Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Sesja RPG Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-10-2007, 14:48   #31
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
Zimno w tym sanatorium było wręcz nie do zniesienia. Mimo, iż miała na sobie całkiem gruby habit, czuła w kościach to okropne uczucie. Włożyła ręce w obszerne rękawy i starała się nic nie mówić, jednak gdy miała zaproponować wyjście stąd, zaradny opat ją uprzedził.

Podczas drogi do gabinetu opata rozmyślała, jakim to sposobem „zbiegowie” mogli uciec, oraz czy w jakiś sposób jest to powiązane z zawaleniem się baszty. Wiedziała, że zazwyczaj agresywni pacjenci mieli także ogromną fizyczną siłę, jakby niekiedy zostali opętani przez demony, dlatego w sanitariach służą tylko rośli kapłani. Być może ktoś musiał im pomóc, skoro było stamtąd tylko jedno wyjście.

Nagle złapała wzrok wojownika, który wydawał się spoglądać na nią od dłuższego czasu. Nieśmiało odwróciła głowę w innym kierunku, wydawało jej się, że zarzuciła żelazną barierę nie do sforsowania. Czasami mężczyźni wydają się zbyt natrętni, mimo iż nie zamieniła z nim żadnego słowa, niemalże rozbierał ją wzrokiem. Po kilku chwilach spojrzała ukradkiem w jego kierunku. Nie patrzył się już więcej, dał sobie spokój.

Ciepło, które uderzyło ją od progu gabinetu niemalże rzuciło ją na nogi. Poczuła ogromną ulgę. Stanęła jak najbliżej kominka celem ogrzania się przy nim. Gdy zrobiło się gorąco, Erica poluzowała pas od swojego habitu, i dla odmiany cofnęła się kilka kroków do tyłu. Wbiła swój wzrok w malowidło, które wydawało się jej być najciekawszym spośród tej i tak obfitej kolekcji. Obraz ten przedstawiał szarżujących kawalerzystów z nastawionymi kopiami, na których końcach wisiały bezwładnie ciała heretyków. Nad nimi malowało się karmazynowe niebo, a na dalszym planie było widać wzgórze z mrocznym zamczyskiem, które rzucało ponury cień na kotłujących się u jego podnóża żołnierzy. Nie to jednak przykuło jej uwagę, a chmara kruków krążąca po tym niebie, które swoim ułożeniem przypominały gigantyczną czaszkę, zwiastującą śmierć i rozkład, a także powolna przemijanie.

Zdziwił ją powód, dla której ludzie tworzą takie dzieła, upamiętniające wielkie bitwy i krwawe starcia. Zawsze uważała, że ludziom zależy na spokojnym życiu, bez niebezpieczeństw. Dlaczego więc mieliby malować tak straszne sceny, skoro jest tyle piękniejszych rzeczy na tym świecie? Czy aż tak spieszy im się spotkać ze swoim przeznaczeniem?

Elf skończył zadawać pytania. To dobrze, ponieważ Erica sama chciała to zrobić.
- Pozwól ojcze, ze teraz ja zapytam się coś. – wychyliła się spośród kompanów. - Czy do tego więzienia prowadzi więcej niż jedno wejście, i czy jest ono połączone z innymi pomieszczeniami? – próbowała wyjaśnić tą sprawę,
- Skoro nikt nie miał kluczy, w takim razie podejrzenie padało na zastępcę opata… albo możliwe, że go okradziono, innego wytłumaczenia nie ma. Oczywiście można też włączyć czynnik herezji i wiedźminach mocy, ale sam opat rzekł, ze nie było takiego podejrzenia. Zresztą, jaki mógłby być w tym cel? Jak Lilawander powiedział, podejrzani są wszyscy, i dla dobra wszystkich musimy im najpierw wystawić zarzuty, by móc ich bronić. Mam nadzieję, że ojciec mnie rozumie…
 
Revan jest offline  
Stary 30-10-2007, 22:14   #32
 
Oktawius's Avatar
 
Reputacja: 1 Oktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłość
Zimno w tych podziemiach, było przyjemne. Czuł je na każdym miejscu swojego ciała, miłe chłodzenie które rozchodziło się od stóp aż do głowy. Podobało mu się to uczucie, ale w pewnym momencie przeszedł go dreszcz i wzdrygnął się.

Opat zarządził zmianę scenerii gdzie będą mogli porozmawiać. Od obskurnych i zimnych "lochów", do przyjemnego i ciepłego pokoju. Trochę nie swojo się czuł, a widząc zainteresowanie innych ludzi obrazami, sam się skupił na młocie. Spoglądał na pokój bardziej pod względem "co wykorzystać gdy przyjdzie mi się bić".
Rozglądając się spojrzał na Kapłankę. Przez chwilę patrzył jak stoji przed kominkiem i grzeje ręce, a potem poluźnia habit. Zatrzymał się na jej twarzy, starając się odgadną jej myśli, ale ciężko było coś zauważyć, bo minę miała jednolitą. Po chwili sama zerknęła na niego, ale odwróciła wzrok.
"Ciekawe jak wiele wiary nosi w sercu.." przyszło mu do głowy po czym odwrócił wzrok już od niej i nie spoglądał więcej, bo cóż takiego może widzieć kapłanka w pokrytym bliznach gladiatora?

Zastanawiał się nad pytaniami dla Opata... przyszło mu parę na myśl, ale na niektóre już usłyszał odpowiedź..
-A jest inne wyjście z tego miejsca gdzie trzymaliście tych ludzi?- W sumie tylko to mu potrzebne. Za dużo myśli mu się nasunęło do głowy, bo już sam się zaczął gubić w podejrzaniach swoich i domysłach, więc na razie darował sobie, aż trochę więcej się wyjaśni...
 
__________________
Wolę chodzić do studia niż na nie po prostu,
palić piątkę do południa niż mieć ją na kolokwium.

511409
Oktawius jest offline  
Stary 01-11-2007, 02:49   #33
homeosapiens
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Opat z zapałem odpowiadając na pytania Lilawandera zmęczył odrobinę swój gardziel. Napił się odrobinę świeżej źródlanej wody z gęsiorka, który stał na jego biurku. Położył gliniany kubek po waszej stronie, sugerując wam uczynienie tegoż samego. Widać nie zwracał uwagi tylko na siebie, jak zwykło się sądzić o niektórych duchownych. Być może chciał zdobyć tym gestem wasze zaufanie? Może woda była zatruta i tylko on posiadał antidotum? A może była to zwyczajana woda, tylko wy mieliście wybujałą wyobraźnię? Zapewne tak, ale czy komuś kiedyś ostrożność zaszkodziła?


-Ha, pozwalam, oczywiście.


Opat uciął wasze bezproduktywne rozważania względem wody. Odpowiedział na kwestię nie wymagającą zdaje się odpowiedzi. Był to kolejny z jego ust żart, najwidoczniej nie przypadł i tym razem nikomu do gustu.


-Jak powiedziałem daję wam pełny dostęp do wszelkiej wiedzy jaką posiadam. W kwestii Wilhelma nie chcę się powtarzać - wiecie już jaka jest moja z nim comitiva. Do zamkniętego skrzydła sanatorium nie ma zaś innych wejść, prócz tego, którym żeście sami tam doszli. Żadnych o których bym wiedział, a jestem tutaj Opatem. Wychodziło by, że powinienem się znać, nie?


Pośmiał się jeszcze chwilkę, być może to śmiech trzymał go w zdrowiu? Nie wiedzieliście o tym, ale Volkbert miał już 80 lat. W całym mieście był najstarszy. Zauważyliście także, że opat ma zdrowe zęby, podczas gdy się śmiał. Zaiste dziwowisko – w jego wieku to zazwyczaj zębów się nie posiada... Opat poczekał jeszcze chwilę na wasze pytania, a gdy stwierdził, że nie słyszy takowych wstał i odprowadził was do drzwi:


-Idźcie z Sigmarem. Niechaj trzyma was w swej opiece i przyda waszym głowom mądrości w tak ważnej sprawie. Czas nagli. Tu macie klucze do kompleksu nie dostępnego dla innych mnichów. Idźcie do końca korytarza, następnie puknijcie w nos chimerę - płaskorzeźbę na ścianie. Powinien się pojawić zamek. Ja zaś będę tutaj, mam trochę pracy. Przychodźcie kiedy tylko chcecie.


Po pożegnaniu opat zamknął za wami drzwi. Byliście na korytarzu na końcu którego widać było chimerę. W drugą stronę idąc można było zajrzeć do kwater mniszków - najmłodszych z braci. W dół schodami zaś można się było dostać do pozostałych zakonników, jak i wyjść z klasztoru. Nie był to budynek jak się okazało skomplikowany. W odwrotności do podziemi, w których drogi nie zapamiętał nikt.
 

Ostatnio edytowane przez homeosapiens : 06-11-2007 o 09:50.
 
