Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2007, 23:22   #418
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Phalenopsis, Dzielnica świątynna



Aydenn zacisnął dłoń na rękojeści miecza i zatrzymał się na moment...To miejsce mu się zdecydowanie nie podobało. Nieważne jak powoli skradał, i tak wydawało mu się że jego krok dudni w tej ciszy. Nie żeby jego kroki i wywołały jakiś hałas. Ale w tym miejscu pozbawionym dźwięków, kroki nadal było słychać. Ich echo dudniło pośród murów... Mgła raz rozrzedzała się, raz gęstniała...Niczym żywy całun. Parę razy elfowi zdarzyło mu się dotknąć murów...I za każdym razem dotkniecie takie napawało go odrazą. Oczami widział kamień, biały zwykły otoczak. Ale zmysł dotyku, mówił mu, że ten otoczak jest ciepły, skórzasty w odbiorze, a nawet pulsuje. I jeszcze to piekielnie nieprzyjemne uczucie, że jest obserwowany. Wiedział, że to niemożliwe. Był zbyt dobry w swoim fachu, a mgła powinna go doskonale skrywać...Ale to uczucie bycia obserwowanym nie opuszczało Aydenna, ani na chwilę. W dodatku już pół godziny temu powinien dojść do tej świątyni...Tymczasem miał wrażenie, że ledwie się posunął do przodu.
Nagle jakiś dźwięk przerwał upiorną ciszę.
- Dzieci biegajom, biegajom, oczka gubiom, oczka im wypadajom...raz, dwa, trzy, dzisiaj martwy będziesz ty.- cichy głos dziecka śpiewał jakąś upiorną i pozbawioną sensu wyliczankę. -gnijom sobie zombki pod piekielnym niebem, świta nowa fala czerwonego moru, odetnę ci palce i podam z chlebem, co by się ci dało dotrzeć do ugoru... raz dwa trzy, dzisiaj krwawić będziesz ty.

Idąc za głosem dziecka Aydenn ruszył przez ruiny w kierunku ozdobionej gargulcami świątyni. Figrury i zdobienia, zniekształcone, karykaturalne, nie pozwalały Aydennowi domyślić się jaka to świątynia...Na zapuszczonym dziedzińcu, zobaczył małą sylwetkę dziecka...grającego w klasy. Linie były wymalowane krwią, albo czerwoną farbą ( jakoś opcja farby wydała się Aydennowi mało wiarygodna.) Dziecko najwyraźniej nie bało się błyskawic uderzających z chmurnego nieba w świątynię. Aydenn nie mógł dojrzeć twarzy dziewczynki, ale wyglądała na nędzarkę, sądząc po obszarpanym stroju i długich, szczeciniastych i przetłuszczonych włosach.
- A gdy przyjdą zjeść twój dom, ten w którym mieszkasz, osła, zamień sen swój na grom, by wiara cię poniosła...raz, dwa,trzy, na ofiarę pójdziesz ty.- rzekło dziecko, po czym chwyciło swa głowę, oderwało od tułowia i rzuciło na ziemię!
Głowa potoczyła się po ziemi, a tułów dziecka skacząc na jednej nodze zbliżał się do leżącej na ziemi głowy. Aydenn zdołała zobaczyć twarz, na wpół gnijąca twarz dziecka o oczach pokrytych bielmem...Martwe wargi otworzyły się i głowa przemówiła.- Gryzę, że mamy gości, czas otworzyć potworności...
Na co głowy kamienne znajdujące się na świątyni bóstwa, którego Aydenn nie potrafił zidentyfikować zaczęły przekrzykiwać się nawzajem.- Ocal nas! Ocal siebie! Ocalony! Kochaj zabijać! Zabijaj to co kochasz! Kochaj to co zabijasz! Oddaj miecz na nasze usługi! Usługuj naszemu mieczowi! Nasz miecz twoim sługusem! Ofiary dla władcy! Władza dla ofiar! Patrz co czeka ciebie ! Czekaj na to, co patrzysz!
Co gorsza, figury pokracznych gargulców tez zaczęły się poruszać, na razie niezgrabnie i powoli jakby budziły się ze snu...

Dzielnica Przybyszów, karczma "Pod szczwanym lisem"

To właśnie jeden z moich kompanów, ciekawe gdzie drugi się podziewa
Półork miał tylko nadzieję że kapłan usłyszał wołanie i jeszcze pamięta o swoim towarzyszu.
Cała trójka orków, obrzuciła kompana Yokury niechętnym spojrzeniem.
- Mi Raaz przyjacielu, Mi Raaz. Dwa a i z na końcu. Nie jeden już zginął dlatego, że nie mógł tego zapamiętać. - chwile odczekał na reakcję orka, po czym się roześmiał ze swojego ulubionego dowcipu.
- Wiem, wiem druhu... Tylko nie zabij mnie od razu.
Yokura roześmiał się lekko, wiedział że zawsze pożartować można.
- Co to za jedni? Nowi znajomi? Ja załatwiłem sprawę z nekromantą. Nawet dostałem ciekawą błyskotkę. A teraz czekam na Rasgana, mam się z nim tutaj spotkać. Mam pomysł na ciekawą robotę. A teraz opowiadaj co ty planujesz po tym co zaszło w kanałach. I najważniejsze, teraz nie mam kleszcza kontrolnego, to możecie mi już powiedzieć co zaplanowali Silberkinnowie?
- Silberkinnowie tak? Hmmmm Nie mam pojęcia, ale na pewno coś wielkiego.
Kontynuował następnie Yokura:
- Ci jedni chcą bym dla nich zrobił pewne zadanie, ale potrzebuje wsparcia. Przynajmniej trzech ludzi musi być. Ja, Ty i Rasgan? Ciekawi mnie co ty masz za ofertę, bo zasadniczo nic nie zaplanowałem, a dobrze by było coś zrobić.
Orkom jakoś nie było do śmiechu...Największy z nich spytał.- Ty? Sługus Wstrzymującego Śmierć?
Gdy otrzymali odpowiedź od Mi Raaza, odprężyli się. Ale widząc podszeptywania pomiędzy Mi Raazem, a Yokurą, ponownie zachmurzyło się oblicze przywódcy.
- Cóż to za zadanie, w którym ja i Rasgan możemy ci pomóc stary druhu? -dodał głośniej kapłan.- Swoją drogą po naszego elfa już wysłałem mojego posłańca. Za jakiś czas powinien przyjść do tej karczmy.
- Żadne dla was. Nie ufam ludziom i półkrwi orkom, knującym bezczelnie na moich oczach. Robótka prosta. Ale wymaga zaufanych ludzi. A wam chyba nie można ufać, skoro zachowujecie jak jacyś drugorzędni spiskowcy.- rzekł Vengar.- Dopijcie piwa, i jeśli łaska, ruszajcie własną drogą.

Dzielnica Przybyszów, świątynia Pana Kniei

- Wybacz , że ci przeszkadzam laernesi Luinehilien z kręgu Wiosennych Burz.- rzekł nadchodzący druid.- Ale Amman...Ta jego narośl na ręce niepokoi mnie. Wydaje się być...nienaturalna. -
Pół-elfka wstała i przytaknęła
- Znalazł kawałek drewna, z jednego drzewa które ożyło i atakowało wszystkich wokół. W nocy drewno przemieniło się w tą narośl. Jemu się to najwyraźniej spodobało. W czasie walki narośl go... hmm... broni. Ja nie potrafię tego usunąć... Wiem, że nie powinien tego mieć, ale nie potrafię tej narośli usunąć...
- Czyli uważasz to za zagrożenie, mi tez się to nie podoba. Wyczułem, jakąś formę inteligencji. To coś połączyło się nie tylko z ciałem, ale i z duszą druida. Obawiam się, że jeśli jego duch nie będzie dość silny. Owa obca inteligencja go stłumi.-rzekł druid, po czym dodał. -Cóż, w takim razie rytuał kręgu wcieleń będzie dla niego odpowiednią próbą. Może to i dobrze że uznaje mego pana za przewodnika. Przy okazji, umiesz grać na bębenku, laernesi?
-Co?- to pytanie zaskoczyło druidkę.
- Bo nie ma kto akompaniować podczas rytuału. A potrzebna jest osoba która będzie wybijała szybki rytm, który z kolei zahipnotyzuje Ammana. Inaczej mógłby nie przeżyć rytuału kręgu wcieleń...Choć z ta naroślą i tak nie będzie mu łatwo.-rzekł Borein.

