Pailukas spojrzał tylko na Cadarda z litością, przeżyją najsilniejsi? W życiu nie liczy się tylko przeżycie. Elf już miał nadzieje na to, że goblin sobie pójdzie, o ile tylko wyczułby w jego głowie złe zamiary odrazu planowałby przejście z jaskini. Przecież gdzieś niedaleko mogły się czaić jego koledzy. Sytuacja jednak wymknęła się spod kontroli i czas było przejść do kontrataku. Patrzył jak Cadard dostaje shirukenem i mdlejąc z bólu pada na ziemie, prosząc przy tym o pomoc. Mag mało widział na oczy przypadków, gdy ranny pada po takim ataku. Przeklinając w żarcie swoje nowe cnoty wiedział już, że go uleczy o ile da rade. Oby tylko oszczep nie był zatruty, możliwe jest także, że jakiś środek wpłynął na gwałtowny stan omdlenia spowodowanego zaburzeniami naczynioruchowymi u przyjaciela, gdyby tak było możliwa jest śpiączka, w najgorszym przypadku śmierć. Okoliczności jednak nie pozwalały na dalsze zastanawianie się chwilą. Telepatią uderzył w jego cząstki świadomości, zachwianie równowagi menualnej. Precyzując siłe woli na wybranym punkcie u goblina, w tym przypadku mózgu, skoncentrował siłe woli i spróbował mu przeciąć żyłki mózgu. Wiedział, że nie mogą go wziąść żywcem, opóźniało to by tylko plany pomocy rebeliantom. Zły czas, złe miejsce. |