Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2007, 23:59   #520
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Z okazji tysięcznego posta, zgodnie z obietnicą, pełna wersja ,,Dziadów formowych”. Żeby było jasne, głównym autorem jest niejaki A.Mickiewicz a ja wprowadziłem tylko drobne poprawki, żeby utwór bardziej pasował to sytuacji. Oczywiście, z podziałem na role, dopiskami od autora i gotowy do wystawiania na scenie, niestety pomimo starań wyszło słabsze od części pierwszej, o odrobinę poważniejszym nastroju. Cóż, co tu kryć - jestem typowym ścisłowcem i pisanie czegokolwiek wierszem jest po prostu katorgą, więc powstało to, co powstało


Cmentarz, deszczowa, jesienna noc, na cmentarzu postać w czarnej szacie z kapturem w ręku zapalona świeczka, powolnym krokiem idzie między grobami

Postać w czerni (Almena)

Serce ustało, pierś już lodowata
Ścięły się usta i oczy zawarły
Na świecie jeszcze, lecz nie dla świata
Co to za człowiek? - gracz Almeny

Patrz, duch sesji życie mu nadaje
Gwiazda mistrza gry promyków użycza
Nawet umarły wraca na lastinn kraje
Szukać sesji ostatniego oblicza

Aż gdy zadzwonią na sesji część trzecią
Wracać będzie nocą w pełni sile
Z piersią skrwawioną, sercem wydartem
W ofierze na forum złożonym ołtarzu

Pełno jest wieści o sesji tej graczach
Choć nie żyją ci którzy wtedy grali
A nawet po śmierci, jednocząc we wspólnym dziele
Pośmiertnie w sesji prowadzą

I choć zapewne wieczne cierpią kary
Na me wezwanie przybywają gracze
Nieważne czy to kto młody czy stary
Wsród zewu nie uśpi długo w mogile

Mówię, że skoro upiory wyjdą z ziemi
Oczy na gwiazdę mistrza gry zwrócą
Załamią ręce i usty chłodnemi
Takową skargę wyrzucą

Chór głosów spod ziemi (gracze)

,,Duchu święty, co śród parowu
Nieczułej ziemi ogień życia wzniecasz?
Blasku prześwięty, wróć tutaj znowu
Bo to ty przecież sesji przyświecasz

Żebym cię znalazł, muszę między zgrają
Błądzić z długiego wyszedłszy ukrycia
Lecz nie dbam, jak mnie ludzie powitają
Wszystkiegom doznał za życia

Kiedyś patrzyła, musiałem jak zbrodzień
Odwracać oczy, gdy słyszałem twe słowa
Słyszałem co dzień i musiałem co dzień
Do sesji nowego tworzyć posta

Śmieli się niegdyś przyjaciele młodzi
Zwali tą sesję dziwactwem, przesadą
Jeden stary z politowaniem odchodzi
Inny mądrą nudzi mnie radą

Śmieszków i radców zarówno słuchałem
Choć i sam nie lepszy byłem od drugich
Wciąż się gorszyłem zbytecznym zapałem
Lub żałowałem zastojów zbyt długich

(Głosy milkną, za wyjątkiem jednego)

Jeden z głosów(Astaroth)

Tegoż dziś doznam, jeśli moją postać
Cudzemu światu ukażę spod cieni
Thomas mię będzie egzorcyzmem chłostać
Aż nie ucieknę zdziwiony

Jeden mnie dumą śmieszy, inny litością nudzi
Inny szyderskie oczy zechce krzywić
Do jednej idąc, za cóż tyle ludzi
Muszę obrażać lub dziwić?

Cóżkolwiek będzie, dawnym pójdę torem
Szydercom litość, śmiech litościwemu
Tylko ty mistrzu! Tylko ty z upiorem
Powitaj się po dawnemu

Spojrzyj i przemów, daruj małą winę
Że chcemy do ciebie raz jeszcze powrócić
Mara przeszłości przez jedną sesję
Obecne szczęście zakłócić

Wzrok twój, nawykły do świata i słońca
Może się trupiej nie ulęknie głowy
I może raczysz cierpliwie do końca
Grobowej wysłuchać mowy


Postać w czerni (Almena)
(Unosząc ręce do góry)
Przybywajcie!

