- Nie rozumiesz Jun. Ja chciałam powiedzieć, ale moja siostra pracuje w szpitalu, miała dyżur. Przyszła i od razu poszła spać. Nie miałam kiedy powiedzieć. No i stało się. Ale dzięki za słowa wsparcia. Ty też jesteś wporzo Mike.
- Niczym się nie martw słońce.- Powiedział McMurry. Jego głos brzmi tak miło, pomyślała.- Chwytaj dzień, żyj chwilą, ciesz się błahostkami. A najprościej będzie skupić się na pracy. Ja tak robię gdy mam problemy. To ja lecę walczyć z biurokracją. Trzymajcie za mnie kciuki.
- Czekaj, idę z tobą.- odrzekła.- Dzięki Jun. Zobaczymy się przy biurku twego partnera, wszyscy.
- Gdybyście chcieli przejrzeć akta, to wziąłem je ze świetlicy.- rzekł przechodzący obok Ambers. Lou przytaknęła głową.
- Przy twoim biurku się spotykamy. Tam się naradzimy.
Lou zagłębiła się w korytarzach podążając za Michaelem. Miły człowiek, pomyślała. Mam tylko nadzieję, że nie gniewa się na mnie za tą zabawę z nim. A może? W końcu on to mógł wziąć na serio, a dla niej była to tylko zabawa. I to jego kosztem. Cholera. Czuła się głupio i okropnie teraz. I najgorsze że wiedziała czemu. Najgorsza jest ta cisza. W końcu dotarli do magazynu, gdzie czekał na nich Saint Nick.
- Hej, wpadłem tu zostawić wymiary klatki piersiowej. Przy ostatniej kamizelce którą mi robili miałem 105cm i raczej nie przytyłem. Poza tym chcę złożyć podanie o służbowe auto. O ile się da, to z automatyczną skrzynią biegów. Gdzie mam wypełnić te formularze? I jak długo muszę czekać za rozpatrzeniem podania? Nie chcę, żeby w moim nie spłaconym jeszcze Aveo pojawiły się dziury po kulach.
- Moje to 89 cm, wzrost 166.
Kiedy skończyli z wypełnianiem formularzy udali się do swoich biurek. Nie mogła się jednak skoncentrować. Cały czas patrzyła z ukosa na Michaela, coś tam wyrabiał na swoim kompie. Ona też próbowała, nawet go włączyła, ale nic nie pomogło. Wiedziała że to nie ma nic wspólnego z uczuciami. W końcu nie preferowała facetów. Zresztą tyle tu pięknych dziewczyn. Nie to było coś innego. Nie mogąc sobie dać rady podeszła do niego i spytała:
- Słuchaj Mike, mam nadzieje, że się na mnie nie gniewasz za te wygłupy na korytarzu i w sali. No wiesz, za to siadanie na kolanie i udawanie zainteresowanej twą osobą. Nie chcę by nasza współpraca odbywała się na zasadach wrogości wzajemnej. Ja cię tylko lubię. Wybaczysz mi?
Kiedy usłyszała odpowiedź kontynuowała.
- Znalazłeś coś? |