Jeden ruch ostrza drobnej dziewczyny a mężczyzna dosłownie oddaje jej swe wnętrze. So romantic and exciting XD
Charlotte zrobiła unik przed tryskającą krwią (w końcu nie tak dawno zdjęła z siebie wszystkie resztki gadziego mózgu...przynajmniej miała taką nadzieje) jednak nie do końca jej się to udało. Niewielkie krople gadziej mazi trysnęły jej na twarz. Dziewczyna krzyknęła z przerażenia, albo z obrzydzenia i wręcz prawie się popłakała gdy kocim ruchem ręki ścierała owe świństwo z policzka. Co prawda nie starła wszystkiego, bo z przerażenia całą tą sytuacją ślepo zaczęła biec korytarzem. Statkiem trzęsło tak jakby miał zaraz runąć rozbijając się. Przypominało to gałęzie drzew, które gną się pod wpływem wiatru to w jedną to w drugą stronę, zaś Sukuba czuła się jak taki swawolny listek, tyle że nie kontrolowała ona kierunku lotu. Biegnąc oglądała się co chwila za siebie w obawie przed obleśnymi stworzeniami gdy nagle wpadła na jakiegoś przygniatając go swoim ciałem. - Aaaa, zostaw mnie, zostaw!! - wykrzyczała wstając szybko na równe nogi gdy nagle usłyszała znajomy głos.
- Zejdź ze mnie pogrążona w rozpuście demonico ! - rzekł Genghi. - Genghi?! O rany to naprawdę Ty?! - oczy Sukuby rozbłysły się szczęściem. - Genghi, Genghi, nawet nie wiesz jak się ciesze! - dziewczyna zaczęła skakać z radosci i przycisnęła gnoma do piersi tuląc go z łezkę w oku. Dopiero gdy Charlotte zorientowała się, że patrzy na nią nekromanta usmiechnęła się głupawo i puściła go jak gdyby nigdy nic.
- Zaraz... – mówi Vriess. – Te gady musiały się tu jakoś znaleźć! - No to wydaje się oczywiste tak samo jak roślinka w samym środku metalowego korytarza - rzekła ironicznie. Vriess zamyślił się jednak na pewno nie nad jej słowami. Nagle zaczął gdzieś biec a wszyscy za nim. - No nie no, czy musimy znowu bieeecc - wystękała Charlotte i biegnąc małym truchcikiem była na równi z szybkością gnoma. To znaczy, biegła cholernie szybko jak na gnomie mozliwości. Niespiesznie dotarła do niewielkiego pomieszczenia z dziwnymi tubami. Wydawało jej się, że już gdzieś to widziała...
- To teleport! – oznajmia Vriess - No tak, to oczywiste. Teleport. - rzekła z niewykrywalną ironią, bo niby skąd miała mieć pewność, że to coś taką nosi nazwę?
– SZszzszlag, uszkodzony!!! Gengkanzonievoramerpluście... tfu, Komandosie... eer Komandorze, fu, GENGHI!!!! – skinął na gnoma zdenerwowany nekromanta. – Jesteś inżynierem, pomóż mi to naprawić!... Odkręć ten panel i powkładaj wszystkie czerwone kabelki w żółte dziurki, a tę płytkę tutaj trzeba zespawać jakoś...
Do pomieszczenia wpadło ośmiu gadzich panów, którzy najwyraźniej też chcą użyć teleportu. Jeden z nich strzelił laserową bronią i trafił w pierś któregoś z pozostałych przy życiu 5 załogantów – biedak pada trupem. - O niee, tylko nie oni!! - powiedziała rozpaczliwie siadając okrakiem na ziemi i lamentując ze smutkiem.
__________________ Discord podany w profilu |