Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-10-2007, 22:20   #131
MistrzGry
 
Reputacja: 1 MistrzGry ma wyłączoną reputację
Kilku z więźniów nerwowo zerkało to na waszą piątkę, próbującą się nagle wyrywać z niewidzialnych okowów, to na wejście, z którego dochodziły nabierające na mocy, mrożące krew w żyłach dźwięki.
Intuicja was nie zawiodła i wkrótce z ciemności wyłoniła się zakuta od stóp do głów w czarną zbroję majestatyczna postać czarnoksiężnika. Milcząco spojrzał na waszych "katów".
Krunng'Har przypuszczalnie musiał przekazać telepatycznie jakąś myśl, gdyż po chwili zareagował półork, niemal krzycząc:
- Winni! Tak! Zabić ich!
- Nie uzgodniliśmy tego jeszcze... - odpowiedział zaskoczony człowiek w zbroi.
Czarnoksiężnik lekko, lecz gwałtownie drgnął na te słowa. Półork odpowiedział po sekundzie:
- Nie! To mnie nie obchodzi...
W odpowiedzi został porażony gromem z ręki mrocznego władcy, zdążył krzyknąć i upaść na ziemię. Władca zwrócił spojrzenie w kierunku rycerza.
- Nie... - odpowiedział na kolejną telepatyczną myśl człowiek w zbroi, którego głos zdradzał zaskoczenie i niepewność. Jak się okazało, było to jego ostatnie słowo, gdyż kolejna błyskawica w mgnieniu oka poleciała do niego, niemal natychmiast zabijając.
Krunng'Har rozejrzał się po pozostałych. Inicjatywą wykazał się niziołek, szybko odpowiadając:
- Są winni, gdyż niedopuszczalna jest zdrada.
To słysząc, czarnoksiężnik rzucił spod hełmu spojrzenie w waszym kierunku, by po pewnym czasie przy użyciu mocy przemieścić was w swoim kierunku.

Pozostała przy życiu siódemka wyszła z pomieszczenia. Podobnie stało się z wami - z tą różnicą, że nie zrobiliście tego o własnych siłach.
Lecieliście nad ziemią ciemnymi korytarzami, a także przechodząc przez sekretne przejścia, które otwierały się jakby na żądanie. Długo w ten sposób wędrowaliście. W tych ciemnościach wydawało się, że latanie mogło trwać nawet godzinę, choć być może to tylko wrażenie. Wreszcie jednak trafiliście do położonych najprawdopodobniej dość głęboko pod ziemią korytarzów, których podłoga w całości wypełniała ognista, pełna gorących oparów lawa. Było to miejsce przeznaczenia.
Jak się okazało wkrótce, Krunng'Har tutaj również musiał posłużyć się magią, by unosić się ponad nią. Wśród dymu zauważyliście zawieszoną na łańcuchu nad ognistą rzeką klatkę... Tak, to właśnie tam się kierowaliście. Czarnoksiężnik zamknął was w niej i szybko oddalił się, znikając w przejściu.

***

Odzyskaliście władzę nad ciałem, jednak raczej na nie wiele wam się to zdało, gdyż w dalszym ciągu byliście uwięzieni.
W klatce było bardzo ciepło. W odróżnieniu od bardzo przyjemnego powietrza na powierzchni, tu było duszno, a wkrótce pot zaczął się z was lać strugami. Rozglądając się dookoła, nie zauważyliście niczego szczególnego... Natomiast zaintrygowały was bardzo zagadkowe dźwięki, dochodzące przez jakiś czas gdzieś z oddali. Nie mieliście pojećia, co to mogło być, jednak wyobraźnia podsuwała wam obraz jakiegoś ogromnego stwora, albo potężnej machiny. W każdym razie nie kojarzyło się to coś z niczym dobrym...

***

- Hej, wy! - niespodziewanie ciszę przerwał głos jakiegoś człowieka. Przez chwilę nie potrafiliście zlokalizować źródła dźwięku, rozglądając się na wszystkie strony. Dopiero, gdy ponownie zawołał, zwróicliście głowę w górę. Ujrzeliście brodatą twarz nienzajomego, silnego mężczyzny. W chwilę później wychylił się ktoś jeszcze... Purpurowy hełm zdradzał, że był nim niechybnie Laerross.
- Spróbujcie rozchuśtać tą klatkę. Na razie jest za daleko, a nie mam w tym miejscu wystarczającej mocy, by na odległość ją poruszyć - zachęcił przyjaźnie, lecz ponaglająco ciemnobrody mężyczyzna.
 
__________________
Bardzo lubię regulamin, a szczególnie punkt 10!
MistrzGry jest offline