Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-11-2007, 22:39   #41
 
RyldArgith's Avatar
 
Reputacja: 1 RyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwu
- Czy coś się stało Lou-san ? Złe wieści ? Proszę się nie krępować, w końcu jestem duchownym.

Lou spojrzała na japończyka. Wyglądało na to, że naprawdę się przejmuje. Tylko czy powiedzieć? W końcu to moja sprawa, z drugiej strony. Mogą nie zrozumieć. Zresztą mało kto mnie rozumie. Taka już jestem.

- Stało się Jun. - Wstała z kolana McMurry’ego.- Mam nadzieje, że jesteś o wiele lepiej uświadomiony niż wielu ludzi, których spotkałam. Mówisz że jesteś duchownym. A ja, ateistka, będę potrzebować teraz duchowego wsparcia, wyobrażasz to sobie? Daj te akta, chętnie też je obejrzę. Ale poza salą.

Kiedy wyszli z sali odczekali moment aż przyjdą ich partnerzy.

- Wybacz Michael, za to co mógłbyś wziąć za mój podryw wobec ciebie.- Zaczęła.- Po prostu cię polubiłam. Ale nie mam żadnych zamiarów wobec ciebie. Jestem lesbijką. Wybacz. A co do ciebie Jun i twego pytania. Siostra dzwoniła. Przez przypadek znalazła kartkę z laboratorium lekarskiego. Strasznie się wkurzyła że jej nie powiedziałam. Mam HIV.
 
RyldArgith jest offline  
Stary 11-11-2007, 00:12   #42
 
Marcellus's Avatar
 
Reputacja: 1 Marcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemu
Kiedy Jun uslyszal odpowiedz Lou, zamyslil sie na krotka chwile poczym usmiechnal sie i powiedzial.

Mozliwe iz nie zrozumiesz lub nie zechcesz zaakceptowac tego co ci powiem ale smierc i choroba dotycza tylko ciala a strach dotyczy duszy. Nie lekaj sie niczego bowiem smierc tej fizycznej skorupy bedzie tylko nastepnym stopniem na drodze po kosmicznych schodach do oswiecenia. Bowiem jak pisali starozytni mistrzowie : "W trakcie wojny domowej w feudalnej Japonii, armia najeźdźców szybko zmierzała w kierunku pewnego miasta aby go zająć. W jednej z pobliskich wiosek, wszyscy mieszkańcy zdołali uciec przed przyjazdem armii - wszyscy z wyjątkiem mistrza Zen. Zaciekawiony tym starym człekiem, generał udał się do świątyni aby na własne oczy przekonać się jakim człowiekiem jest ten mistrz Zen. Kiedy nie został potraktowany z szacunkiem i pokora, do czego był przyzwyczajony, generał wybuchł gniewem. "Ty głupcze! - krzyknął, w chwili w której dosięgnął miecz, "czy nie zdajesz sobie sprawy że stoisz przed człowiekiem, który w jednej chwili mógłby cię przeciąć w pół, bez mrugnięcia okiem?". Lecz, pomimo groźby, mistrz Zen wydawał się być niewzruszony. "A czy ty zdajesz sobie sprawę" - odparł spokojnie mistrz - "że stoisz przed człowiekiem, który mógłby być przecięty w pół i nawet nie mrugnąłby okiem?" " - powiedziawszy to zamilkl by pochwili dodac :
-Przemysl prosze te przypowiesc i postaraj sie wyciagnac wnioski. Moze pomoze ci to w zaakceptowaniu twojej obecnej sytuacji. Bo czy to nie strach nie pozwolil ci powiedziec twojej siostrze o chorobie ? Strach jest moim zdaniem twym najwiekszym wrogiem.
 
Marcellus jest offline  
Stary 11-11-2007, 13:38   #43
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Gdy Lou Pihn usiadła Mike'owi na kolanie ten w sposób zupełnie naturalny objął ją w pasie. Strasznie polubił tę dziewczynę. Gdy Jun podał im akta sprawy i Lou powiedziała:
- Ja nie mam nic przeciw. Ale nie wiem jak mój...
- Jasne, im więcej nas się za to aktywnie weźmie, tym szybciej sobie poradzimy. Będę musiał zasięgnąć kilku informacji, dlatego proszę podajcie mi swoje numery telefonów, będę was informował na bieżąco. Poza tym trochę formalności czeka mnie jeszcze z samochodem. Proponuje też, żebyśmy podzielili między siebie podejrzanych. Wtedy szybciej pójdzie sprawdzanie śladów. Problem to to, że mamy siedem osób, a to nijak nie dzieli się przez dwa, więc jedna grupa zajmie się małżeństwem Carverów i jeszcze dwoma podejrzanymi. Jak proponujecie podział? - zaczekał na ewentualne sugestie pozostałej dwójki, a w głębi serca liczył, że partner Japończyka też aktywnie się do nich przyłączy.

Po chwil całą sytuację zachwiał telefon do Lou. Puścił dziewczynę gdy ta wstała z jego kolana. Widział, że Jun poszedł z nią porozmawiać. Nie wiedział co się stało, tak nagle, ale skorzystał z chwili czasu i podszedł do partnera mnicha.
- No, to jak dzielimy podejrzanych między siebie? Która para bierze Carversów? - Chwilę odczekał na odpowiedź. Po czym podszedł do Logan
- Gdzie znajdę swoje nowe biurko? No i jaki mam login i hasło do komputera? ~~Jakbym tego potrzebował, żeby wbić się do tutejszej sieci~~ Gdy otrzymał odpowiedz podziękował i wyszedł na korytarz. Tu czekało go kolejne zaskoczenie. Lou powiedziała mu:
- Wybacz Michael, za to co mógłbyś wziąć za mój podryw wobec ciebie.- Zaczęła.- Po prostu cię polubiłam. Ale nie mam żadnych zamiarów wobec ciebie. Jestem lesbijką. Wybacz. A co do ciebie Jun i twego pytania. Siostra dzwoniła. Przez przypadek znalazła kartkę z laboratorium lekarskiego. Strasznie się wkurzyła że jej nie powiedziałam. Mam HIV.

