Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2007, 23:13   #229
rasgan
 
rasgan's Avatar
 
Reputacja: 1 rasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwu
Naiseria

Dziewczyna skupiła się. Przymknęła oczy i oddała się we władanie magii. Poczuła jak moc wypływa z niej, a później wpływa. Poczuła jak moc przenika każdą, nawet najmniejszą część jej ciała. Fale energii falowały wokół niej. Powodowały, że powietrze drżało. Naiseria usłyszała muzykę gdzieś z daleka – rytmiczne uderzenia bębenków. Zanurzyła się w sobie, zanurzyła się w muzyce. Gdy otworzyła oczy stała na ścieżce w mrocznym, ciemnym i złym lesie. Pokurczone, powykręcane drzewa wyciągały do niej gałęzie, jakby chciały ją złapać i zaciągnąć w mrok, zaciągnąć w krainy zapomnienia, w krainy mroku. Nieustraszona dziewczyna ruszyła na przód, w kierunku muzyki. Jakieś stworzenie chciało zastąpić jej drogę, zaatakować ją. Wystarczył jeden gest, jedno skinienie połączone z myślę, by pokraka przypominająca dziwadło odleciała i roztrzaskała się o połamany dąb.

Każdy krok przybliżał dziewczynę do muzyki i do ciepła. - Jeszcze tylko krok, jeszcze jeden mały krok. Później przekroczę strumyk z czarną wodą i będę przy Silwilinie – myśli dziewczyny krążyły wokół postaci mnicha.

Chwilę później dziewczyna poczuła gorąc i jakąś niewidzialną barierę. Uderzyła w nią pięścią. Roztrzaskała się w drobny mak jak tafla szkła. Gdy drobinki bariery opadły Naiseria zauważyła płomienie. Las ze ścieżką zniknął tak samo szybko jak się pojawił. Szlachcianka stała oko w oko z Fritzem.

Amman

Tropiciel ruszył ze sztyletem w stronę czarodziejki. W chwili gdy ugodził pierwsze z brzegu dziwadło sztyletem stały się dwie dziwne rzeczy. Pierwsza z nich było to, iż Naiseria zniknęła bez śladu. po prostu się rozpłynęła w powietrzu. Drugą było poruszenie się jaszczuroludzi.
Anagh, Serr'ay anagh! – wykrzyczał pierwszy ze stworów, z którego całkowicie opadła kamienna zbroja hamująca jego ruchy. Bestia bez zastanowienia ruszyła w stronę Ammana wymachując włócznią. Minęła go jednak szarżując na dziwadła, waląc je wściekle po głowach drzewcem i kłując w podbrzusza. Drugi z jaszczurów odkrzyknął do pierwszego
Jahan dil te benel!Amman zrozumiał co prawda tylko co drugie słowo, ale kontekst był przekazany nad wyraz klarownie. - Zabij maga!. Odziany w łuski wojownik kopnięciem wyważył drzwi, które miały być strzeżone hasłem.

Amman ujrzał podłogę zalaną płomieniami. Wśród nich dumnie kroczyła Naiseria a one jak przerażone robaki ustępowały jej z drogi. Czarodziejka kroczyła w stronę Fritza z wyciągniętą ręką.

Silwilin

To co się stało przez te kilka chwil było zupełnie poza pojmowaniem mnicha. Jego ciało zostało za drzwiami, choć czuł jak płomienie dotkliwie parzą skórę w planie materialnym. Mnich wiedział, że samotny bój w planie astralnym z magiem był jednoznaczny z samobójstwem, nie miał jednak wyjścia. Powoli, pomimo nieziemskiego wysiłku i bólu Silwilin podskoczył. Unosił się w powietrzu. Skupił się jeszcze bardziej na swoich czynach, co zaowocowało lekkim dryfem w kierunku maga.

Jaszczuroludzie

Jaszczury dzielnie walczyły z dziwadłami. Choć walka była nie równa, ponieważ dziwadła miały przewagę liczebną jaszczury wykorzystywały swój wzrost i siłę do pokonania wroga. Dodatkowym atutem dziwadeł było to, iż najwyraźniej walczyli w swoim świecie. Każde z nich poruszało się to szybciej to wolniej jakby manipulując czasem dowolnie. Jaszczury jednak nie dawały za wygraną. Mimo licznych ran jakie zdążyły już odnieść wciąż broniły przejścia do komnaty gdzie trójka bohaterów stawiała czoła magowi.

