Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2007, 22:21   #18
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację

Kolejne warstwy ziemi przykrywały ciała martwych żołnierzy z konwoju. Łopaty znalezione na burtach Hummerów wyjątkowo ułatwiły to zadanie. Lysander odprawiał nad mogiłą rytuały swojego Kościoła. Woleliście nie przeszkadzać kaznodziei w jego posłudze, potrafił się bardzo zdenerwować, gdy ktoś nie szanował jego wiary. Pustynny wiatr porywał drobinki piasku i unosił je z prowizorycznego grobu. Ciała dokładnie przeszukaliście. Oprócz przedwojennych dowodów osobistych i banknotów z przed wojny znaleźliście u nich nieśmiertelniki.

„James Durham – plutonowy”
„Anthony Drake – porucznik”
„Denis Follet - plutonowy”
„Andrew Kowalsky – sierżant”
„Phil Bormann - sierżant”
„Adrien Upham – plutonowy”
„Dawid Seeds – plutonowy”
„Alex Gartmann – kapitan”
„Nathaniel Neil - major”

Na niektórych mundurach znaleźliście naszywki elitarnej formacji Delta. Niektórzy z was zapewne słyszeli opowieści o najlepszym oddziale wojsk amerykańskich przed wojną. To, że żołnierze z tej elitarnej jednostki eskortowali tego gościa w garniaku, którego przysypaliście piaskiem tuż obok nich, świadczyło tylko o jednym – był on chyba kimś cholernie ważnym. Niestety plakietka jaką znaleźliście przypiętą do resztek ubrania z nazwiskiem Jack Morisson – N.A.S.A, nie mówiła wam zbyt wiele. Może dokumenty, które Grey znalazł w transporterze coś wyjaśnią.

Kil zadbał by paliwo z innych pojazdów znalazło się w baku sprawnej terenówki. Pozbierał przydatne graty na pakę i czekał na was, aż skończycie pochówek. Perspektywa końca pieszej wędrówki ucieszyła was. Samochodem szybciej wyrwiecie się z tej piaszczystej otchłani. Teraz pozostała kwestia wyboru kierowcy i mogliście palić brykę.

Kluczyk w stacyjce zachrzęścił opornie przy przekręcaniu. Kilka obrotów i silnik zdechł. Kolejna próba, chwila prawdy, motor zaczął obracać, mieliście nadzieję, że akumulatory wytrzymają. Rozruszać pięciolitrowego benzynowego potwora po dwudziestoletnim zastoju nie będzie łatwo. Wreszcie silnik zaskoczył. Poczuliście ulgę – wasza wędrówka zdecydowanie nabierze rozpędu, zawsze lepiej samochodem niż na piechotę.

*****

Ostatnie wersety Przejścia Poległych zostały wyrecytowane ku chwale poległych. Shrike popatrzył na kurhan usypany z piasku – „ przeminie w mgnieniu oka” - krótka refleksja zagościła w myślach kapłana . – Jak wszystko w tym zniszczonym świecie – słowa Lysandera skierowane były w pustynię. Tuz obok niego Steve bacznie lustrował pustkowie, co jakiś czas patrząc w niebo, jakby tam spodziewał się znaleźć odpowiedź na pytania nurtujące jego duszę.

- Oni nie umarli od ran czy choroby – podsumowała swoje przemyślenia Doti. Przed pochówkiem dokładnie obejrzała wszystkie szczątki, poszukując wszelkich poszlak które wskazałyby jej odpowiedź. – Oni się udusili. Burza piaskowa ich tu uwięziła, umarli wpatrzeni w swoich konających towarzyszy. Najpierw się mocno pocili, potem brakowało tchu, a potem… no sami wiecie…

- Sami się o to prosili – rzekł ponuro Grey, przenosząc skrzynkę z amunicją 0.50 cal na pakę ostatniego Hammera. – Zatrzymując się w środku tego piaskowego piekła, sami wydali na siebie wyrok śmierci. Stojąc w miejscu spisali się na straty, piasek ich przysypał i zdechli tutaj - ponury ton wypowiedzi dobitnie podkreślał stanowisko łowcy. Skrzynka z amunicją z hukiem wpadła na pakę terenówki.

Robert mocował pakunki na podeście samochodu, by w czasie drogi po wertepach nic się nie zgubiło. Dodatkowe kanistry z paliwem spuszczonym z transportera, szczególnie pieczołowicie zabezpieczał. Paliwo w dzisiejszych czasach jest zbyt cenne by je marnować lub tracić niepotrzebnie. – No wszystko jest zapakowane, możemy ruszać. – krzyknął. – To gdzie jedziemy? – zapytał Steva, zacierając ręce. – Mam nadzieję, że tam gdzie nie ma przeklętych Meksów. – mruknął pod nosem.

- Około 17 mil na północny zachód przed wojną znajdowało się małe miasteczko. – tropiciel odparł, podnosząc wzrok z nad przedwojennej mapy, zdartej ze ściany we wnętrzu transportera. – Myślę, że moglibyśmy spróbować się tam dostać. Może coś tam jeszcze jest? Co wy na to?

*****

Cała szóstka zebrała się wokół odpalonego już pojazdu. Kil usadowił się wygodnie na siedzeniu pasażera i powoli przekręcił pokrętło radiostacji – Ciekawe co dziś nadają? – zastanawiał się głośno z uśmiechem . Światełko na cyfrowym wyświetlaczu zamrugało szybko. Radiooperator powoli przeszukiwał pasma.

Szszszzszszdxsszzzzz … szszcsczcsczcscszs … szszsczscczczcsccsczccs…

Szumy zakłóceń wypełniały wszystkie częstotliwości. Kil spróbował raz jeszcze.

Szszcszcsczccsczccsczcsz … Kenneth zgłoś się … swzczcsczcsczc…

Killian cofnął pokrętło:

…Kenneth zgłoś się … pułkownik z tej strony… odbiór… - głos jakiegoś służbisty odzywał się w głośniku radiostacji. … Sierżant Kenneth melduje się … - przestraszony głos odezwał się na tym samym kanale. …jesteśmy 8 mil na południowy wschód od miejsca przypuszczalnej pozycji konwoju, sir… Po przybyciu na miejsce zabezpieczcie teren, nie dotykajcie niczego, może trzeba będzie trochę pokopać by się do niego dostać, sierżancie pod żadnym pozorem nie wolno wam niczego przeszukiwać!... zabezpieczcie znalezisko i czekajcie na mnie. W razie gdybyście mieli jakichś gości lub gdyby ktoś was ubiegł – wiecie co robić – kula w łeb…. Tak jest, sir. Zrozumiałem, odbiór…

Spojrzeliście po sobie, nie wiedzieliście do kogo należały te głosy, ale już wiedzieliście, że macie przechlapane.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline