Mijając jeden ze straganów Celahir kupił kilka jabłek, jednym z nich poczęstował Otta. Było zielone i przyjemnie kwaskowate.
"-Powiedz mi Otto, co Cię sprowadza do Middenheim?-"
Wojownik roześmiał się.
-To co i innych, chęć zarobku. Teraz kiedy kraj jest wyniszczony tylko w większych miastach takich jak to można jeszcze znaleźć uczciwą pracę. Można rzecz jasna zajmować się jeszcze rabunkiem na traktach ale ja nie z tych co siłą zabierają innym.-
Otto przerwał zobaczywszy kompleks świątynny, ze zdumieniem wpatrywał się w potężną sylwetkę budynku. słyszał rzecz jasna, że przewyższa ona wszystko co do tej pory widział lecz mimo budowla przytłaczała swoim ogromem. Kiedy weszli do środka pierwszym co rzuciło się w oczy wojownika było podwyższenie z wiecznym ogniem. Otto poczuł się dumny z tego, że należy do wyznawców boga, którego świątynia jest tak wspaniała.
Kiedy tak wpatrywali się z Celahirem w złocenia i kamienie szlachetne stanowiące część wystroju podszedł do nich akolita.
"-Witajcie…bracia, co sprowadza was do domu Urlyka-"
Akolita zająknął się zobaczywszy elfa. Celahir pospiesznie udzielił wyjaśnienia.
"-Eee... ja tu tak tylko popatrzeć-" po czym spojrzał prosząco na Otta.
-Przyszedłem podziękować za łaskawość naszego pana Ulryka. Poza tym grzechem byłoby nieodwiedzenie tego miejsca będąc w Middenheim nieprawdaż? To jest mój przyjaciel, który wskazał mi drogę, przyszedł podziwiać zmyślność budowniczych, którzy postawili te mury.- uśmiechnął się do akolity. |