Dzielnica Przybyszów, karczma "Pod szczwanym lisem" - Żadne dla was. Nie ufam ludziom i półkrwi orkom, knującym bezczelnie na moich oczach. Robótka prosta. Ale wymaga zaufanych ludzi. A wam chyba nie można ufać, skoro zachowujecie jak jacyś drugorzędni spiskowcy.- rzekł Vengar.- Dopijcie piwa, i jeśli łaska, ruszajcie własną drogą. ~~Drugorzędni spiskowcy? Nieźle no, mam do czynienia z praworządnym orkiem. Panie, dlaczego mnie tak doświadczasz??~~ - A jaką ja mam pewność, że wy jesteście zaufani? Dopiero co was zobaczyłem, jeden z was ma rozkwaszony nos, a pozostali też nie wyglądają na opiekunki dla dzieci tutejszej szlachty. To co widziałeś to nie jakieś tam spiskowanie, tylko wyraz ostrożności. Nie chcę tutaj z wami się kłócić w kwestii zaufania, ale ja sam zdobyłem zaufanie do tego tu Yokury, gdy po raz pierwszy walczyłem z nim ramię w ramię. I wiedz, że tylko w walce można zyskać do kogoś zaufanie. Dlatego nie mów mi tutaj, że nie ufasz mi, dlatego, że szepcze do mojego przyjaciela w towarzystwie w którym nie tylko nie ufam nikomu, ale nawet nie znam z imienia! - Mi Raaz miał wyraźnie podniesiony głos. - Dlatego jeżeli potrzebujecie pomocy i możecie zapłacić za wynajęcie profesionalistów, to wam pomogę. A jeżeli uważasz że sami dacie radę, albo znajdziecie kogoś lepszego, to ja się narzucał nie będę. A ty daruj sobie kwestie zaufania jeżeli nie stałeś ze mną w boju.- Kapłan obrócił się w stronę towarzysza. - Yokura, posiedzimy w tym lokalu, aż Rasgan przyjdzie. Zobaczysz, na tym co planujemy wzbogacimy się dużo bardziej niż na pomocy tym jakże praworządnym i zaufanym orkom.~~Hmm, ciekawe czy ich zainteresuje? Może nawet pomogliby obrobić posiadłość Silberkinnów?~~ |