Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-11-2007, 20:34   #105
Zirael
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Nicość. Pustka. Ogromna przestrzeń, której... nie było. Czarna i gęsta jak olej, dusząca, zachłanna, wszechogarniająca. Naiseria z trudem wyczarowała małe światełko. Wydawało się, że ciemność dookoła je wysysa. Znalazła swoich towarzyszy, a raczej to, co z nich zostało. Bezwładne, poparzone ciało Silwilina ~~Czy on jeszcze żyje?~~ i... ciało Ammana. W dwóch fragmentach. Jeden z nich o mało na nią nie wpadł. Zrobiło jej sięniedobrze. Jej ciałem wstrząsnął suchy spazm, za chwilę następny, i kolejny.

Światełko zgasło.

*****

Przez zamknięte powieki poczuła jasne światło. Słońce. Żyła. Czuła się wyczerpana, ale to nie ważne. Żyła.
Podniosła rękę, aby przesłonić nią oczy, jednak nie udało jej się to. Coś ją krępowało. Setki drobnych niteczek nie pozwalały się poruszyć. Odwróciła więc głowę i powoli otworzyła oczy.

Słońce nie grzało.

Gdy wzrok przyzwyczaił się do światła, ujrzała wnętrze jakiegoś pomieszczenia. Myślała wolno. Bardzo wolno. Skoro była w pomieszczeniu, to skąd tak ostre światło? Powoli, ostrożnie, przekręciła głowę w górę, gdzie zobaczyła coś w rodzaju lampy, której blask zmusił ją do ponownego przymknięcia oczu. Odwróciła się w drugą stronę. Rozpoznała patrzącego na nią mężczyznę. ~~A więc Silwilin też żyje. Udało się! Udało nam się obojgu!~~ O Ammanie wolała nie myśleć. Posłała Silwilinowi słaby, w założeniu pokrzepiający uśmiech.
Coś tu jednak ciągle było nie tak. Zorientowanie się co zajęło jej kolejnych kilka chwil. Silwilin leżał na jakimś dziwnym stole. Nagi.
Pierwszy raz w życiu widziała nagiego mężczyznę na żywo. Owszem, nie obce jej były ryciny przedstawiające anatomię przedstawicieli różnych ras, obu płci, to jednak nie to samo. Hmmm, trzeba było przyznać, że prezentował się całkiem nieźle... (zwłaszcza że czarodziejka jakoś nie zauważyła ran po poparzeniach)
Spojrzała na siebie. No tak. Też była zupełnie naga. Odruchowo spróbowała zasłonić rękami to, co najważniejsze, ale nie mogła. Gwałtowny ruch sprawił, że krępujące ją niteczki wpiły się boleśnie w delikatne ciało, w niektórych miejscach nawet przecinając skórę. Kilka cienkich stróżek krwi pociekło po jej białych rękach. Naiseria gwałtownym ruchem odwróciła głowę, zacisnęła szczękę i powieki. Niezauważalnie drżały jej ręce i broda. Nie chciałą dać po sobie poznać emocji, nie dało się jednak nie zauważyć rumieńca, który rozlał się nie tylko po jej twarzy, ale również i szyi, a nawet części dekoltu. Nie, to nawet nie ze wstydu. To z wściekłości. Jeszcze nigdy nikt jej tak nie upokorzył. Było już kilka sytuacji, które wolałaby wyrzucić z pamięci, ale nigdy nie taka. Nigdy nikt nie kładł jej zupełnie nagiej, na jakimś dziwnym stole, oplątanej jakąś pajęczą siecią, unieruchomionej, i to w dodatku z mężczyzną. Bo przecież ktoś musiał jej (im) to zrobić, nie znaleźli się tu przypadkiem. Takie rzeczy, takie... eksperymenty, przeprowadzało się na zwykłych parobkach, takich, którzy nie mają nic do gadania, nie mają żadnych wpływów, których nikt nie będzie szukał, a nie na niej! ~~Przecież mnie też już nikt nie będzie szukał... Chyba że ONI~~

Nie była w stanie zrobić ani powiedziećnic sensownego. Leżała sztywno, z zamkniętymi powiekami, czekając, aż coś się stanie, aż coś przerwie ciszę tej krępującej sytuacji. Starała się nie myśleć, zapomnieć gdzie jest i w jakim stanie. Bezskutecznie.
 

Ostatnio edytowane przez Zirael : 02-11-2007 o 10:29. Powód: literówki i takie tam