Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2007, 13:11   #154
Astaroth
 
Reputacja: 1 Astaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znany
Natychmiast po tym jak eksplozja rozerwała na strzępy znaczną część sił przeciwnika, rozgorzała walka jeden na jednego. Tantalion podziwiał pozostałą przy życiu część strażników za niezłomny charakter i ducha walki. Zauważył jak jeden z żołnierzy naciera na niego z uniesionym mieczem. Zakonnik stał nieruchomo w pozycji obronnej i czekał na odpowiedni moment. Gdy wydawało się, że już nic nie zrobi, błyskawicznie znalazł się za plecami nacierającego wroga. Miał nadzieję zdezorientować go tym ruchem tak samo jak dwójkę sprzed kilku chwil. Prawie mu się udało. Prawie... gdyby nie strzała, która śmignęła mu koło głowy i nie wybiła go z uderzenia. To Adrila poczęstowała swojego adwersarza śmiertelnym pociskiem. Przeciwnik Tantaliona wykorzystał moment zawahania i zdołał sparować cios. *Muszę bardziej uważać.* - zaświtało w głowie zakonnika, nim ponowił natarcie. Co prawda zaskoczenie się nie powiodło, ale Tantalion nie spodziewał się większych trudności w tej potyczce. Po kilku ciosach sprawdzających ocenił siłę przeciwnika i wychwycił jego słabe punkty. Gdy szykował się do zadania rozstrzygającego uderzenia, usłyszał piski i trzaśnięcia, a po chwili poczuł ostry ból w prawej nodze. Tantalion odwrócił głowę i zobaczył jak mały pseudosmok szarpie swoimi kłami jego łydkę, ujadając przy tym jak wściekły pies. Zakonnik uniósł prawą rękę wysoko do góry i obrócił w dłoni katanę ostrzem w dół.
- Giń, mały parszywy gadzie! - wycedził przez zaciśnięte zęby i wbił klingę głęboko w kark stworzenia. Bestia zaryczała przeraźliwie, puszczając uchwyt na nodze łowcy. Nim skonała, poczęła wić się i rzucać tak gwałtownie, że Tantalion stracił uchwyt na rękojeści swojego ostrza. Pozbawiony chwilowo broni, spostrzegł kątem oka jak jego ludzki przeciwnik szarżuje w jego stronę. W ostatniej chwili zdołał zasłonić się tarczą, lecz siła i rozpęd strażnika powaliły go na ziemię. Upadł na plecy obok cielska nieruchomego już potwora. Strażnik widząc, że Tantalion jest bezbronny, wykrzywił usta w paskudnym uśmiechu i natarł ponownie. Chyba poczuł się zbyt pewnie, bo zupełnie zapomniał o obronie. Wystawił się na czysty cios, którego nie spodziewał się otrzymać od swojej "ofiary". Toteż jego oczy rozszerzyły się ze zdziwienia, gdy ostry koniec ogona pseudosmoka przebił go na wylot. Z rozdziawioną w niemym okrzyku gębą, ujrzał jak zakonnik wstaje na nogi i przysuwa się do niego.
- Już się nie uśmiechasz? - wyszeptał mu na ucho Tantalion, po czym wbił ogon jeszcze głębiej w ciało nieszczęśnika. Tamten drgnął kilka razy, po czym zamarł w bezruchu. Gdy zakonnik juz sięgał ręką po katanę, usłyszał za sobą powarkiwania i odgłos szybko zbliżającego się stworzenia. Obrócił głowę tylko po to, by zobaczyć jak kolejny pseudosmok zbliża się w zawrotnym tempie, pokonując dystans wielkimi susami. Bestia wystrzeliła do przodu, rzucając się na niego z rozdziawioną paszczą. Znów tarcza przyszła z pomocą, ale siła odrzutu poniosła zakonnika kilka metrów w dal. *To nie jest mój dzień.* - pomyślał, szybko wstając na nogi. Jego cel był prosty: musiał szybko odzyskać "Kieł Chłodu". Okazja nadarzyła się, gdy pseudosmok ponowił natarcie. Korzystając z magicznego przyspieszenia, Tantalion w ostatniej chwili wyminął bestię i w pełnym biegu wyrwał ostrze z karku martwego gada. Na całe szczęście jego rana w nodze nie była zbyt głęboka i mógł poruszać się w miarę sprawnie. Rozwścieczony pseudosmok zamachnął się swoim ogonem, podcinając stopy zakonnika i posyłając go na ziemię. Łowca nie namyślał się długo: ciął ostrzem w poprzek, odcinając ogon w połowie długości. Bestia zawyła donośnie, szamocząc się i rzucając na wszystkie strony. Walka z bólem wyeliminowała ją z walki z zakonnikiem. Dobicie gada było tylko formalnością.