Stary 06-11-2007, 15:46   #34
 
Macharius's Avatar
 
Reputacja: 1 Macharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputację


Hrafn od przebudzenia milczał prawie bez przerwy, ledwie przy śniadaniu wtrącił zdanko lub dwa, przede wszystkim jego krajem interesowali się sigmaryci a Hrafn odkrył ze zdumieniem że tu na Południu Norska, jego piękna Norska otulona śniegiem niczym białym kocem jest postrzegana jako kraina mordu, okrucieństwa i zezwięrzęcenia. Jeden z bogobojnych mnichów stwierdził nawet że jest to kraina nieustannie krwią płynąca! Jakby tam kiedykolwiek był.

W umyśle skalda starannie były przechowywane wspomnienia o tych pięknych ziemiach. Norskę kochał zwłaszcza w lato kiedy śnieg prawie znikał i zakwitały niewidzialne nigdzie indziej kwiaty, owszem czasem kwitły one spaczone niszczącą mocą Chaosu jednak nie zawsze. Ziemie Kaerssonlingów leżały zbyt daleko od chciwych łap przeklętych Mrocznych Bóstw i mutacje zdarzały się stosunkowo rzadko a dzieci rodziły się normalne.

Jednak Jolskaraksena zdziwiło Południe jeszcze w jednym aspekcie. Co prawda słyszał o tutejszych sanktuariach a nawet o Wielkim Hospicjum we Frederheim a jednak nie mógł w to uwierzyć. Jak ci głupi Południowcy mogli trzymać we własnych siedzibach ludzi którzy zostali przeklęci przez swych bogów lub naznaczeni bluźnierczym piętnem Nieopisywalnego. Podszepty w ich umysłach nie rodziły się w nich samych jak twierdzili Imperialni a w Królestwie Chaosu gdzie na Ziemiach Które Nie Znają Stagnacji panuje Ten Który Zmienia Drogi. To on i jego diabelski pomiot szeptały do ludzi zmuszając ich do czynienia okrutnych rzeczy i wypowiadania ohydnych naturze i człowiekowi słów.

Kaerssonlingowie a także wiele innych plemion wypędzali szaleńców na mroźne wiatry Północy, niech idą do swych zwyrodniałych panów ponieważ im nie została przydana rola uczestniczenia w czasach Gotterdammerungu po stronie zwycięzców, Olric ich przeklął, wyrzekł się tego nieczystego pomiotu a skoro najpotężniejszy z bogów nie chciał mieć z nimi nic do czynienia to dlaczego inni mieli by chcieć się z nimi stykać. Jeśli zawędrujesz kiedyś do tej mroźnej krainy i zauważysz krew na lodzie w pobliżu ziem południowych plemion to najpewniej jest to krew skalanego. Krew na lodzie...

- Nie podejrzewałem że podczas mej podróży po Południu tak szybko trafię na ludzi o których ułożę sagę! Widzę że historia się ciekawie tu toczy i będzie to pieśń co niemiara, godna pucharu miodu w Kregnihalli!

Powoli zaczynał się ożywiać a świeże powietrze znacznie rozjaśniło mu umysł, powoli w myślach zaczął układać pierwsze zwrotki sagi.
 
Macharius jest offline  
Stary 07-11-2007, 17:01   #35
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację


- Myślę, że w naszych badaniach przynajmniej na terenie klasztoru powinniśmy się rozdzielić tak by w krótkim czasie zbadać jak najwięcej a wieczorem wymienić się zdobytymi informacjami. Tak będzie z pewnością o wiele prościej niż gdybyśmy się mieli ciągnąć razem, choć jest to oczywiście moje zdanie.

Elf zastanowił się przez moment jakby rozważał czy dodać coś jeszcze, w końcu przemówił.

- Nie pozostawałbym też obojętny na fakt nocnego biczowania, tym bardziej jeśli nie jest to normalna praktyka przebywających tu kapłanów, nie potrafię Wam pomóc w opisie jednak podejrzewam, że osoba która to wczoraj w nocy robiła zareaguje odmiennie od tych co mają czyste sumienie, nie głupie więc będzie mówienie wprost do każdego, że widziało się go wczoraj jak biczuje się na dziedzińcu. Zawsze po reakcji można to przecież sprostować, a że nic nie dzieje się bez przyczyny uważam to za ślad warty dokładnego zbadania.

Gdy już zbierzemy grom informacji będzie można podziałać w terenie by odnaleźć zaginionych musimy mieć jednak choć wskazówki gdzie mogą przebywać.

Dobrze byłoby też wybadać kto, kiedy i w jaki sposób mógł wejść w posiadanie kluczy, osobiście wątpię choć nie neguję, że klucznik miałby być sprawcą ucieczki, gdyż wobec braku innych podejrzanych właściwie jest on jedynym winnym a przed konsekwencjami chroni go już tylko wiara i zaufanie jakimi cieszy się u opata.


Elf skończył, milcząco spoglądając na towarzyszy i czekając na ich reakcję. Bez względu na owoce narady i tak zamierzał dochodzić kto biczował się na dziedzińcu, zamierzał zadać szereg niewygodnych pytań kapłanom nie uciekając się od oskarżeń choćby nietrafnych, jakoś w końcu muszą znaleźć winnego lub winnych a ci raczej nie podadzą samych siebie na talerzu.
 
Eliasz jest offline  
Stary 07-11-2007, 20:28   #36
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany


- Też o tym myślałam, Lilawanderze. Z tym podziałem to proponuję, aby pierwsza grupa zrobiła dochodzenie w klasztorze, a także poszperała po nim, wszakże każda poszlaka jest w tej chwili ważna, bo nie mamy nic. Śledztwo bez podejrzeń jest jak niebo bez słońca.Erica odparła niewzruszenie. Na korytarzu było nieporównywalnie chłodniej, więc poprawiła dekolt i kaptur, a także zacieśniła pas na habicie.

- Natomiast druga grupa powinna wyjść poza mury monastyru i poszukać informacji w mieście. Nie wierzę, aby ta sprawa ograniczała się tylko do tego miejsca. Być może ludzie świeccy będą coś wiedzieć. Nie omieszkajmy również zająć się sprawą rzekomego wybuchu baszty, przez co Wasylij niechybnie stracił swoją posadę. – zwróciła się bezpośrednio do kislevczyka. – Wierzę, że wielki to musiał kamień spaść na twoje serce przyjacielu, człowiek bez powołania to człowiek bez duszy. Myślę też, że ta sprawa powinna także rzucić światło na to wydarzenie. Coś czuję, że te sprawy mogą być ze sobą niechybnie łączyć… –Naprawdę było jej żal tego, co mu się przytrafiło, miała nadzieję mu jakoś pomóc, podnieść na duchu. Żeby nie było, że tylko stoją i próżnują, dodała potem.

-Więc? Proponuję, aby Lilawander został ze mną, wydaje mi się, że lepiej sobie tutaj poradzimy aniżeli w mieście. Wy panowie właśnie powinniście udać się do miasta. – nie wiedzieć czemu, towarzystwo elfa wydawało jej się być milszym, niżeli pozostałych. Ewentualnie ten Norsmen jeszcze się jako tako zachowywał, ale Wasylij, a także Oktawius patrzyli na nią tak, jakby chcieli ja rozebrać. Rzadko miała do czynienia z mężczyznami, a jak już, to mnisi byli bardziej powściągliwi. Nie znosiła, gdy ktoś patrzył na nią ukradkiem, jak na jakieś dziwne stworzenie. Przyprawiało ją to o dreszcze…

- Co do tych więźniów… warto też rozejrzeć się wokół murów klasztoru, w końcu nie rozpłynęli się w powietrzu, ani też nie lewitowali, więc jakieś ślady ucieczki musieli zostawić, tym także powinniście się zająć. – wszystko było prawie ułożone, i lepiej, aby tak zostało. Chciała zostać tutaj.
 
Revan jest offline  
Stary 14-11-2007, 00:45   #37
homeosapiens
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Marmurowe ściany stały się jedynym świadkiem podjętych przez was decyzji. Zdawało się Wam, że nie miały uszu, ale któż to wie - chyba tylko bogowie. Bogowie zaś waszym losem się nie przejmowali i wyjawiać tajemnic nie zwykli, więc nie wiedzieliście. Zgodnie z zarządzeniem jedynej duchownej w waszej drużynie rozdzieliliście się.

*

Hrafn
Wraz z Wasylijem i Kurtem poszliście za radą kislewczyka do domu bajlifa Konrada. Po drodze nie zobaczyliście niczego, co by przykuło waszą uwagę, ot kilka drewnianych domów na krzyż, jakaś kapliczka zapomnianego bóstwa, o której wszyscy zdaje się zapomnieli całe wieki temu. Dom Konrada dawał się widzieć zaraz po wyjściu z klasztoru. Był to najwyższy budynek w całym miasteczku i imponował rozmachem, z jakim go zbudowano. Wyglądał, jakby był wyrzeźbiony w litej skale jakąś tajemną, znaną tylko krasnoludom sztuką. Drzwi same się przed wami otworzyły zapraszając was do środka.



