Bruno opowiadał Albrehtowi o tym jak pewnego pięknego dnia upolował dziesięć przecudnej urody kun i o tym jak dużą sumę dostał za skóry tych zwierząt w mieście, gdy na drogę wybiegł jakiś chłopiec.
- Gdzie leziesz szczeniaku! - krzyknął na niego traper. - Życie ci nie miłe. - Nagłe spotkanie wyprowadziło go nieco z równowagi. Nigdy nie chciał zrobić nikomu krzywdy bez powodu, a zwłaszcza dziecku. Teraz jednak z miłą chęcią zlałby chłopcu tyłek, by zapamiętał jak się powinien poruszać po gościńcu.
- Ach wy hultaje powariowane! - dzieciak krzyknął. - Wy to nie umiecie nic rozumieć... hehehe. Wy latajcie do swoich kompanów i biegnijcie z nimi przez życie, bo inaczej nie zdążycie. I nagrody wam zabiorą - zakończył i uciekł.
Bruno odprowadził go zdumionym wzrokiem, a następnie zwrócił się do towarzysza:
- Widziałeś, co za niewychowany hultaj. Nie dość, że wbiega na drogę wprost pod końskie kopyta to jeszcze drze się na nas. Gdybym był Vinem to bym go pewnie teraz złapał i wytargał za ucho, ale na szczęście nie mam takiego zamiaru.
A tak w ogóle to o co mu chodziło z tym bieganiem przez życie? Mamy wracać do swoich kompanów? Niewielu nam ich zostało.
__________________ Nic nie zostanie zapomniane,
Nic nie zostanie wybaczone. Księga Żalu I,1 |