Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-10-2007, 21:14   #92
kitsune
 
kitsune's Avatar
 
Reputacja: 1 kitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwu
Stare Miasto, barykada na ul. Długiej 1 IX 1944 18.30-20.00

Jednak się przenosimy. Ranni zostają. Nie będzie żadnych transportów. Zostają na łasce Szwabów! To ma być sprawiedliwość? A gdzie Honor? Gdzie Ojczyzna? Gdzie jest Bóg?!
Gdy Wierny powiedział mi to, po raz pierwszy w życiu miałam ochotę uderzyć kogoś ze swoich. Wiem jednak, że to nie on jest winny. On zna moją sytuację, ale... co z tego?
Naprawdę jestem wściekła na naszych, jeśli nic nie zorganizują, to ja zostanę! Tak, wolę umierać razem z moim narzeczonym niż osobno! Śmierć i tak czai się wszędzie... już się jej nie boję. Zbyt często spoglądałam jej w oczy.
Zapis z 26 sierpnia 1944, Pamiętnik Anyżkowej Panienki („Basi”)

„Wierny” usłyszał za sobą tupot podkutych niemieckich saperek. Odwrócił się. To był „Jastrząb”. Powstaniec, który utracił całą rodzinę podczas rzezi Woli, stanął w postawie zasadniczej przed swoim dowódcą. Porucznik „Wierny’ dopiero teraz dojrzał w oczach swego żołnierza straszny gniew, wzburzenie. „Jastrząb” usta miał zaciśnięte, nozdrza rozszerzone, a brudne policzki krył rumieniec.

- Strzelec „Jastrząb” melduje się do odbycia kary! – rzucił prosto w twarz porucznikowi. Celowo głośno, celowo tak, by każdy z oddziału usłyszał. „Grom” również, a może zwłaszcza on. – Wraz ze strzelcem „Gromem” otrzymałem rozkaz zaopiekowania się ciężko rannym strzelcem „Junakiem”. Zadanie wykonaliśmy, przenosząc rannego w okolicę barykady na Długiej. W tym samym momencie nasz oddział walczył o życie w kościele. Zostaliśmy włączeni do załogi poprzedniej barykady, która uderzyła od drugiej strony na wroga w ruinach kościoła i…
Tu głos „Jastrzębia” się załamał. Chwycił mausera tak, by „Wierny” widział plątaninę wyrytych kresek na kolbie broni i wysyczał prosto w twarz swojego dowódcy:
- Ty sukinsynu! „Grom” w pierwszej linii poszedł. Tam! – lekkim ruchem głowy wskazał ruiny kościoła św. Ducha. Na te słowa część oddziału zerwała się na równe nogi. Takiej złości, takiej agresji w ponurym „Jastrzębiu” nigdy nie widzieli. „Jonasz” usłyszał słowa żołnierza, sprawdzając pozycje erkaemu „Drągala” w ruinie kamienicy na północ od barykady. Teraz wypadł z niej i ruszył jak rozjuszony byk w stronę obu mężczyzn:
- „Jastrząb”, odmaszerować!!! Natychmiast!!!
„Drągal” wyjrzał z ruiny. „Kruk” i „Antoś” unieśli głowy, uważnie wpatrując się w „Wiernego”. Gdyby na nich spojrzał, może dostrzegłby w ich oczach pewien żal, a może wyrzut. Jednakże teraz wbijał wzrok w swego podwładnego, który najwyraźniej celowo podważał jego autorytet. A „Jastrząb” jakby nie dosłyszał słów sierżanta, nachylił się jeszcze bardziej w stronę swego dowódcy:
- Tam, poszedł, bo o swoich dba! Może cię to nie obchodzić, bo tacy jak ty wyniszczyli ten kraj w imię chorej ideologii. On poszedł dla nich, dla swoich przyjaciół a nie dla jakiegoś mirażu chorego umysłu! – Ruchem ręki wskazał wykrwawiony pluton, który skamieniały przyglądał się starciu. – I co paniczyku? Mi też tchórzostwo zarzucisz, czy „Barry’emu” oddasz?!
Przerwał, spojrzał sardonicznie na „Wiernego” i niedbale zasalutował. To znów był stary, spokojny „Jastrząb”.
„Jonasz” kipiał gniewem. Co by się nie działo, to się kwalifikowało pod sąd wojenny! Cholera wie, jakie myśli kłębiły się w głowie porucznika. Z pewnością zdawał sobie sprawę, że przynajmniej część zwykłych żołnierzy myśli podobnie jak „Jastrząb”, choć nie mówi tego głośno. „Basia” stanęła i powiodła zmęczonym wzrokiem po adwersarzach. Chłopcy, prawdziwi chłopcy. Pokręciła głową i podeszła do obu:
- Zwariowałeś „Jastrząb”. Obaj zwariowaliście. Może się jeszcze pozabijacie, ułatwicie tamtym robotę.

„Czarny’ ciężko dźwignął się na nogi, rana ręki doskwierała, ale STENa nie wypuszczał z rak, podszedł do „Jastrzębia” i położył mu rękę na ramieniu, chcąc powstrzymać kumpla od czegoś jeszcze głupszego.
Powietrze zdawało się aż iskrzyć. Po zrujnowanej ulicy przewalały się kłęby czarnego dymu. W ruinach huczał ogień, od którego bił piekielny żar. Kolejna seria ze szwabskiego kaemu omiotła barykadę, jednak nikt nawet się nie poruszył, jakby chwila, gdy pluton „Wiernego” począł się chwiać, była najważniejsza na świecie.

