Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-11-2007, 21:54   #9
Diriad
 
Diriad's Avatar
 
Reputacja: 1 Diriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnie
-…a w kolejnej scenie, kiedy ja cię obejmuję – o, w taki sposóbChristopher zademonstrował niezwykle wyraźnie, jak będzie obejmował koleżankę, a potem (rzecz jasna mimochodem i bez żadnych ukrytych celów! Taak…) został już w tej bardzo wygodnej pozycji, co jakimś sposobem nie przeszkadzało mu w obfitej gestykulacji – powiedz to z większą emocją, jakby cała ta pasja i namiętność…
Chris popatrzył nienawistnym wzrokiem na grubego ochroniarza, który właśnie wszedł i odchrząknąwszy wygłosił swoją krótką, acz niestety treściwą wypowiedź:
- Yyy… Zamykamy.
Reszta pasji i namiętności musiała niestety poczekać do następnej próby. Wszyscy rozeszli się do domów – swoich domów, tym razem. Nie zajmujmy się jednak całym kołem teatralnym, a tylko Christopherem. Wrócił on, kiedy już się ściemniło, a wieczór spędził wymieniając z siostrą ostatnie doświadczenia przez Skype. Szczerze współczuła mu sobotniej wizyty u profesora, jednak znacznie więcej uwagi poświęciła naśmiewaniu się z nieudanego testu. Jak to siostra.
W łóżku, przed snem, długo rozmyślał, co też może czekać następnego dnia czwórkę uczniów („Jak oni w ogóle się nazywali?”). I chociaż nie doszedł do żadnego konstruktywnego wniosku, to wpadł na świetny pomysł, by nastawić swój budzik na wcześniejszą godzinę. Zawsze to coś.

* * *

Jako, że pora wymuszonej pobudki była wprost nieprzyzwoita, następnego dnia Chris nie obudził się tak od razu. Długą chwilę zajęło mu otworzenie powiek, jeszcze dłuższą zwleczenie się z łóżka. Ale cóż, nie było wyjścia. Nie budząc nikogo zszedł na do kuchni, gdzie zjadł porcję płatków. Nareszcie był gotowy.
„Ach, chyba wypadałoby się ubrać!” – stwierdził w myślach chłopak, zauważając w lustrze, że nadal stoi w samej piżamie. Założył więc na siebie jeansy i pomarańczową bluzę, do której jak zawsze dołączył kaszkiet w tym samym kolorze. Tym razem naprawdę był gotowy.
W ramach otrząsania się z resztek snu pokonał drogę do domu profesora na piechotę, co na szczęście przyniosło pożądany efekt.

Na miejscu zastał pozostałych chłopaków już stojących na progu. Kiedy Christopher przyszedł, jeden z nich tylko rozejrzał się i bez słowa poszedł za dom, skąd chyba dochodziły jakieś odgłosy.
- Taa… Też miło mi cię spotkać – powiedział do siebie oglądając się za tamtym. Zaraz jednak spojrzał po twarzach pozostałych – Cześć! Swoją drogą, wczoraj nie było czasu się poznać. Jestem Chris, jeśli któryś z was jeszcze tego nie wie.
Uśmiechnął się i zajrzał do zagraconego domu.
- Jak rozumiem, nikogo tam nie ma? – spytał, ale nie czekając na odpowiedź wszedł do środka i zaczął przyglądać się… Tworom. Inaczej chyba nie można było tego nazwać. Nagle któreś urządzenie zaczęło piszczeć, czym w pierwszym momencie nieco przestraszyło Chrisa. Zrzucenie tego „czegoś” z półki jednak uciszyło je, a chłopak odetchnął i powoli wycofał się z domu.
Chyba lepszym pomysłem było pójście tam, gdzie pierwszy z towarzyszy niedoli.
 
Diriad jest offline