Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-10-2007, 23:28   #91
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
-Jesteś gorszy niż moja matka i te jej córeczki, co do elfiej szkoły chadzały a i tak przewyższałam je inteligencją. Gdy ja skończyłam szkołę, one nadal tam siedziały, a za nim poszłam do szkoły to tam się uczyły-powiedziała, a potem dodała jeszcze:
-Oni nie są moimi przyjaciółmi. Ja nie mam przyjaciół, co Cię pewnie nie dziwi, prawda? I bardzo dobrze-rzekła wstając.
-A co do powierzania swojego życia - dobrze, że byś tego nie zrobił. Mądry z Ciebie Półelf-zakończyła, lecz Vin jeszcze tego nie zrobił.
-Twoje rodzeństwo było na pewno setki razy inteligentniejsze niż ty, a ty szybciej jedynie dorosłaś. Tak naprawdę jesteś zapewne dużo gorsza niż one. Elfy rozwijają się dłużej, bo to jest warunek ich rasy, a skoro tego nie wiesz i oceniasz ich według standardów Półelfów, to jesteś głupia, dziecino. Gdybyś chodziła do szkoły ludzkiej to ty byś była "ta gorsza", więc nie wywyższaj się nad Elfami. W efekcie są dużo mądrzejsze i bardziej doświadczone niż większość ludzi czy Półelfów-rzekł również wstając, by uniemożliwić kobiecie patrzenie na niego z góry, le dalej nie mrugał, wpatrując się tym samym wzrokiem, ale przemawiał jeszcze chłodniej.
-Oczywiście, że nie dziwi mnie to, że nie masz przyjaciół, ani to, że rodzina się od ciebie odsuwa, jak mniemam. Od takiej osoby nawet święty by się odwrócił-ciągnął, ochładzając ton, lecz nie stracił spokoju ani razu.
-Nie chce mi się was słuchać, wychodzę-rzuciła obojętnym tonem, wychodząc, a Półelf mrugnął i usiadł ponownie.
Nagle do karczmy wpadł Bruno.
-Nie żyją. Kate i Aranel nie żyją. W stajni znalazłem ich ciała. Zostali zarżnięci jak świnie-gdy zakończył mówić, Vino poderwał się z krzesła tak gwałtownie, że upadło z hukiem metr dalej, lecz Vintilian zignorował to.
-O Boże...-kątem oka zobaczył jak córka karczmarza zemdlała, a on sam zaczął myśleć nad sprawcą.
Bruno odpada, Albreht też, córka karczmarza i karczmarz również, Vanessa... bardzo możliwe, czarny... też, przypadkowa osoba raczej nie, bo niby po co? Nie mieliby powodu. Czarny... możliwe, ale Aranel nie dałby sie tak łatwo, Kate też. To musiała być osoba poza podejrzeniem, a pod ten opis podchodzi tylko...-pomyślał.
-Vanessa-mruknął, po czym stuknął kosturem w podłogę i już zamierzał wyjść, by odnaleźć Półelfkę, gdy w tym samym momencie usłyszał krzyk i tylko oberżysta się nie poruszył.
Vin szybkim krokiem wyszedł z gospody i zobaczył, że jest ciemno, pomimo tego, że jest ranek. Chmury zdawały się rozciągać aż do ziemi, lecz nie to przyciągnęło uwagę Maga.
Vanessę trzymało dwóch silnych mężczyzn, a jakiś mężczyzna, w którym Półelf rozpoznał Czarnego, trzymał sztylet przy jej gardle.
Mężczyzna śmiał się głośno i dobitnie, ale Vintilian skomentował w myślach:
Nie masz się z czego śmiać. Czeka cię pojedynek, z którego nie wyjdziesz żywy-pomyślał zatrzymując się i stanął swobodnie, jakby był czymś wybitnie znudzony.
-Hie, hie... i co teraz? Dalej chcecie się dowiedzieć czegoś więcej o CZARNYM?
Wykruszacie się... Ona, już odwaliła za mnie robotę i dwóch waszych zabiła... hehe. Oddajcie kamyczki... naprawdę... Będzie łatwiej. Chyba że chcecie się pobawić. Ja się lubię bawić...
-powiedział, a jego sztylet rozjaśniał.
-Ty psie. Zabierzcie łapy od tej damy-rzekł Bruno, po czym głos zabrał Albreht.
-atychmiast puść dziewczynę, to odejdziesz stąd wolny, bo ci kamieni nie oddamy, a ty Vanesso odpowiesz przed sądem za swoje zbrodnie nigdy nie myślałem, iż posuniesz się do zabicia jednej z osób mi towarzyszących, w dodatku z twojej rasy. Straciłaś nasze zaufanie już do śmierci nikt ci nie zaufa nawet, jeśli wywiniesz się od stryczka.
No jak czarny posuwasz się do takich metod przecież miałeś sam wszystko rozwiązać, ruszaj to odejdziesz wolnym, jak nie to zaczynamy harataninę
-powiedział szlachcic.
-Daruj sobie Albrehcie te oskarżenia bez dowodów! Tylko zaczynasz mnie wkurzać! A wy wszyscy idźcie stąd! Kontynuujcie swoją podróż. Czarny źle wybrał. Nie poświęcicie dla mnie swojego życia, prawda Vini? I bardzo dobrze-dodała Vanessa, a Bruno i Albreht obrali sobie Czarnego za cel, więc Vintilian chwycił ich za ramiona, chwytając ich mocno oraz pociągając za swoje plecy. Sam zaś stanął na przodzie, wsparty całym ciężarem na kosturze.
-Bruno, o jakiej ty damie mówisz? Nie widzę tu żadnej. O przepraszam, widzę tu dwie damy trzymające zabójczynię i jedną damę trzymającą sztylet przy szyi owej zabójczyni. Opanuj się traperze-rzekł z lodowatym spokojem, nie spuszczając z oczu Maga w czerni.
-Albrehcie, opanuj się również-powiedział do mężczyzny.
-Vanesso, mamy dowody i znajdzie się ich więcej. Pamiętaj, że dowód nie jest tylko przedmiotem, ale i słowem, a tego mamy w nadmiarze. Poza tym masz rację, nie będziemy poświęcać dla ciebie swojego życia, ani go narażać-rzekł lodowatym tonem, z którego emanował nadzwyczajny chłód, który zdawał się materialny.
-Spokojnie, przyjaciele. Ta kobieta nie zasługuje na śmierć, ale jeszcze mniej zasługuje na życie. Ona zabiła naszych przyjaciół, więc automatycznie stała się naszym wrogiem, a tego odpuścić nie możemy-zwrócił się do towarzyszy, nie odwracając wzroku od Maga.
-Co zaś się tyczy ciebie... zabij ją. Gdy dowiedziałem się, że to ona zabiła, chciałem zrobić to samo, ale na razie mnie uprzedziłeś. W ten sposób wyświadczysz mi przysługę, zaś trzymając ją jako zakładniczkę, nie uzyskasz niczego, bo nam na niej nie zależy-ciągnął tym samym tonem, tym razem adresowanym do Czarnego, który popatrzył na Półelfa.
-Pragniesz zabić... własną siostrę? Na prawdę tego chcesz?-zapytał, kładąc nacisk na słowo "siostra", a sztylet rozjaśniał jeszcze bardziej, lecz Vin nie zareagował, zachowując kamienną twarz oraz spokój głosu i umysłu. Nie dał się wyprowadzić z równowagi.
