Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-11-2007, 22:07   #116
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
-Armira de fanrum!-powiedział, wyciągając rękę przed siebie, zaś chwilę później poczuł nagłe przyspieszenie.
-Zaklęcie zaczęło działać-mruknął do siebie, uśmiechając się, lecz coś było nie tak. Powietrze było dalej za gęste, a koń poruszał się za wolno.
Może to wina tylu zaklęć bez wyraźnego odpoczynku, ale wątpię, bo nie były to czary pochłaniające duże ilości sił. Odczułbym to. Nie ważne, w każdym razie jakoś działa-pomyślał, jadąc niestrudzenie naprzód przez cały dzień, a nawet gdy zapadł zmrok, nie zaprzestawał jazdy.
Był już spory kawałek drogi od miejsca wyruszenia i zostało mu mniej niż połowa drogi do przebycia, jeżeli jechałby do Brimm.
Nagle poczuł, że coś jest nie tak, więc zatrzymał Araba i sprowadził go na bok. Świat zawirował, a przed oczami pokazała mu się jakaś tajemnicza, fioletowa przestrzeń, a w niej ukazał się mag w bogato zdobionych szatach. Vintilian natychmiast go rozpoznał i starał się zapamiętać drogę, którą wszedł do tej przestrzeni.
-Czemu tak gnasz... dokąd uciekasz? Przecież wszytko tak dobrze się skończyło. Czarny poległ. Pierwsze zadanie wykonaliście, teraz czekam aż przyjdziecie do mnie. Ale Ty musiałeś skłócić się ze swymi kompanami. Nie wszystko była Twoją winą... ale wiedz, że sam do Twierdzy się nie dostaniesz. Choćbyś całą górę zwalił z nóg i rzucił hen przed siebie, do środka wejść nie zdołasz sam. Jedynie kompanów zaufanie pozwoli na wytrwanie. Nie będę dłużej Ci tłumaczył, bo wiem, żeś Półelf wielce inteligentny-powiedział Sandriel i Vin już miał odpowiedzieć, gdy tamten odezwał się znowu:
-Ja czekam-zaczął tracić równowagę, a gdy wracał do rzeczywistości, chciał zapamiętać drogę, by móc tam wejść ponownie.
-Co?-wyrwało mu się, mimo że wcale nie miał tego powiedzieć.
-No jakeż to tak spać na drodze i to na kuniu?-odezwał się ktoś, ale to już nie był Mag. Półelf otworzył oczy i zobaczył krępego Krasnoluda.
-Jok zmenczony, a gdzie spać ni mo, abo głodny to ja moge pomóc jakeś zwirzyny utłuc, abo wskazać gdzie tu bliska gospoda. Jo myśle że to ino lepij niż na kuniu spać-roześmiał się.
-Żywyś pan? Odezwij się, bo Twe oczy to wyglondajom jakby jakiego truposza. Hehe-rzekł, a Vintilian uśmiechnął się.
-Żywym, żywym mości Krasnoludzie. Dziękuję, żeś mnie obudził, gdyż sen mnie jakoś dziwnie zmorzył i kto wie kto mógłby przechodzić obok-uśmiechnął się ponownie.
-A co do pomocy, to może skorzystam. Jakbyś mógł mi wskazać najbliższą gospodę-powiedział, zsiadając z konia.
-Ano nie ma problema, panie... To choćmy tendy. Tu o blisko będzie karczma taka mała ale jaka!-wskazał w kierunku Brimm, po czym ruszyli.
-Zwę się Karind Krehr, a Pan? I dokond to siię zmierza?-zapytał Krasnolud.
-Moje imię to Vintilian i zmierzam do... miasta... do Twierdzy Krasnoludzkiej-odparł Półelf, patrząc na reakcję Karinda.
-Hoho... no to niełatwom drogę masz....-stwierdził.
-Możesz mi pomóc tam dojść?
-Mogę ci zapomóc, bo też tam sie wybieram. Jeno powiedz po coś tam leziesz?
-Spotkanie sobie pewien człowiek tam umówił, a ja muszę tam przybyć, by się z nim zobaczyć-odparł, ponownie patrząc na reakcję Krasnoluda, lecz tamten nie dawał po sobie nic poznać, jeżeli coś wiedział.
-A waść jest jaki mag czy cuś, bo oczy Twe jakieś dziwne...-powiedział, patrząc Vinowi w oczy.
-Tak, jestem Magiem, ale nie takim znowu potężnym, zaś to, że mam takie oczy, świadczy o mojej głupocie-zaśmiał się Półelf, a Karind najpierw skrzywił się najpierw, a potem uśmiechnął szeroko.
-Ano obra, dobrze z oczu pat....-złapał się na słówku, a Vintilian zaśmiał się ponownie.
-A cóżeś przeskrobał, ty mi powiedz?-zapytał, po czym dodał:
-Jo jak młody byłem to mało ręki żem se nie odrombał, takim był szalony... Ojciec dał toporca za pierwszy raz, a ja jak to młody, chciałem od raza szybko....-zaśmiał się.