Jeszce z zewnątrz widać było rozległy hol, do którego wkroczyliście zaraz za Wasylijem, w którym już krew buzowała, gdyż ten chciał wyjaśnień. Staliscie na przykrywającym prawie że całą marmurową podłogę czerwonym jak krew i miękkim jak futro dywanie. Buty zapadały się w nim lekko, ale nie na tyle, by utrudniało to chodzenie. Gdy Wasylij dał wyraz swojemu zniecierpliwieniu i krzyknął "Konrad!!" , przez chwile odpowiadało mu głuche stukanie pod podłogą. Korniki były plagą w tym mieście, mnisi mówili o tym przy obiedzie. Problem dotknął pewnie też i bajlifa, ponieważ stojąc na schodach przysłuchiwał się temu dźwiękowi kręcąc głową. Najwyższy rangą stróż prawa w całej okolicy był wysoki, szczupły i przystojny, wręcz niepokojąco przystojny.



Co bardziej zgryźliwi mieszczanie twierdzili, że dorobił się na bogatych wdówkach. Nie wierzyli w to ci, którzy z nim kiedykolwiek rozmawiali. Ci zaś, którzy go prawdziwie znali, a było ich naprawdę niewielu, wiedzieli, że krzty prawdy w tych paszkwilach nie ma.

-Witam imć detektywów w moim domostwie. Na cóż mógłbym się przydać?

Konrad najwyraźniej do niedoinformowanych nie należał. Wtedy Wasylij zaczął go zasypywać pytaniami odnośnie sytuacji z wieżą, którą to miał objąć. Z dość szybkiej i gwałtownej wymiany zdań wyszło, że nie wiadomo, kto stoi za podpaleniem i że okoliczności są dość dziwne - oręż najemnych w przeciwieństwie do wszystkiego innego w wieży nie uległ spaleniu. Konrad nalegał, by oddać je rodzinom, które ze sprzedaży tychże mogły by wyżyć przez jakiś czas, ale Wasylij był nieugięty - były to dowody w sprawie i musiały przejść przez ręce jakiegoś obeznanego w magii śledczego. Konrad był rozważny i w ten sposób dobierał słowa, widać było, że czuł respekt do Wasylija, ale się z nim nie zgadzał z przekonania. Gospodarz zaprosił was w końcu do stołu, przy czym kislewczyk już się nie odzywał zrozpaczony beznadzieją swojej sytuacji i niefartem życiowym. Kurt zaś nie sprawiał wrażenia lubującego się w rozmowach, więc wzrok Konrada skierował się ku Tobie.

-No dobrze więc pomogę rodzinom z własnej kiesy. Uderzy mnie to po kieszeni, bo mam ostatnio wydatki, jak zapewne wiecie, trwają poszukiwania, a nikt nie pracuje za darmo. Tak czy tak, nie pozwolę im umrzeć z głodu. Coś jeszcze?

*

Ericka i Lilawander

Zdecydowaliście się przeszukać osobiste komnaty opata. Po zastosowaniu się do wskazówek opata ściana otworzyła się, co dziwne, bez żadnego zgrzytu. Niniejszym byliście w większym zaufaniu Volkberta, niż jego właśni braciszkowie. Były one zaiste luksusowe, te pokoje.

Cały kompleks obejmował cztery izby i korytarz, z którego można się było do nich dostać. Na korytarzu nie było co prawda niczego, dosłownie. Gołe mury, od których biło zimno, jeśli je dotknąć. W pokojach jednak sprawa miała się całkiem inaczej - podłoga była ciepła, jakby ktoś palił pod nią ogniem, porozkładane były na niej niedźwiedzie skóry, spod których było widać, że jest wyłożona gładkim i dającym odblask dębem. Do każdego z pokoi prowadziły osobne drzwi, wszystkie były obite metalem, nie wiadomo w jakim celu.

Pierwszym pomieszczeniem, które wypadło wam sprawdzić była izba sypialna. Na środku stało wielkie loże z baldachimem godne zapewne najwyższego rangą w okolicy duchownego. Obok niego stała mała nocna szafka, na której leżało małe arcydzieło sztuki malarskiej przedstawiające nagą, młodą i piękną kobietę z długimi blond włosami. Miała bardzo szczęśliwy wyraz twarzy, ale nie sposób było stwierdzić, czy to wola artysty, czy też rzeczywista mimika podczas pozowania. W szufladkach były tylko dwa szkiełka osadzone w metalu, a służące zapewne poprawie wzroku, oraz fajka z tytoniem.

W drugiej izdebce znajdował się kilkuosobowy okrągły stolik, oraz szafa - wszystko wyszło na pewno spod ręki najlepszych rzemieślników i miało posłużyć jeszcze kilku opatom. Na stole leżały ładnie ilustrowane karty do gry, a w szafie ubrania- nic wartego uwagi.

W kolejnym pomieszczeniu nie było już dębu i niedźwiedzia, ani ich zapachu kojarzącego się wam odtąd z tym miejscem. To była łaźnia - większość pokoju zajmowała parująca woda, która nieprzerwanie wypływała z dziury w ścianie i ściekała do zbiornika.

W ostatnim pokoju był kominek i dwa obite czymś miękkim krzesła. W zacienionym rogu zauważyliście też duży regał z książkami. Nie wyglądał podejrzanie. Pobieżnie sprawdziliście tytuły, co zaskutkowało waszym zakurzeniem - nikt tutaj od dłuższego czasu nie zaglądał lub też ten, kto tu bywał i czytał nie pokusił się o wytarcie kurzu.

Przeglądanie włości Volkberta nie było męczące, zamiast jednak wyjść i zabrać się do przesłuchiwania mnichów zawróciliście jednocześnie do pokoju-łaźni. Woda pachniała różami i kusiła. Spojrzeliście po sobie nieradzi, że wpadliście na ten sam pomysł. Kurz jednak dawał sie we znaki i łaźnia przedstawiała pewne rozwiązanie.
 

Ostatnio edytowane przez homeosapiens : 19-11-2007 o 01:59.
 
Stary 14-11-2007, 13:42   #38
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację


Lilawander dokładnie rozglądał się w komnatach Opata. Wygoda, którą sobie urządził budziła podziw i zaskoczenie. Pokoje zwiedzał bardzo wolno, czasem biorąc coś do rąk, czasem tylko spoglądając z kilku stron. Dokładnie przyjrzał się mechanizmowi otwierania i zamykania sekretnego przejścia. Nie znał się na tym, jednak potrafił odróżnić prosty mechanizm od skomplikowanego. Przy okazji postanowił rozpocząć pracę nad sporządzeniem mapy klasztoru. Chciał przerysować i nanieść każdą komnatę, korytarz, sekretne przejście, jakie napotkał i napotka w tej świątyni. Będzie to cenny i wartościowy dokument, kompletny plan świątyni, wymierzony i opisany. Taka mapa nie dość, że miała własną wartość, która rosła z ilością szczegółów i dokładnością, to umożliwiała czasem odkrycie tajemnych komnat czy przejść, wyszukanie tzw. pustych miejsc, komór czy innych nieprawidłowości, mogło to okazać się przydatne w poszukiwaniach, ale mówiąc szczerze to elf przede wszystkim chciał wykorzystać sytuację w jakiej się znalazł możliwie maksymalnie. W przyszłości pewnie już takiej okazji mieć nie będzie.
Zatrzymał się przy figurce młodej, nagiej kobiety, podniósł ją wskazując kapłance.

- Czy to typowe dla kapłanów, że głoszą o czystości i pobożności z ambon a w zaciszu własnych komnat robią coś zupełnie innego?

Było to pytanie postawione bez krzty drwiny, elf naprawdę był ciekaw czy to normalne i typowe wśród ludzkich kapłanów… jeśli tak to faktycznie można było się obawiać tej rasy.

Zabrał też trochę tytoniu Opatowi, jako materiał porównawczy i do zbadania, jeśli znajdzie chwilę. Ciekaw był nawet tego, jaki tytoń stosuje Opat i właściwie czemu się truje, skoro jest kapłanem? Na nos nałożył też dwa szkiełka, zastanawiał się przez chwilę czy nie są czasem magiczne, bez względu jednak na dociekania rzucił przez nie okiem na wszystkie komnaty Opata, licząc, że przez te szkła sam dojrzy coś więcej, może nawet rzeczy ukryte przed gołym wzrokiem. Oczywiście zamierzał je zaraz odłożyć na miejsce.

