Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-10-2007, 10:37   #102
rasgan
 
rasgan's Avatar
 
Reputacja: 1 rasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwu
Nicość

Powolne spadanie w dół, zupełnie bez celu, bez jakiegokolwiek punktu zaczepienia robiło się męczące. Powagę sytuacji uświadomiło młodej czarodziejce dopiero wyczarowane światełko. Niewielka biała kulka oświetliła na tyle nicość, by domyśliła się gdzie jest. Mistrz zawsze przestrzegał ja przed Nicościa. Czytała o niej w książkach i musiała stwierdzić, że jej opis nie do końca pasował teorii. Gęsta jak olej ciemność otaczająca ją wydawała się chłonąć światło i wszystko inne co się w niej znalazło. Oświetlając sobie okolice Naiseria wydała z siebie zduszony jęk gdy zobaczyła swoich towarzyszy. Silwilin leciał bezwładnie okręcając się w prawie wszystkich kierunkach. Mnich był nieprzytomny, poraniony, a z tego co pamiętała dziewczyna jego dusza została oddzielona od ciała.

Tropiciel znajdował sie w znacznie gorszym stanie. Właściwie, to nie można było mu pomóc. Jego ciało rozerwane było na dwie połowy. Lewa część, oderwane kończyny i fragment brzucha leciały w dół zupełnie nieruchomo znacząc tylko za sobą krwawą wstęgę trajektorii lotu. Drugą połowę tropiciela dziewczyna zobaczyła dopiero po chwili, gdy przecinała jej drogę. Dziewczyna poczuła, że zaraz zwymiotuje.

Minuta

Minęła minuta, sekunda, a może godzina. Nikt nie liczył uderzeń serca, nikt nie liczył oddechów. Silwilin otwarł oczy. Piekący ból przeszedł przez głowę, gdy odrobina światła przedostała się przez uchylone powieki. Chwilę zajęło mnichowi oswojenie sie z nową sytuacją. Oględziny własnego ciała, pomieszczenia w którym się znajdowali oraz sytuacji były co najmniej niepokojące. Kilka faktów nie dawało mnichowi spokoju. Po pierwsze mnich był bardzo boleśnie poparzony. Jego stopy, nogi i ręce bolały przy każdym najmniejszym ruchu. Po drugie, mnich był całkowicie nagi. Nie chodziło o to, że wstydził sie swojego ciała. Bardziej przerażała go perspektywa spotkania sie z Naiserią, która leżała równie naga jak on na stole obok. Dziewczyna była piękna. Światło padające z jakiegoś urządzenia wiszącego nad stołem oświetlało jej bladą skórę, krągłości dojrzewającego ciała. Mnich chciał odwrócić głowę lecz nie mógł. Piękno dziewczyny przyciągało wzrok jak magnes. Dopiero po chwili mnich zauważył bardzo cieniutkie, niemalże niewidoczne nitki przyczepione do głowy i rąk czarodziejki. Okazało się że i jego dotyczy ta sytuacja. Setki cieńszych od włosa sznureczków wychodziły z jego ciała i biegły w kierunku lampy, która oświetlała nagą Naiserię



Dworek Rahuna – podwórze – przed obiadem

Krasnolud łaził po dworze nie mogąc znieść siedzenia w posiadłości. W niczym mu się nie podobało to, że najął się na ochronę kupca. Czerwonoskóry krzat liczył na dużą ilość śmierci, a jak na razie wcale tak wiele jej nie było. Jeszcze bardziej denerwującym faktem było to, że ktoś brzdękał na lutni i w dodatku śpiewał. Krasnolud bez chwili zastanowienia rzucił kamieniem w okno z którego dochodził dźwięk. Kamyk z brzdękiem odbił się od kraty.
- Następnym razem pomyśl, że nie jesteś sam!
W oknie pojawiła sie jakaś kobieta i odkrzyknęła do krasnoluda.
- Umyj uszy brudasie! A może ogłuchłeś już od własnego chrapania? – dziewczyna zwarzyła w ręce kawałek starego ciasta, przełamała go na pół i cisnęła pociskiem w czerwoną łysinę krasnoluda. Pierwszy z kawałków opadł kilka kroków za blisko ostrzegając krasnoluda, lecz drugi szybował prosto do celu. Wyszkolony krasnolud zamachnął się ręką by odbić ciasto. Plask. Pięść krasnoluda przebiła placek na wylot, lecz nieszczęśliwym trafem był to fragment z nadzieniem więc upaćkał całą rękę krasnoluda powidłami.

