Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2007, 17:27   #220
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Przechadzając się po mieście Lilawander w najmniejszym stopniu nie przewidywał wydarzeń, jakie wkrótce miały nań spaść niczym fala uderzająca w skalisty brzeg. Podziwiał architekturę miasta, bo w końcu rzadko miewał okazję by zwiedzać najwspanialsze miasta jakie powstały dzięki pracy ludzkich rąk – choć i nie tylko ludzkich, z właściwą sobie dociekliwością zauważał co jakiś czas elementy krasnoludzie a nawet elfie. Chciał na chwile zanurzyć się we wnętrzach ogrodów, jednak wyniszczona roślinność odebrała mu cały zapał. Postanowił zostawić zwiedzanie na inny czas, gdy ogrody i roślinność w nich wydobrzeje, tymczasem odmówił krótką modlitwę do Karnosa, by miał w opiece rośliny i zwierzęta tego miasta, domyślał się, że niewiele osób zwracało Karnosowi uwagę na to miejsce, choć z drugiej strony ludzie utrzymywali, że Tall jest prawdziwym bogiem przyrody. Lilawander jednak doskonale wiedział który bóg pojawił się pierwszy i naprawdę, a który był tylko odbiciem tego prawdziwego. To i tak nie miało większego znaczenia liczyła się intencja modlitwy i jej zakres, dzięki czemu modlitwy do Talla czy Karnosa i tak trafiały w jedno miejsce niezależnie od nazwy boga.

Z zamyślenia wyrwał go upadek oraz szczęki bestii śliniącej się tuż nad elfem. Na moment sparaliżowało Lilawandra, wiedział, że najmniejszy ruch lub dźwięk może być źle przez psa odebrany, a wówczas jedynie chwila dzieliła by go od rozerwanego przez bestię gardła… Po chwili jednak właściciel psa uspokoił bestię. Elfowi ulżyło chciał podziękować młodemu człowiekowi i przeprosić go za wpadnięcie, nim jednak zdołał wykrztusić choć słowo zaczęły się kolejne kłopoty. Lilawander wiedział już, że znajduje się w towarzystwie młodego maga, energia jaką zaczął wokół siebie zbierać oraz słowa bandziorów upewniły go w podejrzeniach.
Przez ułamek sekundy elf bił się z myślą czy powinien ujawnić moce. Ilość napastników nie pozostawiła mu jednak wyboru. Nawet jeśli później będzie musiał uciekać z miasta to wolał być żywym uciekinierem niż być martwy.

Agrimie przybądź – zwrócił się w myślach do sokoła - nie atakuj dopóki Cię o to nie poproszę, ale bądź tuż nad nami
- "Dobrze Panie" –usłyszał w odpowiedzi.

"Pięciu na nas dwoje… poprawka troje" – gdyż bestia była równowartościowym przeciwnikiem-" będzie ciężko". Lilawander musiał w oka mgnieniu ocenić, które z posiadanych zaklęć będzie w tej sytuacji najlepszym wyjściem. W tym momencie bez znaczenia było jak mocnej magii użyje, chłopak i tak się zorientuje, że ma do czynienia z magiem."Trudno , muszę przyjąć to ryzyko, inaczej obaj będziemy martwi "– pomyślał po czym szybko zabrał się do roboty.

Najpierw musiał opanować wiatry magii. Ulgu – wiatr właściwy dla jego ścieżki który przywołał był niezwykle trudny do opanowania. Wymykał się, ukrywał, zmieniał wygląd – tak najprościej można opisać kłopoty elfa w posługiwaniu się tym wiatrem, choć nie należało tego traktować dosłownie, elfowi brakowało słów na opisanie tego z czym miał do czynienia. Każdy wiatr nosił za sobą inne problemy, inne sposoby kontroli – dlatego też zazwyczaj magowie koncentrują się na jednym. Elf miał to szczęście, że jako przedstawiciel wieloletniej i długożyjącej rasy miał dość czasu by w przyszłości zająć się i innym wiatrem, to była jednak kolosalna odległość w czasie więc nie zastanawiał się nad tym głębiej.

Lilawander zaczął kontrolować napływający wiatr po to by chwilę później rzucić zaklęcie ciemności, jedynie w niej widział pomoc przeciwko przeważającej liczbie wroga. Miał tez nadzieję, że w ciągu najbliższych chwil ciemności zdoła zmniejszyć przewagę wroga. Jeśli nie, to zawsze pozostawała możliwość ucieczki. Najbliższa runda była decydująca. Wiedział, że bez ciemności za moment polecą w nich ataki z kilku stron, wątpił, aby udało mu się to przeżyć…

- Aep sirglid, Werom kreos sinGUTES aleof MALENDA!!! Wyraźnie akcentował każde słowo a ostatnie z nich niemal wykrzyczał. Czuł jak poprzez palce przepływa energia, której zadaniem jest wytworzenie strefy mroku, która obejmie bandytów.

"'W ciemności pies będzie mógł atakować na węch. Jeżeli uda mi się wyeliminować choć jednego to ich przewaga stopnieje do zera, potem będzie już z górki…"

Poczuł, że zaklęcie mu wyszło a mrok wkrótce zaleje to miejsce, z drugiej strony miał przeczucie, że wiatr znowu spłata mu jakiegoś figla, miał jedynie nadzieję, że nie będzie to nic poważnego.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 22-10-2007 o 17:34.
Eliasz jest offline