Patrick Winship
Po powrocie do domu Patrick pożarł obiad przygotowany przez jego matkę Emilly. Przez jakiś czas wylegiwał się na wygodnej kanapie w salonie dobijając resztki głodu ulubioną kanapką. Następnie zajęty codziennymi, rutynowymi czynnościami nie myślał o szkole.
Dwie godziny później poszukując jakieś płyty czy książki Patrick natrafił na zakurzony i dawno uznany za zagubiony zeszyt od fizyki. To niespodziewane zetknięcie się z zaginionym reliktem odległego czasu, kiedy chciało mu się prowadzić zeszyt, przypomniało mu o jutrzejszym zobowiązaniu.
"Miałem podpytać babcię o fizyka - przypomniał sobie - może dowiem się czegoś."
Patrick wbiegł po obitych drewnem schodach na piętro swojego domu przy Time Street i zastukał do drzwi pomalowanych na jaskrawy kolor.
- Chodź Patrick - zapraszał głos zza drzwi. Patrick otwierając drzwi poruszył maleńkie dzwoneczki wiszące z sufitu i w akompaniamencie delikatnych dźwięków wkroczył do pokoju.
Pokój babci Ginny nie wyglądał na typowy pokój starszej osoby. Kolorowe ściany raziły oczy, a misterne i zawiłe wzory wymalowane na ścianach budziły ciekawość niemal każdego gościa. Sterty książek, astrologiczne wykresy, horoskopy i inne różności zalegały w stosach na podłodze, regałach i stolikach, co potęgowało wrażenie nieładu i rozgardiaszu. Efektownie za to prezentowała się kolekcja różnokształtnych naczyń z kolorowego szkła rozstawiona na parapecie.
"Last women Winship's - Ginny" - jak nazywali ją znajomi w Paradise Gate - siedziała przy oknie w drugim końcu pokoju na swoim ulubionym fotelu czytając jakąś starą, poniszczoną książkę.
- Siadaj mały - powiedziała nie odrywając wzroku od zajmującej lektury - nikt tak jak ty nie wbiega po schodach.
Patrick wypytał babcię o profesora Smitha, ale jej słowa potwierdziły tylko jego przypuszczenia. Stary fizyk był nudziarzem i nic nie wskazywało na to, że kiedykolwiek zmieni się.
- A czemu tak interesuje cię nauczyciel fizyki - zaciekawiła się Ginny - czyżby jakieś kolejne kłopoty w szkole.
- Trafiłaś jak zwykle w sedno - wygadał się Patrick - zawaliłem test z fizyki i mam spędzić całą sobotę na jakichś eksperymentach w jego domu.
- W takim razie zmykaj wypoczywać - poradziła babcia - w przeciwnym razie jutrzejsza dawka nudy może okazać się dla ciebie zabójcza.
***
Sobotni poranek wskoczył przez okno budząc Patricka.
Patrick chciał jak najszybciej uwolnić się od paraliżującej senności. Szybki prysznic oczyścił go z resztki snu. W kuchni pachniało jak w kawiarni. Świeża kawa parowała z filiżanki. Patrick ominął ją szerokim łukiem i zaczął grzebać we wnętrznościach lodówki. Świeżutkie produkty spożywcze spacerowały po jego kubkach smakowych i skakały w głąb przewodu pokarmowego lądując w żołądku zapełniającym się z każdą chwilą. Kiedy nasycony apetyt nie żądał już nowych porcji jedzenia Patrick wrócił do swojego pokoju.
Na zielony T-shirt zarzucił grafitową kurtkę i wyszedł z domu. Niechętnie ruszył w stronę domu profesorka. "Niewiele mam do stracenia. No może oprócz kilku godzin czasu." - pomyślał rozpakowując paczkę fajek. Hausty świeżego powietrza przeplatane z dymkami świeżo zapalonego papierosa mieszały się w jego płucach.
Przypomniało mu się, co mówiła o profesorze Stacy Marvell na wystawie z okazji stulecia miasta: „do naszego miasta powrócił profesor Jacob Smith. Absolwent Harvardu, znany i ceniony profesor nauk ścisłych, wynalazca i nauczyciel w naszej szkole. Znacie go dobrze z lekcji fizyki, ale może nie wiecie, że w 1974 roku został nagrodzony za wynalezienie bardzo nowoczesnego i nowatorskiego jak na tamte czasy robota kuchennego.”
„Maniak fizyki i wynalazca robotów kuchennych oczekuje na króliki doświadczalne do swoich eksperymentów. A może nie będzie to tak nudne jak przypuszczałem” |