Rod spojrzał na leżącego na ziemi Kerende.
- Masz rację - popatrzył na Thalmira. - Będzie go nam brakowało.
Przygryzł nieco wargi.
- A tego ścierwa na pewno nie będę jadł - powiedział do Iondhena. - Jak powiedział Thalmir - nie wiemy, kto i jak stworzył to coś. Możemy się potruć, albo i gorzej. Najchętniej bym to spalił. Drewna wokół - wskazał ręką otaczający ich las - jest dość dużo. I chyba lepiej by było, by po tej bestii nie pozostał żaden ślad prócz kupki popiołu. Poza tym - i tak nie możemy teraz nigdzie jechać, bo musimy pochować Kerende.
Podszedł do leżącej bestii i wyrwał z jej ciała strzały. Skrzywił się i odrzucił na bok dwie z nich widząc, że nie nadają się już do niczego. Potem zaczął starannie wycierać ostrze miecza.
- Równie dobrze może się okazać, że ta krew jest zatruta, albo źle działa na metal.
Przerwał na chwilę pracę i spojrzał na resztę.
- Ciekaw jestem, od jak dawna ta bestia grasuje w okolicy, W końcu jakieś wieści powinny dotrzeć do miasta. A ja, dziwnym trafem, nic o takim potworze nie słyszałem.
Pytającym wzrokiem powiódł po towarzyszach, a potem spojrzał jeszcze raz na potwora.
- Poza tym chciałbym wiedzieć, co za szaleniec stworzył to coś. I w jaki sposób to coś znalazło się na naszym szlaku. Przypadek to, czy też ktoś ją wysłał za nami. I kim był ten człowiek, który parę chwil temu trafił do brzucha tego potwora.
Wrócił do czyszczenia broni. |