-Wiem, że jest moją siostrą, więc jeżeli chciałeś mnie zaskoczyć to ci się nie udało. Jednakże zastanówmy się... jak ktoś o podejściu do wszystkiego co istnieje, może być moją rodziną?
Nie. Tak naprawdę ona nie jest moją siostrą. Łączą nas tylko więzi krwi, ale nic więcej i na pewno nie więzy rodzinne. Ona nie jest moją siostrą i wyrzekam się jej przy wszystkich tutaj zgromadzonych
-rzekł tym samym tonem.
-Widzę, że mam do czynienia z nie lada osobą... Twój umysł jest głównym powodem, dla którego zadaję sobie jakikolwiek trud, bawiąc się z wami-mówił powoli.
-Dziękuję, miło mi-powiedział, lecz ton głosu na to nie wskazywał.
-Wiem, że potrafisz składać różne szczegóły... tylko zastanawia mnie jedno... czy na prawdę jesteś gotów poświęcić swoją siostrę?-zapytał.
-Przecież wiesz że to nic nie da-ciągnął, prawie przykładając sztylet do szyi Vanessy.
-Oczywiście, że bym ją zabił i wiem, że to nic nie da, ale nie potrafię jej już zaufać. Nie wiem czy we śnie nie wbije mi sztyletu w plecy. Nie wiem czy obudzę się następnego dnia.
Jednakże nie chcę jej zadawać bólu, więc szybko przejrzałem swój katalog zaklęć i stwierdziłem, że najlepszym będzie rozproszenie materii i pomieszanie jej z powietrzem. Bardzo ciekawe zaklęcie, bo nie zadaje bólu, jest nieodwracalne i nie można danej osoby wskrzesić. Wadą jest to, że zabiera dużo sił
-mówił tym samym tonem, nie spuszczając Czarnego z oczu. Twarz Vina była jakby wyciosana z kamienia, a z oczu nie dało się nic wyczytać. Może dlatego, że nie ma do nich wejścia w postaci źrenic.
-Ona zabiła dwóch waszych towarzyszy... dlaczego nie miała by cierpieć? Poza tym... przecież Ci nie zależy...-gubił się lub chciał zmienić temat, co Vin uznał za doskonały objaw, który niedługo pozwoli zrealizować plan.
-Ale jak chcesz... najpierw zabiję ją, a potem was-powiedział, po czym dotknął sztyletem, szyi Vanessy, z której popłynęła kropla krwi. Vintilian wiedział, że Mag chce uzyskać tylko kroplę.
-Klasyczny pokaz siły i pokaz, że jesteś zdolny do wszystkiego. Jest to prymitywna sztuczka, jednakże często skuteczna, ale tu nie robi różnicy. Możesz ją zabić jeżeli tylko chcesz. Proszę bardzo. I tak zginie, ale od ciebie zależy czy poniesie śmierć od twojego sztyletu, czy od mojej magii-mówił niezmiennym tonem, a on cały czas emanował zimnem i spokojem, zaś jego twarz była jakby z kamienia, bo nie drgnął nawet najmniejszy mięsień, a z całego Półelfa emanowała aura niezłomności oraz pewności siebie.
-Skoro chcesz...-rzekł wykonując szybkie cięcie, specjalnie zadając głęboką ranę na prawym ramieniu. Przez cały czas patrzył na reakcję Półelfa, a ten pomyślał, że nie mają tu całego dnia, więc musi zagrać ostrzej.
Vin zaśmiał się przeraźliwie, po czym dodał:
-Zaczynam wątpić, że naprawdę jesteś zdolny do zadania śmierci-po tych słowach Vintilian zobaczył, że Czarny zaczyna tracić nad sobą kontrolę.
-Zaczynasz wątpić?-wysapał, po czym szarpnął Półelfką tak, że upadła na ziemię, a on sam pochylił się nad nią i wziął zamach, żeby pchnąć ją w pierś.
Na ta chwilę czekał sa Linor, który już od początku kontrolował sytuację, mając w pogotowiu błyskawiczne zaklęcie, z którego teraz skorzystał.
Wypowiedział inkantację w umyśle, lecz niczego po sobie nie dawał poznawać.
Zaklęcie wyzwoliło niewidzialną falę energii, która trafiła w czarnego i oślepiła go, ogłuszyła oraz odrzuciła około trzech metrów do tyłu, ale on nakreślił dwie poziome linie, tworząc tarczę.
Vintilian nie przerywał jednak ofensywy, przywołując coraz to nowe zaklęcia.
Pierwszym była chmura kwasu, która miała pojawić się w miejscu, w którym stał Mag i natychmiast przywołał kolejne zaklęcie nie patrząc, czy poprzednie zadziałało, ponieważ nie zdążyło nawet się pojawić.
Kolejnym zaklęciem było przywołanie lodowych ostrzy, powodujących obniżenie temperatury w pewnym promieniu od nich. Dyski latały samorzutnie, a Vin wyznaczył jako cele, dwóch mężczyzn, którzy poprzednio trzymali Vanessę i natychmiast przywołał ogniste ostrza, które były przeciwieństwem lodowych, lecz działały na podobnej zasadzie. Te wysłał do Maga w czerni, co również było zagrywką taktyczną, ponieważ chłód obniża szybkość ruchu cząsteczek, co spowolniłoby destrukcyjne działanie kwasu, zaś ogniste ostrza, odwrotnie.
Na tym jednak nie skończył, przywołując pocisk elektryczności. Spojrzał na efekt zaklęć, lecz nie wyrządziły szkody tarczy Czarnego, więc Vino przywołał własną.
Stworzył przezroczystą kopułę, w której środku się znajdywał wraz z Brunem i Albrehtem. Owa kopuła stworzona była z grubej warstwy zagęszczonego powietrza, które sprawiało, że nawet niewidzialne obiekty stawały się widzialne i zwalniały tak, jakby ktoś spowolnił czas.
Niestety Vanessy nie obejmowała ochrona, ponieważ była za daleko, żeby ją ściągnąć do wnętrza kopuły.
Półelf spojrzał na dwóch mężczyzn, lecz tamci leżeli martwi, zabici przez lodowe ostrza.
Vintilian wiedział, że teraz on stał się celem, lecz nie przejmował się zbytnio, gdyż widział, że Czarny nie za wiele potrafi mu zrobić.
Mag wysłał magiczne strzały, które dostając się w zagęzzczone powietrze, zwolniły tak bardzo, że Elementalista zdążył odsunąć Albrehta, Bruna oraz siebie, by ich uniknąć.
Następnym pociskiem lecącym na nich była ognista kula, która wpadając w zagęszczone powietrze, zaczęła płonąć większym ogniem, lecz i tego uniknął bez problemu, posuwając się leniwym krokiem, w miejsce, gdzie zaklęcie go nie dosięgnie.
-Nie wychodźcie poza kopułę. Jeżeli poczujecie jakiś opór, to znaczy, że wkroczyliście w zagęszczone powietrze i natychmiast z niego wychodźcie. Myślę, że uniki przy spowolnionych pociskach nie powinny być problemem, ale jednak uważajcie-mruknął tak, żeby Czarny nie słyszał.
 