Szuflady, schowki, kandelabry, obrazy… wszystko to co można było poruszyć, przekręcić, przestawić - elf spróbował jakoś ruszyć, szukając ukrytych schowków, przejść lub innych ukrytych rzeczy. Próbował tez wyczuć jakikolwiek wiatr magii, źródło mocy, nawet ciąg powietrza jaki przepływa w komnatach Opata. Cieszył się z możliwości zgłębienia sekretów świątyni Sigmara. Zdawał sobie sprawę, że jest jedną z nielicznych osób, które kiedykolwiek przebywały w tym miejscu, i na dodatek nie był kapłanem, nie był nawet człowiekiem…
Dłuższą chwilę spędził tez przy kartach do gry, starannie przejrzał talię zastanawiając się czy kapłan uprawia tu także hazard w ukryciu przed wzrokiem wiernych. Nawet jeśli miały służyć jedynie rozrywce to i tak było to dość dziwne jak na Opata świątyni.
Gdy jednak zaczął grzebać w książkach to poczuł, że przesadził, choć wytrzymał na tyle długo, by zobaczyć przynajmniej tytuły czy pobieżnie zawartość książek, chciał się pokusić o wypożyczenie którejś z nich, musiał jednak wiedzieć o co prosić. Tumany kurzu i pyłu, które przy tym wzniecił dały mu się mocno we znaki, zaczął kichać i gdy zobaczył w końcu przygotowaną ciepłą kąpiel z wonnymi olejkami nie zastanawiał się długo. Zaczął się rozbierać a gdy był już nagi zanurzył się w ciepłej wodzie. Nie przeszkadzało mu przy tym jak zachowa się kobieta. Jeśli miała jakieś kompleksy, lub zahamowania był to jej ból nie jego. Przyjemnie mu było wyciągnąć się w ciepłej i pachnącej kąpieli, zapraszającym gestem próbował przełamać ( jeśli były ) opory kapłanki i zaprosić ją do przyjemnej wody.
Zanurzył się na moment cały, by spłukać nieprzyjemny kurz z włosów i twarzy, rozejrzał się tez za mydłem lub ziołami służącymi lepszemu oczyszczeniu ciała.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 14-11-2007 o 13:46.
Eliasz jest offline  
Stary 14-11-2007, 22:47   #39
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany


Erica patrzyła z niemałym zdziwieniem na komnaty opata, na dębową podłogę i wyłożonych na niej niedźwiedzich skórach. Prawdę mówiąc przywykła do tego, że duchowni na wyższych stanowiskach byli przebrzydłymi hipokrytami. Prawdę mówiąc czuła obrzydzenie, gdy tylko myślała o tej zapaści, jednak przeszukiwanie osobistych komnat opata mogło wyjawić wiele jego brudnych sekretów. Na przykład takich jak obrazek nagiej kobiety.

- To rzecz nie mająca końca, chociaż ostatnio bardzo modne stało się cierpienie u umieranie ku czci swojego boga. Jednak należy pamiętać, ze wszystko co nakazane i zakazane zatrzymuje się tylko na owieczkach, gdyż to przewodnik stada dyktuje warunki. - odparła spokojnie.

Potem znaleźli fajki tytoniowe. Erica nie lubiła dymu, zapewne przez traumatyczne wspomnienia z dzieciństwa. Popatrzyła na łoże w sypialni, nad którym wisiał baldachim. Kusiło ją, aby położyć się na chwilę na nim, wszakże nie spała tej nocy najlepiej, jednak nie chciała naruszyć pewnej prywatności opata. Gdy elf przeglądał talię do kart, Erica próbowała odczytać tytuły książek, jakie Volkberta miał w swojej biblioteczce. Były gęsto porośnięte kurzem, co znaczyło, że opatowi nie często zdarzało się czytać, a szkoda, bo co poprawia, w nadmiarze często nie szkodzi, ale zawsze znajdą się jakieś wyjątki.

Wyjęła z kieszeni chustę i otarła nią twarz, a następni ręce. Przeglądanie osobistych pokoi Volkberta jedynie potęgowało gniew Erici przeciw takim wybrykom, które były notorycznie powtarzane na terenie całego imperium. Z drugiej strony… gdyby ona doszła do takiej władzy, zrezygnowałaby z takich wygód? Teraz pewnie tak, ale gdyby miała tak od dziecka... Erica kilka razy miała tą przyjemność poczytania kilku zbiorów opowiadań najlepszych romantycznych pisarzy, z Tilei oraz Bretonii. Wiele razy zdarzyło jej się po cichu marzyć o innym przeznaczeniu, jednak zawsze kończyła takie rozważania, wiedząc, że i tak wszycy trafią do jednego miejsca. Nigdy nie miała fizycznego kontaktu z mężczyzną, przynajmniej z własnej woli. Jednak doktryny narzucone jej przez klasztor kazały wyzbywać się takich refleksji, gdyż prowadzą one tylko w sidła Chaosu, a niemożnością jest się z nich wydostać.

Czuła na sobie cały ten kurz, który spoczął na niej podczas przeszukiwania tych komnat. Wtem nadeszło rozwiązanie, prawie idealne, a była nim prywatna łaźnia Volkberta. Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, elf rozebrał się przy niej i wskoczył do gorącej wody. Udawała, że nie patrzy, jednak ukradkiem spojrzała raz, czy dwa tam gdzie nie trzeba. Lilawander starał się ją nakłonić do wspólnej kąpieli, na co Erica się tylko oburzyła. Jednak, żeby nie dać po sobie tego poznać, odparła jedynie, że jest to wielkim nietaktem korzystać z czyjejś łaźni, mimo iż opat im na to „pozwolił”. Prawdę mówiąc, po głowie już zaczęły jej krążyć myśli oskarżające go o kontakt ze Slaaneshem, jednak szybko się ich wyzbyła. Kult w zakonie Sigmara? Niedorzeczność. Nie chciała, aby elf zobaczył ją nago, nie dopuszczała nawet takiej myśli. Przecież doktryny… miały ją chronić, uważała, że słusznie stara się ich przestrzegać. Rozkosz prowadzi do zepsucia, a to jest już domena Chaosu. Tak, dokładnie tak. Poza tym, nie chciała, aby zobaczył jej rany, mógłby zadawać krepujące ją pytania, a tego nie lubiła. Była wszakże akolitą Morra, swoją ścieżke już wybrała.

Usiadła w pokoju z kominkiem, wyzbywając się tym razem wszelkich wątpliwości. Patrzyła ze spokojem na ogień palący się w kominku. Od niechcenia jakby wstała, podeszła do regału i chwyciła pierwszą, lepszą książkę, otwierając ją w środku. Zatopiła się w lekturze…
 
Revan jest offline  
Stary 22-11-2007, 05:58   #40
homeosapiens
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Książka była dość wciągająca. Bogato ilustrowany to traktował o historii państwa sojuszniczego Imperium - Kisleva. Lilawander zasnął w łaźni oparty o ścianę - poczuł się jakoś tak dziwnie rzewnie, że totalnie nie mógł się oprzeć senności, a Ericka zatopiła się w lekturze:

Historia Kisleva jako państwa rządzonego przez carów liczy nieco ponad tysiąc lat. Dzieje tych terenów przed XV wiekiem są na ogół nieznane, nieliczne wzmianki przetrwały w baśniach i legendach Ungołów oraz Ropsmenów, którzy żyli tutaj na długo przed przybyciem Gospodarów. Część informacji odnośnie tych obszarów możemy znaleźć w dawnych księgach imperialnych i krasnoludzkich kupców, kapłanów oraz odkrywców, którzy handlowali z tutejszymi plemionami bądź też próbowali je nawracać. Wiele zapisków historycznych zaginęło lub zostało zniszczonych, wiele faktów zostało przeinaczonych, a część z nich nadal czeka na ponowne odkrycie. Scytyjskie kurhany wśród stepu nadal są wielką tajemnicą, podobnie jak niejedna ruina, pozostawiona przez dumne rasy Wysokich Elfów lub Krasnoludów. Obecnie te pozostałości skryte wśród zieleni, niewidoczne dla ludzkich oczu, kryją w sobie niejednen sekret. Część prawdy na zawsze pozostanie nieznana, inna będzie ukrywana, ze względu na problemy jakie mogłoby spowodować jej wyjawienie.