***

Czas mijał. Trudno było ocenić, czy jest dzień, czy już zmierzcha. Dym zasłonił niebo, widoczność spadła do stu, dwustu metrów. Od strony placu Krasińskich dobiegał ich uszu gwar głosów. Ewakuacja kanałami przebiegała w najlepsze. Gdzieś kilkaset metrów za ich plecami setki żołnierzy i cywilów próbowała dostać się do upragnionego włazu. Przybyło kilku łączników z dowództwa zgrupowania. Dostali amunicję do kaemów niemieckich, po dwa bębny na kaem „Drągala” i „Jonasza”, no i jeszcze jeden pocisk do PIATa. Przynieśli też kilkanaście kolejnych butelek zapalających oraz pestek 9 mm, do empi, stenów i błyskawic. Dla każdego na 3 magazynki.

Na północ od Długiej, gdzieś w rejonie Świętojerskiej rozpoczął się kolejny szturm niemiecki. Przez chwilę usłyszeli wybuchy nawały ogniowej z dział i granatników, a potem eksplozje dział czołgowych. Potem jazgot kaemów i ludzkie wrzaski. Potem z południa, od Miodowej i Ratusza, od Kapitulnej. Wszędzie trwały walki. Wiedzieli, co to znaczy. Zaraz ich zaatakują. Być może ostatni, decydujący szturm.

„Drągal” podszedł do „Basi” i spojrzał jej jakoś delikatnie, nieśmiało w oczy:
- Baśka, trzymaj… - podał jej jakieś zawiniątko. Spojrzała na nie. Tabliczka angielskiej czekolady. Pewnie ze zrzutów. – Nie lubię słodkiego, żeby się psują. Masz.
Uciekł wzrokiem od dziewczyny. Mimo że wyższy od niej o półtorej głowy, to teraz wydawał się taki mały. Zaszurał nogami obutymi w szkopskie oficerki i wzruszył potężnymi ramionami.
- To ja już pójdę… Dzięki… No wiesz…

Nagle „Kruk”, obserwator na barykadzie, rzucił do „Jonasza”
- Panie sierżancie, widzę w dymie coś jak czołg.. Ciemno, dym… Silnik nisko warczy, kadłub niski, ale chyba z wieżą. Nie jestem pewien. Chyba atak idzie. „Jonasz” wlazł na szczyt barykady i przez lornetkę zaczął lustrować przedpole. Podobnie „Wierny”. Z ruin kościoła, obsadzonych przez „Kmicica” wypadł łączni k. W jego oczach czaił się strach:
- Od „Kmicica”. Idzie atak niemiecki!
„Wierny” zszedł z barykady. Faktycznie pozycje w kościele były wysunięte, mogli więcej widzieć. Porucznik huknął na łącznika:
- Spokój! Meldujcie o siłach!
Łącznik przełknął ślinę i wypalił:
- Około kompanii wojska, esesmani. Dwa czołgi. Jeden bez wieży i Tygrys.
Tygrys, czołg ciężki, monstrum o przednim pancerzu odpornym na trafienia z ręcznej broni ppanc. „Wierny” skinął głową i łącznik wrócił do swoich. A łoskot gąsienic narastał.



Niemcy uderzyli z rejonu ul. Mostowej bez wsparcia artylerii. Za wozami pancernymi kryła się piechota. Z przodu jechał STUG, taki, jak „Jonasz” parę godzin wcześniej załatwił na Rynku, a z tyłu… To chyba nie był Tygrys. Potwór na gąsienicach zatrzymał i wystrzelił z krótkiego działa o dużym kalibrze. Pocisk dziwnie powoli opuścił lufę i, ciągnąc ognistą smugę pomknął w kierunku pozycji powstańczych. Potworny huk rozdarł świat na pół, a resztki przedniej elewacji kościoła św. Ducha rozpadły się na oczach ludzi „Wiernego”. Gdzieś tam był „Kmicic” o ile dalej był. Jakim potwornym kalibrem dysponował ten potwór na gąsienicach. Nawet stąd widzieli, iż jest masywniejszy od ciężkiego Tygrysa.


Sturmtiger z moździerzem rakietowym 380 mm, przerażająca bestia.
Esesmani zaczęli strzelać z dystansu około 100 metrów. „Drągal” pociągnął długą serią po piechocie, która błyskawicznie skryła się za kadłub monstra. Natomiast kaemy z narożnych kamienic zaczęły macać pozycje „Drągala”. „Czarny” stanął za barykadą, czekał Az wróg podejdzie na skuteczny zasięg rzutu butelką. STENa trzymał pod pachą. „Daniel” z pozycji ponad „Drągalem” zaczął łuskać wroga”. Reszta czekała na rozkazy porucznika.
 
__________________
Lisia Nora Pluton szturmowy "Wierny" (zakończony), W drodze do Babilonu



Ostatnio edytowane przez kitsune : 23-10-2007 o 21:19.
kitsune jest offline