Waść wiele się nie namyślał. Wprawnymi dłońmi podrzucił młot i wziął szeroki zamach. Chciał uderzyć pierwszego chłopa z całej siły w głowę. Miał gdzieś, że tamten się zasłoni. Po ciosie, obojętnie czy trafi czy nie, puszcza młot i sięga po tasak, odpędzając się nim od reszty. Przy całej akcji krzyczał: -Na Grimnira! Khazad d'hur! Dhohn! Dhahn!
Podczas walki zaczął się pienić.
__________________ [...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...] |