Mnich doradził jej jak potrafił. Mike nie wnikał w sens przytoczonej historii. Sam nie znał się na takich rzeczach. Nigdy nie stanął przed podobnym problemem. Podszedł do Lou i objął ją.
- Niczym się nie martw słońce. - wyszeptał jej do ucha. - Chwytaj dzień, żyj chwilą, ciesz się błahostkami. A najprościej będzie skupić się na pracy. Ja tak robię gdy mam problemy. - Po tych słowach odsunął lekko od siebie i powiedział:
- To ja lecę walczyć z biurokracją. Trzymajcie za mnie kciuki. - Odwrócił się i poszedł w głąb korytarza. Jego głowa była pełna chaosu. Chciał pomóc dziewczynie najlepiej jak potrafił, ale jego problemem było to, że nie potrafił. Szedł do magazynu. Dy dotarł na miejsce po dłuższym błądzeniu znalazł wreszcie Saint Nicka.
- Hej, wpadłem tu zostawić wymiary klatki piersiowej. Przy ostatniej kamizelce którą mi robili miałem 105cm i raczej nie przytyłem. Poza tym chcę złożyć podanie o służbowe auto. O ile się da, to z automatyczną skrzynią biegów. Gdzie mam wypełnić te formularze? I jak długo muszę czekać za rozpatrzeniem podania? Nie chcę, żeby w moim nie spłaconym jeszcze Aevo pojawiły się dziury po kulach- Zaśmiał się do kwatermistrza. Po zakończeniu formalności ruszył do swojego nowego królestwa. Małe burko, szafka, krzesło i komputer. Niczego więcej do szczęścia nie potrzebował. Odkręcił termos i do metalowego kubka wlał sobie kawę. Odpalił komputer i wpisał wcześniej otrzymany login i hasło. Przymknął oczy i zaczął stukać losowo w przyciski na klawiaturze. Czół się jak człowiek wchodzący do basenu. Najpierw brodzi delikatnie. W jego głowie zaczął się pojawiać obraz sieci wewnętrznej posterunku. Spodziewał sie znaleźć tutaj jakieś specjalne zabezpieczenia, ~~W końcu nie prowadzą tutaj normalnych spraw.~~
ale wszystko omijał. ~~Co jak co, ale jesteśmy po tej samej stronie~~
W pewnym momencie poczuł, że za się zanurza. Był już w sieci światowej. Gdy cała zawartość internetu przepływała przez jego umysł, było to uczucie podobne do zażycia sporej dawki amfetaminy. Ręce przestały rytmicznie uderzać w klawiaturę. Umysł Mika był daleko poza jego ciałem. Gdzieś na www.google.com, szybko znajdował potrzebne mu informacje. Co jakiś czas otwierał tylko oczy, żeby zobaczyć nazwiska podejrzanych. Szukał informacji o nadchodzącym Vampirconie, miał nadzieję, że wstęp nie jest darmowy. To oznaczałoby, że trzeba zarezerwować bilety.
~~Pewnie lista rezerwacji ma kiepskie zabezpieczenia, spróbuje się przedrzeć~~ Mike szukał zbieżności nazwisk, chciał wiedzieć ilu podejrzanych już ma bilety. Dodatkowo jeśli dokonywali rezerwacji za pomocą sieci, to zostały ich maile. A to z kolei daje mu dostęp do ich skrzynek i numerów IP. A skoro znalazł IP, to tak jakby miał dokładny adres. ~~No prawie dokładny~~ Gdy skończył z ogółami postanowił zająć się tylko tymi podejrzanymi, którzy przypadli jemu i Lou.
Na monitorze jego komputera było widać rybki w akwarium. Standardowy windowsowy wygaszacz. Wszystko to zajęło mu niecałe 5 minut. ~~Hehe, gdyby nie moje talenty, to siedziałbym tu kilka godzin.~~ Detektyw wziął solidnego łyka kawy. Uczucie euforii opadło. Było silniejsze od stanu po narkotykach, ale przechodziło gdy tylko Mike'a umysł tracił połączenie z internetem.
 
Mi Raaz jest offline  
Stary 11-11-2007, 18:28   #44
 
Umbriel's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie coś
Ambers zerknął na mnicha. "Może jednak będzie w stanie zrobić coś więcej niż tylko mi pobłogosławić" Wydawało mu się, iż zbyt pochopnie go ocenił. Mimo początkowej niechęci, powoli zaczął się przełamywać co do Azjaty.
- Macie coś przeciwko temu żebyśmy przejrzeli akta razem ? We czwórkę ?
Pierwszą myślą było "Tak, oczywiście, to moja sprawa". Ale sekunde potem zrozumiał że musi sobie zbudować dobry grunt w nowym wydziale. Pomoc może się przydać. Spojrzał się na azjatkę i powiedział spokojnie:
- Nie, nie ma problemu
Cholernie nie podobało mu się, że ktoś będzie decydował których podejrzanych będą przesłuchiwać
Widząc reakcję azjatki po odebraniu telefonu zdziwił się nieco, współczujac cokolwiek by się nie stało. "Może umarł jej ktoś w rodzinie? Zresztą, to nie moja sprawa" - westchnął cicho. Codziennie ludzie borykali się z takimi problemami, a on nigdy nie widział siebie w roli "zbawiciela świata."
- Weźmiemy Carverów - powiedział zdecydowanie
"I tak przesłucham wszystkich" - dodał w myślach.
Christopher przejrzał jeszcze dokładnie akta sprawy i zabrał je ze sobą. Wychodząc ze świetlicy pożegnał ciepło panią Logan, zmieniając radykalnie sposób odnoszenia się do niej, by wywrzeć lepsze wrażenie, po czym zobaczył rozmawiających Azjatów.
"Nic dziwnego, on jest przecież duchownym i musi wspierać ludzi" - uśmiechnął się lekko, a do jego głowy wpłynęła jedna optymistyczna myśl.
"Może nie wszystko stracone?"
Popatrzył jeszcze raz na Lou. "Ateistka na wydziale. Oby zjawiska paranormalne nie zachwiały jej światopoglądu i nie zatrząsły jej porządkiem świata. Tak jak mną kiedyś..."
- Gdybyście chcieli przejrzeć akta, to wziąłem je ze świetlicy - poinformował życzliwie, po czym ruszył w stronę biura, szukając swojego biurka. Gdy je odnalazł, zaczął wnikliwie wertować akta po raz drugi, rozsiadając się wygodnie w fotelu i układając sobie wszystko w głowie.
Następnie odłożył je do szafki.
 