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 24-10-2007, 16:15   #92
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
Bruno poczuł czyjąś rękę na swym ramieniu. Odwrócił głowę i zobaczył, że była to ręka Vina. Przez chwilę chciał się wyrwać i zaatakować "czarnego", ale powstrzymał się.

-Bruno, o jakiej ty damie mówisz? Nie widzę tu żadnej. O przepraszam, widzę tu dwie damy trzymające zabójczynię i jedną damę trzymającą sztylet przy szyi owej zabójczyni. Opanuj się traperze - Vin rzekł z lodowatym spokojem powstrzymując trapera.
-Albrehcie, opanuj się również - zwrócił się do szlachcica.

Bruno opuścił topór jednak nadal był przygotowany na każdą okoliczność. Półelf zaczął rozmawiać z "czarnym". W czasie tej rozmowy traper powoli uspokajał się i uświadamiał sobie, iż faktycznie to Vanessa mogła zabić ich towarzyszy. Jednakże nie mógł się zgodzić na oddanie jej w ręce tego psa, jak nazwał wcześniej "czarnego". Uważał, że to ich sprawą jest osądzenie jej. Tym bardziej był zaskoczony słysząc, że Vanessa jest siostrą Vina. Ta wiadomość był dla niego jak cios. Nie wiedział co o tym myśleć. On sam nigdy by tak nie postąpił ze swoim bratem. Aczkolwiek nie wiedział jakie są zwyczaje półelfów.