Czasy pradawne

Zanim w Kislevie pojawili się Gospodarowie, ziemie te zamieszkiwały liczne plemiona ungolskich koczowników, wśród nich były plemiona Kozaków, Hunów oraz wielu innych, których nazwy zostały zapomniane. Wojownicze plemię Scytów prawdopodobnie także należało do tej grupy ludów, ale nie jest to do końca potwierdzone. Nie jest wiadome kiedy tutaj przybyli ani też co ich do tego skłoniło. Wśród ludzi nie uchowały się żadne zapiski na ten temat, pismo w tamtym okresie było czymś nie znanym na trawiastym stepie Kisleva. Nieliczne wzmianki o tych terenach znajdują się podobno w księgach starszych ras. Także wiele tajemnic skrywają kopce i kurhany, które pradawni mieszkańcy wznosili swoim zmarłym. Grobowce, mokradła, zapomniane jaskinie skrywają wiele sekretów. Niewiadome jest kiedy się tu pojawili, natomiast pewne jest, że Ungołowie żyli na tym obszarze w czasach Sigmara. Wzmianki na temat tego ludu można spotkać w imperialnych kronikach tamtego okresu. Kilka tysięcy jeźdźców ungolskich walczyło po stronie Sigmara w jego wojnach z zielonoskórymi na wschodzie Imperium. W tym samym czasie armie pierwszego Imperatora przepędziły osiadłe na wybrzeżu Nordlandu plemiona Norsów. Pokonani ruszyli na północ, aby szukać spokoju i nowych ziem. Wśród nich byli także Ropsmeni, którzy osadzili się u ujścia rzeki Links gdzie założyli królestwo Norvardu. Jedno jest pewne, już w tamtych dniach Ungołowie nie darzyli szczególną sympatią pracowitych Ropsmenów. Antypatia ta miała w przyszłości doprowadzić do licznych konfliktów. Oba ludy mężnie stanęły na drodze imperialnym dążeniom do poszerzania terytorium. Ludzie z zachodu przekonali się o nieugiętości i bojowym doświadczeniu ludów wschodu. Tylko nieliczne ziemie wydarto rdzennym mieszkańcom. Kislev nadal należał do Ungołów i Ropsmenów i miało tak być jeszcze przez długi okres czasu.

„Za czasów mej młodości towarzyszyłem ojcu w misji, na dalekiej Północy kraju. Mój rodzic wykonywał zadanie powierzone mu przez samego cara – Borysa Bokhę. Zawędrowaliśmy do jednego z ważniejszych ungolskich arystokratów – wielkiego atamana Petrarchy. Ugoszczono nas jak byśmy byli którymś z kniazi. O nasze dobro dbały córy gospodarza. Warto zauważyć, że wbrew znanej w świecie opinii, dziewczęta ungolskie są całkiem urodziwe, prawie jak nasze rakhovskie dziewki. Dzień po przybyciu zaczęły się rozmowy z atamanem. Ojciec potrzebował zwerbować dwustuosobowy oddział lekkiej konnicy, jakże potrzebny na najbliższą carską wyprawę przeciwko podłym plemionom goblinów. Negocjacje trwały nieprzerwanie przez tydzień. W tym czasie towarzyszyłem ojcu w jego powinnościach, a także zażywałem ungolskiej gościnności. Ostatniego dnia, na sfinalizowanie umowy odbyła się wielka uczta, suto zakrapiana wódką oraz trunkiem którego nazwy nie jestem w stanie wypowiedzieć. Jeden fragment imprezy, licząc uroku Nadii, na trwałe utkwił w mej pamięci. Powieść starego Wajdeloty, bo tak zwano nadwornego bajarza atamana. Siwy mężczyzna o wielkim czerwonym nosie i sumiastym wąsie zaczął snuć swoją opowieść. Nadia cały czas dbała abym nie siedział o suchym gardle, nawet nie pamiętam kiedy wylądowała na moim kolanie. Wtedy pierwszy raz usłyszałem historię o pradawnych rasach. O tym, że żyły w Kislevie na długo, przed pojawieniem się tutaj ludzi. W rodzimym domu o elfach niewiele się mówi, z krasnoludami zaś prowadzi się wyłącznie intratne interesy suto zakrapiane wódką. W skupieniu przy śmiechach zabawy, słuchałem opowieści starego dziadka. Opowieści o Wysokich Elfach i ich wojnie z Krasnoludami, historię Scytów którzy podobnie jak Ungołowie kochali konie. Od tamtej pory zacząłem bliżej interesować się tym wszystkim, co kmiecie przypadkowo odkryją w ziemi. Mokradła, liczne bagna czy wzgórza kryją nie jedną tajemnicę. Zawsze interesowałem się dawnymi dziejami, ale dzięki tej pięknej baśni zrozumiałem dopiero jak niewiele znaczymy. Kiedyś żyły tu dawne nacje o wielkiej potędze. Obecnie obie są cieniem tego czym były w opowieści. Potem władzę nad tą surową ziemią przejęli ludzie - Scyci, Ungołowie, później przybyliśmy my. Modlę się w duchu do bogów, by na tych ziemiach nadal było miejsce dla nas, abyśmy nie musieli uciekać. Kolejny ranek był ciężki, do tego spędzony w siodle. Nasza rota, wzmocniona przez konnych strzelców, ruszyła na Północ”.
– bojar Andriej, doradca carycy w sprawach armii.

Wielka wędrówka Gospodarów

Gospodarowie byli jednym z tych ludów, który w trakcie wielkiej migracji powędrował daleko na północ. Tylko nieliczne plemiona ruszyły dalej, co przyniosło w efekcie ich wypaczenie na dalekiej północy. Gospodarowie osiedlili się w okolicach wielkiej rzeki na dalekim wschodzie, tam mogli uprawiać liczne zboża oraz hodować wspaniałe konie. Ziemia wymagała dużego nakładu pracy, ale dawała wystarczająco wiele pożywienia dla ludnego plemienia. Mijały stulecia i sytuacja stawała się coraz trudniejsza. Ziemia dawała coraz mniejsze plony, zapotrzebowanie zaś rosło wraz ze wzrostem liczby ludności. W roku 1477 KI liczne najazdy plemion z Północy oraz hobgoblinów z południa, a także susza, dały początek wielkiej migracji całego ludu. Brano ze sobą tylko to, co dano radę unieść. Olbrzymia masa ludzi ruszyła wieloma kolumnami na zachód, gdzie według kapłanów Daża miały znajdować się bezpieczne i bogate ziemie, w stronę których na swym rydwanie co dzień wędruje ich boski opiekun. Za plecami pozostały jedynie płonące domostwa i pola, albowiem nigdy nie miano tutaj powrócić. Ungołowie zostali zaskoczeni przybyciem tej olbrzymiej ludzkiej siły. Podzielone plemiona nie były wstanie stawić czoła najeźdźcy. Niektóre plemiona, między innymi Kozacy, sprzymierzyły się z Gospodarami. Inne rozpoczęły walkę w obronie swych ziem. Świetnie dowodzone konne armie Gospodarów chan królowej Miski wygrywały kolejne bitwy, spychając przeciwników na zachód. Ungołowie musieli ustąpić, uchodząc na bezpieczne obszary. Stamtąd prowadzili wojnę podjazdową przeciwko gospodarskim ludom oraz zdrajcom. Przez kilka kolejnych lat Gospodarowie kolejnymi falami przekraczali Najwyższą Przełęcz. W ostateczności, na wschodnim krańcu przełęczy pozostawili fortyfikowany gród, mający powstrzymywać plemiona północy przed wkraczaniem na nowo podbite tereny. Pierwszy etap migracji zakończył się zajęciem obszarów stanowiących obecnie ziemie Wielkiego Księstwa Północy. Po pewnym czasie zaczęło brakować ziemi, a najazdy plemion ungolskich stawały się coraz bardziej dokuczliwe. Kolejna chan-królowa Szojka w umiejętny sposób kontynuowała dzieło poprzedniczki. Za jej rządów zbudowano miasto Kislev oraz ustanowiono tytuł cara. Plemiona ungolskie, wykrwawione licznymi wojnami, w ostatnim akcie rozpaczy zdobyły ropsmeńską stolicę Norvard – podporządkowując sobie Ropsmenów. Ich władza nie trwała jednakże długo, parenaście lat później zostali pokonani. Wszyscy chanowie Ungołów poprosili wtedy o łaskę, uznając władzę carycy oraz jej rządy i zostali zobowiązani do służby nowo powstałemu państwu –Kislevowi. Ziemie od Erengradu po Góry Krańca Świata znalazły się pod władaniem carów.

