Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-11-2007, 16:36   #61
Lukadepailuka
 
Lukadepailuka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znany
-Gratulacje- powiedziała pęknięta już twarz- wy pierwsi otworzyliście wrota do kryjówki Kazacharka von O’gmarda, uważajcie jednak na przekleństwo czyhające za progiem.
Odgłos gromu przeszył powietrze, a skała pękła na dwie części. Kamienna twarz krzyczała tylko przenikliwie przy wtórze przekleństw Mrocznych Elfów. Drużyna leżała na drżącej ziemi, gdyż nie sposób było na niej ustać, a nawet przedstawiciel Starszego Ludu, który wyśrodkował swój ciężar i podparł się laską upadł boleśnie. Wszystko nagle umilkło. Po strażniku nie było ani śladu, a w skale widniała dziura przypominająca wejście na salony.


Powolnym i ostrożnym ruchem Bailey zaczął sprawdzać czy przy wrotach nie ma pułapek. Gdy już obszedł całą dziurę pokręcił wolno głową. Nie mógł jednak zdecydować się na wejście do dziury. Odważył się za to Hambutt, który powoli niszczył stereotypy o Niziołkach. Dumnym acz zmylonym krokiem przekroczył próg wrót i już odważniej ruszył dalej. Tuż za nim poszedł druid i Bailey, a na ostatku Vaneysh.
Czwórka bohaterów ruszyła przez oświetlonym przez pochodnie korytarzem. A podobno nikt tutaj nie był od wieków, rzuciło się każdemu na myśl, ale nikt na głos tego nie zauważył. Gdy tylko skończył się korytarz Niziołek, który szedł przodem ujrzał najpierw tylko lampę, która stała na biurku zawalonym różnymi zwojami. Równie wiele ksiąg leżało na szafie, która stała po lewej stronie stołu i którą zauważył w drugiej kolejności. Po prawym za to jego kierunku było łóżko i jeszcze dalej, wciśnięta w kąt jamy, ozłocona skrzynia. Ponad wiekiem powbijane były klejnoty, po prawej stronie rubiny, a po lewej szmaragdy, miejsce po środku było puste.
Vaneysh od razu, bez wcześniejszego przemyślenia, ruszył w kierunku szafy z miną:
„ No, no, moje drogie dzieci, wujek do was przyszedł”.
Druid rozejrzał się po komnacie i podszedł do biurka. Wziął w drżące palce jeden ze zwojów i przeleciał wzrokiem, jego twarz gwałtownie zmieniła wyraz. Zmarszczył brwi.
Bailey w tym czasie wypróbował użyteczność łóżka w praktyce, a Hambutt podszedł do skrzyni i zaczął manipulować kryształami. Utknął jednak w martwym punkcie i klejnoty wróciły na swoje miejsce.
Nad klejnotami widniał zapis.

Jeśliś mądry przenieś szmaragdy na miejsce rubinów, a rubiny na miejsce szmaragdów. Jeden kamień może przesuwać się na wolne miejsce tylko o jedną kamienną podstawę, lub mijając kamień przed sobą. Nie można cofać kamieni.

Schemat:

ZZ_CC

Vaneysh przejrzał jeden ze zwojów i zauważył, że jest w innym języku, nigdy nawet o nim nie słyszał. Dotego runy diametralnie różniły się od znaków ludzi czy nawet Starszego Ludu, ani żadnych runów ze Starego Świata, choć faktycznie większość tamtych ras humanoidalnych posługiwała się językiem półaniołów. Spojrzał pytająco na druida, a tamten pokręcił głową.
-Nigdy nie słyszałem o tym języku, ani nawet o takich runach.- Burknął ponurym krokiem.
-Ja też- po czym odwrócił się znowu do szafy i porwał kolejny zwój.
Zabrakło mu tchu…
Znał treść, nie znał tego języka, runów, ale znał treść.
-Co tam masz?- Spytał zaciekawiony Hambutt, który już dawno znudził się kryształami.
-Nic ciekawego- odburknął Vaneysh i wepchnął brutalnie arkusz papieru na półkę.- Wszystko jest w innym języku- powiedział już milej i ruszył do Druida.
Hambutt tylko wzruszył ramionami i sięgnął po zwój, który leżał na najniższej półce. Z uradowaną miną zauważył, że treść zwoju to jego ballada. Nie rozpoznał tego po słowach, lecz po rytmie, który był zapisany pod treścią. Jak on teraz żałował, że stracił swoją lutnię. Chęć do gry ogarnęła duszę barda. Wzrokiem jeszcze raz ogarnął całą pieczarę. Zwykłe kamienne ściany, szafa, biurko, łóżko, skrzynia, na środku zgliszcza po ognisku, kształt całego pomieszczenia był kołem o wymiarach średnicy około jedenastu stopach. Na ścianach w niektórych miejscach były małe kratki z dziurkami. To pewnie tędy wylatywał dym z ogniska, pomyślał Niziołek.
Druid i Vaneysh dyskutowali zawzięcie przy stole.
-Widzę pewne podobieństwa między runami Praelfów. Studiowałem kiedyś ten język. Patrz.- Druid wziął pusty arkusz papieru i narysował literę- widzisz tutaj zaokrąglenie? I tą kreskę tu?- Dopytywał się natrętnie- Spójrz teraz na to- wskazał znak, który widniał na zapiskach tajemniczego mędrca.- Mamy pewne podobieństwa. To w wspólnym ludzkim mogłoby oznaczać literę „S”, lecz tu widoczne zaokrąglenie przecinane kreską, może wskazywać, że to jest litera „G”.
-Zobacz też tą kreskę i całą linię ciągłą u tej litery.- Wtrącił niespodziewanie Vaneysh- Przypomina to „S” w alfabecie Starszego Ludu, a to- wskazał palcem miejsce w literze- już mnie prawie w tym upewnia. Patrz jeszcze na tą kreskę. Nie widzisz podobieństwa w ludzkim?
-Zadziwia mnie Twoja wiedza na temat języka ludzkiego. Muszę jednak wtrącić, że runy w naszym języku pochodzą właśnie z runów Praelfów, którzy byli pierwsi na tym kontynencie.
-Słyszałem po części historię naszego kontynentu. A co do języka to mieliśmy części z niego na uczelni… nie pamiętam nazwy, ale pamiętam, że uczelnia była dobra.
- No, cóż. Mamy już jedną literę. Początek sukcesu- druid uśmiechnął się i poklepał Vaneysha po plecach.
Hambutt i Barley dyskutowali za to o skrzyni, która stała niewinnie niedaleko łóżka.
 

Ostatnio edytowane przez Lukadepailuka : 07-12-2007 o 13:56.
Lukadepailuka jest offline