Gdy "czarny" nie wytrzymał i przewrócił Vanessę, Vin zaatakował go swoimi czarami. Bruno nie zastanawiał się długo. Wyskoczył do przodu i już chciał ciąć swoim toporem jednego z osiłków, gdy obydwaj pomocnicy "czarnego" padli rażeni czarami Vina. Traper patrzył jeszcze przez chwilę na ciała osiłków i cofnął się. Vin nadal rzucał kolejne czary, ale widać było, że nie dają one oczekiwanego skutku.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1
Kokesz jest offline  
Stary 25-10-2007, 10:34   #93
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Albreht wycofał się na prośbę maga, ale cały czas kontrolował sytuacje trzymając na celu czarnego. „Czy jest winna szybko się dowiemy jak tak to zadynda ale o tym zdecyduje sąd nie ja. Dlatego trzeba ja odbić, aby potem można ja było zabić sprawiedliwie byłaby wielka szkoda gdyby zginęła w czasie odbijania.”

Widząc, iż maga rzuca czary rajtar wypalił z obu luf w kierunku czarnego i zabrał się za ponowne ładowanie zostając w strefie chronionej magią Vintilian’a.

„Straszliwie się czarny pomylił myśląc, iż będziemy dbali o życie morderczyni jak przeżyje to i tak pójdzie na robaki.”
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 26-10-2007, 15:25   #94
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Dziewczyna stała spokojnie jakby motyw uprowadzenia był jej planem, a ona tylko pomagała swoim przyjaciołom. Czy tak było? Trudno stwierdzić, w końcu to ona ponoć zabiła, ponoć to ona jest winna, nie wykluczone, że jest z tym powiązana w ten czy inny sposób. Vanessa uśmiechała się . . . uśmiech w ogóle nie schodził jej z twarzy. Drwiła sobie z niebezpieczeństwa jakie ją spotkało, ignorowała i irytowała się na słowa i czyny swoich "towarzyszy", którzy chcąc nie chcąc, próbowali jej pomóc, z tego czy innego dla siebie obranego powodu. Patrzyła prosto w oczy "Czarnemu" i nie pragnęła dla niego śmierci. Było w nim to coś, co sprawiło, że Vanessa polubiła go na swój niezrozumiały dla niektórych sposób. A jak to się mówi "Miej swoich wrogów blisko, ale przyjaciół jeszcze bliżej", tak więc można by rzec, że osoba, która podtyka jej nóż do gardła jest przyjacielem a tamci wrogami, co nawet ma jakieś tam swoje wejście w życie, i nie powiem, ale jakoś tak dziwnie pasuje do tej sytuacji. Tyle, że kto tu jest blisko kogo?

-Bruno, o jakiej ty damie mówisz? Nie widzę tu żadnej. O przepraszam, widzę tu dwie damy trzymające zabójczynię i jedną damę trzymającą sztylet przy szyi owej zabójczyni.-rzekł z lodowatym spokojem Vini, nie spuszczając z oczu Maga w czerni.

- Wooo, pochlebca ;3 - rzuciła żartem do Vina po czym spojrzała z powrotem na Czarnego drwiąc z niego swoim uśmiechem który sprawiał, że jeszcze bardziej się denerwował. Bo kto ma dobry humor gdy jego ofiara jest szczęśliwa z bycia zakładnikiem, którego pewność, że nie zostanie zabity jest powyżej przeciętnej?

-Co zaś się tyczy ciebie... zabij ją. Gdy dowiedziałem się, że to ona zabiła, chciałem zrobić to samo, ale na razie mnie uprzedziłeś. W ten sposób wyświadczysz mi przysługę, zaś trzymając ją jako zakładniczkę, nie uzyskasz niczego, bo nam na niej nie zależy-ciągnął tym samym tonem, tym razem adresowanym do Czarnego, który popatrzył na Półelfa.

- Zabij mnie . . . zabij - szeptała Vanessa by podpuścić w ten sposób mężczyznę. Uniosła głowę wyżej nadstawiając w ten sposób swojej szyi.

-Pragniesz zabić... własną siostrę? Na prawdę tego chcesz?-zapytał, kładąc nacisk na słowo "siostra", a sztylet rozjaśniał jeszcze bardziej, lecz Vin nie zareagował, zachowując kamienną twarz oraz spokój głosu i umysłu. Nie dał się wyprowadzić z równowagi.

-Wiem, że jest moją siostrą, więc jeżeli chciałeś mnie zaskoczyć to ci się nie udało. Jednakże zastanówmy się... jak ktoś o podejściu do wszystkiego co istnieje, może być moją rodziną?
Nie. Tak naprawdę ona nie jest moją siostrą. Łączą nas tylko więzi krwi, ale nic więcej i na pewno nie więzy rodzinne. Ona nie jest moją siostrą i wyrzekam się jej przy wszystkich tutaj zgromadzonych-rzekł tym samym tonem.

