Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2007, 14:48   #31
Revan
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
Zimno w tym sanatorium było wręcz nie do zniesienia. Mimo, iż miała na sobie całkiem gruby habit, czuła w kościach to okropne uczucie. Włożyła ręce w obszerne rękawy i starała się nic nie mówić, jednak gdy miała zaproponować wyjście stąd, zaradny opat ją uprzedził.

Podczas drogi do gabinetu opata rozmyślała, jakim to sposobem „zbiegowie” mogli uciec, oraz czy w jakiś sposób jest to powiązane z zawaleniem się baszty. Wiedziała, że zazwyczaj agresywni pacjenci mieli także ogromną fizyczną siłę, jakby niekiedy zostali opętani przez demony, dlatego w sanitariach służą tylko rośli kapłani. Być może ktoś musiał im pomóc, skoro było stamtąd tylko jedno wyjście.

Nagle złapała wzrok wojownika, który wydawał się spoglądać na nią od dłuższego czasu. Nieśmiało odwróciła głowę w innym kierunku, wydawało jej się, że zarzuciła żelazną barierę nie do sforsowania. Czasami mężczyźni wydają się zbyt natrętni, mimo iż nie zamieniła z nim żadnego słowa, niemalże rozbierał ją wzrokiem. Po kilku chwilach spojrzała ukradkiem w jego kierunku. Nie patrzył się już więcej, dał sobie spokój.

Ciepło, które uderzyło ją od progu gabinetu niemalże rzuciło ją na nogi. Poczuła ogromną ulgę. Stanęła jak najbliżej kominka celem ogrzania się przy nim. Gdy zrobiło się gorąco, Erica poluzowała pas od swojego habitu, i dla odmiany cofnęła się kilka kroków do tyłu. Wbiła swój wzrok w malowidło, które wydawało się jej być najciekawszym spośród tej i tak obfitej kolekcji. Obraz ten przedstawiał szarżujących kawalerzystów z nastawionymi kopiami, na których końcach wisiały bezwładnie ciała heretyków. Nad nimi malowało się karmazynowe niebo, a na dalszym planie było widać wzgórze z mrocznym zamczyskiem, które rzucało ponury cień na kotłujących się u jego podnóża żołnierzy. Nie to jednak przykuło jej uwagę, a chmara kruków krążąca po tym niebie, które swoim ułożeniem przypominały gigantyczną czaszkę, zwiastującą śmierć i rozkład, a także powolna przemijanie.

Zdziwił ją powód, dla której ludzie tworzą takie dzieła, upamiętniające wielkie bitwy i krwawe starcia. Zawsze uważała, że ludziom zależy na spokojnym życiu, bez niebezpieczeństw. Dlaczego więc mieliby malować tak straszne sceny, skoro jest tyle piękniejszych rzeczy na tym świecie? Czy aż tak spieszy im się spotkać ze swoim przeznaczeniem?

Elf skończył zadawać pytania. To dobrze, ponieważ Erica sama chciała to zrobić.
- Pozwól ojcze, ze teraz ja zapytam się coś. – wychyliła się spośród kompanów. - Czy do tego więzienia prowadzi więcej niż jedno wejście, i czy jest ono połączone z innymi pomieszczeniami? – próbowała wyjaśnić tą sprawę,
- Skoro nikt nie miał kluczy, w takim razie podejrzenie padało na zastępcę opata… albo możliwe, że go okradziono, innego wytłumaczenia nie ma. Oczywiście można też włączyć czynnik herezji i wiedźminach mocy, ale sam opat rzekł, ze nie było takiego podejrzenia. Zresztą, jaki mógłby być w tym cel? Jak Lilawander powiedział, podejrzani są wszyscy, i dla dobra wszystkich musimy im najpierw wystawić zarzuty, by móc ich bronić. Mam nadzieję, że ojciec mnie rozumie…
 
Revan jest offline