Przez chwilę panuje grobowa cisza, powoli z różnych części cmentarza zbliżają się postaci niosąc trumny i zbierają w kole wokół Almeny i w cichym pochodzie wspólnie wchodzą do cmentarnej kaplicy. Postaci układają trumny pod ścianami, jedną zostawiając na środku. Do Almeny podchodzi pomocnik – krasnolud

Almena
Zamknijcie drzwi do kaplicy
I stańcie dokoła truny
Żadnej lampy, żadnej świecy
W oknach zawieście całuny
Niech księżyca jasność blada
Szczelinami tu nie wpada
Tylko żwawo, tylko śmiało

Waldorff
Jak kazałaś tak się stało

Almena
Graczy mych duszeczki!
W jakiejkolwiek świata stronie
Czyli która w smole płonie
Czyli marznie na dnie rzeczki
Czyli dla dotkliwszej kary
W surowym wszczepiona drewnie
Gdy ją w piecu gryzą żary
I piszczy, i płacze rzewnie
Każda śpieszcie do gromady
Gromada niech się tu zbierze!
Oto rozpocznijmy sesje!
Zstępujcie w lastinn przybytek

Podajcie mi garść kądzieli
Zapalam ją, wy z pośpiechem
Skoro płomyk w górę strzeli
Pędźcie go lekkim oddechem
O tak, o tak, dalej, dalej
Niech się na powietrzu spali

Naprzód wy z lekkimi duchy
Coście wśród sesji padołu
Ciemnoty i zawieruchy
Nędzy płaczu i mozołu
Zabłysnęli i spłonęli
Kto z was wietrznym błądzi szlakiem
Tego lekkim jasnym znakiem
Przyzywamy, zaklinamy

Pierwsza trumna otwiera się ze zgrzytem, nad nią pojawia się widmo pierwszego gracza - gnoma Gengiego

Almena
Patrzcie, ach patrzcie do góry
Cóż tam pod sklepienie świeci?
Otoż jest gnom spalony na wióry
Czemuż do nas ten upiór leci?

Gengi
Do mistrza lecę, do mistrza
Choć u Abazigala teraz latam
i choć raju u niego wszystkiego dostatek
Gdzie heretyka ubije nowy wyrasta kwiatek
Lecz choć wszystkiego mi dostatek
Dręczy mnie nuda i trwoga
Ach mistrzu, od Abazigala
Zamknięta do sesji droga

Almena
Czego potrzebujesz duszeczko
By się dostać do nieba?
Czy prosisz o chwałę Mistrza?
Czy o weny kąsek słodki?

Gengi
Nic mnie, nic mnie nie potrzeba
Ach, ja w mojem życiu całem
Zbytku weny nie doznałem
Heretyków wszędzie tępić
Toporkiem wokoło kręcić
Oto była moja praca
Jeno jedna wódki szklanka
Stanie za wszystkie odpusty

Bo słuchajcie i zważcie
Że z Almeny rozkazu
Kto nie wczuł się w postać ni razu
Ten nie dozna radości w niebie (sesji)

Almena
Czego chciałeś, to otrzymasz
Masz gorzały szklankę całą
Teraz z Bogiem idźże sobie
A kto prośby nie posłucha
W imię Ojca, Syna, Ducha
Widzisz pański krzyż?
Zostaw nas w spokoju!
A kysz, a kysz!

(Widmo gengiego pociąga ze szklanki po czym z wyrazem zadowolenia znika zostawiając topór, który Almena kładzie na ołtarz)


Almena
Podajcie mi przyjaciele
Wianek na koniec laski
Zapalam święcone ziele
W górę dymy, w górę blaski

(Krasnolud podaje Almenie laskę i kadzidło)

Teraz wy, poślednie duchy
Które dotąd z czystym skrzydłem
Niebieskiej nie przeszły bramy
Was tym światłem i kadzidłem
Zapraszamy, zaklinamy

Tym razem ze skrzypem otwierają się dwie trumny i pojawiają się dwa widma: nekromanta w białej szacie z wyrazem niezadowolenia na twarzy, obok niego paladyn z baranim futrem

Vriess
Na głowie kraśny mam wianek
(ludzie, ja cierpię)
W ręku zielony badylek
Przede mną bierzy pala... baranek
Nade mną leci motylek
(co ja brałem?)
Na baranku bez ustanku
Wołam: bierz ich pala... baranku
A sam magią z daleka
Wspólnych wrogów gonię

Ja z nekromantów szkoły
Najpiękniejszy z tego sioła
Vriess tworząc szkielety
Spiewa i skacze wesoły

Tak, nekromantą byłem w tej sesji
Imię moje u was głośne
Że choć tak piękny nie chciałem sukuba
Lecz z paladynem wolałem się włuczyć
Żyłem na świecie, lecz ach! nie dla świata
Myśl moja, nazbyt skrzydalata
Nigdy na ziemskiej nie spoczęła błoni
Za lekkim zefirkiem goni
Za trupem, za kraśnym wiankiem
Za paladynim barankiem
Ale nie za sukubim kochankiem

Almena
Czego potrzebujesz duszeczko
Aby się dostać do nieba?
Czy prosisz o chwałę Mistrza
Czy o cios topora słodki?

