Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-10-2007, 14:07   #5
Kors
 
Reputacja: 1 Kors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwu
Mailin nigdy nie przepuszczał dużych ilości pieniędzy. Do Dixy brał ze sobą jedynie tyle, aby móc się swobodnie poruszać po miejscach, gdzie nie każdego wpuszczali za ładny uśmiech, którym Nameczanin i tak nie mógł się pochwalić. Nigdy nie rozumiał zachwytu innych ras nad jedzeniem. Skoro jemu wystarczała woda, to im też powinna. Może jeszcze do tego nie dojrzeli? I jeszcze wydawać na to ciężko zarobione Zeni... podobnie jak ta cała reprodukcja. Każdy przecież wie, że prawdziwy wojownik rodzi się z jaja, które wytworzył inny silny wojownik. A nie z jakiejś [w przypadku większości ras] słabszej i często niezrozumiałej płci, zwanej kobiecą. I po raz kolejny niezrozumiałe, a nawet można powiedzieć, że głupie zachowanie - kopulacja w celu uzyskania przyjemności, a nie potomka - kolejne, bezsensowne wydawanie Zeni. Wojownik powinien czerpać przyjemność z treningu, oto porządne podejście do życia. Co do innych używek... kiedyś spróbował. Nie mówimy oczywiście o żadnych wywołujących uczucia błogości czy halucynacje, nic z tych rzeczy. Spróbował kiedyś używki wspomagającej koncentracje, szybkość i sprawność ruchów. Czuł się jak młody bóg. Walkę którą miał tego dnia, zakończył w szybko i w bardzo efektowny sposób. Na Arenie przymykali oko, na takie coś, więc nie miał wyrzutów sumienia. Jednak, gdy środek przestał działać, Mailin przez trzy bite, dni chodził jak nieżywy. Trzy bite dni, chociaż tylko raz został za to wychłostany, gdyż nie był w stanie wyjść na Arenę. Dawne czasy. Później jeszcze od czasu do czasu miał ochotę... lekko się uzależnił już po jednym spożyciu. Miał jednak na tyle rozsądku, aby się powstrzymywać...

Aktualnie spacerował po mieście zmierzając do swojego znajomego, jedynego człowieka w swoim życiu, którego tolerował i nawet polubił. W sumie był drugim osobnikiem tego gatunku, którego spotkał w życiu. Pierwszego spotkał na Arenie. Derrick był mechanikiem. Mailin zawsze lubił u niego przesiadywać, gdy wychodził poza Arenę. Od czau do czasu nauczył się czegoś nowego, a czasami nawet on nauczył czegoś Derricka. Czasami mu pomagał, czasami nie było potrzeby. Nie brał jednak nigdy za nic opłat. Nie potrzebował. Jedyne co kupował to czasami jakiś nowy wynalazek do ćwiczeń albo nowe ubranie, gdy stare nie nadawało się już do niczego. Podobno podobało się to jego Panu, że nie marnotrawił pieniędzy na byle co, tylko na doskonalenie samego siebie, ale Mailin nigdy nie miał okazji, żeby go to spytać. Dzisiaj u Derricka, było trochę ruchu, ale nie na tyle, aby Mailin znalazł sobie jakieś zajęcie, więc po krótkiej rozmowie i wypytaniu o świeże informacje, opuścił to miejsce. Idąc do niewielkiego Zoo, w Dixie, przetrawiał to co usłyszał. Derrick, załamywał ręce, bo chociaż teraz nie ma wielkiej roboty, to niedługo pewnie będzie. Dużo istot zjechało się na dzisiejsze walki i duże ilości Zeni zmieniły właścicieli. To wróży dużo gniewu, a gniew wróży zniszczenia. Do tego momentu wszystko jest mało ważne, gdyby nie fakt, że dużo zniszczeń wróży Derrickowi wiele roboty, a nie był pewny czy temu podoła. Prosił Mailina, żeby go odwiedził niedługo. Obiecywał coś ciekawszego niż Zeni, jeśli tylko się zjawi. Mailin właśnie się zastanawiał czy się wybierze, gdy dotarł do bram Zoo. Zoo... dobre sobie. Taki był plan tego miejsca, zanim jeszcze powstała Arena. Teraz w tym miejscu, zwykle przebywają albo niezwykle groźne gatunki, które są przetrzymywane do czasu walk na Arenie albo czasem jakieś rzadkie stworzenia, które wśród tak wielu różnych istot z wypchanymi kieszeniami, szukają nowych właścicieli. Oczywiście one same nie mają na to żadnego wpływu. Żadnego wyboru. Mailinowi było ich nieraz żal, ale nigdy na tyle, żeby wpaść przykładowo na pomysł uratowania ich wszystkich. Z pewnością byłoby to miłe, ale nie był samobójcą. Przeszedł się po Zoo, jednak nie spotykając niczego nowego od ostatniego czasu, opuścił je po niedługim czasie. Jedyna różnica polegała na tym, że po ostatnich walkach, kilka klatek było pustych. Nic nadzwyczajnego. Ostatnim miejscem, które miał zamiar odwiedzić był sklep, gdzie można było kupić urządzenia do ćwiczeń. Miał nadzieję, że chociaż tam znajdzie coś ciekawego, po nieszczególnie udanych, dwóch ostatnich wizytach. Później miał zamiar albo przy użyciu starych albo już nowych urządzeń, oddać się ćwiczeniom. Bądź co bądź, niedawno wyszedł z komory regeneracyjnej, więc nie miał teraz w planach odpoczynku.
 
__________________
"Nie ważne co masz, ale jak to zdobyłeś" Terry Pratchett
Kors jest offline