Hy, słaby chwyt. Już wiele bajek słyszałam by dopiąć swego, ale ta ściema była po prostu żałosna. Takie prostackie chwyty nie przeszły by w mojej gildii, gdybym coś takiego wymyśliła na egzaminie mój mistrz poharatałby mi twarz bądź chociaż drasnął sztyletem po policzku. Coś takiego by nie przeszło. Widać, że Czarny nie jest zbytnio wyszkolonym zabójcą...pewnie ktoś nim steruje - pomyślała w głębokim zamyśleniu patrząc w jego zbłąkane i niepewne oczy. Jakby nie było...piękne oczy.

-Ale jak chcesz... najpierw zabiję ją, a potem was - rzekł Czarny, po czym dotknął sztyletem jej szyi, z której popłynęła kropla krwi. Dziewczyna jęknęła cicho i zaśmiała się dosadnie.

- Żałosne - szepnęła z ostrym naciskiem.

Dalsza akcja potoczyła się zbyt szybko by Vanessa mogła zareagować jakoś w miarę sensownie, choć po tym co wydarzyło się później można by rzec iż to co z robiła było najbardziej sensowną rzeczą jaką mogła zrobić, czyli nie udawanie poddania się.

Mężczyzna zadał dziewczynie cięcie w ramię, gdyby nie szybkość cięcia Vanessa zapewne jęknęła by z bólu jednak w tym przypadku ból był najmniejszy ze wszystkich, które doznała w całym swoim marnym, półelfim życiu. Po obojętnych słowach Viniego Czarny szarpnął Vanessą tak, że ta upadła na ziemię i wtedy mężczyzna chciał zadać jej ostateczny cios jednak jakaś magia odrzuciła go. Dziewczyna nie ruszała się z miejsca. Nienawidziła magii.

- Cholerna magia! Nienawidze jej! Yhh... - powiedziała do siebie widząc co wyprawia Vini. Jednak gdy ten "unieruchomił na wieczność" oprychów którzy uprzednio trzymali Vanessę, dziewczyna poczuła się wolna i gotowa do dalszych kroków. Gdy Czarny mimowolnie legł na ziemie i stracił koncentrację oraz panowanie nad sytuacją zabójczyni gwałtownym ruchem wstała podnosząc z ziemi swój sztylet i doskoczyła do Czarnego siadając na niego okrakiem by uniemożliwić mu dalsze ruchy.

- Żegnaj kochanie - powiedziała bezpretensjonalnie i szybkim pocałunkiem w usta upieczętowała jego śmierć. Sztylet nie długo błyskał w górze gdyż dziewczyna wbiła go w pierś mężczyzny i od razu wyjęła po czym, gdy Vini koncentrował się nad jakimś zaklęciem w kierunku Czarnego, stała z niego i dosiadając konia uciekła w najbardziej stosowne miejsce.

(owe miejsce pozostawiam MG ze względu na to iż niezbyt wiem gdzie mam możliwość XD Najmilej by było do mojej gildii ;3 A jak nie to do lasu XD Aha i oczywiście jak dojadę na miejsce to porzucam konia poganiając go gdzieś heeeen daleko ^ ^")
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 28-10-2007, 17:45   #95
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Vintilian z wnętrza kopuły obserwował co dzieje się na zewnątrz. Odkąd skończył rzucanie zaklęć, widział jak Vanessa szybko podnosi się z ziemi, a wtedy szybki przybrał na twarzy wyraz koncentracji, jaki potrzebny jest przy rzuceniu zaklęcia.
Wcześniej nie zauważył jednak jednego faktu, gdyż nie dostrzegł, że mężczyzna w czerni leży na ziemi.
Zaklęcia, które po kolei wysyłał Vintilian, co prawda trafiały w tarczę i odbijały się od niej, ale powodowały również zachwianie równowagi ogłuszonego i oślepionego nadal, Czarnego.
Półelfka skorzystała z okazji i szybko podniosła swój sztylet, siadając okrakiem na ofierze i... tego Vin nie był pewien, ale wydawało mu się, że pocałowała czarnego, a za razem wbiła mu sztylet w pierś, który szybko wyciągnęła i wsiadła na konia, uciekając na nim.
Półelf dalej nie zdejmował kopuły, żeby Albreht i Bruno nie skoczyli w pogoń za Vanessą, a zdjął ją, gdy zniknęła z pola widzenia.
-Możemy ruszać do twierdzy Krasnoludów-powiedział pozostałym przy życiu towarzyszom.
-Zapewne zapytacie mnie dlaczego pozwoliłem jej uciec? Zaciągnęła u mnie podwójny dług wdzięczności, co w każdej chwili może obrócić się na moją korzyść. Dlaczego podwójny? Nie pozwoliłem jej zabić czarnemu, nie pozwoliłam jej zabić wam. Poza tym jakby nie było, jest moją siostrą, ale ona w to nie wierzy. Widziałem to w jej twarzy. Oczywiście nie wiedziałem tego do tej chwili, ale twarz czarnego powiedziała mi, że to prawda, ale to nie ważne.
Ważne jest to, że ma u mnie dwa najwyższe długi wdzięczności, które musi spłacić. Nie bójcie się, to było głównie zagranie taktyczne, a zagranie emocjonalne przyszło przy okazji, z którego skorzystałem
-rzekł do dwóch towarzyszy.
-Może któryś z was przygotowałby konie do podróży, a ja przeszukam naszych agresorów-rzekł ze spokojem, po czym podszedł do czarnego i zaczął go przeszukiwać, uważając na magiczne przedmioty oraz magiczne pułapki, ale nie podejrzewał, by takie występowały, ponieważ nie spodziewał się, zapewne, własnej śmierci. To samo miał zamiar zrobić z osiłkami.
 
