Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2007, 01:34   #116
Zirael
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Naiseria całą swą uwagę skupiła na próbie uleczenia mnicha. Mimo co najmniej rozpraszających okoliczności i zupełnie nowego rodzju czaru, jaki próbowała rzucić, udało jej się wykrzesać z siebie dość energii. Moc czaru jednak nie była zadowalająca. Pomimo jej starań, efekty były mizerne. Może i kilka ranek się odrobinę zasklepiło, ale mnicha jeszcze długo nie będzie można uznać za w pełni sprawnego. Nie wiedziała, czy to przez eksperymenty, które zapewne już na nich przeprowadzano, czy też zabezpieczenia tej dziwnej sali osłabiały jej moc, czy może to wina przemęczenia po ostatnich wydarzeniach, albo po prostu jej moc była za słaba, by pokonać bezpośredni skutek czaru Fritz'a... Nie wiedziała. Mogła tylko zgadywać. Fakt był taki, że nie udawało jej się. Po około minucie poddała się. Uśmiechnęła się do Silwilina jeszcze raz. Mimo wszystko stanie tam, z dłonią na ciepłej, umięśnionej klatce piersiowej spokojnego, zawsze opanowanego mnicha było w jakiś osobliwy sposób... ~~Przyjemne? Stój, opanuj się, dziewczyno. Masz tu jeszcze trochę roboty, jeśli chcesz jeszcze kiedyś wyjśćstąd żywa~~ skarciła samą siebie w myślach i bez słowa podeszła do jednego z regałów stojących pod ścianą, mając cichąnadzieję że Silwilin nie zwrócił szczególnej uwagi na kolejną falę rumieńca.

"Szczególne działania wybranych gatunków flory bagiennej". "Podstawy transmutacyji". "Rozpoznawanie y przechowywanie ziela leczniczego". "Anatomija porównawcza ludów kulturalnych". "O naturze wszechrzeczy. Dialogi filozoficzne". "O gatunkach podle rzek i jezior żywot pędzących", i wiele, wiele innych. Niektóre z tych ksiąg doskonale znała, o innych słyszała, chociażtrafiały sięi tytuły nic jej nie mówiące. Stare, pachnące kurzem woluminy przypomniały jej o terminie u mistrza Zymomonasa, o świecie, do którego nie może już nigdy wrócić. Westchnęła cicho. Kiedy to było? Tydzień temu? Miesiąc? Wydawało się, jakby minęły lata. A może nawet i minęły. W nicości nie czuć upływu czasu.
Doszła do rogu pomieszczenia. Na kolejnej ścianie na regale zamiast ksiąg stały ponumerowane słoje wypełnione niebieskim płynem. Przy bliższych oględzinach okazało się, że płyn ów nie jest jedyną ich zawartością. Dziewczyna z coraz większą odrazą patrzyła na zakonserwowane wnętrzności różnych zwierząt. Zmroziło ją jednak gdy dotarła do grupy słojów, których zawartość rozpoznała dopiero po dłuższej chwili. Macice, pochwy, jądra, nasieniowody, penisy, jajniki i jajowody, kilka płodów na różnym stadium rozwoju. Nie tylko zwierzęcych. Również ludzkich. Przerażona, zasłoniła ręką twarz. Odruchowo spojrzała w dół, czy oby nie ma blizny na podbrzuszu. Wprawdzie to, co zobaczyła, nie odpowiedziało jej na pytanie "kto" ani "dlaczego", rzuciło jednak sporo światła na kwestię "co chce z nimi zrobić".
-Silwilinie, musimy stąd uciec. Musimy stąd uciec jak najprędzej. - powiedziała łamiącym się głosem. Na pytanie mnicha co znalazła, odpowiedziała krótko, że wolałby nie wiedzieć. Ona z resztą też. Szybkim krokiem podeszła w stronę drzwi, nacisnęła na klamkę. Jeśli, tak jak przypuszczała, drzwi były zamknięte na zamek, spróbowała magicznie go otworzyć. ~~Oby tym razem lepiej mi poszło~~ Gdy (jeśli) jej się udało, starała się otworzyć drzwi po cichu, tak, żeby nie zgrzytały zawiasami. Ostrożnie wyjrzała na zewnątrz sprwdzając, gdzie prowadzą i czy droga wolna.