- Witam Ambers-san. Mam nadzieje ze bedzie nam sie dobrze razem wspolpracowac. Nazywam sie Jun Hitohiro i jestem mnichem tao.- przedstawil sie klaniajac sie a nastepnie podajac Christopherowi reke. "Wygląda na całkiem miłego" - pomyślał, patrząc zza okularów na Azjatę. Na myśl przyszło mu od razu wspomnienie jego poprzedniego partnera. Był kompletnym palantem, który obrzydził Christopherowi pracą zespołową już na samym początku stażu w policji. Od tego czasu pracował sam. "Jest mnichem tao?" - kojarzyło mu się to z teorią, jakoby uprawianie cielesnej miłości powinno być czynione dla zdrowie, co zresztą całkiem mu się podobało.
Uśmiechnął się lekko i podał rękę Junowi.
- Witaj, jestem detektyw Christopher Ambers. – zastanowił się chwilkę – Pozwól, że ja będę prowadził samochód – rzekł bezkompromisowo. Wolałbym aby to była moja bryka, znam ją jak samego siebie. „Mam nadzieję, że ma mocne nerwy” – rzucił szybkie spojrzenie na sylwetkę mnicha – W razie ewentualnej walki, będzie mógł mi tylko pobłogosławić” – ironizował w duchu
- Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie bezproblemowa. – uśmiechnął się, odsłaniając białe zęby, gdy podeszła do nich kobieta.
.- Co prawda nie bezpośrednio, ale jednak będziemy pracować w jednym wydziale. Proponuje więc, jeśli nie macie nic przeciwko, „wieczór zapoznawczy” całej drużyny. Dziś po służbie. Mam nadzieje że macie czas. No i że lubicie klubowe życie. Jest taki nowy przybytek między dziesiątą a jedenastą aleją, prowadzi mój stary znajomy, co wy na to? „Secret Lounge”. „Po co takie laski pchają się do policji, wodząc biednych stróżów prawa na pokuszenie?” – pomyślał żartobliwie, widząc co się dzieje.
Spojrzał zza przyciemnianych okularów zarówno na kobietę, jak i speszenie, jakie najwyraźniej wywoływała. Odwrócił się do niej, prostując się w pełni naturalnie, odsłaniając mięśnie zarysowujące się pod nienagannym mundurem. Był przystojnym mężczyzną – wysokim, śniadym, o krótko przystrzyżonych, ciemnych włosach i niemal „Hollywoodzkim” uśmiechu.
- Niestety nie jestem zainteresowany – rzekł obojętnie. Wybacz, ale życie rodzinne wzywa. – dodał, wykonując przepraszający gest, i ukazując zarazem ręce, zasłonięte czarnymi skórzanymi rękawiczkami. Jego głos był niski i spokojny. „-Wampiry, wilkołaki, UFO?”
Wydawało mu się to dziecinne… Od razu pomyślał o Vincencie. „Co oni wiedzą o wampirach...” – westchnął w duchu. „Zjawiska paranormalne to nie zabawa.” Nie podobał mu się widoczny dookoła naiwny, jego zdaniem, entuzjazm. „Ta praca da mi cholernie dużo adrenaliny” – pomyślał, spoglądając z zadowoleniem na pozostałych. Nie oglądając się, ruszył energicznym krokiem na świetlicę.
- Witam, słyszałem, że jako „żółtodziób” na wydziale mogę zasięgnąć tu nieco informacji – powiedział z lekkim przekąsem. Przysłał mnie inspektor Blackroock, nazywam się Christopher Ambers – dodał spokojnie, uśmiechając się lekko. Nienawidził tego grania przed szefostwem, tego feudalnego systemu, który wywyższał, lub obniżał wartość ludzi zgodnie z ich stanowiskami i tytułami. |