Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2007, 11:30   #83
Khemi
 
Khemi's Avatar
 
Reputacja: 1 Khemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znany
Nirel spokojnie zajadał się kurczakami, boczkiem i każdym innym, niezdrowo przysmażonym mięsiwem. Z oporami jadł też jajka czy inne tego typu drobiazgi a zieleniny wszelkiego rodzaju nie ruszał wcale. Każde mięso zagryzał kawałkiem sucharów i innego pieczywa, jakie mógł dostrzec a popijał wszystko gorącymi napojami. Nawet, jeśli udało mu się dostrzec piwo lub wino - nie ruszał tych trunków ~na to będzie jeszcze czas~ Rzadko miał okazję jeść taką różnorodność potraw. Może w tej posiadłości to nic dziwnego ale on spędził całe życie na bezdrożach, żywiąc się tym, co zdołał upolować i przygotować sobie na podróż. Nic też dziwnego, że przez dnie lub czasem nawet tygodnie jego posiłki były monotonnie nudne, czasami składające się bez przerwy z jednego rodzaju mięsa, dojadanego owocami leśnymi. Nie to, żeby mu zbrzydło leśne jedzenie, ale każdy organizm potrzebuje różnorodności.
Kątem oka zauważył niezręczne ruchy Mi Raaz'a, wskazujące na próbę nawiązania kontaktu. Oderwał kawał kurczaka i trzymając resztę w dłoni, lekko odwrócił głowę w kierunku mnicha.

Mi Raaz pochylił się w stronę Nirela.
- Przyjacielu, nasz kusznik słyszał jakiś jęk prawdopodobnie z piwnicy. Ja osobiście proponuje to zbagatelizować, ale mimo wszystko spotykamy się kwadrans po śniadaniu, żeby to sprawdzić.

- yaszzne... dhhuhuu - , rzekł Nirel, niezamierzenie wypluwając kawałki soczystego kurczaka, których jeszcze nie zdołał przełknąć.
Rozejrzał się szybko dookoła, i odpowiadając głupim uśmieszkiem na uśmiechniętego szeroko Mi Raaz'a szybkim ruchem zgarnął kawałki mięsa pod stół. No cóż, obyczaje, stanowiące nieodłączną część życia takich posiadłości były mu obce a Nirel tak czy inaczej nie zamierzał się ich uczyć a tym bardziej sobie ich przyswajać i jakby nie było, nie zamierzał wcale tego ukrywać. Z początku chciał zignorować takie informacje, tak, jak stwierdził sam mnich lecz w mig przypomniał sobie scenę walki na drodze. Rączka był pierwszym, nie licząc sokoła, który dostrzegł kolejnych, skradających się napastników. ~Jeśli jego zmysły choć po trochu są tak wyostrzone, jak zmysły ptaka-łowcy, to chyba należy mu oddać honor i przynajmniej zbadać sprawę.~ - Pomyślał tropiciel z już podjętym zamiarem odwiedzenia Alkusa i przynajmniej dowiedzenia się, o co chodzi.

Sokolnik dojadł kurczaka, popił gorącym napojem o cierpkim smaku, podobnym do tego, jaki sam parzył w puszczy z liści mięty. Wstając od stołu zabrał ze sobą jeszcze trzy kromki sucharów, z których dwa schował do kieszeni a jeden spokojnie zaczął przeżuwać. Rozejrzał się jeszcze po drużynie, zauważając, że Achmed i Rączka już wychodzą a Mi Raaz oraz Merlisa rozmawiają w korytarzu za drzwiami. Sam więc udał się do swego pokoju, tam przejrzał szybko swoje pakunki. Przypasał miecz i sprawdził, czy nóż dobrze umocowany jest za cholewą buta. Będąc pewnym dobrego zamocowania broni wyszedł, aby odszukać pokój Rączki. Nie zajęło mu to długo, a z korytarza już widział, że pod pokojem stoi z zimnym wyrazem twarzy elfia panna. Podszedł do niej i uśmiechnął się niedbale, nie wiedząc, jak miałby się witać z taką osobą. - jak się czuje wilk? - zapytał, jako, że było to jedyne co mu przyszło akurat do głowy.
 
__________________
Projektant wie, że osiągnął doskonałość nie wtedy, gdy nie ma już nic więcej do dodania, lecz wówczas, gdy nie ma już nic więcej do odjęcia...
Khemi jest offline