Dzielnica Przybyszów, świątynia Jaśniejącego

Beriand spojrzał na Ammana, ale ten nie odpowiadał. Rzekł więc:
-Ten tutaj elf, który pragnie zostać druidem, przyszedł tu w związku z jakąś próbą chyba. Ammanie, powiedz temu druidowi o co chodzi.
Po tych słowach Beriand odsunął się za Ammana.
- Nie jestem żadnym druidem, tylko kapłanem.- rzekł mężczyzna.- Myślałem, że elfy są lepiej wyedukowane.
- Borein, kapłan ze świątyni Pana Kniei, przesyła tę oto notkę -Amman pokazał zawinięty kawałek kory - do Melenphara "Przynoszącego światło". Czy mógłbym się z nim zobaczyć?
- Obecnie nie.- rzekł kapłan.- Musisz poczekać do wieczora. Melenphar broni teraz miasta wraz ze strażą miejską. Przyjdź wieczorem... chyba, że macie czas pomóc mi w przygotowaniach?

Phalenopsis, dom Thurama w dzielnicy Rzemieślniczej.

- Nie ma żadnych tuneli pod miastem, żadnych znajdujących się poniżej poziomu kanałów. - rzekł Turam. - Jest tylko ten tunel ze świątyni Świetlistego Sokoła, o którym wiem tylko, że jest. Elf zachłysnął się winem, zakasłał i zaklął głośno.
- Na mrocznych bogów! Jak to nie ma tuneli? Krasnoludy nic nie zbudowały poza kanalizacją? Czy ta rasa upadła aż tak, by nie zabezpieczać się?! - elf był wściekły.
Turam popatrzył na elfa z niechęcią...Już by powiedział temu elfowi co sądzi o jego rasie. Gdyby miał legion krasnoludzkich wojowników za plecami. Odetchnął więc głęboko, zastosował psychiczna sztuczką, jaką go wuj nauczył...Uspokoił się i rzekł.- Phalenopsis nie jest krasnoludzkim miastem. Nie można tu kopać bez pozwolenia Arsiviusa, a król czarodziej nigdy nie zezwolił na takie podkopy. Tunel świątynny jest jedyny bo powstał, zanim królowie czarodzieje zawładnęli miastem i zanim sprowadziła się tu krasnoludzka społeczność.
Po dość długiej chwili, podczas której Rasgan wypił trzy, a może cztery kielichy wina i odrobinę się uspokoił przemówił ponownie.
- Trudno więc. Będziemy musieli poczekać na Aydenna. Mam nadzieję, że odnajdzie drogę przez świątynię. - elf usiadł spokojniej. Przeszło mu. Nalał sobie kolejny kielich wina, siedział i rozmyślał o druidce. Jedno co trzeba przyznać krasnoludowi, to to że piwniczkę ma niczego sobie...Wina były przednie, piwa najlepsze. Tymczasem krasnolud z ciężkim sercem zabrał się za zmniejszanie pakunków. Zaś elfowi skończyło się wino, więc chwiejnym krokiem zszedł do piwniczki Turama. Wyszukiwał wśród beczułek jakiegoś wybornego trunku gdy nagle... "Panie, tutaj"
Elf usłyszał szept.. szept? To nie był szept! "W skrzyni, pod ścianą"
Elf podszedł i tworzył skrzynię, a tam owinięta w czerwony materiał leżała księga, puzderko, kielich...Wszystko to było misternie zdobione srebrnymi okuciami, zaś kielich był rżnięty z rubinowego szkła.

Znowu w swej głowie elf usłyszał. "Księga panie, księga"
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 22-10-2007 o 23:41.
abishai jest offline