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 28-10-2007, 19:53   #96
 
Sumar's Avatar
 
Reputacja: 1 Sumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputację
Albreht nie potrafił stać bezczynnie, patrząc na to co się dzieje, więc szybko wystrzelił dwie kule. Zrobił to chwilkę po tym gdy Vino wystrzelił swój pocisk elektryczności i chwilkę przed tym jak zasłonił on was swoją tarczą.
Sami nie wiecie jak to się stało, ale pocisk Vintiliana został zatrzymany przez tarczę Czarnego, ale jedna z kul Albrehta trafiła go w okolice serca. Być może ten pocisk elektryczności osłabił tarczę Czarnego, albo po prostu jego tarcza chroniła tylko od magii. W każdym razie, ten, oślepiony i lekko zdezorientowany padł na ziemię. W tym momencie dopadła go Vanessa. Nie widać dobrze było co zrobiła, ale z pewnością za chwilę wbiła mu sztylet w pierś, po czym szybko go wyciągnęła.
Czarny, o imieniu Kristoph Hekerson, bo to imię podał, przy was gdy zapisywał się na listę, teraz nie żył.
Tylko czy od kuli Albrehta, czy sztyletu Vanessy? Dowiedzieć się tego chyba nie zostanie wam dane, gdyż w tej chwili Czarny miał już tylko jedną dziórę w klatce piersiowej... A właściwie może Albreht chybił obiema kulami? Albo Vanessa nic już nie zrobiła, gdy ujżała kulę, daltego się schyliła. Trudno powiedzieć.

/Vanessa nie zauważyła kuli w klatce piersiowej... po prostu pchnęła./

Vanessa uciekła. Dosiadła konia i pognała w dal. Vin nie dał wam szansy jej dopaść. Cóż... skoro tak... Był ranek... Właśnie, przecież był ranek. Dopiero zaczęło się rozjaśniać, co właśnie zauważyliście. Dziwne, przez tą chwilę gdy było tak ciemno można było zapomnieć iż rzeczywiście był ranek. Było to bardzo dziwne, tym bardzie że bądź co bądź dopiero wstaliście, więc byliście bardzo wypoczęci, a przynajmniej powinniście byli ( xP ).

Za chwilę wysoki półelf, wasz towarzysz, zaczął przeszukiwać ciało Czarnego. Miał również zamiar przeszukać ciała opryszków, ale gdy popatrzył na nie zrezygnował. Nie mieli przy sobie nawet żadnej sakiewki bądź czegokolwiek interesującego. Natomiast u Czarnego znalazł kilka bardzo ciekawych rzeczy.

Pierwszą rzeczą był kamyk. Nic dziwnego, przecież też brał w tym udział, tyko że jego kamyk cały czas miał pełny seledynowy kolor. Pamiętaliście, że kamyk mężczyzny, który wtedy się wykrwawił tracił kolor jeszcze zanim tamten umarł, a kamyk Czarnego był cały czas w pełni swej barwy. Niby mogłoby to oznaczać, że był to fałszywy kamyk, ale mogło znaczyć również co innego...

Drugą rzeczą, którą znalazł Vin była bransoleta... może nie miała żadnych właściwości magicznych, ale była całkiem ładna, złota, poozdabiana i z jakimś ciekawym napisem...

Trzecią i ostatnią rzeczą, była bardzo ciekawa moneta. Złota moneta początkowo niczym nie wyróżniająca się od innych, za które można było parę wartościowych rzeczy zakupić, ale gdy się jej dokładniej przyjrzało, to można było zobaczyć na niej twarz jakiegoś maga w kapturze, i laską, oraz pod nim napis: "Leirdnas".

Vanesso:
Zabiłaś Czarnego. Pojechałaś konno. Pojechałaś najogólniej w kierunku kolejnego miasta na drodze do masywu skalnego, czyli do Brimm. Masz dwie możliwości... albo pojedziesz do lasu, wielkiego lasu do którego najłatwiej dostać się w połowie drogi między Benger a Brimm [Tu odsyłam do mapki, którą zamieściłem już daaawno w pierwszym poście na komentarzach owej sesji.]. Możesz również pojechać do swojej gildii, ale ta znajduje się koło samego miasta Brimm. [Dodaje, że czas przebycia pieszo z miasta Benger do Brimm trwa dwa dni.]
 
__________________
Question everything.

Ostatnio edytowane przez Sumar : 28-10-2007 o 19:57.
Sumar jest offline  
Stary 28-10-2007, 20:48   #97
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
Vanessa wskoczyła na "Czarnego" i wbiła mu sztylet w pierś, tak przynajmniej wydawało się Brunowi. Wstała i dosiadła swojego konia. Bruno chciał ją powstrzymać i nie dać jej uciec jednak napotkał opór magicznej tarczy Vina. Jedyne co mógł zrobić to odprowadzić półelfkę wzrokiem. Czar przestał działać, gdy Vanessa zniknęła wszystkim z oczu.