-Ja jakiś czas temu rzuciłem zaklęcie, którego zatrzymać nie potrafiłem i właśnie ten czar mnie tak urządził-rzekł Półelf, krzywiąc się.
-Aa.... no, no... Ja tam zaklenć od malego nie lubiłem...-pokiwał głową ze zrozumieniem.
-Zapewne dlatego, że Krasnoludowie to urodzeni wojownicy i kowale, a Elfy mają głowy do zaklęć i łuków. To są chyba cechy wrodzone, a jedyną rasą, która nie ma specjalnych uwarunkowań, to są ludzie, choć im dużo ciężej przychodzi to, co inne rasy robią przy użyciu małego wysiłku. Dajmy Krasnoludy za przykład. Człowiekowi będzie ciężko osiągnąć ten sam poziom, chcący być wojownikiem, a Krasnolud osiągnie to bez specjalnego wysiłku. To samo jest z Elfami, Niziołkami i innymi rasami w zestawieniu z Ludźmi-powiedział.
-To prawdo może być-odrzekł, po czym zmienił temat.
-A waść to Elf czystej krwi?-zapytał, przyglądając się badawczo, lecz widać było, że nie znał się na mieszankach.
-Nie, nie jestem czystej krwi Elfem, lecz jej połówką. Ojciec mój, kartograf, był człowiekiem, zaś matka, Elfką-powiedział Vintilian.
-U mie oba wojownicy i oba Krasnoludy-rzekł Karind, prowadząc.
-A słyszał ty jak tuzin Krasnoludów obiło mordy czrzem, nie, czte... co ja godam? Pienciom tuzinom Trolli?-zapytał, a oczy mu się zaświeciły.
-Nie, ale chętnie posłucham-rzekł z rozbawieniem.
-No, to było tak, że poszły se Krasnale na wendrówke, no i dwónastu ich było, a każden wojownik genialny, a to w czasie wojny było. Przez pszypadek natkneli się na zwiad Trolli i było ich tam jakieś pienć tuzinów, a to bydlaki wielkie som i silne, ale co oni zrobili? Oczywiście rzucili sie na nich i nie to, żeby sufit im się na łeb zwalił czy coś. Dobszy w tym co rozbili, czyli... hehe... w katrupieniu różnych stworów. No i tego, jak się tak rzucili to Trolle były tak zaskoczone, że najmarniej dziesienciu od razu padło, jeżeli nie pietnastu. Tamci mieli przewage liczebną i Karły szypko się pszegrupować musiały i taktycznie zadziałać, bo gupie nie były i potem jak uderzyły, to w jednej linii atakowali tak, żeby nie wszystkich na raz. Silne były nawet jak na Krasnoludy i nogi poucinały pokrakom, że chodzić nie mogły. Tak ich załatwiły, a potem dobicie to już najłatfiejsze było-zaśmiał się, po czym rzekł.
-O, widać karczmę-powiedział, wskazując na jaśniejące w oddali punkciki okien oberży.
-Karzeł tam gospodarzem, to ulgę da-powiedział, uśmiechając się.
Półelf tylko uśmiechnął się, a już za chwilę znaleźli się przed drzwiami. Budynek był niski i mały. Jedno piętro i parter stanowiły całość, ale Karind uprzedzał, że dużej wielkości to to nie będzie, lecz jest jakościowo bardzo dobra.
Vintilian nacisnął na klamkę, słysząc gwar rozmów w środku, po czym otworzył je, wpuszczając Krasnoluda.
Wnętrze było wyłożone polerowanym drewnem, noszącym już ślady licznych burd, w których w powietrzu znajduje się wszystko, łącznie z gospodarzem i innymi stworzeniami przebywającymi w oberży.
Teraz jednak nie było aż tak poważnych kłótni, a jedynie głośne, radosne rozmowy, śmiechy.
Naprzeciwko drzwi stała lada, za którą trwał brodaty Krasnolud, nalewający piwo oraz człowiek, zapewne występujący w roli kelnera.
Liczne, drewniane stoliki o okrągłych blatach stały porozmieszczane w różnych miejscach, a przy nich siedzieli najróżniejsi goście. Od Gnomów i Niziołków, do Elfów i Krasnoludów.
Usiedli przy jednym z wolnych stolików, po czym Vintilian zawołał Człowieka, lecz przyszedł sam gospodarz.
-Piwa dla tego Krasnoluda, a dla mnie wody, ale nie ognistej-uśmiechnął się.
-Piwo i tfu... woda. Coś jeszcze bedzie?-zapytał z uśmiechem.
-Nie, na razie nie-rzekł, a już po chwili na stole stał wielki kufel piwa i duża szklanica wody.
-Najlepsze to piwo jakie mom. Sam, żem je sprowadzoł z Krasnoludzkich browarów-powiedział, odchodząc.
-No to w takim razie, mości Krasnoludzie, opowiedz mi jak dostaniemy się do Twierdzy Krasnoludzkiej, kiedy się dostaniemy? Opowiedz mi o tym wszystkim i co będzie w środku Twierdzy. Opowiedz mi o wszystkim-poprosił Półelf, pociągając łyk czystej, zimnej wody.
 
Alaron Elessedil jest offline