W czasie gdy krasnolud dochodził sie z nowo przybyła elfką o swoje racje walcząc na ciasto drożdżowe Mi Raaz biegał dookoła domu. Sam fakt ruchu wydał się chłopakowi bardzo dobrym rozwiązaniem na jego przejedzenie, jednak fakt, ze wbiegł za posiadłość już nie wydawał mu się wcale taki miły. Chłopak nie wiedział dokładnie gdzie jest, poza tym, że znajdował się na wielkiej polanie odgrodzonej metrowym płotem od pozostałej części posiadłości. Z rozpędu przeskoczył płotek i biegł dalej wzdłuż domu.

Za sobą chłopak usłyszał ujadanie. Gdy zwolnił i obejrzał sie za siebie zobaczył trzy wielkie, czarne jak smoła psy biegnące w jego kierunku. Mi Raaz przyśpieszył bez zastanowienia, jednym susem przeskoczył płotek i pobiegł w kierunku wejścia do posiadłości. Psy jednak nie dawały za wygraną. Równie zręcznie jak chłopak przeskoczyły płot i ruszyły w pogoń za obiadem.

Zarówno elfka jak i klnący na czym świat stoi krasnolud zobaczyli mknącego niczym błyskawica wytatuowanego młodzieńca. Kawałek za nim biegły trzy ujadające psy wyraźnie goniąc młodzieńca. Gdy Mi Raaz zdyszany zaczynał drugie okrążenie krasnolud zdecydował sie na żart:
- Masz niezły czas – wykrzyczał za przebiegającym chłopakiem. Nie wiedział jednak czy ten go usłyszał, gdyż znikał właśnie za rogeim.



Dworek Rahuna – pierwsze piętro – przed obiadem

Merlisa zamknęła wilka ponownie w pokoju. Nie było jednak tak łatwo to zrobić. Po mimo zamknięcia i odejścia elfki na dość sporą odległość od pokoju, słyszała jak wilk drapie drzwi i wyje niemiłosiernie. Chwilę później palladynka usłyszała ujadanie innych psów. Przez chwilę mignął jej w oknie biegnący Mi Raaz a za nim psy, ale nie przejęła się tym zbytnio. Jej celem było pierwsze piętro. Ciekawość zawsze zwyciężała u długowłosej niebianki. Tak było i tym razem. Merlisa rozejrzała się po wielkim halu i postawiła nieśmiało pierwszy krok na schodach. Z każdym stopniem szła odważniej na górę. Z ostatnim krokiem jaki zrobiła bo marmurowych schodach bardzo się zdziwiła. Bolesne doznanie jakie jej się przytrafił sprawiło, ze prawie straciła równowagę i spadła na dół. W ostatniej chwili elfka złapała się poręczy i odzyskała równowagę. Wejścia na piętro broniła jakaś niewidzialna bariera, która nie pozwalała przejść dalej elfce.