Narodziny Kisleva

W 1522 roku K.I. na miejscu dawnej imperialnej kolonii handlowej zostaje założone miasto Kislev. Szojka zwana Wielką Budowniczą ogłasza się pierwszą carycą – aby podkreślić swoje dokonania. Imperium pogrążone w rozbiciu nie robi nic, aby powstrzymać Gospodarów którzy zajmują całe obszary na wschodzie, opierając swoją granicę na Lesie Cieni oraz na Wyższej Talabek. Po zajęciu Dobryrionu i większości pozostałych terenów następuje okres trzech lat pokoju. Liczni gospodarscy rolnicy i pasterze osiedlają się na żyznych ziemiach południowego Kisleva. Po trzech latach pokoju liczna armia Gospodarów dowodzona przez carycę Szojkę zdobywa miasto Norvard – w ostateczności podporządkowując sobie ostatnie wolne plemiona Ungołów oraz zamieszkujących te ziemie Ropsmenów. Następuje początek nowego okresu w dziejach tych ziem. Kończy się era ungolskich chanów i ropsmeńskich królów. Zaczyna się okres jednoczenia Kisleva pod rządami potężnych władców.
Niewiele wiemy o pierwszych władczyniach Kisleva – znamy jedynie ich imiona i liczne dokonania, lecz wiedza o ich przodkach jest nikła. Miska przeprowadziła Gospodarów przez Najwyższą Przełęcz, po czym zdobyła północne obszary Kisleva, a dokonana przez nią rzeź Praag jest znana nam z niejednej ungolskiej pieśni. Dla wrogów nieposłuszeństwa nieposłusznych podwładnych była niezwykle okrutna – Ungołowie do czasów obecnych straszą swe dzieci jej imieniem. Ale wbrew opinii historyków potrafiła okazać litość, swoją opiekę roztaczała na tych którzy przychodzili z prośbą o to. Taki los czekał między innymi plemiona ungolskie Kozaków czy Wałachów. Grobowiec Miski ponoć znajduje się gdzieś pod Praag, uczeni twierdzą, że dlatego wielu ludzi popełnia błąd, mylnie twierdząc, że pod miastem spoczywa dawno zapomniana bogini – Arianka. Następczynią Miski była Szojka, wielka Chan-Królowa dzięki której Kislev stał się jednym państwem. To właśnie za jej panowania na ruinach imperialnej osady Eisigbucht powstało miasto Kislev – późniejsza stolica państwa. Za jej rządów nastąpił zmierzch władzy wielkich ungolskich chanów. Wielkie miasto Norvard zostało zdobyte, a licznym obrońcom oszczędzono życie w zamian za wierność, jaką przysięgli carycy. Szojka mimo że była córką Miski nie stosowała okrucieństw wobec podbijanych ludów. Za jej zgodą ungolskie plemiona mogły powrócić na północne tereny Kisleva. Nadal było tam wiele ziem, ponieważ Gospodarowie preferowali żyzne tereny Dobryrionu. Szojka przez resztę życia starała się zabezpieczyć państwo przed zagrożeniami z zewnątrz, pokonując goblinoidy w bitwie pod Chernigovem. Pierwsza caryca spoczęła wśród murów zbudowanego za jej życia Lodowego Pałacu.

Nieliczni uciekinierzy z pogrążonego wojnami Imperium od kilku stuleci żyli w Kislevie handlując z Ungołami. Wraz z przybyciem Gospodarów większość z ich osad poddała się nowym przybyszom. Nieliczne stawiły opór licząc na pomoc, o jaką prosili wschodnich władców Imperium. Władza carów objęła więc nie tylko Ungołów i Ropsmenów, ale także uciekinierów z zachodu. Wśród nich było wielu ludzi obytych w rzemiosłach, w tym także znających się na zaawansowanych metodach wytwarzania pancerzy i broni. Ludzie ci wnieśli wiele w rozwój nowo powstałego państwa. Po latach zatracili pamięć o swoim języku i zostali w pełni zasymilowani przez kulturę Gospodarów. Należy wspomnieć, że nikt ich do tego nie zmuszał. Oprócz umiejętności sporym ich wkładem w kulturę były wierzenia, które w odrobinę zmienionym obrządku zostały zaakceptowane przez południowe plemiona Gospodarów. Rozpoczął się okres rozwoju, wysłano misje dyplomatyczne do granicznych władców Imperium, którzy musieli pogodzić się z utratą ziem na wschodzie. Za rządów kolejnych władców Kisleva budowano nowe miasta i twierdze, kolejne obszary były oczyszczane z goblinoidów czy zwierzoludzi. Już wtedy pojawiły się pierwsze drobne najazdy ludów z Północy, nie były jednak wielkie i nie stanowiły zagrożenia dla kraju, wszystkie zostały odparte przy minimalnych stratach.

Wojny domowe i ponowne zjednoczenie kraju

„Według legendy Car Nikolai zostawił władzę Chankarowi, gdyż wierzył że taki gest może uzdrowić Kislev. Niektórzy twierdzą, że objawili mu to bogowie, inni zaś, że wierzył w młodzieńca i własną córę. Przedstawiany jest zazwyczaj jako otyły, dobrotliwy, brodaty mędrzec. Gdy odszedł, podobno przywdział szaty nędzarza i wyruszył w podróż, a ci co go gościli mogli liczyć na miłą niespodziankę w postaci złotej monety. Ponoć tylko jeden służący wiedział o zniknięciu cara, ale kto wierzyłby w takie bajdy rozgłaszane przez sługę. Niektórzy twierdzą, że nadal można spotkać cara wędrującego po gościńcach Kisleva.”
– bojar Andriej, doradca carycy w sprawach armii.

W roku 1750 K.I. poprzez mariaż, na który nie zezwolił car, wzmocniły się dwa rody angolskie. Ungołowie zostali połączeni przez Wielkiego Chana, a Wielkie Księstwo Północy odłączyło się od reszty i nie trzeba było długo czekać, aż Erengrad zrobi to samo, wzywając na pomoc swoich braci z Norski. Carscy gubernatorzy zostali obaleni, zaś ludność gospodarską żyjącą na tych ziemiach czekało wiele trudnych lat. Armie carskie nie były w stanie walczyć z dwoma potężnymi przeciwnikami naraz, dodatkowo sytuację zaognił bunt części bojarów, którzy odłączyli się od caratu. Przez następne 250 lat w Kislevie toczono okrutne wojny, Ungołowie prawie obalili carat, lecz Praag, które obrali za stolicę zostało oblężone przez Ropsmenów. Carskie armie pokonały najpierw buntowniczych bojarów, których ścięto dla przykładu. Następnie przez kolejne stulecia wojna była toczona ze zmiennym szczęściem dla każdej ze stron. W ostateczności zatriumfowały armie cara. Erengrad poddał się po zagwarantowaniu nietykalności jego mieszkańcom. W Praag doszło do przewrotu pałacowego, w którym zamordowano wielkiego chana. Jego syn Chankar poddał się władzy cara, który oddał mu za żonę swoją córkę Akilę i abdykował. Arystokracja Ungołów zasymilowałą się z możnymi rodami Gospodarów. Nastąpił wiek pokoju, w którym Kislev wrócił do dawnej świetności. Chankar był jedynym carem Kisleva wywodzącym się spośród Ungołów. Jego rządy zostały uznane przez Gospodarów, którzy obecnie twierdzą, że Chankar był jednym z nich. W tamtym okresie doszło do wielu mariaży między oboma ludami. Ungołowie zachowali swoje tradycje i język, ale zostali zbliżeni na stałe do caratu.
Złoty Wiek

Za panowania ich wnuczki – carycy Tairy Pavlownej, często określanej jako „Królewna”, Kislev przeżywał największy rozkwit. Odkryto szlak do odległego Kataju, oczyszczono przedgórze Gór Krańca Świata z goblinoidów, po czym założono tam nieliczne kopalnie. Zmieniono system prawny, znosząc wiele kar – między innymi kara śmierci poprzez nabicie na pal, czy rozciąganie końmi, zostało zarezerwowana wyłącznie dla najeźdźców z północy oraz dla zdrajców. „Królewna” łoży pieniądze na nowo tworzony zakon wojowników, „Bractwo Niedźwiedzia”, w którym służą wyznawcy Taala oraz Ursuna. Za jej panowania powstaje wiele świątyń, kulty Shallyi i Rhyi dostają znaczne dotacje z carskiej szkatuły, powstają liczne klasztory i szpitale prowadzone przez kapłanki obu kultów. Narody Kisleva uwielbiają swoją carycę, chłopi nazywają ją Białą Matką, gdyż jej czyny są godne i nigdy nie godziły w tę warstwę ludności. Bojarzy gotowi są oddać życie w jej imieniu. Nawet Ungołowie i Ropsmeni z tkliwością wspominają jej imię. Liczne otoczenie Tairy stanowią ludzie pochodzący ze wszystkich plemion Kisleva, a także przybysze z Imperium oraz Bretonii. Sama Taira nigdy nie dowodzi swoimi armiami, ma od tego wiernych ludzi. Za jej rządów duże znaczenie ma także Rada Najwyższa – przedstawiciele bojarów i świątyń. Taira miała wyłącznie jedno dziecko – córkę Sofię. Jej mąż car Wasilij Czujkow poległ w bitwie ze skavenami, niedaleko Piekielnej Jamy. Taira wychowała dobrze córkę, której przekazała władzęw swoje pięćdziesiąte urodziny. Resztę życia poświęciła ubogim, zajmując się nimi w świątyni Shallyi, oddalonej 25 km od miasta Kislev. Skrybowie twierdzą, że do końca swoich dni zachowała niezwykłą urodę.

