercu
Wiernego, niech chociaż jemu będzie lżej...
- Boże, za te wszystkie cierpienia daj mu na nowo cieszyć się młodością w twych słowem nieokreślonych ogrodach...
***
- Musimy wyjaśnić sobie jedną rzecz.- mówił mocno, głośno, zdecydowanie, stojąc nad zasypiającym właśnie Gromem- Junak jest cały, to świetnie. Ale miałeś zapewnić mu bezpieczne dojście do nas, do naszego oddziału- a nie zostawiać go w pierwszych lepszych ruinach! Czy powiedziałeś mi "Wierny, nie dam rady, zostawię go gdzieś po drodze"? Nie! Podjąłeś się sprowadzenia go tutaj i tego nie zrobiłeś. A teraz ułożyłeś się w najlepsze spać.
- Tym razem wszystko skończyło się dobrze, więc skończę na tych słowach. Ale jeżeli to się kiedyś powtórzy... To wojsko, to wojna, to walka o najwyższe wartości. Tu nie ma miejsca na tchórzostwo i niesubordynacje.
Spojrzał jeszcze raz na Groma tym zimnym i wściekłym spojrzeniem, po czym odwrócił się i szybkim, żołnierskim krokiem odszedł w kierunku powoli już sypiącej się kamienicy, gdzie ze znalezionych dwóch koców przygotował sobie jakiś czas temu posłanie. Potrzebował odrobiny snu, a wcześniej uzgodnił z Kmicicem, że przez tą godzinę-dwie to on zajmie się całym dowodzeniem- chyba, że zdarzy się coś większego niż te małe, upierdliwe ataki. Prawdziwej walki Wierny nie mógłby przespać...