Grom, wciąż na rozstawionych nogach, pochyloną głową do przodu i zaciśniętymi pięściami, stał przed barykadą. Obserwował oddalającego się oficera, a natłok mrocznych myśli niemal nie dał mu oddychać. Nagle zdał sobie sprawę, że wszyscy wciąż obserwują scenę. I że właśnie został pokonany. Bez ani jednego uderzenia, bez konfrontacji - pozostawiony sam na sam ze swą wściekłością. Uczuciem, którego nigdy nie umiał zdusić w sobie.
Grom odwrócił się. Nie patrzył na nikogo, by nie odczytać z min towarzyszy pogardy lub śmiechu. Podniósł energicznie peema z ziemi. Wyjął magazynek. Sprawdził naboje. Włożył dwa dodatkowe z kieszeni, pochodzące z poprzedniego magazynka i zdał sobie sprawę, że to już ostatni. - Pierdolę to. Pierdolę Was wszystkich. - rzucił cicho sam do siebie i skierował się do Kościoła.
Chciał usadzić się zdala od innych, by nie musić czuć ich obecności. By nie zastanawiać się co myślą, albo czy go obserwują. I najlepiej wybić ze swojej pozycji dwudziestu czterech Niemców. Dokładnie tylu, ile zostało mu naboi.
W końcu znalazł sobie dogodne miejsce, zaraz za tylnim wejściem do Kościoła, w zwale kamieni, które kiedyś były chyba ścianą zakrystii.
Ostatnio edytowane przez Grey : 21-10-2007 o 17:26.
|