Fritz

- Zginiecie! Nie macie szans ze mną! – wykrzykiwał wściekle Fritz gdy drzwi do komnaty zostały rozwalone, a jaszczury rzuciły się w bój z dziwadłami. Po chwili, gdy do pokoju wpadł Amman, a [bNaiseria[/b] zaczęła dumnie kroczyć przez płomienie mag się uspokoił.
- Tal manak kre. Sel dirah gual rexo ten tara – powiedział wykonując jakiś skomplikowany gest. Za jego plecami pojawił się niewielki, błekitno-czarny wir. Z początku niegroźnie wyglądające zjawisko zaczęło stawać się coraz większe, wirować coraz szybciej. Ten wir wciągał świat, wciągał moc, światło, wszystko.
- Nieważne czy zginę, wy i tak będziecie potępieni. Nie wiecie cóżeście uczynili! Wasze dusze będą przeklę...

Szybka śmierć

Magowi nie dane było dokończyć słów. Jak jeden mąż zaatakowaliście go w chwili, gdy skupiał się na swej mowie, w chwili gdy zachwycał się wirem. Amman rzucił sztyletem prosto w maga, Silwilin w planie astralnym wysmarował mu twarz żywym ogniem, a Naiseria uderzyła wiązką czystej mocy. Wszystko wydawało się być tak jak powinno. Fritz bezwładnie osunął się na ziemię. Poparzone, nadpalone ciało maga leżało teraz w kałuży krwi, i nic, absolutnie nic nie świadczyło o tym, że kiedyś był to potężny mag. Nie świadczyło o tym nic prócz błękitno-czarnego wiru, który w tej chwili zajmował już pół pokoju.

Chwila nieuwagi

Chwila nieuwagi kosztowała mnicha bardzo wiele. Próbując powrócić do swego ciała, jego osłabiona postać astralna nie w pełni kontrolowała swe poczynania. Mnich za bardzo zbliżył się do wiru, który porwał go do środka. Widmo bezgłośnie zniknęło w czarnych odmętach. Naiseria bezgłośnie krzyknęła. Jej twarz zalała się łzami.

Amman co prawda nie widział ducha Silwilina lecz czuł że coś jest nie tak, czuł, że coś poszło źle. Poznał to, gdy ciało mnicha bezwładnie osunęło się na ziemię i pozostało bez ruchu. To nie był jednak koniec kłopotów. Jeden z jaszczurów nie żył, dziwadła swą liczebnością przytłaczały drugiego. Jaszczur ostatkiem sił bronił mnicha.
- Tel ma kreek! Tel ma kreek! Dirath a'sh tel vortexo! – znów nie wszystkie słowa były zrozumiałe dla Ammana, ale jaszczur pokazał palcem co ma zrobić. Kosztowało go to życie. Tropiciel podbiegł do ciała Silwilina, szybko przerzucił je sobie na plecy i pobiegł w kierunku wiru.
- Skacz! – krzyknął do czarodziejki. - Jeśli chcesz żyć skacz!

Wędrówka

Wir nie był jednak zabójczy, a może był? Trudno jest stwierdzić w nicości czy się jeszcze żyje. Ciemność, brak jakiegokolwiek odczucia, zapachu czy bodźca. Zupełna pustka. Nic ich nie rozerwało, nic nie zmiażdżyło ani nic nie zjadło. Gdzie więc byli?

Dziękuję

Ja, ze swojej strony chciałbym podziękowac moim graczom za inspirację i wspólnie spędzony czas. Co prawda przygoda zakończyła się, lecz nie znaczy to, że żegnam sie z wami. Chciałbym was serdecznie zaprosić do trzeciej części Bohaterów Kontynentu Zagłady, którą znajdziecie pod adresami podanymi poniżej. Zapraszam do uzupełnienia profili, zapoznania się z pozostałymi graczami "Trójki" i odwiedzenia komentarzy. Jeszcze raz dziękuję i życze udanej zabawy w trzeciej części.

Sesja
Komentarze
 
__________________
Szczęścia w mrokach...

Ostatnio edytowane przez rasgan : 25-10-2007 o 23:19.
rasgan jest offline