- Możemy ruszać do twierdzy Krasnoludów - odezwał się Vintilian. - Zapewne zapytacie mnie dlaczego pozwoliłem jej uciec? - ciągnął dalej. - Zaciągnęła u mnie podwójny dług wdzięczności, co w każdej chwili może obrócić się na moją korzyść. Dlaczego podwójny? Nie pozwoliłem jej zabić czarnemu, nie pozwoliłam jej zabić wam. Poza tym jakby nie było, jest moją siostrą, ale ona w to nie wierzy. Widziałem to w jej twarzy. Oczywiście nie wiedziałem tego do tej chwili, ale twarz czarnego powiedziała mi, że to prawda, ale to nie ważne.
Ważne jest to, że ma u mnie dwa najwyższe długi wdzięczności, które musi spłacić. Nie bójcie się, to było głównie zagranie taktyczne, a zagranie emocjonalne przyszło przy okazji, z którego skorzystałem
- rzekł do Bruna i Albrehta.

Traper był nieco zdezorientowany tą sytuacja i słowami maga. Stał bezruchu próbując wszystko sobie poukładać w głowie. Dziwiło go to, że Vin oczekiwał jakiejś spłaty długu od kobiety, która podobno zabiła ich towarzyszy. Nie zgadzał się z nim i uważał, że błędem było puszczenie jej wolno. Chwilę przyglądał się półelfowi, jak ten niczym hiena cmentarna obszukuje zwłoki "Czarnego".

- Popełniłeś błąd puszczając ją - Bruno odezwał się głosem bardzo poważnym. Od początku wyprawy nie był tak poważny jak w tej chwili. - Ona powinna być osądzona. Nie licz na to, że wróci i kiedyś nam pomoże. A to, iż podobno jest twoją siostrą świadczy przeciw tobie. Mogłeś być z nią w zmowie Vin.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1

Ostatnio edytowane przez Kokesz : 29-10-2007 o 08:18.
Kokesz jest offline  
Stary 29-10-2007, 13:05   #98
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Vanessa kątem oka przyglądała się co zrobi Vin. Gdzieś w głębi modliła się by znowu jakaś magiczna siła nie zwaliła jej z konia, kolejny upadek nie tylko będzie dla niej żenujący, ale również może być bardziej bolący.

- Niech do cholery nie sięga mnie już ta zasrana magia, bo jak dorwę tego co czaruje to mu urwę ręce i w dupę wsadzę! - ekhem, modliła się.

Nagle zaczynało jaśnieć. Dziewczyna spokojnie zniknęła wszystkim z oczu, na szczęście bez problemu, co nie znaczyło, że nie modliła się by wszystko dobrze się skończyło. Konno wyjechała z miasta jadąc ścieżką. Dojechała drogą do pierwszego rzeki. Tu miała czas na namyślenie się. Pojechać do kolejnego miasta czy może rozwidlenia drogi. Skręcenie oznaczałoby wybranie się do jakiejś wiochy. Oszacowała czas, w którym zrobi się ciemno i wszystkie idące za tym możliwości. Może i w lesie jest niebezpiecznie, ale dziewczyna mająca przy sobie trzy ostrza nie jest bezbronna. Postanowiła też, że nie pogoni konia, przyda jej się jeszcze.