Umbriel jest offline  
Stary 11-11-2007, 18:52   #45
 
TwoHandedSword's Avatar
 
Reputacja: 1 TwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodze
Ani Kevin, ani Piotr nie mieli żadnych pytań dotyczących przydzielonej im sprawy, więc chwilę po wydaniu poleceń przez porucznik Logan rzucili służbowe "do widzenia" i obaj wyszli z sali. Zauważyli reakcję Lou po rozmowie przez telefon, a potem usłyszeli jak mówi o swojej chorobie i poczuli się trochę głupio. Z jednej strony wypadałoby porozmawiać chociaż chwilę z nową koleżanką z pracy, ale z drugiej nie znali Azjatki zbyt dobrze i nie mieli pewności czy w ogóle chciałaby z nimi rozmawiać. Przechodząc obok dziewczyny Kevin położył na moment dłoń na jej ramieniu, a Peter posłał jej przyjacielskie spojrzenie.
- To co, może od razu pójdziemy do tego Saint Nick'a i załatwimy magazynki i kamizelki? - zaproponował Kevin.
- Ok. Trzeba się wzorowo przygotować do pierwszej sprawy. - odpowiedział Piotr uśmiechając się lekko.
Kiedy policjanci szli do magazynu rozmowa jakoś się nie kleiła. Obaj myśleli o Lou i jej chorobie. Kiedy byli już na miejscu zostawili wymiary swoich klatek piersiowych, pobrali żółte i czerwone magazynki, Kevin wziął policyjne radio i koguta, a potem ruszyli do wyjścia z komisariatu.
- Czyj samochód bierzemy, mój czy twój? - zapytał Kevin przerywając stanowczo zbyt długo trwające milczenie.
- Weźmy twój. Skoro od dziś będę nim jeździł do pracy to dobrze będzie jak już zacznę się przyzwyczajać. - odpowiedział Peter uśmiechając się. Najwyraźniej jego partner również nie miał zamiaru dyskutować o problemach Lou, a to było mu na rękę.
- Słuchaj, mówiłeś, że mogę wchodzić do twojego mieszkania jak do siebie. Rozumiem, że mieszkasz sam? - powiedział Kevin kładąc radio i koguta na tylne siedzenie swojego Mitsubishi Galanta.
- Tak, sam. - odparł Piotr trochę nerwowo. - Włącz jakąś muzykę, zobaczę czy nie jest ci potrzebna przypadkiem lekcja dobrego gustu. - dodał starając się żeby Kevin nie zauważył niepewności w jego głosie.
Chłopak posłuchał partnera i włączył ostatni utwór, który leciał w samochodowym odtwarzaczu - "Rockstar" grupy Nickelback.
- Masz jakąś rodzinę w Nowym Yorku? - zapytał po chwili ściszając trochę muzykę.
- Tak, dziadka, mamę i dwójkę starszego rodzeństwa. - odparł Peter.
- A ojciec?
- Zmarł dawno temu.
- Och, przykro mi. -
rzekł Kevin przeklinając swoją wścibskość. - Wiesz, mój ojciec też nie żyje. - dodał po chwili mając nadzieję, że Piotr nie obrazi się za to niezbyt taktowne pytanie. - Był policjantem, zginął na służbie. Po dziesięciu latach matkę potrącił pijany kierowca. Wychowywali mnie rodzice chrzestni, mieszkam z nimi do dziś. No i oczywiście z Julią, moją żoną.
Peter pokiwał tylko głową wbijając wzrok w samochodowy schowek. Nie wyglądało na to, że jest obrażony, po prostu się zamyślił.
- No dobra, dosyć tych zwierzeń. - rzekł Kevin uśmiechając się niepewnie. - Zaraz powinniśmy być na miejscu.
Po kilku minutach policjanci dojechali do Central Parku. Kevin zaparkował obok samochodów prawdopodobnie należących do mundurowych kręcących się koło miejsca zbrodni.
- I jak ci się podobała moja muzyka? - zapytał zamykając drzwi od auta.
- Spoko, szczególnie ten ostatni kawałek, ale jutro przynoszę swoją płytę. - odparł Piotr.
- No dobra, może jakoś to przeżyję. - powiedział Kevin uśmiechając się szeroko.
Obaj policjanci mimo czekającego ich dochodzenia i oglądania zwłok ofiary byli wyluzowani. "Różne rzeczy się widziało, ale nie powiedziałbym, że nic mnie nie zaskoczy. Szczególnie w trzynastce." - pomyślał Kevin. "No to jedziemy" - powiedział do siebie w myślach Peter.
- Dzień dobry. - Kevin zwrócił się do jakiejś kobiety kończącej właśnie rozmawiać przez telefon. - Jesteśmy z wydziału trzynastego i zostaliśmy przydzieleni do tej sprawy. Nazywam się Kevin Richards, a to mój partner, Piotr Hex-Cherem - Pete kiwnął głową. - Szukamy koronera, powiedziano nam, że już jest na miejscu.
 
