Plan wygląda tak:
- jeśli gargulce się obudza na dobre i mnie gonią, to spieprzam po po prostu tą samą droga, którą przyszedłem, starając sie biec od jednego zadaszonego budynku do drugiego. Walczę w ostateczności. Na początek spróbuje z dystansu a jak nie podziała to zostają scyzoryki.
- Jeśli mnie nie gonią, to znów załączam skradankę i staram się wrócić do miejsca w którym zszedłem z trasy do właściwej świątyni i jeśli będzie w miarę bezpiecznie (ta, jasne, już to widzę :P
) to wracam do pierwotnego planu, jej rozpoznania.