Stojąc nad ciałem potwora, Tantalion otarł pot z czoła i rozejrzał się po pomieszczeniu. Dookoła walka trwała w najlepsze. Pojawienie się pseudosmoków zdawało się przechylać szalę zwycięstwa na stronę przeciwników. Jednak szybkie współdziałanie członków grupy, a zwłaszcza Corweia i Aquodayro, zniwelowało przewagę wroga. Mag wyzwolił swoją magiczną energię i dosłownie "uziemił" latające w górze gady. Pozostała przy życiu garstka strażników, wspierana przez dwa pseudosmoki, zaczynała tracić ochotę do walki. Tantalion szybko zajął się jednym z gadów, odcinając mu łeb, gdy ten był zaabsorbowany kimś innym. Opór reszty również nie trwał długo.

- Czy ktoś jest poważnie ranny? - zapytał Tantalion tuż po skończonej bitwie. Jak się jednak okazało, nikt mocno nie ucierpiał. Ukąszenia pseudosmoków były co najwyżej dokuczliwe. Po szybkich oględzinach i przeszukaniu zwłok, głos zabrał Corwei:
"- Musimy się teraz śpieszyć... Na pewno już wiedzą o naszym przybyciu, więc w lochach też może byc gorąco. Jeżeli nie będzie tam strażników to na pewno czeka tam mag lub dwoje. Więc to jeszcze nie koniec niebezpieczeństw dzisiaj. Ruszajmy."
Drużyna skierowała się schodami prowadzącymi do lochów. Zatrzymali się na końcu korytarza przy drzwiach ostatniej celi. Corwei zajrzał do środka przez małe okienko w drzwiach i powiedział z zadowoleniem:
"- Jest!" – już zabierał się do otwarcia drzwi, lecz nagle zatrzymał się. Odwrócił się do towarzyszy i oznajmił z powagą w głosie: "- Kiedy wejdziemy do środka wszyscy muszą być w pełnej gotowości. Vein, ty rozsypiesz proszek wokół niego. Jeżeli okaże się, że to nie jest Falco ty, Tantalionie postarasz się jak najszybciej zabij go. Nie możemy ryzykować."
Zakonnik skinął lekko głową i ustawił się tuż za Veinsteelem. Półelf wszedł jako pierwszy i natychmiast rozsypał proszek wokół Falco. Więzień zapłonął zielonym płomieniem, który rozproszył iluzję, ukazując prawdziwą postać czarodzieja. Tantalion zareagował błyskawicznie, lecz nim się spostrzegł leciał już w przeciwnym kierunku, odrzucony przez uwolnienie magicznej energii.
- Ech, czarodzieje. Zawsze są z nimi kłopoty. – rzucił Tantalion, podnosząc się na nogi. Wysoki i blady mężczyzna posłał im złowieszcze spojrzenie:
"- Głupcy!" – skwitował krótko całą sytuację i rozpoczął rzucać kolejny czar. Corwei zaatakował jako pierwszy, lecz po chwili wylądował na ścianie, porażony magicznymi pociskami. Tantalion w tym czasie nie próżnował. Postanowił zastosować sprawdzoną już metodę. Gdy Corwei nacierał, zakonnik zamachnął się z całych sił, posyłając tarczę prosto w pierś przeciwnika. Nie czekając na efekt, z ostrzem gotowym do pchnięcia, błyskawicznie ruszył do przodu. Starał się zajść czarodzieja z jego lewej strony. W ten sposób nie zasłaniał sobą celu, którego przód był cały czas wystawiony na ciosy towarzyszy.
 
Astaroth jest offline