- Słucham? - Waenecke usłyszał z drugiej strony linii telefonicznej głęboki, kobiecy głos.
- Frau... - "Jak ona ma na nazwisko - zastanowił się porucznik
- Marleen?
- Taaak. Słucham?
- Tu Kurt. Poznaliśmy się w sobotę, w klubie.
- Och, witaj. Miło mi, że zadzwoniłeś - wyraźnie głos kobiety stał się cieplejszy. - Myślałam o tobie właśnie. Może wybralibyśmy się jutro do kina? Mam wielką ochotę obejrzeć coś ekscytującego.
Kurt poczuł się dziwnie. Normalnie to on proponował schadzkę kobiecie. Przełknął jednak to i odpowiedział twierdząco. Po chwlili Marleene stwierdziła, że musi kończyć i pożegnali się. Świetnie. A więc miał randkę w kinie. Trochę mało ciekawie. Zamiast patrzeć na nią i cieszyć się jej głosem, będzie musiał obserwować czarnobiałe, ruchome obrazy. Cóż... przynajmniej nie będzie zapijał bezczynnie swojej samotności.
***
Z rana Kurta czekała miła niespodzianka. Poza obiecanymi informacjami dotyczącymi źródła paliw (rozlewnia Messerschmit, 20 km na wschód od Berlina) i o transporcie tegoż (firma Bergwerksgesellschaft), leżała jedna nie zapowiedziana teczka. Kurt z zaciekawieniem ją otworzył ledwo zauważając, że na niej nabazgrane zostało niewyraźnie nazwisko: "Scott Wayans".
Po szybkiej lekturze Kurt usiadł z wrażenia na krześle. Skąd oni wytrzasnęli ten list?! Przeczytał go jeszcze raz.
Cytat:
Droga Katie,
Siedzę teraz w dworcowej kawiarni Gare De L'Ouest i czekam na pociąg, który zawiezie mnie do Zurychu. Od kiedy tylko przyleciałem do Francji czekam tylko na ten jeden dzień, kiedy znów Cię zobaczę i nie jest to wielka różnica, czy czekam w Paryżu, czy gdziekolwiek indziej. Myśl o Tobie jest jedyną, która mnie zaprząta a Twoje zdjęcie powstrzymuje mnie przed popadnięciem w rozpacz.
Czasem jednak muszę powrócić do spraw zwyczajnych i muszę wtedy przyznać, że dostałem chyba najlepszy przydział z możliwych. Mogli wysłać mnie do Niemiec albo Austrii i kazać codziennie narażać życie, tymczasem trafiło mi się bezpieczne miejsce w biurze. Nie ma więc obawy, żeby cokolwiek mi się stało.
Przepraszam, że piszę tak krótko, postaram się nadrobić to w podróży, chcę jeszcze zdążyć wysłać ten list z Paryża. Na zdjęciu stoję przed siedzibą OSS, koło mnie to Martin, mój znajomy ze szkolenia. Szczęśliwie spotkaliśmy się tutaj. On pojutrze wyjeżdża do Calais, niech Pan ma go swej opiece.
Pamiętaj o mnie i o tym, że cały czas myślę o Tobie.
Scott
|
Na kopercie byłą pieczątka poczty francuskiej - Paryż, 1 czerwca 1943.