Gdy dziewczyna dojechała do jeziorka zaczynało się już ściemniać. Podróż po nocy nie jest dobrą podróżą, jest niebezpieczna, i bardziej groźna niż jakaś tam magia. Usiadła sobie na kamieniu i zaczęła ostrzyć swój niezawodny sztylet, który zabił wiele osób. Zabiłby prawie i ją.
- Witaj Vanesso - powiedział ów głos, a był to głos ciepły i łagodny - Chciałbym z Tobą pomówić. Nie znasz mnie, ale wiedz, że ja miałem okazję się Tobie poprzyglądać. - zabójczyni odwróciła się. Dostrzegła mężczyznę ubranego jak zwykły mieszkaniec miasta, który miał nawet za co żyć. Jego twarz była spokojna i miła. Miał niewielki wąsik i niedługą bródkę, a głowie zaś, kapelusz z fikuśnym piórkiem. Przy pasie miał miecz półtoraręczny.
Dziewczyna spojrzała na niego z góry, z wielką obojętnością i pewnością siebie. Mlasnęła znudzona. - Podglądasz mnie, tak? No to szkoda, że nie poczekałeś aż się rozebrałam by się umyć. Długo tak się zastanawiałeś kiedy wyjść z ukrycia? - rzekła ironicznie i z wyraźną pogardą, jednak nie dlatego, że chciała być wredna i niemiła dla przybysza, po prostu nie miała zbyt dużo śmiechu w życiu, a takie dogadywanie bawiło ją niezmiernie.
- Powinnaś się zastanowić nad tym co zrobiłaś - ciągną mężczyzna (tylko CO ciągnął? XDDD) - i nad tym co zrobili oni... dla Ciebie. Myślę, że niepotrzebnie uciekłaś. Zabiłaś maga... to była wasza pierwsza próba. Teraz wystarczy, że dojedziecie do Sandriela razem - jegomość postawił nacisk na słowo "razem" - i wykonać pozostałe pięć zadań. Zastanów się nad tym. Warto pchać się przez świat zawsze samemu? Tym bardziej jak się ma brata... takiego jakiego Ty masz... - Zazwyczaj nie wdaje się w dyskusje z obcymi mi ludźmi, ale . . . - Vanessa zawahała się - Nieważne. Po prostu ja nie mam brata. - rzekła stanowczo przygnębiona. - Anyway...nie uważam tak jak Ty, że zrobiłam źle uciekając, a to dlatego, że moi tak zwani przez Ciebie "przyjaciele" chcieli mnie spalić na stosie, powiesić, zadźgać i wiele wiele tego typu rzeczy...pewnie Viniego też chcą spalić. Głupi Albreht. On wszystkich by sądził jakby to sam był najsprawiedliwszym człowiekiem na ziemi. - powiedziała spokojnie. Wytarła sztylet o płaszcz a następnie schowała go starannie i wyjęła rapier. Usiadła okrakiem na kamieniu i oparła się delikatnie o rapier opierając go ostrzem o ziemie. Dodała zamyślona ze słodkim uśmiechem na twarzy - Mówisz RAZEM, tak? - uśmiechnęła się jeszcze szerzej. - W takim razie, czuje się bezpieczniejsza. Na moje spojrzenie na tę sytuację, nic mi nie mogą zrobić - jej uśmiech zakrzywił się złośliwie i wrednie. Vanessa wstała i schowała rapier. - Przedstawisz mi się chociaż? - zapytała czekając na odpowiedź w razie gdyby jej nie otrzymała kontynuowała dalej - Więc...gdzie mam iść Twoim zdaniem?
__________________ Discord podany w profilu |