Wojna z Chaosem – wielki sojusz z Imperium

Car Aleksiej Romanov rządził Kislevem już dwadzieścia lat, był to okres sprawiedliwych rządów. Liczne armie Kisleva zapewniały ochronę mieszkańców, przed coraz częstszymi najazdami ludów Północy. W roku 2302 K.I. nastąpiło to, o czym liczni wróżbici ostrzegali cara: na Kislev runęła wielka armia Asavara Kula. Armie Kislevczyków stawiły bohaterski opór najeźdźcy lecz zostały pokonane przez przeważającego liczebnie wroga. Liczne pułki i inne mniejsze formacje cofały się do punktów zbornych, aby po połączeniu jeszcze raz uderzyć na przeklętych wrogów. Praag zostało oblężone, bronione przez dzielnych mieszczan i nieliczne oddziały miejskie. Inna armia Chaosu pod wodzą Svena „Krwawą dłoń” idąc wzdłuż wybrzeży dotarła pod Erengrad, który również został oblężony. Armie Chaosu triumfowały. Wśród wycia i okrzyków mordowano mieszkańców północnych osiedli. Na ziemię sprowadzono demony, wszelkie złe wieści docierały do zrozpaczonego cara, który wydał odezwę do imperialnych władców z prośbą o pomoc. Liczni gońcy opuścili stolicę, aby prosić o pomoc każdego, kto mógł jej udzielić, niektórzy dotarli nawet do odległej Estalii czy Tilei. Losy Kisleva i zamieszkujących go narodów były teraz w rękach skłóconych sąsiadów. Determinacja i upór obrońców sprawiły, że armie Chaosu nie przeszły przez Kislev. Carski apel, jaki ogłoszono na dworze w Nuln dotarł do uszu młodego szlachcica i kapłana Magnusa von Bildhofena. Płomienne mowy młodego człowieka ponownie zjednoczyły Imperium. Powstała olbrzymia armia, która ruszyła na północ. Padło Praag, armie Asavara Kula runęły na Kislev oblegając stolicę wraz ze znajdującymi się tam wojskami. Armia Magnusa stacjonowała wtedy w Ostlandzie, w pobliżu miasta Wurzen. Tam dokonano podziału. Jedna część armii ruszyła na północ, aby odbić oblegany Erengrad, druga pod wodzą Magnusa ruszyła na wschód, by po kilku tygodniach marszu stanąć do walki z hordami północy.

Pojawienie się armii Imperium wznieciło nadzieję w sercach oblężonych. Z murów Kisleva było widać liczne formacje zachodnie, imperialne rycerstwo, zakutą w stal piechotę, oraz masę innych formacji, które nadeszły z odsieczą bohaterskiemu miastu. Wojska Imperium i Kisleva zatryumfowały nad najeźdźcą. Stolica była bezpieczna, ale rozbite oddziały hordy nadal stanowiły zagrożenie dla kraju. Do ostatniej bitwy doszło w pobliżu Lasu Grovodskiego, armia Asavara Kula została pokonana przez sprzymierzonych. Kislevczycy zaczęli oczyszczać swoje ziemie z niedobitków armii Chaosu, ludzie wracali do opuszczonych domostw. Kislev poniósł olbrzymie straty, zniszczone osiedla wymagały odbudowy, mosty i drogi także zostały w wielu miejscach zniszczone. Dzieła odbudowy podjęto się dopiero dwieście lat później. Na Kremlu świętowano, Magnus Pobożny został odznaczony Srebrną Gwiazdą Kisleva – niezwykle ważnym odznaczeniem, był pierwszym i jedynym cudzoziemcem który dostąpił tego zaszczytu. Widząc zawziętość kislevskich wojowników w obronie ich kraju, oraz strategiczną wagę tej obrony, Magnus, gdy został obrany w 2304 roku Imperatorem, postanowił ustanowić przymierze między Imperium, a Kislevem. Do przymierza dołączyli także Norsmeni, z południa Norski, blisko powiązani z Ropsmenami. Wielki sojusz przetrwał do czasów obecnych. Przez lata znaleźli się liczni ludzie, którzy pragnęli rozbić sojusz. Na szczęście ich plany się nie powiodły.

Czasy obecne

Obecnie rządząca caryca, Katarzyna, córka cara Radii Bokhy zasiadła na tronie w 2517 roku KI. Objęła rządy po ojcu, który poległ w bitwie z armią Hetzara Fejdaja. Po ojcu odziedziczyła na poły pusty skarbiec, oraz liczne długi. Jest to efekt dwudziestopięcioletnich rządów cara, który jako pierwszy władca Kisleva od dwustu lat zainteresował się odbudową zniszczonego kraju. Liczne rody bojarskie wspierające cara w jego przedsięwzięciach, również popadły w długi. Dzieło cara nadal będzie kontynuowane przez Katarzynę, która wiąże swoje nadzieje z Imperium oraz jego władcą Imperatorem Karlem Franzem. Nie można powiedzieć, aby wszystko, co car stworzył, zostało zniszczone. Zreformował armię, wskrzesił kult Ursuna, odbudował liczne osiedla i mosty, wyznaczył nowe szlaki dla kupców, a także oczyścił wielkie połacie lasów i wzgórz z goblinoidów i zwierzoludzi. Mimo najazdu Archaona wiele jego dzieł przetrwało. Caryca jest równie dobrym władcą, jak jej ojciec, do bitew rusza niezwykle rzadko, mimo tego iż jest równie dobrym dowódcą jak jej poprzednik. Ufa swoim dowódcom, wśród których jest wielu świetnych wodzów. Warto wspomnieć, że ludność Kisleva, tak prości kmiecie, mieszczanie, jak i szlachta kocha tę na pierwszy rzut oka chłodną damę. Wojska dowodzone przez nią rzadko kiedy uciekają z walki, chyba, że rozkaz pochodzi od samej carycy. Caryca Katarzyna jest potężną czarodziejką – nosi także tytuł Królowej Lodu. Tytuł ten jest wśród Ungołów wymawiany z należytym szacunkiem i domieszką strachu, sądzą, że obecna caryca jest reinkarnacją dawnej potężnej królowej Miszki. Władczyni w rządzeniu wspomaga się radą bojarów, oraz licznymi doradcami, w sprawach wojskowych korzysta także z usług imperialnych marszałków, przysyłanych do Kisleva przez jej największego sojusznika – Imperatora.

Inwazja Archaona

W roku 2521 Kislev został zaatakowany przez liczne armie barbarzyńców z Północy. Horda Chaosu dowodzona przez Surthę Lenka najechała na Kislev, oraz na wschodnie obszary Imperium. Armie Kislevczyków dzielnie biły się z przeważającym liczebnie przeciwnikiem i w ostateczności pokonały jego armię w bitwie pod Mazhorodem. Stary Świat odetchnął z ulgą, na wieść o ostatecznym zwycięstwie, niestety nikt nie zdawał sobie sprawy, że horda Surthy Lenka jest forpocztą znacznie większej armii. Chwile grozy i zwątpienia miały niebawem nadejść. Pierwszy na drodze wszechpotężnej armii Archaona był Kislev i jego konni wojownicy.

Archaonowi udało się zjednoczyć armie wszystkich Mrocznych Potęg w jedną całość. Pod swoimi sztandarami zgromadził nieprzeliczone zastępy wojowników ze wszystkich plemion północy. Wyznawcy Khorna, Tzeentcha, Slaneesha oraz Nurgla, od ponad dwustu lat nie kroczyli pod jednym sztandarem. Niektórzy kislevscy szamani wieszczyli rychły koniec świata, w grodach i miastach caratu zaczęto przygotowywać się na najgorsze, gromadzono zapasy oraz oręż. Caryca Katarzyna z cierpliwością słuchała wieści z granicznych stanic. Liczne podjazdy plemion z Północy stawały się coraz trudniejsze do odparcia, liczne osady zostały zniszczone w wyniku tych najazdów, część opuszczono na rozkaz carycy, zostawiając załogi w kilku najlepiej umocnionych grodach. Najgorsze miało dopiero nadejść.

Archaon na czele dwóch milionów wojowników napadł na Kislev, wiosną 2522 roku KI, część swoich wojsk wysłał do oblężenia Praag, oraz w stronę Kisleva. Sam, na czele większości swoich sił zdobył po intensywnym szturmie Erengrad, po czym, przeprawił się jego mostami przez Linsk. Tylko część ludności ocalała schroniwszy się na wyspach. Armia Kisleva podjęła nierówną walkę z wrogiem, po czym rozpoczęła odwrót, do punktów zbornych. Horda Archaona spustoszyła północno-wschodni Kislev, po czym wkroczyła na ziemię sąsiedniego Ostlandu. Praag zostało oblężone przez jedną z armii Wybrańca, wraz z liczną armią i ludnością cywilną, która schroniła się w jego murach, niepomna na wydarzenia sprzed dwustu lat. Inna grupa, licząca kilkadziesiąt tysięcy grabieżców, obległa Bolgasgrad. Nie mogąc zdobyć miasta z marszu, ruszyli naprzód, pustosząc wiele osad Dobryrionu. Zostali pokonani w bitwie pod Jagniją przez mniej liczną armię dowodzoną przez samą carycę. Po zwycięstwie królowa podzieliła swoje wojska na dwie części. Jedna, dowodzona przez kuzyna carycy, została wysłała na Północ, by po kilku dniach rozbić oblegające Bolgasgrad armie z Północy. Druga, dowodzona przez młodego bojara Alexieja Makareva z Erengradu, została wysłana na zachód. Sama Katarzyna udała się do Kisleva, gdzie stara się obecnie rozeznać w sytuacji. Armie Kisleva nadal się gromadziły i trzeba było poczekać jeszcze parę tygodni, aby w pełni wykorzystać siłę bojową carskich armii.