__________________
"Podróż się przeciąga, lecz ty panuj nad sobą
Sprawdź, czy działa miecz, wracamy inną drogą"

Ostatnio edytowane przez TwoHandedSword : 11-11-2007 o 18:54.
TwoHandedSword jest offline  
Stary 11-11-2007, 20:55   #46
 
RyldArgith's Avatar
 
Reputacja: 1 RyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwu
- Nie rozumiesz Jun. Ja chciałam powiedzieć, ale moja siostra pracuje w szpitalu, miała dyżur. Przyszła i od razu poszła spać. Nie miałam kiedy powiedzieć. No i stało się. Ale dzięki za słowa wsparcia. Ty też jesteś wporzo Mike.

- Niczym się nie martw słońce.- Powiedział McMurry. Jego głos brzmi tak miło, pomyślała.- Chwytaj dzień, żyj chwilą, ciesz się błahostkami. A najprościej będzie skupić się na pracy. Ja tak robię gdy mam problemy. To ja lecę walczyć z biurokracją. Trzymajcie za mnie kciuki.

- Czekaj, idę z tobą.- odrzekła.- Dzięki Jun. Zobaczymy się przy biurku twego partnera, wszyscy.

- Gdybyście chcieli przejrzeć akta, to wziąłem je ze świetlicy.- rzekł przechodzący obok Ambers. Lou przytaknęła głową.

- Przy twoim biurku się spotykamy. Tam się naradzimy.

Lou zagłębiła się w korytarzach podążając za Michaelem. Miły człowiek, pomyślała. Mam tylko nadzieję, że nie gniewa się na mnie za tą zabawę z nim. A może? W końcu on to mógł wziąć na serio, a dla niej była to tylko zabawa. I to jego kosztem. Cholera. Czuła się głupio i okropnie teraz. I najgorsze że wiedziała czemu. Najgorsza jest ta cisza. W końcu dotarli do magazynu, gdzie czekał na nich Saint Nick.

- Hej, wpadłem tu zostawić wymiary klatki piersiowej. Przy ostatniej kamizelce którą mi robili miałem 105cm i raczej nie przytyłem. Poza tym chcę złożyć podanie o służbowe auto. O ile się da, to z automatyczną skrzynią biegów. Gdzie mam wypełnić te formularze? I jak długo muszę czekać za rozpatrzeniem podania? Nie chcę, żeby w moim nie spłaconym jeszcze Aveo pojawiły się dziury po kulach.

- Moje to 89 cm, wzrost 166.

Kiedy skończyli z wypełnianiem formularzy udali się do swoich biurek. Nie mogła się jednak skoncentrować. Cały czas patrzyła z ukosa na Michaela, coś tam wyrabiał na swoim kompie. Ona też próbowała, nawet go włączyła, ale nic nie pomogło. Wiedziała że to nie ma nic wspólnego z uczuciami. W końcu nie preferowała facetów. Zresztą tyle tu pięknych dziewczyn. Nie to było coś innego. Nie mogąc sobie dać rady podeszła do niego i spytała:

- Słuchaj Mike, mam nadzieje, że się na mnie nie gniewasz za te wygłupy na korytarzu i w sali. No wiesz, za to siadanie na kolanie i udawanie zainteresowanej twą osobą. Nie chcę by nasza współpraca odbywała się na zasadach wrogości wzajemnej. Ja cię tylko lubię. Wybaczysz mi?

Kiedy usłyszała odpowiedź kontynuowała.

- Znalazłeś coś?
 
RyldArgith jest offline  
Stary 11-11-2007, 23:03   #47
 
Marcellus's Avatar
 
Reputacja: 1 Marcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemu
Jun usmiechem i kiwnieciem glowy przyjal slowa Lou, nastepnie uklonil sie jej i Mike'owi poczym ruszyl za Ambersem do biura.
Idac zastanawial sie czemu straznicy prawa tak czesto miewali problemy osobiste. Sporo jego interesantow w Tokio to byli gliniarze. Moze przychodzili do niego bo wiedzieli ze on potrafi zrozumiec ich problemy, wkoncu sam pracowal dla policji.
Lou wydawala sie mila osoba, i do tego odwazna. Oczywiscie Jun nie byl nia zainteresowany w tak jak mezczyzna jest zainteresowany kobieta. Mimo iz jego religia nie zakazywala ozenku kaplanom on juz od dawna wiedzial ze nigdy sie nie zwiaze z kobieta ( ani z mezczyzna by bylo jasne ).
Wolal miec czysty umysl.

Gdy partnerzy doszli do biura Ambers siadl i zaczal przegladac akta. Mnich usiadl przy biurku naprzeciwko i takze zajal sie praca. Pochwili zapytal :
Ambers-san, ty masz rodzine prawda ?- w przypadku odpowiedzi pozytywnej kontynuuje.
Dobrze bylo by ja jakos chronic, teraz gdy pracujesz w XIII. Wiem ze nikt nie powinnien lekce sobie wazyc sytuacji w jakiej sie znajdujemy. Nie wiem co wam mowili na szkoleniu, ale walka z tym co nie naturalne jest niebezpieczna. Lepiej by domostwo bylo strzerzone przed silami nieczystymi.- mowiac to japonczyk mial powazny wyraz twarzy i patrzyl sie prosto w oczy Ambersa.
 
Marcellus jest offline  
Stary 12-11-2007, 00:40   #48
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
- Słuchaj Mike, mam nadzieje, że się na mnie nie gniewasz za te wygłupy na korytarzu i w sali. No wiesz, za to siadanie na kolanie i udawanie zainteresowanej twą osobą. Nie chcę by nasza współpraca odbywała się na zasadach wrogości wzajemnej. Ja cię tylko lubię. Wybaczysz mi?

