Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-10-2007, 10:32   #3
Kors
 
Reputacja: 1 Kors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwu
Mailin - średniego wzrostu Nameczanin, ubrany jedynie w białe luźne spodnie, granatowe buty, oraz białą chustę wokół karku.

=====================================

Mailin przed walką nigdy wcześniej się nie denerwował. Teraz się rozgrzewał, co można uznać za sposób na rozładowanie napięcia, jednak nawet jeśli był zdenerwowany, to nie dawał po sobie tego poznać w żaden inny sposób. Jeszcze kilka godzin temu, gdy opuścił komnatę swojego Pana, zastanawiał się jak może zostać odebrana przez publiczność jego walka, która prawdopodobnie, nie będzie przypominać żadnej poprzedniej. Teraz jednak jego umysł był wyciszony. Co jakiś czas z głośników na Arenie słychać było wywoływanie kolejnych gladiatorów, jednak Mailin wiedział, że to jeszcze nie jego pora. Czasami ćwiczył przed walką, czasami nie. Teraz jednak postanowił przygotować się do starcia, gdyż wiedział, że przeciwnik da w tej walce z siebie wszystko, a w jego przypadku to znaczyło wiele. Dobrze, że jego cela [nigdy nie nazwałby miejsca, gdzie jest zmuszony przebywać, inaczej, nawet gdyby mieszał w willi] była przystosowana do jego siły i nie mogła ulec wielkiemu zniszczeniu. Zresztą w treningu nie chodziło o pokaz mocy. Wiedział, że czas jego walki się zbliża, więc nie był szczególnie zaskoczony, gdy usłyszał swoje imię wykrzykiwane na Arenie przez komentatora. Słyszał też imię Kranil, jednak nie spowodowało to nagłego przypływu adrenaliny u Nameczanina, którego się spodziewał. Widać trening przed walką, nie był takim złym pomysłem. Wstał i ruszył w stronę Areny... nie miał pojęcia jak skończy się tak walka. Wiedział jedynie, że musi przekonać swojego przeciwnika, że w Nameczaninach tkwi siła, której niewarto zlekceważyć. Błąd Arlia-jina polegał na tym, że to zrobił.

Zanim Mailin wszedł na Arenę nie musiał nawet się wysilać, aby być pewnym, że jego przeciwnik już tam na niego czeka - publiczność zwykle już od początku dawała o sobie znać, w całkiem wyraźny sposób. Pierwszym co przykuło uwagę Mailina po wejściu na Arenę był dziwny wygląd Arlia-jina, a konkretnie jego nietypowa dla tych owadopodobnych stworzeń, zbroja.