Vriess
Nic mnie, nic mnie nie potrzeba!
Niechaj podbiegną szkielety
Niech mię pochwycą za ręce
Niech przyciągną pod ziemię
Niech poigram chwilę z niemi

Bo słuchajcie i zważcie, że z Almeny rozkazu
Kto nie napisał przez tydzień posta ni razu
Ten nigdy nie może być w niebie (sesji)

Almena
Wtenczas lećże pisać z Bogiem
A kto prośby nie posłucha
W imię Ojca, Syna, Ducha!
Czy widzisz gniew pański?
Nie chciałeś Almeny słuchać
Stracisz więc do gry ducha!
Zostawże sesje w pokoju
A kysz! A kysz!

(Nekromanta z wyrazem ulgi znika wraz z paladynem)

Almena

Już straszna północ przybywa
Zamykajcie drzwi na kłódki
Weźcie smolny pęk łuczywa
Stawcie w środku kocioł wódki
A gdy laską skinę z dala
Niechaj się wódka zapala
Tylko żwawo, tylko śmiało

Warldorff
Jużem gotów

Almena
Daję hasło

Warldorff
(ze smutkiem)
Buchnęło, zawrzało
I zgasło
(do siebie)
Cóż za marnotrawstwo

Almena
Teraz ty z najcięższym duchem
Coś jest do tego padołu
Przykuty zbrodni łańcuchem
Z ciałem i duszą po społu
Choć zgon ciało rozkruszy
Choć cię anioł Thomas woła
Żywot z cielesnej katuszy
W fiolet przechodzić zdoła
Jeśli karę tak srogą
Mgły fioletu złagodzić mogą
I zbawić chaosu plany
Których jesteś tak blisko
Cię wzywamy, zaklinamy
Przez żywioł twój, przez ognisko!

Głos (z zewnątrz)
Hej, bieli stwory
Wy przeklęte żarłoki
Puśćcie mnie tu na forum
Puśćcie mnie choć na dwa kroki!

Almena
Wszelki duch! jakaż potwora!
Widzicie za oknem upiora?
Jak kość na polu wybladły
Patrzcie! patrzcie, jakie ma lice!
Wokół dym i błyskawice!
Oczy jak węgle w popiele
Włos rozczochrany na czele
Jak suchy snop cierniowy
Płonąc miotłę ognia ciska
Tak od potępieńca głowy
Sypią się iskrzyska

Chór postaci i Warldorff
Jak suchy snop cierniowy
Płonąc miotłę ognia ciska
Tak od potępieńca głowy
Sypią się iskrzyska

Astaroth (zza okna)
Gracze! nie znacie mnie, gracze?
Przypatrzcie się mnie z bliska
Przypomnijcie tylko sobie
Ja nieboszczyk, demon gracze!
Wszak to nasza była sesja
Gdzie mnie złożyliście w grobie
Ach, zbyt ciężka ręka boska!
Jestem w złego ducha mocy
Okropne cierpię męczarnie
Kędy mnie biel ogarnie
Tam idę szukając nocy
Uciekając od Anioła
Tak pędzę żywot tułaczy

Widmo Astarotha wchodzi do środka, za nim wmaszerowuje anioł, Thomas

Thomas

(do Astarotha)
Nie licz na mistrza gościnę demonie!
Ty sercem oziębłym, obojętną twarzą
Wyszekłeś słowo mej zguby
Za mord na starej szamance
Na wieczne mię zwiodłeś męczarnie!
Zwabiłeś mnie do zbrodni umysłu zwodnico!
Nieba cię ukażą, ja nie puszczę bezkarnie!
Idę, zadrżyj odmieńcze

(Do reszty zgromadzonych)

Długa czeka nas tułaczka
Nim demon się nawróci
Tymczasem z anielską błąkając się duszą
Choć nie lubi światła w światło lecieć musi
To jest dla ciemnego ducha najgorsza męczarnia
By oznajmić, wieczne przekroczywszy progi
Że czas ulgę nieść prośbą i mszalną ofiarą
Nie zważając więcej na ciemne przestrogi
To będzie dla demona karą!

