Vintilian z wnętrza kopuły obserwował co dzieje się na zewnątrz. Odkąd skończył rzucanie zaklęć, widział jak Vanessa szybko podnosi się z ziemi, a wtedy szybki przybrał na twarzy wyraz koncentracji, jaki potrzebny jest przy rzuceniu zaklęcia.
Wcześniej nie zauważył jednak jednego faktu, gdyż nie dostrzegł, że mężczyzna w czerni leży na ziemi.
Zaklęcia, które po kolei wysyłał Vintilian, co prawda trafiały w tarczę i odbijały się od niej, ale powodowały również zachwianie równowagi ogłuszonego i oślepionego nadal, Czarnego.
Półelfka skorzystała z okazji i szybko podniosła swój sztylet, siadając okrakiem na ofierze i... tego Vin nie był pewien, ale wydawało mu się, że pocałowała czarnego, a za razem wbiła mu sztylet w pierś, który szybko wyciągnęła i wsiadła na konia, uciekając na nim.
Półelf dalej nie zdejmował kopuły, żeby Albreht i Bruno nie skoczyli w pogoń za Vanessą, a zdjął ją, gdy zniknęła z pola widzenia.
-Możemy ruszać do twierdzy Krasnoludów-powiedział pozostałym przy życiu towarzyszom.
-Zapewne zapytacie mnie dlaczego pozwoliłem jej uciec? Zaciągnęła u mnie podwójny dług wdzięczności, co w każdej chwili może obrócić się na moją korzyść. Dlaczego podwójny? Nie pozwoliłem jej zabić czarnemu, nie pozwoliłam jej zabić wam. Poza tym jakby nie było, jest moją siostrą, ale ona w to nie wierzy. Widziałem to w jej twarzy. Oczywiście nie wiedziałem tego do tej chwili, ale twarz czarnego powiedziała mi, że to prawda, ale to nie ważne.
Ważne jest to, że ma u mnie dwa najwyższe długi wdzięczności, które musi spłacić. Nie bójcie się, to było głównie zagranie taktyczne, a zagranie emocjonalne przyszło przy okazji, z którego skorzystałem-rzekł do dwóch towarzyszy.
-Może któryś z was przygotowałby konie do podróży, a ja przeszukam naszych agresorów-rzekł ze spokojem, po czym podszedł do czarnego i zaczął go przeszukiwać, uważając na magiczne przedmioty oraz magiczne pułapki, ale nie podejrzewał, by takie występowały, ponieważ nie spodziewał się, zapewne, własnej śmierci. To samo miał zamiar zrobić z osiłkami. |