Vanessa postanowiła, że pojedzie drogą prosto do Brimm, ale po drodze skręci ze ścieżki i zatrzyma się przy wylewie wód, jeziorze. Tam będzie mogła odpocząć i przemyśleć wszystkie za i przeciw jak także, zastanowić się nad kodeksem honorowym zabójcy. W końcu oni też mają swój honor.
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 29-10-2007 o 13:08.
Nami jest offline  
Stary 30-10-2007, 22:19   #99
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Vintilian podszedł do czarnego, żeby go przeszukać, ponieważ mógł mieć coś ciekawego przy sobie, a jemu już to się nie przyda.
Spojrzał na dwóch martwych osiłków, zmierzył ich od stóp do głów, krytycznym wzrokiem i zrezygnował z obszukania ich, bo nie mogli mieć nic, co mogłoby mu się przydać.
Półelf przystąpił do obszukania Czarnego, co czynił z niezwykłą ostrożnością, gdyż tamten niejako był Magiem, który mógł zabezpieczyć swoje rzeczy. Tak też zrobiłby Vino.
W jednej z kieszeni Mag znalazł kamyczek, ale nie było to niczym dziwnym, ze względu na to, że mężczyzna w czerni również brał udział w wyprawie. Dziwne jednak było to, iż ten kamyk nie tracił swojej barwy, tak jak to się działo z kamieniem wieśniaka który wykrwawił się poprzedniego dnia...
NIE!!! To tylko obraz naniesiony przez jakiegoś Maga, a nie prawda, która się wydarzyła!-wrzasnął głos w jego głowie, upominając samego siebie.
Jednakże niezmienny był fakt, że kamyczek zachowujący barwę był dziwny.
Kolejnym przedmiotem jaki znalazł była złota, ozdobiona bransoleta z jakimś napisem. Z całej bransolety najbardziej zaciekawił go owy napis, który postanowił odczytać, lecz nie w tej chwili.
Ostatnią z rzeczy była bardzo interesująca moneta przedstawiająca zakapturzonego człowieka, zapewne Maga z laską, a pod nim napis: "Leirdnas".
-Popełniłeś błąd puszczając ją. Ona powinna być osądzona. Nie licz na to, że wróci i kiedyś nam pomoże. A to, iż podobno jest twoją siostrą świadczy przeciw tobie. Mogłeś być z nią w zmowie Vin-powiedział Bruno w odpowiedzi na jego wyjaśnienia.
-Każde stworzenie ma swój honor, a skazą na nim jest zaciągnięcie długu i nie spłacenie go. Każde stworzenie ma zasady, a jakby ich nie miało, byłoby bestią niszczącą dosłownie wszystko co nawinie je się pod rękę. Jaka Vanessa jest, taka jest, ale swoje zasady również ma, a one sprawiają, że ten dług będzie jej ciążył. Kolejną sprawą jest sumienie, które prędzej czy później się ujawni, a to również będzie przemawiało na moją korzyść-mówił ze spokojem.
-Poza tym nie NAM tylko MNIE-położył nacisk na słowa określające osobę.
-A będzie działała wtedy też pomagając wam, jeżeli będziemy kroczyć tą samą drogą-rzekł, robiąc wstąp do kolejnych słów, odnoszących się do wypowiedzi trapera.
-Czy będziemy kroczyć tą samą ścieżką? To już zależy od was, bo przyjaciółmi jest się, kiedy jest zaufanie-rzekł lodowatym tonem, wstając i zbliżając się do trapera tak, że odległość między nimi była mniejsza niż pół metra.
-Bruno, jest nas trzech i dopóki ja się śmieję z tego co mówisz, to jest dobrze. Módl się, żebym nie przestał się śmiać, bo w drużynie zostanie już tylko dwoje towarzyszy-powiedział, po czym zaczął się cofać i wtedy właśnie zdał sobie sprawę z tego jak to zabrzmiało, więc dodał:
-Wtedy w drużynie zostanie tylko dwoje towarzyszy ty i Albreht-dodał. Przez cały czas, kiedy mówił do Bruna, mówił tak zimnym tonem, że wydawało się, iż powietrze ochłodziło się.
Nagle przystanął.
-Albreht, nabij broń i celuj w Czarnego. Coś mi się tu nie podoba-rzekł, zmierzając szybkim krokiem do stajni, gdzie leżeli Aranel i Kate.
Vintilian ukucnął przy nich i zaczął czegoś szukać po ich kieszeniach. Po chwili znalazł to, o co mu chodziło, zaś przedmiotami tymi były kamyczki.
Półelf przyglądał się im i zobaczył, że straciły swój kolor. Wyjął z kieszeni seledynowy kamyk Czarnego. Nadal nie stracił na barwie.
Vin szybkim krokiem wrócił do szlachcica i trapera.
-Zobaczcie. To są kamienia Aranela i Kate. Jak widzicie straciły kolor po ich śmierci tak jak kamień człowieka, którego spotkaliśmy wczoraj-pokazał w jednej ręce kamyki, o których mówił.
-A teraz seledynowy kamień czarnego, który ani trochę nie stracił na kolorze-rzekł, pokazując kamyk czarnego.
-To znaczy, że kamień jest fałszywy albo działa na niego jakaś potężna magia lub jego prawdziwy właściciel żyje-powiedział, oglądając się przez ramię.
-Sprawdźmy coś jeszcze. Dafar na sunde!-wypowiedział inkantacją, celując kryształem w głowę czarnego z odległości około półtora metra. Zaklęcie przywołało wielki sopel lodu, który przeszył jego głowę. Vinilian ponownie spojrzał na kamień czarnego, który dalej nie tracił barwy, więc ponownie przeszukał Czarnego, u którego nie znalazł drugiego kamienia.
Wszystko to nie podobało się Półelfowi, który ponownie poszedł do stajni, przyprowadzając swojego konia.
-Musimy natychmiast ruszać, bo coś czuję, że coś jest nie tak-powiedział z chłodnym spokojem.
 
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 31-10-2007, 19:48   #100
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Strasznie sentymentalny jest ten nasz półelf.

- Muszę się zgodzić z Brunem. Głupio zrobiłeś i przekonasz się o tym sam na własnej skórze. To, że uciekła dowodzi, iż jest winna tej zbrodni. A widząc wasze rodzinne stosunki – w tym miejscu Albreht zaniósł się szyderczym śmiechem, przez chwile zataczał się ze śmiechu.
- oddałbym sakiewkę złota za możliwość ujrzenia twej miny przy waszym następnym spotkaniu, gdy zatopi ci w trzewia sztylet czy inne ostrze. My za to z Brunem wiemy, co zrobimy przy następnym z nią spotkaniu zastrzelimy jak wściekłą sukę, którą zresztą jest.
– Masz rację czas nam w drogę nie możemy stracić czasu, jeśli znalazłeś przy nich jakieś wartościowe rzeczy zostaw ich część, aby wynagrodzić karczmarzowi trudy uprzątnięcia tego bałaganu. No i może pierwej Vintilianie sprawdź czy ten kamyk jest magiczny pewnie nie nasze muszą być. – poczym uśmiechnął się i zaczął przygotowywać konia do drogi.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:20.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172