Dworek Rahuna – korytarz za jadalnią – przed obiadem

Achmed – przeszukiwał dom podobnie jak Alkus. Ten pierwszy jednak skupił się na znalezieniu miejsca, w którym znajduje się kupiec. Wojownik wykluczył pokoje przeszukane przez złodzieja i postanowił udać się w przeciwnym kierunku. Po cichu stawał pod każdymi drzwiami i przysłuchiwał się, czy nikt w środku nie rozmawia. Niestety nie udało się znaleźć nikogo. Dom jakby był opuszczony. Jednak z drugiej strony patrząc to wielka posiadłość. Było tutaj tak wiele pokoi, że wojownik spokojnie mógł się mijać z innymi mieszkańcami cały dzień. W końcu, po kilkunastu minutach poszukiwań Achmed znalazł pokój, w którym siedzieli obaj mężczyźni. Dyskutowali żywiołowo na temat cen zboża na południu kontynentu.
- Wyobraź sobie, że mam magazyn ze zbożem w Herio. Gdybym znalazł odpowiednia ilość środków by wynająć ochronę, mógłbym zawieźć kilkanaście wozów na południe i sprzedać za tak wysoką cenę jak zapragnę.
- Masz rację. Susza spowodowała, że na południu zborze ma wartość złota o ile nie wyższą. Z chęcią udzielę ci pożyczki Rahunie. Nisko oprocentowanej pożyczki. Będziesz mógł sprzedać zboże i wzbogacić się znacznie.
- Myślę, ze wrócimy do tego po obiedzie. Mamy jeszcze sporo spraw do omówienia.


Dworek Rahuna – tajemnicza komnata – przed obiadem

Rączka w końcu znalazł to czego szukał. Wielkie mosiężne drzwi ze skomplikowanym zamkiem. Czego więcej mógł oczekiwać złodziej od życia niż okazji zbadania tajemnic bogatego kupca? Rączka bardzo uważnie zbadał zamek, zawiasy i same drzwi. Przeszukał otoczenie wejścia i nie znalazł nic, nawet najmniejszego śladu pułapki. Złodziejaszek przyklęknął przy zamku i zaczął go otwierać. Zamek był skomplikowany, ale wielki. Alkus nie miał najmniejszego problemu żeby obracać wytrychami w tak wielkim zamku. Po kilkunastu minutach, które dla niego były ułamkiem sekund, zamek ustąpił. Otwarte drzwi ukazały tajemnicę pokoju. Wewnątrz było bardzo jasno po mimo braku okien. Światło dostarczało jakieś urządzenie zwisające z sufitu. Wzdłuż ścian stały półki bogato zastawione książkami i słoikami z niebieską cieczą. Na środku stał wielki metalowy stół, a na mniejszym, obok niego leżały dziwaczne narzędzia ze srebra i złota. Na owalnym biurku leżała kupka kamieni szlachetnych najróżniejszych kształtów. Alkus wszedł do środka chcąc zbadać zawartość słoików. Drzwi za nim się zamknęły, a w tym samym czasie z podłogi wystrzeliły setki grubych jak palec ostrzy, które przebiły ciało złodzieja.

Dworek Rahuna – kuchnia – przed obiadem

Nirel wrócił do kuchni rozmyślając o pięknie nowego gościa. Elfka miała się czym pochwalić i musiała sobie z tego zdawać sprawę. Uwagę tropiciela przykuło jednak coś innego. Jedna z szafek obok zlewu jakby nie pasowała do reszty. Jakby była odrobinę odsunięta od innych. Tropiciel już miał to sprawdzić, gdy w kuchni pojawiała się Anna.
- Panie, co tutaj robisz? – dziewczyna zarumieniła się gdy Khemi spojrzał na nią. Krótka czarna sukienka, biały fartuszek, niewinna buzia. - Ciekawe ile ma lat – pomyślał.
- Eee... ja nic. Chciałem coś przekąsić przed obiadem. Zrobiłem się strasznie głodny.
- Czy przygotować ci coś?
– zapytała służka wciąż wpatrując sie w podłogę. Po chwili nieśmiało podniosła wzrok i popatrzyła swoimi wielkimi brązowymi oczami prosto w oczy tropiciela.
 
__________________
Szczęścia w mrokach...

Ostatnio edytowane przez rasgan : 31-10-2007 o 10:45.
rasgan jest offline