Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2007, 23:51   #110
Silwilin
 
Reputacja: 1 Silwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znany
Silwilin spróbował odejść od stołu, o który do tej pory się opierał. Pierwszy krok spowodował kolejną falę bólu, tak, że mnich się zatoczył wykonując kilka kroków dodatkowo ją potęgując. Czuł się źle. Czuł się osłabiony, czuł, że jego wola jest osłabiona. Nie powinien się tak poddawać bólowi. Ból istnieje tylko w umyśle, a ten można kontrolować. Kiedy wreszcie złapał równowagę i zdołał samodzielnie prosto stanąć był z siebie bardzo niezadowolony. Będzie musiał spędzić wiele godzin na medytacji. Jego umysł potrzebował ćwiczenia, dyscypliny. O ile jeszcze kiedyś będą jakieś godziny...

Naiseria
poruszyła się i ostrożnie usiadła na stole obejmując rękami kolana.
- Pomożesz mi? - spytała cicho i spróbowała przegryźć jedną z nitek na rękach. Mnich skinął głową. Podszedł do niej i zaczął ostrożnie przerywać nitki dochodzące do jej głowy. Nawijał na palce po kawałku jednej lub kilku nitek niedaleko jej głowy, a potem drugą ręką je odrywał. Nie chciał robić tego tak brutalnie jak zrobił sobie, pozbywając się rureczek całkowicie, jak mniemał, ale przy tym mocno się raniąc. Dziewczyna była delikatniejsza. Ręce mnicha były dotkliwie poparzone, dodatkowo poranione przy wyrywaniu nitek paliły jeszcze bardziej bardziej niż stopy, jednak dawkując ból było go łatwiej znieść niż stając od razu całym ciężarem na nogach. Przerwał już znaczną część nitek przy głowie czarodziejki, a z jego rąk coraz obficiej leciała krew kiedy szlachcianka zadała drugie pytanie:
- Jak myślisz, długo tu jesteśmy?
- Nie wiem. Raczej nie bardzo. ~~Poparzenia są świeże. Nic się nie zagoiły~~
dodał w myślach.
- Nie sądzę, żebyśmy spadli tu przypadkiem. Ktoś musiał wydobyć nas z nicości. Tylko kto, i po co? Do głowy przychodzą mi dwie możliwości. Albo ktoś, jakiś mag, eksperymentował sobie, próbował coś przywołać, i przypadkiem wyciągnął z otchłani akurat nas, albo Fritz nie działał sam i jego partner czy też zleceniodawca specjalnie nas szukał.
~~Nicości?
~~ Silwilin przerwał walkę ze sznureczkami więziącymi Naiserię. - Ten wir prowadził do nicości... Czy to miał na myśli mistrz Kirion, mówiąc, że musi poznawać świat? Czy to takie wydarzenia mają kształtować ducha i duszę? Nie potrafiąc odpowiedzieć na te pytania zajął się tym, co chwilowo mógł zrobić. Wrócił do uwalniania towarzyszki. Nie odezwał się na poruszony temat. Nie miał pojęcia skąd się mogli tam wziąć. Przez chwilę oboje pracowali w milczeniu.
- A Amman?
Zanim Naiseria zdążyła cokolwiek odpowiedzieć wiedział, że elfiego łowcy więcej nie zobaczy. Odpoczywaj w pokoju, bracie... - zmówił mnich w myślach coś na kształt modlitwy. Kiedy wreszcie skończyli przerywanie nitek, dziewczyna popatrzyła mu w oczy i podziękowała. Potem jej wzrok poleciał w kierunku jego zmaltretowanych rąk:
- No tak. Ja się rozczulam nad sobą, a ty tymczasem jesteś ranny. Chodź tutaj. Albo może lepiej się nie ruszaj.
***
Z niejakim wahaniem wstała ze stołu i stanęła naprzeciw niego. Wyciągnęła rękę i położyła w okolicach jego serca. Poczuł jak subtelna energia rozchodzi się w jego wnętrzu znajdując chore miejsca. Była... inna. Inna od tej, której sam używał, stosując techniki regeneracji. Nie potrafił jej określić. Wiedział tylko, że jest to manipulacja zupełnie innego poziomu niż ta, którą znał. Całkowicie poza jego zasięgiem. A w obecnym stanie był zdany wyłącznie na umiejętności czarodziejki.
 
Silwilin jest offline