Krasnolud bez słowa pałaszował śniadanie. Jadł i pił wszystko co miał przed sobą. Jego żołądek zdawał się być bez dna, gdyż pochłaniał ogromne ilości jedzenia. Wkrótce po tym, jak podano gorące mięso, Gnargo, w chwili ciszy w trakcie jedzenia, głośno beknął, czym wprawił w zdziwienie zasiadających przy stole. Krótkie spojrzenia w stronę "zainteresowanych" i już powrócił do jedzenia. Nie odezwał się ani razu. Po skończonym posiłku rozsiadłsię i dłubał w zębach. - Macie wolne do obiadu. ~~No i co ja będę robił? Najchętniej to bym jeszcze coś zjadł. Chyba nic się nie kroi ciekawego. Za dużo ludzi, wyjdę i wrócę tu później.~~
Wstając od stołu kierował się w stronę wyjścia, gdy zaczepił go Achmed i przekazał wiadomość. Krasnolud nie odpowiedział nic ~~Jęki? Nic nie słyszałem. Narad nie lubię. Po co dyskutować, jak trzeba działać. Chociaż, jeżeli to co mówi było prawdą, to może się szykuje coś ciekawego. Trzeba będzie sie temu przyjrzeć.~~ Gnargo widząc jak sala pustoszeje, chwilę odczekał, a następnie wrócił, jedząc i pijąc dalej, w samotności. Krzątające się służki odstraszał wzrokiem, a na żadne zebrania nie zamierzał iść. Jednak pomimo pozornej nieuwagi i rozproszenia bacznie nadstawiał uszu i oczu, aby w razie jakiegoś znaku nie przegapić okazji, wywiązania się ze swoich obowiązków, czyli zabijania. |