W 40 dniu wojny armie carycy pod wodzą Alexiego Makareva przybyły z odsieczą do Bohsenfels, którego obrońcy już dawno stracili nadzieję na ratunek. Kislevczycy po dniu odpoczynku ruszyli w dalszy pościg, za znienawidzonymi najeźdźcami z Północy. Siedem dni później carska armia przybyła pod Middenheim, gdzie z marszu rozbiła próbujące ją zatrzymać oddziały wstrętnych bestii Chaosu. W 50 dniu pod miasto przybył Najwyższy Zar Dahn Chytzen, pragnący pomścić na Kislevczykach klęskę swoich ludzi pod Bohsenfels. W dniu 53, Kislevczycy dowodzeni przez Namo, chorążego armii, odnieśli zwycięstwo, zdobywając sztandar Zara Dahna Chytzena. Tego dnia zginęło z rąk Kislevczyków wielu plugawych najeźdźców. Dzień później rządny zemsty Zar kupił usługi skavenów, którzy zakradli się w nocy, do kislevskiego obozu i zaatakowali ich konie. Kozacy odparli ten atak, a nieliczni koniobójcy uciekli w mrok. Udało im się wszakże uśmiercić konia Makareva, co ucieszyło podłego Zara. W 57 dniu nastąpiła bitwa z wojskami Zara Dahna Chytzena – czarownika Tzeentcha. W bitwie tej doszło do od dawna oczekiwanej przez Zara potyczki z młodym bojarem. Mimo znacznych umiejętności fechtunku Makarev przegrał i niemal zginął - na szczęście jeden z jego ludzi wyciągnął go, nim Zarowi udało się zadać ostateczny cios. Parę dni później horda Chaosu została pokonana przez przybyłą armię, dowodzoną przez samego Imperatora. Barbarzyńcy, ścigani przez zwycięskie armie, ruszyli w długą drogę do domu. Armie Kisleva, teraz zgromadzone w liczne pułki, stanęły im na drodze – tylko nielicznym grabieżcom udało się wrócić do domu. Archaon zaś z częścią hordy skrył się w Górach Środkowych, by nadal stanowić zagrożenie dla osłabionego Imperium. Kislevczycy po przerwaniu oblężenia ruszyli w pościg za uciekającymi wrogami, a wraz z nimi ruszyła znaczna liczba żołnierzy z różnych krain Starego Świata.

Obecny stan Kisleva

Chaos został zatrzymany, ale jak wszyscy sądzą nie potrwa to długo. Caryca wysłała liczną armię na Północ, w celu odbicia Praag. Wielu ludzi z jej otoczenia twierdzi, że jak najszybciej trzeba przepędzić grabieżców, by nie zostali tutaj na stałe. Tylko nieliczne armie Chaosu nadal stanowią zagrożenie dla Kisleva, większość to niewielkie bandy, próbujące uciec z łupami do domów. Caryca stara się zorientować w zaistniałej sytuacji, państwo zostało solidnie nadszarpnięte, ale duch nie upadł. Kislevczycy odnieśli wiele zwycięstw, zaś dzięki ich poświęceniu Ostland zdołał zgromadzić większość swoich sił do nierównej walki z hordą Archaona.

Północne i zachodnie rejony Kisleva zostały spustoszone, na wschodzie armia orków zniszczyła duże miasto Belev. Najbardziej ucierpiało Wielkie Księstwo Erengradu, większa część populacji zginęła. Równie poważne zniszczenia dotknęły Carskie Grady. Zniszczeniu uległo wiele miejscowości, udało się przetrwać jedynie nielicznym silnie umocnionym stanicom i twierdzom. Część z mieszkańców uciekła przed najeźdźcą, i teraz koczują w Dobryrionie, niepewni własnego losu. Ci którzy stawili opór zginęli, nieraz w okrutnych męczarniach.

Armie z Północy, mimo że przetrzebione, nadal są zagrożeniem dla Kisleva. Wciąż oblężone jest Praag. Miasto może wytrwać jeszcze wiele miesięcy, chociaż odsiecz jest już w drodze. Zginęło wielu obrońców, ale również szturmujący ponieśli znaczne straty. Trakty i rzeki w Kislevie nie są teraz w ogóle bezpieczne. Łatwo zginąć w spotkaniu z cofającymi się na północ grabieżcami lub ludzkimi bandytami. Na północnym zachodzie ludność została zdziesiątkowana. Nielicznych, którzy przeżyli, czeka sroga zima i głód. Wojska Archaona spaliły większość zbiorów, których nie zdołali ze sobą zabrać. Wielu kmieci uciekło, część zginęła w nierównej walce w obronie swoich osad. Na spustoszonych obszarach handel zamarł.

Południowe i południowo-wschodnie prowincje przetrwały najazd prawie nienaruszone, ponieważ ich ziemie nie zostały zaatakowane przez hordę, a nieliczni najeźdźcy zostali w porę zatrzymani u ich granic. Obecnie także one mają problemy, gdyż większość ich żołnierzy jest poza granicami, szerzy się bandytyzm, a liczni uciekinierzy pogarszają i tak nie najlepsze warunki sanitarne. Wielu kupców ma problemy w prowadzeniu interesów, niepewna sytuacja na zachodzie oraz na północy całkowicie nie sprzyja interesom. Poza tym w stronę Dobryrionu oraz Rakhova ruszyła znaczna ilość uciekinierów. Obecnie koczują w ocalałych osiedlach, czekając na dzień w którym będą bezpiecznie mogli wrócić do opuszczonych domostw. W zaistniałej sytuacji Kislevczycy myślą, jak można odbudować zniszczone prowincje i pomścić straty. Oczywiście wszystko według woli carycy Katarzyny.


Minęły w tym czasie trzy godziny - trzy stracone godziny? Czy też zyskane?

Ericka otrzymuje nową zdolność - Wiedza (Kislev)

Lilawander przebudził się i szybko ubrał, zaskoczony odrobinę tym, jak długo spał. Obydwoje zdecydowaliście, żeby zacząć przesłuchiwać mnichów. Jedyne czego się dowiedzieliście to że Heidrich jest tak potwornie leniwy, że podejrzewa się go o wynalezienie jakiejś nowej herezji, oraz że posłuszeństwo Wilhelma prawom Sigmara jest niezmierzone. Mnisi z chęcią odpowiedzą na wasze pytania na temat innych mnichów, jednak o sprawie zniknięć nic nie wiedzą.


Wyszliście na dziedziniec, gdzie spotkaliście niecodzienną osobę. Wyglądał on na dość starego. Był ślepcem - można to było łatwo poznać patrząc na jego niewidzące oczy. Z drugiej jednak strony poruszał się pewnie i był pod bronią. Podszedł do was, nie wiadomo w jakim celu.Z drugiej strony dziedzińca zauważyliście Wilhelma, który stał przy jakiś zielonych roślinach i wbijał patyki w ziemię, następnie przywiązują sadzonki do nich. Nie wiedzieliście czemu to miało służyć, ale raczej roślinkom na dobre powinno wyjść.


Hrafn

Z Rozmowy z Konradem nie wyciągnąłeś niczego wartego uwagi. Stwierdził on podobnie jak to mówił opat, że musi w to być zamierzany ktoś z wewnątrz klasztoru. Zauważyłeś jednak, że odrobinkę wyśmiewa opata mówiąc o nim. To mogła być cenna wskazówka. Obecnie popijasz dobre Averlandzkie wino, zaś on tłumaczy ci skąd pochodzą obrazy na ścianach.





-To jest obraz namalowany przez mistrza Paniniego del Toro z Estalii i przedstawia podobno Panią Jeziora, którą czczą jako boginię Rycerze Graala z Bretonii. Kiedy z nim rozmawiałem podczas studiów, wyśmiewał ich wiarę i to bardzo głośno i mocno wyśmiewał. A teraz patrz - sam ją maluje. W każdym razie ładne to, więc kupiłem - okazyjną cenę dawał - niby że dla kolegi, a tak na prawdę to wiem, że nie miał co jeść. Dołożyłem więc mu trochę jeszcze, żeby dojechał do tej Estalii...

Kurt i Wasylij poszli do karczmy, stwierdzili po prostu, że chce im się pić. Wyszli nie czekając na Twoją reakcję. Przekląłeś tylko w duchu ich nieodpowiedzialność. Masz teraz Konrada do swojej dyspozycji i możesz go zapytać o co tylko chcesz. On sam tymczasem podchodzi do następnego obrazu:
 

Ostatnio edytowane przez homeosapiens : 22-11-2007 o 06:21.
 
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172