Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-10-2007, 14:17   #36
Hael
 
Reputacja: 1 Hael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodze
Brian wszedł do swego apartamentu. Rozejrzał się.
Łóżko. Okno. Jakaś szafka. Stolik.
Pustki... Nawet jeśli to były stylowe pustki - widac było, iż zatrzymali się w iluśtam-gwiazdkowym hotelu.
Cóż... Trzeba będzie sobie to miejsce jakoś urządzić. Pięć lat, to w końcu szmat czasu. Chyba, że nie spędzimy tutaj całego tego okresu. To też się może wydarzyć...
Brian pozwolił sobie poświęcić chwilę na imaginację momentu, w którym wielki i możny pan Reykjaviku, książe Aligari, organizuje im przeprowadzkę do swego nowego, okazałego pałacu. W centrum miasta. Z fanfarami i honorami. Czy książe Roland miał jakiś pałac? Wątpliwe. Zapewne siedzi teraz w jakiejś swojej dziurze i albo całkowicie nie przeczuwa czekającej go degradacji, albo właśnie knuje jak by tu pozbyć się księcia wraz z jego świtą. Gangrel uśmiechnął się do siebie i westchnął.

Wyszedł z pokoju, nie zamykając drzwi. Macha siedziała na kanapie pomiędzy dwoma Ventrue. Andrzej rzucał Robertowi piorunujące spojrzenia, które tamten odwzajemniał jedynie pobłażliwym uśmiechem. Brian uniósł jedną brew i ruszył w kierunku drzwi, na których widniała plakietka z nazwiskiem Lipińskiego. Nosferat właśnie wychodził.
- Witaj ponownie - Gangrel uśmiechnął się do niego skłaniając lekko, najwyraźniej chyba już odruchowo - Co powiesz na to, byśmy rozglądnęli się po naszym hotelu? Książe życzył sobie, byśmy zadbali o jego bezpieczeństwo, trzeba więc sprawdzić teren...Brian mrugnął do Lipińskiego. Po chwili obaj ruszyli w stronę kanap na których siedzieli ich pozostali towarzysze. Zdążyli akurat na punkt kuulminacyjny zagorzałej wymiany zdań.
Cóż... Nietrudno było się szybko przyzwyczaić, iż Spokrewnieni, gdy tylko znadją się w kupie, zabierają się do intryg, knowań i mataczenia szybciej niż jętki jednodniówki do kopulacji. Mimo to, po tylu latach, Brian nadal nie potrafił tego zrozumieć.
Przecież można inaczej... Ciszej, subtelniej, zwykle skuteczniej.
Gangrel jednak, nie pozwolił niczego po sobie poznać. Stał jedynie, czekając na koniec kolejnej przemowy, ze swym zwykłym, życzliwym uśmiechen na ustach.

Książe spojrzał na dwóch stojących z życzliwym wzrokiem. Zdawał się zapraszać do rozmowy.
Brian uśmiechnął się nieco wyraźniej. Postanowił ostentacyjnie nie zająć stanowiska w dyskusji.
-Książe, pozwolisz iż obaj z panem Lipińskim oddalimy się na jakiś czas? Chcialibyśmy rozejrzeć się po hotelu. Kto wie, co można tutaj znaleźć... A przecież odpowiadamy za Twoje bezpieczeństwo.
 
__________________
Ich bin ein Teil von jener Kraft
Die stets das Böse will
Und stets das Gute schafft...
Hael jest offline