Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2007, 22:06   #17
mataichi
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Sonia, Blanka, Jerzy

Sonia wdepnęła pedał gazu do samego końca i czarne Punto z piskiem wyjechało z parkingu za sklepem i pomknęło w kierunku alei. Dziewczyna zdążyła jeszcze zobaczyć błysk świateł radiowozów, zanim te skręciły w kierunku marketu. Kiedy wszyscy się przedstawili, zapadła cisza, bo i o czym mieli rozmawiać ludzie, którzy poznali się w tak... nietypowych okolicznościach?

-Czy wszystko będzie dobrze z Kasią…
Chmurne myśli zaczęły kłębić się w głowie Soni. Zamyślona, nie zauważyła czerwonego światła na skrzyżowaniu i nie zwalniając wjechała na nie z pełnym impetem…

…Gdy się zorientowała, było już za późno, zachowała jednak zimną krew i zamiast hamować przyśpieszyła jeszcze bardziej. Mogła dziękować Bogu, że o tej porze panował mały ruch na ulicach Krakowa. Jedynie nieduży Ford znalazł się na trasie uciekinierów. Kierowca, widząc szaleńczą jazdę Soni, odruchowo zaciągnął ręczny hamulec, przez co z piskiem opon wykonał serie popisowych ósemek i zatrzymał się na środku skrzyżowania tuż po tym, jak czarne Punto je opuściło.

Blanka, widząc poczynania Soni zbladła jeszcze bardziej niż ranny ksiądz. Ten jednak nie zwracał najmniejszego uwagi na drogę, jego rana naprawdę doskwierała, a co gorsza wciąż mocno krwawiła. Malicka zobaczyła jak głowa Jerzego powoli opada…przerażona, pośpiesznie sięgnęła po dłoń kaznodziei, aby sprawdzić jego puls.
-Tętno wyczuwalne i oddycha. – Rzekła, gdy zobaczyła pytające spojrzenie Soni w lusterku – Spokojnie, tylko zemdlał. Nic mu nie będzie przynajmniej na razie, ale musimy się pośpieszyć.


***

Jerzy powoli odzyskiwał przytomność. Gdzieś w oddali usłyszał stłumiony krzyk, który z każdą chwilą narastał i zbliżał się w kierunku smokobójcy. Kiedy był dostatecznie blisko, mężczna rozpoznał kto był źródłem hałasu - on sam.
Natychmiast otworzył oczy, jednak mocne światło żarówki zmusiło go do zmrużenia powiek. Siedział skrępowany na fotelu przypominającym te z gabinetów dentystycznych. Dwie niewielkiej budowy postacie kręciły się koło niego… Okropny ból w lewym ramieniu i uczucie zimnego metalu wewnątrz ciała szybko przywróciły pamięć Jerzemu.

- Już po wszystkim księżulku – dziewczyna, która przedstawiła się jako Sonia trzymała w rękach malutkie szczypce z wyciągniętą przed sekundą kulą. – Zaraz zrobimy ci opatrunek.

Tym samym ranny uświadomił sobie, iż musiał zemdleć w samochodzie. Kompletnie nic nie pamiętał. Najwyraźniej znajdował się w salonie tatuażu tej małej sadystki... Nie, nie mógł tak o niej myśleć bądź co bądź uratowała go. Ramię wyglądało paskudnie, ale bywało gorzej.

***

Kasia


Gdy Sonia wraz z pozostałymi zniknęła za drzwiami sklepu, Kasia szybko podbiegła do drugiej kasjerki. Renata cały czas była nieprzytomna, nie pomagały starania młodej dziewczyny żeby ją docucić – musiała oberwać poważniej, niż to na początku wyglądało.

A potem zjawiła się policja. Pytania... mnóstwo pytań, pakowanie ciał do plastikowych worków i jeszcze raz nieustające pytania. Najwyraźniej funkcjonariusze nie byli zadowoleni z zeznań świadków. Postanowiono zatrzymać wszystkich i zabrać ich na komisariat, a Kasia chcąc nie chcąc musiała jechać razem z nimi.

Siedziała w poczekalni całą noc, zmarznięta i samotna, zastanawiała się, co też może się teraz dziać z Sonią - nikt nie zabrał od niej żadnych zeznań. Dopiero nad ranem została zaprowadzona do jednego z pokoi przesłuchań.

Po drugiej stronie stolika siedział obrzydliwie gruby policjant, palący któregoś już z kolei papierosa, o czym świadczyła wypełniona po brzegi petami zapalniczka. W powietrzu unosił się nieznośny zapach tytoniu, a dym szczypał w nozdrza młodej dziewczyny.

-Proszę usiąść – wskazał ręką krzesło, poczekał aż Kasia wykona posłusznie polecenie, po czym kontynuował. – Pani Katarzyna Kord… Proszę mnie uważnie posłuchać pani Kasiu. Była pani wczoraj wieczorem świadkiem straszliwej zbrodni, w której zabito z zimną krwią 5 młodych ludzi. Wiemy kto jest odpowiedzialny za te morderstwa i już jesteśmy na ich tropie, lada chwila wpadną w nasze ręce. – Słowa policjanta zamurowały dziewczynę, już miała wtrącić się, że nie jest to prawda, ale obleśny typ znów podjął swój monolog – Dla bezpieczeństwa śledztwa…i pani, radziłbym nie rozpowiadać o tym zajściu. Mam nadzieje, że się rozumiemy...
Mrugnął na koniec zalotnie a Kasia miała wrażenie, że jego malutkie świńskie oczka zaraz wypłyną…

Wychodząc, usłyszała głos drugiego mężczyzny, którego do tej pory jakimś cudem nie zauważyła. Jego głos był niezwykle spokojny, a zarazem pełen ukrytego jadu. Nie miała jednak odwagi się odwrócić, aby ujrzeć oblicze nieznajomego.

- Dziękujemy za współpracę i złożenie naprawdę mocnych zeznań pani Kasiu…

Był chłodny poranek, Kasia stała teraz przed budynkiem wojewódzkiej komendy policji i ściskała w ręku wizytówkę, którą kilka godzin wcześniej wręczyła jej Sonia.

Czy uczucia i poczucie racji wygrają nad strachem i obawami?
 
mataichi jest offline