Kto błądząc po życia kraju
Chciał pilnować prostej drogi
Choć mu los wedle zwyczaju
Wszędzie siał ciernie i głogi

Nareszcie po latach wielu
W licznych troskach, w ciężkich nudach
Zapomniałem o drogi celu
Aby znaleźć wczas po trudach

Kto poznał swój błąd niewcześnie
O gorszej myśli poprawie
Mruży oczy, by żyć we śnie
Z tym, czego szukał na jawie

Kto wspominasz dawne chwile
Komu się o przyszłych marzy
Rusza w świetle w swej mogile
Do bieli dołączyć żołnierzy

Astaroth
O, naiwny aniele!
By mnie od gry powstrzymać
Trzeba więcej niż pierwszego z szatanów!
Całe piekło z mych piersi przywołam do oka
I twej bieli się nie ulęknę panów
Z szału martwa i ślepa chroni mnie opoka!

Almena
Czegóż trzeba demoniej duszy
Aby uniknąć katuszy?
Czy prosisz o chwałę nieba?
Czy o poświęcone gody?

Astartoth:
Do nieba?...bluźnisz nadaremnie
O nie! ja nie chcę do nieba
Ja tylko chcę, żeby ze mnie
Prędzej się dusza wywlekła
Stokroć wolę pójść do piekła
Wszystkie męki zniosę snadnie
Wolę jęczeć w piekle na dnie
Niż się z aniołami męczyć
Widzieć dawnych czynów ślady
A nie anielskie szkarady
Od wschodu aż do zachodu
Od zachodu aż do wschodu
Umierać z fioletu głodu


Bo słuchajcie i zważcie, że z Bożego rozkazu
Kto nie doświadczył fanatyzmu sesji ni razu
Ten pełnym graczem nie został


Almena (widząc zawziętą minę anioła)
Gdy tobie nic nie pomoże
Idźże sobie przecz, nieboże
A kto prośby nie posłucha
W imię ojca, syna, ducha
Czy widzisz gniew pański?
Nie pisałeś co dzień w znoju
Zostaw sesję mą w spokoju
A kysz, a kysz

(Widma znikają)

Almena
Czas odemknąć drzwi kaplicy
Zapalcie lampy i świecy
Przeszła północ, kogut pieje
Skończona sesji ofiara
Czas drużyny opisać dzieje

Teraz wszystkie dusze razem
Wszystkie razem i każdą z osobna
Ostatnim wołam rozkazem
Niech nowi mi przybędą gracze

Stójcie... ktoś tu wraca!

(Zamiast nowych graczy do kolejnej sesji wracają widma starych i otaczają Almenę)

Almena
Cóż to za blade widma powstają?
Wzrok dziki i zasępiony
Głos donośny i szalony!

Widma
Myśmy sesji tej są cienie!

Almena
Przebóg! Co się dzieje?

Widma
Mrok tajemnic nas otacza
W sesję wiara przewodniczy
Dalej z nami kto rozpacza
Kto wspomina i kto życzy

Ku postów tysiącu
Śpieszmy cicho i powoli
Z czujnym słuchem, z bacznym okiem
Z sercem pełnym grania woli
Z cichym szeptem, wolnym krokiem
Śpieszmy tam, gdzie mistrz woła


(Postaci milkną i stojąc nieruchomo wpatrują się w Almenę)

Almena
Czegóż jeszcze tutaj chcecie?
Gardzicie mszą i pierogiem
Idźcie sobie z panem Bogiem
A kto prośby nie posłucha
W imię Ojca, Syna, Ducha
Widzicie tu pański krzyż?
Zostawcie mnie w spokoju
A kysz, a kysz

(Gracze dalej stoją nieruchomo)

Almena
Przebóg? Co to za szkarada
Nie odchodzi i nie gada!

Dusze przeklęte i błogie
Opuszczajcie święte obrzędy
Oto rozwarta podłoga
Możecie wyjść tędy
Bo was przeklnę w imię Boga
Zgińcie przepadnijcie na wieki!

(Gracze nie reagują tylko uśmiechając się wymieniają spojrzenia)

Przebóg! cóż to za szkarada
I milczy i nie przepada!

Darmo proszę, darmo gromię
Oni się przeklęctwa nie boją
Dajcie mi topór z ołtarza
Nie pomaga i toporzysko!
Utrapione te straszydła
Jak stanęły tak i stoją
Niemo, głucho, nieruchomie
Jak kamienie pośród cmentarza

Gracze
Czekamy na trzecią sesję!
Nie potrzebni gracze nowi!
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline