Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-11-2007, 16:32   #111
 
Odyseja's Avatar
 
Reputacja: 1 Odyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputację
- Witaj, siostro!- usłyszała Merlisa i odwróciła się w stronę, z której dochodził dziewczęcy głos. Elfka uściskała ją. warz Merlisy natychmiast się rozpromieniła.
- Nazywam się Gwaenhvyfar aen Eileann, i nie masz pojęcia, jak cieszy mnie widok kogoś z naszego ludu... Co tu robisz? Podróżujesz sama? Skąd pochodzisz?- zasypała ją gradem pytań.
- Witaj. - powiedziała z uśmiechem, śmiejącym się głosem. - Jestem Meren’leyny’sa, ale możesz do mnie mówić Merlisa - dodała. Mówiąc przyglądała się młodej elfce. ~Kogoś z naszego ludu...~ powtórzyła dziewczyna w myśli. Nie chciała poprawiać Gwen. - Też się cieszę, że widzę kogoś takiego jak Ty - dodała rozbawionym głosem. - Jestem paladynką... Najęłam się w ochronie pewnego kupca, który tu zamieszkał. Podróżuję z pewną grupą... Zapewne kogoś już poznałaś. Wydaje mi się, że niewielu jest tu gości - Merlisa nigdy nie potrafiła zachowywać się całkiem swobodnie. Te kilkadziesiąt lat przeżytych na doniosłym planie, odcisnęło na niej prawdopodobnie dożywotnie piętno... - Właśnie chciałam zobaczyć, co jest na pierwszym piętrze. Pójdziesz ze mną? - zapytała. Po odpowiedzi Gwen, zaczęła powoli wychodzić na górę.Merlisa ostrożnie stawiała krok za krokiem. Coraz szybciej i swobodniej stawiała kroki na stopniach. Na koniec szła dosyć szybko, gdy nagle niewidzialna bariera ochronna sprawiła, że wszystkie nerwy niebianki zapiekły z bólu. Czuła, że zaraz spadnie, ale w ostatniej chwili chwyciła sie poręczy. Przez chwilę oddychała ciężko, zastanawiając się, czemu wejście na pierwsze piętro jest zablokowane. Potem zwróciła się do elfki.
- Ciekawe, dlaczego to piętro jest zablokowane... Znasz się na tym? Ja ani trochę - dodała z uśmiechem. Odczekała na odpowiedź Gwen i zabrała się do "pracy"
Zbadała dokładnie barierę, szukając możliwości usunięcia jej, bądź przejścia obok. Jednocześnie nasłuchiwała, czy nikt nie nadchodzi. Wtedy natychmiast przestałaby się zajmować barierą i spróbowałaby nie zwracać na siebie uwagi. W między czasie rozmawiała z Gwen. Od początku bardzo polubiła tę młodą dziewczynę...
 
__________________
A ja niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Co spróbuję coś napisać, nic mi nie wychodzi. Nie mogę się za nic zabrać, chociaż bardzo bym chciała. Nie wiem, co się ze mną dzieje. W najbliższym czasie raczej nic nie napiszę. Przepraszam.

Ostatnio edytowane przez Odyseja : 03-11-2007 o 21:16.
Odyseja jest offline  
Stary 08-11-2007, 10:38   #112
 
rasgan's Avatar
 
Reputacja: 1 rasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwu
Kuchnia

- Panie, co tutaj robisz? – dziewczyna zarumieniła się gdy Nirel spojrzał na nią. Krótka czarna sukienka, biały fartuszek, niewinna buzia. - Ciekawe ile ma lat – pomyślał. - Pewnie nie więcej niż osiemnaście.
- Eee... ja nic. Chciałem coś przekąsić przed obiadem. Zrobiłem się strasznie głodny.
- Czy przygotować ci coś?
– zapytała służka wciąż wpatrując sie w podłogę. Po chwili nieśmiało podniosła wzrok i popatrzyła swoimi wielkimi brązowymi oczami prosto w oczy tropiciela.
- eee... nie, poczekam do obiadu. Jak masz na imię dziewko?
- Jestem Maria, Panie.
- Jesteś tu kucharką? Cały ten obiad przygotowujesz sama? Nie zrozum mnie źle, ale niewiele tu służby a jedna osoba przygotowująca posiłek dla wszystkich, obecnych mieszkańców posiadłości to troszkę zadziwiające, chyba, że jesteś mistrzynią w swoim fachu. Jesteś tutaj sama? Dużo macie służby? Ta posiadłość wygląda, jakby była opuszczona od długiego czasu.