Jak widać, jego przeciwnik postanowił odrobić zadanie domowe - pomyślałby Mailin, gdyby tylko kiedykolwiek sam dowiedział się czym jest zadanie domowe. W każdym razie Nameczanin po raz kolejny upomniał siebie, żeby go nie lekceważyć, chociaż chęć zemsty sprawiała, że nie był pewny czy to mu się uda. Kranil spoglądając na swojego przeciwnika, splunął z pogardą na ziemię. Możliwe, że wiedział, możliwe, że nie, ale była to jedna z najgorszych obelg wymierzonych przeciwko Nameczaninom, którzy żyją głównie dzięki wodzie, głównemu składnikowi śliny. W Mailinie zawrzało. Gdy tylko wojownicy usłyszeli sygnał oznajmujący początek walki, oboje trwali w bezruchu przez około 3 sekundy, po czym oboje skoczyli na siebie niemal w tym samym momencie, chociaż Mailin skoczył nieco wcześniej. Nameczanin dał się już na początku ponieść emocjom i chociaż planował początkowo ukrywać pełnie swojej mocy, wyprowadził potężny atak, wycelowany w korpus Kranila, który jak się okazało nie był taki szybki jak wcześniej, poza Areną, co z lekkim zdziwieniem zanotował Nameczanin, obserwując jak jego przeciwnik odlatuje na całkiem sporą odległość. Z dużo większym jednak zdziwieniem, Nameczanin zanotował iż Arlia-jin podniósł się z ziemi nie dając po sobie w żaden sposób, że przed chwilą otrzymał cios. Silny cios. Mailin postanowił ponownie spróbować i gdy tylko przeciwnik stanął na nogach, otrzymał dobrze wymierzonego kopniaka prosto w twarz, który rzucił go na ścianę. Jednak i tym razem podniósł się na nogi bez żadnego problemu. Zielonoskóry wojownik próbował jeszcze kilka razy, starał się też wyprowadzać szybkie serie ciosów, z których niemal wszystkie docierały do celu, jednak bez widocznego efektu. Szybki i przez to nieco słaby pocisk energii, także nie zrobił na owadopodobnym stworze wrażenia. Za każdym razem, kiedy ataki Mailina nie przynosiły efektu, cała widownia wiwatowała na cześć ich nowego bohatera. Nameczanin musiał myśleć szybko, gdy miał zamiar wygrać tą walkę, a co za tym idzie przeżyć, gdyż jego Pan mu nie podaruje przegranej - tego był pewny. Postanowił posłać w przeciwnika potężny pocisk energii KI, jednak gdy tylko zaczął zbierać energię, Kranil był już obok i jego uderzenie trafiło w Mailina bez problemów. Mailin jeszcze chyba nigdy nie przeleciał całej Areny w takim tempie, rozbijając się pod koniec o jeden z jej brzegów. Widownia dlatego właśnie przyszła. Nowy zawodnik, pokonujący starego weterana, to nieczęsto spotykany widok. Na nieszczęście Mailin był już trochę wyczerpany po poprzednich atakach i nie potrafił się tak szybko i tak bezproblemowo podnieść po tym ciosie. Na Arenie nie można jednak zbyt długo zwlekać z podnoszeniem się, o czym Mailin boleśnie się przekonał otrzymując kopniaka, który ponownie posłał go na ścianę. Tym razem jednak zmysł wojownika, sprawił, że szybciej sie podniósł i nie pozwolił się tak łatwo podejść. Zmęczenie sprawiło jednak, że inicjatywę przejął wolniejszy Arlia-jin. Mailin nie miał dużo czasu. Nie mógł nie skojarzyć, spowolnienia się ruchów Kranila i jego nagłego wzrostu siły oraz zdolności obronnych, z jego nietypową zbroją. Gdyby tylko udało mu się znaleźć sposób, żeby się jej pozbyć. Gdyby tylko miał odpowiednią ilość czasu, żeby wystrzelić odpowiednio potężny pocisk KI. Jego myśli zostały brutalnie przerwane, szybko wyprowadzoną serią silnych ciosów, które położyły Mailina. Muchostwór, zaczął krążyć wokół niego, z rękami uniesionymi wysoko, słuchając owacji publiczności. Kranil wiedział, że wygrał tą walkę. Był tego pewny, był pewny, że nawet gdyby został zaatakowany teraz, odsłonięty, to jego zbroja przyjmie ten cios. Zbierając oklaski i okrzyki publiczności, kątem oka widział jak podnosi się jego przeciwnik. Stanął naprzeciw niego i ponownie splunął, tak jak zrobił to przed walką. Miał chyba zamiar coś powiedzieć, w momencie, gdy usłyszał przerażająco głośny krzyk "Solar Flare!" i ujrzał oślepiające światło, przed którym bezskutecznie starał się zasłonić rękoma. W tym samym czasie Mailin, nie zwlekając ani chwili zaczął generować energię do pocisku KI i gdy tylko wyczuł, że moc pocisku jest odpowiednia, posłał ją dokładnie w swego znienawidzonego wroga, wraz z głośnym okrzykiem. Temu atakowi, nawet niespotykana zbroja Arlia-jina nie mogła się oprzeć i gdy tylko całej publiczności powrócił wzrok, można było zobaczyć Arlia-jina już praktycznie bez żadnej osłony, ledwie stojącego na nogach. Nie można powiedzieć, że Mailin był wolny, bądź zbyt zmęczony by zaatakować od razu. Po prostu chciał, by porażkę jego przeciwnika widzieli wszyscy Ci, którzy niedawno jeszcze wiwatowali na cześć swojego nowego idola. Chciał im pokazać, że niedocenianie go, nie było dobrym pomysłem. I udało mu się to, zaraz po tym jak wyprowadził szybki cios głową, prosto w tułów Kranila, który doleciał do ściany. Tym razem bez zbroi, błyskawicznie dobity kopniakiem Nameczanina, nie miał sił, aby powstać. Co się stało później? Pan Mailina już przed walką, kazał mu zabić ściewoowada. Wyczerpany, ale w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku, Nameczanin wrócił do swojej celi, aby oddać się zasłużonemu odpoczynkowi. Chociaż był pewny, że jeszcze długi czas nie będzie mu dane porządnie odpocząć... w końcu tylko wolny osobnik, wie czym jest prawdziwy odpoczynek.
 
__________________
"Nie ważne co masz, ale jak to zdobyłeś" Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Kors : 30-10-2007 o 23:03.
Kors jest offline