Chwile trwało zanim Mike zauważył w ogóle obecność dziewczyny. Pytanie wybiło go lekko z rytmu.
- Ale, że co? Co wybaczyć? Czy ja jestem zły? Po prostu poszedłem sobie, bo nie wiedziałem jak Ci pomóc. A z doświadczenia wiem, że lepiej w takich momentach mówić za mało, niż powiedzieć za dużo i wszystko schrzanić. - Po tych słowach posłał szczery uśmiech do dziewczyny. - A twoja orientacja w niczym mi nie przeszkadza. Przecież nadal możemy flirtować - jeszcze szerszy uśmiech. - Ale to i tak było skazane na niepowodzenie. Z zasady nie romansuje z koleżankami z pracy. Poza tym mam narzeczoną, ale to chyba z kolei było nie fair z mojej strony, że ci nie powiedziałem. Wybacz.

- Znalazłeś coś? - dodała po chwili.
- Cóż można tak powiedzieć, jeśli wziąć pod uwagę, że siedzę tu dopiero kilka minut, to znalazłem całkiem sporo. Ale w kontekście całej sprawy, to raczej mało przydatne rzeczy.
Otworzył akta które podał im Jun. Spojrzał na akta które go zaciekawiły. Jack Pierson. Poeta. ~~No, to zobaczymy ciebie ptaszku. Jak dużo emocji wkładasz w wierszyki.~~ Mike spojrzał kątem oka na Jun. Nie chciał przy niej pokazywać swoich zdolności. Ręcznie wpisał w Yahoo imię i nazwisko poety. szukał fragmentów jego wierszy. Postronny obserwator widział jedną witrynę, którą Mike "niby czyta". W rzeczywistości umysł młodego detektywa w tym samym czasie wertował setki witryn. Czytając dziesiątki utworów. Szukał wszelkich wzmianek o uczuciach. Zarówno tych bezpośrednich jak i tych subtelnie ukrytych za kotarą poetyckich aluzji. Miał nadzieję, że jego twórczość go jakoś naprowadzi. W miarę poszukiwań dochodził do wniosku: ~~Ten koleś ma zmasakrowany umysł! Wypaczony. Ach ta młodzież~~
Gdy tak setki megabajtów przetoczyły się przez jego umysł nawet nie poczuł jak z lewej dziurki w nosie pociekła mu powoli jedna zaledwie kropelka krwi. Odruchowo przetarł nos. Chciał opowiedzieć o wszystkim Lou, ale postanowił poczekać jeszcze chwilę. Sprawdzić jeszcze jedną osobę. Wpisał w Yahoo: Boris Farkas. Szybko znalazł w sieci twórczość Węgra. Proza podchodziła mu znacznie bardziej niż poezja. Zwracał uwagę na te same kwestie co u młodego poety. Czy przypadkiem nie znalazłby się podejrzany fragment w którym Boris pisze o uczuciach ludzkich jak o jedzeniu. Gdy skończył opowiedział o wynikach swojej pracy partnerce. Nie odwrócił się twarzą do niej. Trzymał łokcie na biurku, a dłonie na skroniach. Krew rytmicznie kapała mu z nosa, a jaj krople rozbijały się o biurko pryskając delikatnie pożółkła już klawiaturę. Nie czuł wysiłku z powodu trudności zdobycia informacji, tylko z powodu szybkości z jaką je przejrzał. Miał świadomość, że mózg ludzki jest dużo wydajniejszy, niż nawet najlepiej skonstruowany komputer. Jednak, człowiek nie jest przygotowany wykorzystywać go w taki sposób. Krwotok po chwili ustał, a Mike wypił kolejny kubek kawy. ~~To już trzecia, a jeszcze nie ma dziesiątej!!~~ Mike trenował codziennie. Uczył się pochłaniać dane całymi terabajtami, przeglądać, filtrować interesującą go zawartość usuwając resztę. Czasem miał wrażenie jakby jego mózg był podzielony na partycję. Tę normalną, ludzką, gdzie miał własne wspomnienie, doświadczenia i wszystko to co mają w głowie normalni ludzie, i tę drugą. Tę, w której przechowywał dane. Z reguły krótko. Zazwyczaj po przespanej nocy ta część umysłu była pusta jak dysk po formacie. Takie treningi nigdy nie przynosiły bólu. Zawsze tylko uczucie wszechogarniającego zmęczenia. Ból za to przynosiło łamanie zabezpieczeń. Im mocniejsze zabezpieczenia tym więcej bólu. Przy hackowaniu maili był to ból porównywalny z ukłuciem szpilki. Przy łamaniu większych baz danych takich jak bazy tajnych organizacji rządowych ból potrafił się utrzymywać przez wiele godzin i kojarzył się raczej z włożeniem głowy w imadło, niż ze szpileczką w potylicy. Tym razem jednak było tylko zmęczenie.
Opowiadając Lou o podejrzanych cytował ich wypowiedzi i pokazywał w normalny sposób witryny w których znalazł odpowiednie fragmenty.
 
Mi Raaz jest offline  
Stary 12-11-2007, 16:00   #49
 
Umbriel's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie coś
Ambers-san, ty masz rodzine prawda ?Dobrze bylo by ja jakos chronic, teraz gdy pracujesz w XIII. Wiem ze nikt nie powinnien lekce sobie wazyc sytuacji w jakiej sie znajdujemy. Nie wiem co wam mowili na szkoleniu, ale walka z tym co nie naturalne jest niebezpieczna. Lepiej by domostwo bylo strzerzone przed silami nieczystymi
Christpher uśmiechnął się do mnicha podnosząc oczy z nad akt.
- Nie wiem, czy mógłbyś jakkolwiek pomóc Jun. Ale jeśli tak, to będę wdzięczny za duchowe wsparcie dla mojej rodziny. Po za tym... Nie wszystko co jest uznawane za twór ciemnej strony jest takie złe, jakie się wydaje. Gdyby tak było, moja rodzina już dawno byłaby w poważnym niebezpieczeństwie - spojrzał na twarz mnicha enigmatycznie.
- Mieliśmy spotkać się przy moim biurku - powiedział do mnicha, choć nieco głośniej niż zwykle, niemal błagalnym tonem, licząc na to, że "gołąbki" go usłyszą. Postanowił poczekać jeszcze chwile, tym razem próbując wywnioskować coś o podejrzanych z ich zdjęć.
 

Ostatnio edytowane przez Umbriel : 12-11-2007 o 20:16.
Umbriel jest offline  
Stary 12-11-2007, 16:25   #50
 
Marcellus's Avatar
 
Reputacja: 1 Marcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemu
- Nie wiem, czy mógłbyś jakkolwiek pomóc Jun. Ale jeśli tak, to będę wdzięczny za duchowe wsparcie dla mojej rodziny. Po za tym... Nie wszystko co jest uznawane za twór ciemnej strony jest takie złe, jakie się wydaje. Gdyby tak było, moja rodzina już dawno byłaby w poważnym niebezpieczeństwie
Na te slowa japonczyk pokiwal ze zrozumieniem glowa.
-Oczywiscie slowa moje o mocach zla byly nijakim uproszczeniem. Faktem jest ze malo ktora z tak zwanych mocy nie czystych jest tak naprawde zla. Ludzie sa zdolni do zla a oni moga wykorzystywac duchy zywiolow i inne do swoich celow. I nie chodzilo mi takze o wspracie duchowe w sensie strict tego slowa, ale bardziej o ochrone moca przodkow. Amulety ochronne.
 
Marcellus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172