Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2007, 14:29   #78
Arango
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Obóz nad Sołynką

Bandyci jednak ani myśleli rezygnować, pchnięci rozkazem ruszyli naprzód, załoga taborku miała już jednak znowu naładowaną broń. Widzieli jak tłum ogarnia pana Mateusza, obala na ziemię i niknie on pod masą koni i ludzi.

Wtedy uderzyły w nich kolejne salwy. Rozległy się ludzkie wrzaski, rżenie koni. Parę zrolowało przygniatając jezdzców, dwa, trzy wyrwały z kłębowiska i pędziły przed siebie z kolebiącymi się po bokach pustymi strzemionami. Ludzka masa skłębiła się, zakolebała w przód i tył, po czym z wrzaskiem poczęła uciekać. Nie pomogło płazowanie szablą Rożyńskiego, który z krzykiem uwijał sie między nimi.
Dotarli do rzeczki spienili ją, zbełtali brzegowym błotem, w którym paru na chwilę utknęło, po czym mokrzy wydostali się po drugiej stronie. Widzieli jak niektórzy padali na ziemię umęczeni, kilku jednak zebrało się wokół swego "pułkownika", po czy zaczęli nad czymś radzić gorączkowo.

Na polu walki powoli rozwiewał się dym. Pozostało na nim kilkunastu leżących. Jedni martwi i cisi już, inni jeszcze w agonii kopali nogami, lub darli ziemię pazurami. Dwóch poderwało się z ziemi i kulejąc poczęli umykać ku swoim. "Taborkowcy" patrzyli czy nie podniesie się ktoś jeszcze, ale nie...
Tedy panowie Bracia jedni zaczęli pacierz za pana Ankwicza inni klęli cicho i wygrażali napastnikom. Tą żałość w taborku przerwał głos pana Ligęzy

-
Nie teraz opłakiwać go nam Panowie. Wróg coś zamyśla i radę znalezć trzeba. Trzezwym już - rzucił widząc spojrzenie panów Niewiarowskiego i Mihicza - jeno jak wyszedłem pan Hassan dowodzić zaczął, a komenda przy jednym dowódcy być musi.
- Ech -
westchnął - lat za dużo i wino już nie służy tak jak dawniej - poskarżył się nagle.
- Panie Mihicz gracko żeś się sprawił, ale teraz straty policzmy i radzić trzeba co dalej, bo następny raz tak głupio nie uderzą.

Oprócz jednego woznicy co wychylił się z za wozu za bardzo i kulą prosto w czoło ugodzony został, sabatowi jednemu inna kula ucho naderwała. Prócz tego panu Leszczyńskiemu, drzazgi, które pocisk obok w wóz uderzył odłupała, twarz i rękę lekko porysowała. Tedy znowu chwalić zaczęli odwagę pana Mateusza i przewagi rycerskie wspominać, gdy ozwał się milczący dotąd pan Niewiarowski.

- Waszmościowie
do grobu go złożyli, a on ot tam teraz wstał - wskazał szablą.

Faktycznie widzieli jak podniósł sie pan Ankwicz i na szabli wspierając szedł chwiejnie ku nim. Za czoło się trzymał widać zamroczyć go musiało. Zaczęli tedy wiwatować, a gdy towarzysz ich ku wozom podszedł pytaniami go zarzucili...



Wymknął się pan Daniłłowicz z wybawicielką swoją, choć rozważał cały czas w duchu czy człowiekiem jest, czy zjawą.
Przekradali się chaszczami wśród mgieł porannych aż dotarli do do pierwszych drzew.
Tu dziewczyna odwróciła się, oparła ręce na biodrach i śmiało popatrzyła w oczy. Poranna mgła, która wsiąkła w koszulę uczyniła, iż ta oblepiała jej ciało kształty uwydatniając.

- I co pane łycar to teraz tańcować będziemy ? - rzuciła śmiało.
 
Arango jest offline