Dziewczyna mimowolnie zarumieniła się i spuściła wzrok. Jak mała dziewczynka zaczęła bucikiem stukać w ziemię ze zdenerwowania, a może po prostu nie wiedziała jak się zachować. Nerwowo wygładziła sukienkę i znów podniosła wzrok.
- Nie Panie, jestem tylko służką. Podaję do stołu. Nie wiem nic o kucharce ani o gotowaniu. - oczy dziewczyny powędrowały w dół, po muskularnych ramionach tropiciela. Młoda dziewka przyglądała się jego spodniom, butom. Strój jakże pospolity wśród ludzi lasu musiał budzić wielkie zaciekawienie u młodej dziewczyny, która z pewnością nigdy nie opuszczała posiadłości.
- Posiadłość nie jest opuszczona Panie. Tak mi sie wydaje. - dziewczyna była wyraźnie niepewna swojej odpowiedzi. Być może po prostu nie wiedziała ilu domowników faktycznie mieszka w budynku. - Od zawsze było tutaj tak pusto. Pan tylko czasami miewa gości, ale i tych nieczęsto widuję. Jestem tylko służką i nic mi do tego Panie. - dziewczyna ponownie spuściła wzrok i podziwiała swoje buciki stukając nimi w podłogę.
Nirel miał już zadać kolejne pytanie gdy w jego głowie rozległ sie przeraźliwy pisk. Tropiciel doskonale wiedział, że to pisk jego sokoła. Ankh była w wielkim niebezpieczeństwie. Sokół mentalnie przesłał niewyraźny obraz niebezpieczeństwa wprost do umysłu swego opiekuna.

Za sokołem leciało jasnobrązowe stworzenie z wielkimi szczękami i szponami. Błoniaste, poteżne skrzydła uderzały raz za razem nadając bestii pęd niemal tak wielki jak pęd sokoła. Od ptaka stworzenie dzieliło niewiele, zaledwie kilkanaście machnięć wielkich skrzydeł. Odległość do zdobyczy malała. Dziwaczne, jaszczuropodobne stworzenie coraz bardziej zbliżało się do sokoła by kłapnąć je swoimi wielkimi zębami. Ankh w ostatnim momencie zwolniła i wykonała zręczny skręt unikając paszczy myśliwego zyskując tym samym cenne sekundy i metry. Ale i bestia nie była amatorem w lotnictwie. Równie zręcznie, choć z mniejszą gracją zawróciła na nowy tor lotu sokoła i ruszyła w dalszy pościg.



Tajemnicze pomieszczenie

Silwilin ostrzegł swoje ciało o zbliżających się falach bólu. To co go spotkało przewyższało jednak to czego sie spodziewał pod każdym względem. Ból fizyczny był niczym. Rany po oparzeniach, choć zaschłe i gojące sie w nad wyraz szybkim tempie wciąż bolały. Bolały ręce, nogi i tułów w miejscach gdzie jeszcze przed kilkoma chwilami były przymocowane setki igiełek podłączonych do nitek. Najgorsze jednak było to, że mnich czuł mdłości i co kilka chwil patrzył na siebie jakby z innego miejsca. Widział siebie własnymi oczyma, ale tak jakby stał za sobą. Było to dziwaczne i trudne do opisania przeżycie, jednak z czasem zdarzało się coraz rzadziej.

Mnich rozejrzał sie po pomieszczeniu. Poza dwoma stołami na których leżeli i lampami nad nimi zawieszonymi nie było widać nic. Dopiero gdy oczy mężczyzny przyzwyczaiły się do półmroku zauważył kolejne kontury, kształty, a później same przedmioty. Każda ze ścian pomieszczenia była obstawiona regałami na których stały książki, próbówki, słoiczki i słoje. Co w nich było Silwilin nawet nie chciał zgadywać. Zważając na sytuacje w jakiej sie znajdują z Naiserią nie było to pewnie nic ciekawego, nic co mogło by go zainteresować. W pewnej odległości od stołów na których leżeli stał jeszcze jeden stół. Leżał na nim starszy mężczyzna. Miał około pięćdziesięciu lat i był równie nagi co oni. Siwe włosy i długa broda były pokołtunione, pozlepiane od brudu i potu. Jego ciało choć wychudzone i żylaste mówiło, że człowiek ten przeszedł nie jedno, i że zaznajomiony jest z trudami życia. Staruszek był równie nagi co pozostali bywalcy tajemniczego pomieszczenia, jednak nie był opleciony przez dziwne niteczki czy też nieprzytomny. Staruszek spał sobie w najlepsze.
- No tak. Ja się rozczulam nad sobą, a ty tymczasem jesteś ranny. Chodź tutaj. Albo może lepiej się nie ruszaj. - Powiedziała Naiseria do Silwilina. Dziewczyna bardzo chciała pomóc mnichowi. Wyciągnęła dłoń i położyła ją na klatce piersiowej przyjaciela, następnie skupiła się i próbowała odnaleźć w sobie moc. Jej starania były jednak zupełnie bezowocne. Zagłębienie się siebie i odszukanie istoty magii nie było trudne. Sam proces wykorzystania mocy do leczenia Silwilina również nie sprawił dziewczynie większych kłopotów. Problemem jednak okazała się siła jej zaklęcia. Czar pomimo całej siły i mocy w niego włożonej nie przyniósł pożądanych efektów. Lekkie rany mnicha, te po wyrwanych niteczkach ledwo się zasklepiły. Pozostałe, poważniejsze rany albo się nie zmieniły, albo zmieniły się na lepsze, lecz bardzo nieznacznie. Po minucie zastanowienia dziewczyna doszła do wniosku, że albo coś ogranicza jej moc w tej komnacie, albo wędrówka przez Nicość bardzo ją osłabiła.

Lekko zawiedziona efektem czaru Naiseria ruszyła zbadać regały. Na półkach stały książki związane głównie z biologią, anatomią i botaniką. Trafiały się również kroniki, traktaty i kilka ksiąg ogólnotematycznych traktujących o magii. Poza księgami na półkach stały słoje z niebieskim płynem. Bliższe oględziny kilku z nich spowodowały, że dziewczyna przypomniała sobie swoje położenie. W chwili obecnej stała naga, zamknięta w jakimś pomieszczeniu do eksperymentów, w towarzystwie dwóch mężczyzn i oglądała słoje z częściami ciała różnych istot. Słoje oznaczone były numerkami, a ich zawartość budziła odrazę w dziewczynie. Znajdowały się w nich głównie narządy rozrodcze zarówno ludzi jak i zwierząt. W jednym z nich dziewczyna dopatrzyła się również sporej ilości ikry i skrzeku.

W drodze do pokoju

Całą drogę jaką Achmed musiał przemierzyć od gabinetu kupca do swojego pokoju wojownikowi towarzyszyło wycie wilka. Przenikliwy skowyt był na tyle denerwujący, że Achmed ze złością trzasnął w drzwi Merlisy.
- Zamknij się bydlaku – zaklął pod nosem i ruszył dalej do swojego pokoju. Zdenerwowany wszedł do siebie i usiadł na łóżku. Przez chwilę wydawało mu się że słyszy jakieś odgłosy spod podłogi, ale tłumaczył to sobie zachowaniem wilka. Zmienił zdanie w chwili gdy wydawało mu się, że owe odgłosy spod podłogi są głosami.

Badania

Dwie młode i piękne dziewczyny powoli weszły na sam szczyt schodów i zaczęły badania magicznej bariery broniącej dostępu do pierwszego piętra. Mądrzejsza o doświadczenia sprzed kilku chwil Merlisa ostrzegła nową towarzyszkę o niebezpieczeństwie zderzenia się z barierą. Dziewczyny podeszły powoli z wyciągniętymi rękami pod samą przeszkodę.

Dotknięcie bariery powodowało, że zaczynała ona być widoczna. W miejscu, gdzie stykała się z ciałem stawała sie błekitnobiałą, a w promieniu kilku centymetrów od danego miejsca rozchodziły się po niej malutkie iskierki, które przypominały mróweczki biegające koło kopca. Dokładne oględziny bariery pozwoliły zaobserwować dwie rzeczy. Pierwsza z nich była bardzo istotna dla zasady działania samej bariery, otóż można było przez nią przejść, jeśli poruszało się bardzo, bardzo wolno. Gdy jednak poruszyło się szybciej towarzyszył temu niesamowity ból i dotkliwe poparzenia, o czym przekonała się Merlisa próbując przełożyć same koniuszki palców przez zaporę. Gwen natomiast odkryła, że bariera obejmuje tylko korytarze po obu stronach schodów. Magiczna przesłona kończy się około metra za poręczą zabezpieczającą by nikt nie spadł z piętra. Bariera sięga również niemal pod sam sufit kończąc się około dziesięciu centymetrów pod nim.

Waleczni niechaj będą ci, którzy walczyć potrafią

Mi Raaz wiedział, że w tym tempie długo sobie nie pobiega, a harty dopadną go wcześniej czy później. Wpadł więc na jeden ze swych genialnych pomysłów, z których słyną podczas walk na ringu. Chłopak wbiegł na drzewo by wykonać salto w tył. Zamysł rzeczywiście okazał się genialny, ale z wykonaniem już nie było tak prosto. Młodzieńcowi udało się wykonać salto i przeskoczyć psy, a właściwie tylko jednego psa. Chłopak spadł wprost na drugie zwierzę. Coś chrupnęło, coś gruchnęło i zwierzak osunął się na ziemię martwy. Mi Raaz odwrócił głowę jego wzrok skrzyżował się ze spojrzeniem jednego z psów. Młodzieniec wyszczerzył zęby w uśmiechu, który w jego mniemaniu miał znaczyć: "jestem na Ciebie za dobry szczeniaku". Szybko ruszył do dalszego biegu, tym razem w przeciwnym kierunku.

Przebiegając koło krasnoluda chłopak odgryzł się za jego poprzedni komentarz.
- Hej, a Tobie się zebrało na słodycze? Do obiadu jeszcze trochę, a później pewnie nam podadzą deser. - Po tych słowach chłopak bardzo przyśpieszył i pobiegł na piaszczystą drogę. Gdy psy zbliżyły się Mi Raaz wprowadził w życie swój następny, szybko wymyślony plan. Tym razem młodzieniec zatrzymał się gwałtownie i odwrócił w stronę psów. Dwa pozostałe harty nie zwolniły, czym bardzo zdziwiły chłopaka. Bez zastanowienia psy rzuciły się na niego. Mi Raaz zasłonił twarz i szyję, do której skakał jeden z psów, łokciem. Boleśnie godząc psa w nos. Pies zakwilił, spadł na ziemię i po kilku sekundach, które trwały wieczność przewrócił się i zalał krwią cieknącą z nosa. - Jeden mniej – pomyślał chłopak, ale było to niewielkim pocieszeniem ponieważ miał pogryzioną rękę, a drugi z hartów silnie złapał go za nogę.

Młodzieniec kopnął gryzącego psa wolną nogą i kuśtykając pobiegł w stronę Gnargo. Krasnolud doskonale zrozumiał zamiary chłopca i gdy ten przebiegł obok niego zastąpił drogę ostatniemu z psów. Zaprawiony w bojach wielbiciel śmierci szybko wysunął dłoń wyprowadzając śmiertelny cios. Cios był tak silny, że Gnargo czuł jak pod jego naciskiem łamią się żebra zwierzęcia i wbijają w płuca. Zaskoczony i ranny pies przekoziołkował kilka razy po ziemi. Leżał na wpół przytomny i mętnym wzrokiem patrzył na zbliżającego sie krzata. Ten bez słowa podszedł do zwierzęcia i jednym zdecydowanym ruchem skręcił kark psu.

mapka - całość
mapka 2-0
mapka 2-1
mapka 2-2
mapka 2-3
 
__________________
Szczęścia w mrokach...

Ostatnio edytowane przez rasgan : 12-11-2007 o 21:25.
rasgan jest offline  
Stary 08-11-2007, 17:59   #113
 
Khemi's Avatar
 
Reputacja: 1 Khemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znany
Nirel miał już zadać kolejne pytanie gdy w jego głowie rozległ sie przeraźliwy pisk. Tropiciel doskonale wiedział, że to pisk jego sokoła. Ankh była w wielkim niebezpieczeństwie. Sokół mentalnie przesłał niewyraźny obraz niebezpieczeństwa wprost do umysłu swego opiekuna.

Nirel nawet nie spojrzał na Marię. Odwrócił się tak szybko, że komuś mniej zręcznemu zakręciłoby się w głowie. Ruszył tak szybko, że wydawało się, że skoczył ku drzwiom kuchennym. Naparł na owe drzwi z taką siłą, że w ułamku sekundy drzwi odskoczyły i z potężną siłą uderzyły o ścianę i gdyby nie huk uderzenia, pewnie można by usłyszeć zgrzyt zawiasów, które zapewne zostały uszkodzone. Tropiciel pędził w stronę swojego pokoju. Biegł szybko a w myślach przeklinał swoją niedawna ucztę w kuchni. Wiedział, że coś takiego nagle się wydarzy a żołądek bezwzględnie mu o tym przypominał. To jednak było tylko odczucie, dyskomfort psychiczny i lekka ociężałość ciała. Jednakże Nirel nie był aż tak opasły. Wychował się w ciężkich warunkach a teraz chyżości dodawała mu myśl o niebezpieczeństwie, w jakim był jego sokół. Sekundy zdawały się godzinami. ~Psia mać! Dlaczego kuchnia była dokładnie po przeciwnej stronie posiadłości, niż jego pokój?!~ Przebiegł przez główny hal tak szybko, że można było słyszeć świst rozrywanego pędem powietrza. Mijając schody w wejściowej części posiadłości krzyknął głośno, ani na chwilę nie zwalniając tępa - mamy gościa! Pędził dalej, gdy mijały kolejne sekundy, aż wreszcie dosłownie wbił się do swego pokoju. Szybko doskoczył do łóżka, chwycił łuk, a kołczan ze strzałami, wprawnym ruchem zarzucił przez ramię po czym odwrócił się i pędził z powrotem ku drzwiom wejściowym do rezydencji. Wybiegł na zewnątrz, po czym wydobył z siebie przenikliwy pisk, mający wezwać lub uzyskać odpowiedź od Ankh, która pozwoli zlokalizować potwora. Rozglądał się nerwowo po niebie...
 
__________________
Projektant wie, że osiągnął doskonałość nie wtedy, gdy nie ma już nic więcej do dodania, lecz wówczas, gdy nie ma już nic więcej do odjęcia...

Ostatnio edytowane przez Khemi : 11-11-2007 o 14:30.
Khemi jest offline  
Stary 10-11-2007, 11:12   #114
 
Achmed's Avatar
 
Reputacja: 1 Achmed nie jest za bardzo znanyAchmed nie jest za bardzo znanyAchmed nie jest za bardzo znanyAchmed nie jest za bardzo znanyAchmed nie jest za bardzo znanyAchmed nie jest za bardzo znanyAchmed nie jest za bardzo znany
Achmedowi chwilę wydawało się, że słyszy jakieś odgłosy spod podłogi, ale tłumaczył to sobie zachowaniem wilka. Zmienił zdanie w chwili, gdy wydawało mu się, że owe odgłosy spod podłogi są głosami. Powoli zszedł z łóżka, przyłożył ucho do podłogi i zaczął nasłuchiwać. Miał nadzieję, że zdoła wychwycić, chociaż pojedyncze słowa, albo ustalić liczbę osób. Nasłuchiwanie przerwał mu głośny krzyk –mamy gościa!- Achmed po głosie rozpoznał Nirela. Nie zastanawiając się ani chwili, poderwał się z podłogi. Gdy znalazł się tuż za drzwiami swojego pokoju zauważył NirelaHej, co się dzie…-chłopak nie zwrócił najmniejszej uwagi na Achmeda i prawie go przewrócił, pędził jak oszalały w stronę głównego holu. Achmed wyciągnął sztylety i ruszył biegiem za tropicielem. Mimo iż wkładał całe siły w bieg, dopiero na dworze dogonił Nirela, który nerwowo rozglądał się po niebie. Achmed spojrzał w górę próbując dostrzec przyczynę zdenerwowania tropiciela, jednak nie zauważył na niebie żadnego zagrożenia. Nie zlekceważył jednak lęków chłopaka i pozostał czujny. Rozejrzał się po okolicy. Dostrzegł trzy martwe psy i krwawiącego Mi Raaza.
- To wy tu sobie spędzacie miło czas, a mnie nie zawołacie? Widział któryś z was może Merlise?
 

Ostatnio edytowane przez Achmed : 11-11-2007 o 10:12.
Achmed jest offline  
Stary 10-11-2007, 20:19   #115
 
Odyseja's Avatar
 
Reputacja: 1 Odyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputację
- No, to już przynajmniej coś mamy - powiedziała niebianka do Gwen, dzieląc się z bardką spostrzeżeniami. - Może zróbmy tak... - zaczęła. - Przejdę przez to powoli i spróbuję zbadać to piętro. Jeśli chcesz, możesz iść ze mną. Obawiam się tylko, że skoro to piętro jest zabezpieczone, to może sie tam kryć albo coś cennego, albo niebezpiecznego. Stawiałabym raczej na to drugie - dodała z uśmiechem. Po odpowiedzi bardki rozejrzała się, czy nikt nie nadchodzi, po czym delikatnie i powoli zaczęła przechodzić przez niewidzialną barierę. Gdy czuła piekący ból, natychmiast zwalniała. Gdy znalazła się po drugiej stronie skinęła na bardkę, oczywiście jeśli ta chciała iść. Jeśli nie, to wcześniej poprosiła dziewczynę, by stała "na czatach". Ostrożnie, trzymając rękę na rękojeści miecza szła do przodu, rozglądając się wokoło. Gdyby ktoś nadchodził, pociągnęła by za sobą bardkę (o ile poszła) i schowałaby się razem z nią w najlepszej dostępnej kryjówce. W najgorszym wypadku rżnęła by głupa że zabłądziły XD.
 
__________________
A ja niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Co spróbuję coś napisać, nic mi nie wychodzi. Nie mogę się za nic zabrać, chociaż bardzo bym chciała. Nie wiem, co się ze mną dzieje. W najbliższym czasie raczej nic nie napiszę. Przepraszam.
Odyseja jest offline  
Stary 11-11-2007, 01:34   #116
Zirael
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Naiseria całą swą uwagę skupiła na próbie uleczenia mnicha. Mimo co najmniej rozpraszających okoliczności i zupełnie nowego rodzju czaru, jaki próbowała rzucić, udało jej się wykrzesać z siebie dość energii. Moc czaru jednak nie była zadowalająca. Pomimo jej starań, efekty były mizerne. Może i kilka ranek się odrobinę zasklepiło, ale mnicha jeszcze długo nie będzie można uznać za w pełni sprawnego. Nie wiedziała, czy to przez eksperymenty, które zapewne już na nich przeprowadzano, czy też zabezpieczenia tej dziwnej sali osłabiały jej moc, czy może to wina przemęczenia po ostatnich wydarzeniach, albo po prostu jej moc była za słaba, by pokonać bezpośredni skutek czaru Fritz'a... Nie wiedziała. Mogła tylko zgadywać. Fakt był taki, że nie udawało jej się. Po około minucie poddała się. Uśmiechnęła się do Silwilina jeszcze raz. Mimo wszystko stanie tam, z dłonią na ciepłej, umięśnionej klatce piersiowej spokojnego, zawsze opanowanego mnicha było w jakiś osobliwy sposób... ~~Przyjemne? Stój, opanuj się, dziewczyno. Masz tu jeszcze trochę roboty, jeśli chcesz jeszcze kiedyś wyjśćstąd żywa~~ skarciła samą siebie w myślach i bez słowa podeszła do jednego z regałów stojących pod ścianą, mając cichąnadzieję że Silwilin nie zwrócił szczególnej uwagi na kolejną falę rumieńca.

"Szczególne działania wybranych gatunków flory bagiennej". "Podstawy transmutacyji". "Rozpoznawanie y przechowywanie ziela leczniczego". "Anatomija porównawcza ludów kulturalnych". "O naturze wszechrzeczy. Dialogi filozoficzne". "O gatunkach podle rzek i jezior żywot pędzących", i wiele, wiele innych. Niektóre z tych ksiąg doskonale znała, o innych słyszała, chociażtrafiały sięi tytuły nic jej nie mówiące. Stare, pachnące kurzem woluminy przypomniały jej o terminie u mistrza Zymomonasa, o świecie, do którego nie może już nigdy wrócić. Westchnęła cicho. Kiedy to było? Tydzień temu? Miesiąc? Wydawało się, jakby minęły lata. A może nawet i minęły. W nicości nie czuć upływu czasu.
Doszła do rogu pomieszczenia. Na kolejnej ścianie na regale zamiast ksiąg stały ponumerowane słoje wypełnione niebieskim płynem. Przy bliższych oględzinach okazało się, że płyn ów nie jest jedyną ich zawartością. Dziewczyna z coraz większą odrazą patrzyła na zakonserwowane wnętrzności różnych zwierząt. Zmroziło ją jednak gdy dotarła do grupy słojów, których zawartość rozpoznała dopiero po dłuższej chwili. Macice, pochwy, jądra, nasieniowody, penisy, jajniki i jajowody, kilka płodów na różnym stadium rozwoju. Nie tylko zwierzęcych. Również ludzkich. Przerażona, zasłoniła ręką twarz. Odruchowo spojrzała w dół, czy oby nie ma blizny na podbrzuszu. Wprawdzie to, co zobaczyła, nie odpowiedziało jej na pytanie "kto" ani "dlaczego", rzuciło jednak sporo światła na kwestię "co chce z nimi zrobić".
-Silwilinie, musimy stąd uciec. Musimy stąd uciec jak najprędzej. - powiedziała łamiącym się głosem. Na pytanie mnicha co znalazła, odpowiedziała krótko, że wolałby nie wiedzieć. Ona z resztą też. Szybkim krokiem podeszła w stronę drzwi, nacisnęła na klamkę. Jeśli, tak jak przypuszczała, drzwi były zamknięte na zamek, spróbowała magicznie go otworzyć. ~~Oby tym razem lepiej mi poszło~~ Gdy (jeśli) jej się udało, starała się otworzyć drzwi po cichu, tak, żeby nie zgrzytały zawiasami. Ostrożnie wyjrzała na zewnątrz sprwdzając, gdzie prowadzą i czy droga wolna.
 
 
Stary 11-11-2007, 12:05   #117
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację


Mi Raaz po minięciu krasnoluda padł na tyłek. Oglądał popis brutalnej siły członka zakonu. W takich momentach cieszył się, że nie wybrał ścieżki zakonnej. Cenił sobie finezję i szybkość ponad brutalną siłę. Zawsze wolał unikać ciosu i wyprowadzać śmiertelne kontry niż łamać gardy przeciwnika. Oglądając krasnoluda w walce nie mógł się wiele nauczyć. To nie był jego styl walki. Mało osób postronnych zdawało sobie sprawę z tego jak wiele jest różnych sposobów walki wręcz. Młodzieniec siedząc zdjął swoją kurtkę. Zaklął szpetnie gdy zauważył, że lewy rękaw kurtki jest rozszarpany. Nic nie dało się z tym zrobić. Nie umiał naprawiać ubrań, a już na pewno nie skórzanych kurtek. Spodnie wyglądały nieco lepiej. Jedno silne ugryzienie zostawiło tylko kilka otworów na nogawce. Ciężko będzie je zauważyć postronnym obserwatorom. Dopiero gdy ocenił stan ubrań zaczął się przejmować własnym zdrowiem. Rozsznurował koszulę. Lewy rękaw był okrwawiony od łokcia po nadgarstek. Na szczęście rana nie była tak rozległa. Gdy chłopak zdjął koszulę krasnolud mógł dojrzeć dziwny karwasz noszony przez młodego mnicha powyżej lewego nadgarstka. Zdobiony metalowymi półgwiazdami. Chociaż krasnolud z pewnością zorientował się, że nie jest to ozdoba. Sam pewnie w zakonie uczył się korzystać z shurikenów. Jednak wadą takiego karwasza jest to, że nie służy do ochrony. Co było teraz bardzo widoczne. Tuż nad nim, a poniżej łokcia było widać kilka ran szarpanych. Krew ciekła dość obficie, zwłaszcza gdy Mi Raaz poruszał palcami. Na szczęście kciuk i palec wskazujący poruszały się prawie bez zarzutu. Coś jednak mówiło młodemu mnichowi, że pozostałe trzy długo nie odzyskają pełnej sprawności ~~Zabaw Ci się zachciało, teraz masz!!~~. Zaczął dość niezgrabnie oddzierać rękawy swojej koszuli. Ten mniej okrwawiony posłużył do opatrzenia ręki. Gdy skończył podciągnął nogawkę na prawej nodze. Znów przeklął Jeden z zębów wbił się w wysoki but chłopaka. Dzięki temu ta rana nie była aż tak głęboka. Gorzej z pozostałymi. Tuż nad butem widać było odbity wianuszek zębów. Na szczęście pies nie zmiażdżył żadnej kości w nodze. Mnich zrobił sobie opatrunek uciskowy z okrwawionego już rękawa. W trakcie całej tej czynności nie wydał z siebie ani jednego dźwięku. Postronny obserwator mógł pomyśleć, że nie czuje bólu. Jednak po czole młodzieńca spływał pot. Szczęki miał tak zaciśnięte, że było widać drżenie mięśni żuchwy.

Nagle przed dom wybiegli Nirel i Achmed. Patrzyli w niebo z tak zawziętymi minami jakby co najmniej miał przylecieć smok i chciał porwać ich pracodawcę. Mi Raaz założył na siebie koszulę, a raczej to co z niej zostało. Teraz, gdy nie miała rękawów doskonale było widać jego mięśnie. Nie były one szczególnie masywne, ale za to posiadały nienaganną rzeźbę. Idealnie zarysowane mięśnie naramienne, tricepsy, bicepsy. Chłopak z pewnością mógł służyć jako model na uczelni medycznej. Nie znalazł w sobie już siły, żeby zasznurować koszulę, toteż było wyraźnie widać jego tors i doskonale umięśniony brzuch. Chociaż w tej chwili postronny obserwator i tak w pierwszej kolejności zauważyłby nieudolny opatrunek poniżej łokcia, który bardzo powoli jednak stale nasiąkał krwią. Gdy chłopak wstał podniósł swoją rozdartą kurtkę i nonszelancko przewiesił przez prawe ramię. Lewa ręka wisiała bezwładnie wzdłuż korpusu. Mógł nią ruszać, ale nie chciał sobie sprawiać niepotrzebnego bólu. Zrobił kilka kroków, mocno zaciskając zęby, gdy musiał oprzeć ciężar na rannej nodze. Ale dawał rade. Cieszyło go to. Wiedział, że noga będzie sprawna już niedługo. Szedł kuśtykając w stronę Achmeda

- To wy tu sobie spędzacie miło czas, a mnie nie zawołacie? Widział któryś z was może Merlise?
- Ah tam miło. Jakbyśmy cię zawołali, to nie było by już rozrywki dla nas. - Spróbował się roześmiać, ale musiało to komicznie wyglądać, ponieważ w tym samym czasie grymas bólu wykwitł na jego ustach. - A wy co porabiacie? Nirel dziurawisz chmury łukiem, żeby deszcz spadł? - Gdyby nie to, że kontrolował swój oddech i starał się odciąć od bólu, pewnie sam zaśmiałby się ze swojego dowcipu.
 
Mi Raaz jest offline  
Stary 11-11-2007, 15:27   #118
 
Linderel's Avatar
 
Reputacja: 1 Linderel nie jest za bardzo znanyLinderel nie jest za bardzo znanyLinderel nie jest za bardzo znany


- No, to już przynajmniej coś mamy - powiedziała niebianka do Gwen, dzieląc się z bardką spostrzeżeniami. - Może zróbmy tak... - zaczęła. - Przejdę przez to powoli i spróbuję zbadać to piętro. Jeśli chcesz, możesz iść ze mną. Obawiam się tylko, że skoro to piętro jest zabezpieczone, to może sie tam kryć albo coś cennego, albo niebezpiecznego. Stawiałabym raczej na to drugie - dodała z uśmiechem. Gwaenhvyfar uważnie obserwowała jak Meren'leyny'sa ostrożnie przechodzi przez barierę. Zdarzało jej się lekko drgnąć, gdy zbyt gwałtowny ruch sprawiał jej ból. Gwen była niesamowicie podekscytowana- po raz pierwszy od czasu kiedy opuściła rodzinny dom miała do czynienia z prawdziwą przygodą, taką która pozwala odkrywać mroczne tajemnice i poczuć mrowienie przeczucia niebezpieczeństwa na karku. Elfka widziała, że jej nowa towarzyszka jest znacznie bardziej doświadczona od niej. Od razu też ją pokochała siostrzaną miłością. W jej oczach widziała mądrość, ciepło, dobroć, troskliwość...Coś, co od razu przywodziło jej na myśl jej braci, Shistala i Sh'alema. Radosne wspomnienia, które budziły w niej tęsknotę i smutek. Potrząsnęła głową. aby odegnać te myśli. Elfka zniknęła już gdzieś po drugiej stronie magicznej przeszkody. Kiedy miała już postawić pierwszy powolny krok wgłąb bariery gdzieś huknęły dzwi, aż podskoczyła wystraszona. Przez hol na parterze przemknął Nirel- mamy gościa!- wrzasnął mijając schody. Elfka zawahała się, Meren'leyny'sa zapewne czekała już na nią, a stan silnego wzburzenia w jakim znajdował się łowca i pośpiech z jakim pędził do pokoju wskazywał na to że nie chodzi o zorganizowanie komitetu powitalnego. W tym czasie Nirel znów mignął w holu i wybiegł na zewnątrz, a chwilę po nim to samo zrobił jakiś odziany na czarno mężczyzna, którego przedtem nie miała okazji poznać.~Skoro jest ich już dwóch, moja pomoc na wiele im się nie zda. Poza tym Mi Raaz i ten gburowaty krasnolud też kręcili się na zewnątrz, a nie wolno mi zostawić Meren'leyny'sy samej...~ pomyślała. Zresztą, walka nie była jej mocną stroną. Tak naprawdę nigdy nie brała udziału w prawdziwym zwarciu. Była niezłym szermierzem, uczyła się od prawdziwego mistrza tej sztuki, ale...czy dałaby sobie radę? Poza tym tajemnice kryjące się za magiczną przeszkodą nęciły ją dalece bardziej niż perspektywa boju na zewnątrz. Pozostało tylko przez nią przejść. Gwen umiała i lubiła się skradać od dzieciństwa, trochę dla przyjemności, a trochę z konieczności, jako że łakomstwo często zmuszało ją do wykradania łakoci strzeżonych czujnym okiem przez kucharki. Elfka roześmiała się na samo wspomnienie swoich dziecinnych wybryków, a po chwili bardzo powoli i ostrożnie, lecz płynnie wsunęła się w taflę bariery, która zaskrzyła się niebiesko.
 
Linderel jest offline  
Stary 13-11-2007, 11:46   #119
 
Silwilin's Avatar
 
Reputacja: 1 Silwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znany


Magia młodej szlachcianki dotarła do poranionych miejsc w ciele mnicha. Uszkodzenia skóry i mięśni zasklepiły się i przestały krwawić, jednak zdecydowanie się nie zabliźniły. Nie do końca tego było mu trzeba. Ból zdecydowanie przycichł, ale w razie jakiejś szarpaniny, przynajmniej część ran otworzyła by się na powrót. Nie poczuł się też silniejszy. Ale przecież nie należy oczekiwać ze strony magii cudów. Żeby wrócić do pełni sił potrzebował czasu i trochę... normalności. Odpoczynku, normalnego jedzenia, medytacji, treningu. Ostatnimi czasy te dwa ostatnie mocno zaniedbał, szczególnie trening. Później. Teraz są bardziej naglące sprawy. W tej chwili najważniejsze było, że nie tracił więcej krwi. W zasadzie to już było bardzo dużo.
Naiseria oderwała rękę od jego torsu i odwróciła się gwałtownie w stronę półek z książkami i słojami. Coś się stało? Co miał znaczyć ten nagły rumieniec? Ponieważ dziewczyna nie zdradzały żadnych innych oznak, że coś się złego w tym momencie stało postanowił się dłużej tym nie zajmować. Przez chwilę po prostu patrzył na plecy czarodziejki przeglądającej półki. Sam przyjrzał się im raczej przelotnie, nie znalazł tam raczej nic, z czego mógłby wysnuć jakieś wnioski.
Potem podszedł do stołu gdzie spał trzeci gość tego miejsca. Czy należało go obudzić? Kim może być? Po chwili namysłu Silwilin doszedł do wniosku, że najlogiczniejszym posunięciem będzie obudzenie śpiącego. Nawet jeśli ów miał złe zamiary, w końcu by musiało dojść do konfrontacji. Lepiej wyjaśnić, choć część niewiadomych od razu. Położył dłoń na ramieniu mężczyzny i delikatnie nim potrząsnął.

- Silwilinie, musimy stąd uciec. Musimy stąd uciec jak najprędzej - usłyszał łamiący się głosy Naiserii.
 
Silwilin jest offline  
Stary 15-11-2007, 16:40   #120
Gem
 
Gem's Avatar
 
Reputacja: 1 Gem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znany


Widząc biegającego w kółko Mi Raaza wraz z goniącymi go trzema psami, Gnargo przyszło na myśl, że właściwie, to te psy powinny zakończyć już swój żywot. Kierowany swoim obowiązkiem i powinnością zadecydował, że pora się poruszać. Podczas kolejnego okrążania krasnolud poprawił rękawicę, zlizując z nich powidła i pas.

- Niech ją szlag. Nie dość, że hałasuje to jeszcze rzuca we mnie jakimiś przetworami. Bezczelny typ.

~~No i co on wyprawia. Jak mu nie szkoda tych psów, trzeba je zabić, a nie pokazywać im sztuczki. Przecież te zwierzęta aż proszą się o śmierć... widzę to w ich oczach. Po co ucieka? Co on robi? ~~

Widząc jak chłopak zatrzymuje się, a psy atakują. Na czole krasnoluda pojawiła się dłoń, która przesuwając się powoli w dół twarzy, wskazywała na jego wyraźne niezadowolenie.

- Dość...

Krasnolud wyszedł na przeciw ostatniemu, nie czekał na sygnał od Mi Raaza, sam wiedział co ma zrobić. Łamiąc ostatniemu psu żebra i boleśnie go druzgocąc, Gnargo, podszedł do zwierzęcia i zademonstrował popis bezsensownej brutalności, kopiąc go na wpół martwego . Gdy widział, że ostatnia iskra życia w oczach tej istoty się wypaliła, skręcił jej kark.

Właśnie podchodził do rannego chłopaka, z obojętną twarzą i wydawało się, że już chce coś powiedzieć, gdy zauważył Nirela wybiegającego z łukiem i wielkim pośpiechem. Odwrócił się w jego stronę, a widząc Achmeda, na jego twarzy pojawił się niewielki uśmiech.
~~Miejmy nadzieje, że szykuje się coś ciekawego~~
 
Gem jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172