Zdarzenia ostatnich paru chwil, mimo iż w rzeczywistości Baron nie był pewny, czy trwały więcej niż dwie minuty, zdawały się dłużyć i przeciągać w jego pamięci. Pościg, krzyki, pękające mury zamku, znikające ściany, ten ogromny żyrandol który rozpłynął się tuż nad głową Czarnego Barona... Ogrom kolejnych wydarzeń z pewnością doprowadziłby go do obłędu gdyby nie to, że miał już trochę praktyki z podobnymi przygodami...
Powstał z klęczek. Kolczuga nagrzana magicznym ogniem nadal parzyła, lecz nie był to ból nie do zniesienia, szczególnie dla prawdziwego bohatera. Rozejrzał się po okolicy- cóż, ten stary czarodziej był naprawdę mocno ranny, nikt nie umiał mu pomóc... Calistan miał w prawdzie parę eliksirów i magicznych proszków, lecz były to środki w sam raz na rany powierzchowne, na krwawe ślady po mieczach przeciwników, nie zaś na coś takiego...
Stał i tylko patrzył się na umierającego Konrada. A może w duszy modlił się? Delektował się ciszą, spokojem i wiatrem, wyjątkowo mocnym jak na tą okolicę. Tak kończą się wielkie przygody.
Spojrzał po towarzyszach. Cóż będzie najlepsze w ramach odpoczynku po takiej historii dla nich wszystkich? Jeszcze większa przygoda! Delikatny uśmiech rozjaśnił mroczne dotąd oblicze de Carque.
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |